Jest takie powiedzenie na Śląsku,
a może i w całej Polsce:)
"Przy sobocie, po robocie".
No ja mam tak, że biernie wypoczywać nie umiem,
więc szydełko czy druty nie chcą się odkleić ode mnie:)
Jeszcze żółty sweterek w paski nieskończony,
a już zabrałam się za kwiatki do nowego:)
I chyba tak powinnam była zrobić od początku,
dziergając żółto- zielona pastele cały czas o tych kwiatkach myślałam..:)
W dzianinowych paskach, nawet w moim zwariowanym "hippi i eco" klimacie,
nie wyglądam dobrze:)
A ażur z najprostszych kwiatków, w dodatku sprawdzony już dawno temu-
jak widzicie tą kremową bluzeczkę,
pisałam o niej tu- klik,
(praca wykonana na wakacjach w 1994 roku:)
robi się szybko i przyjemnie.
I jak widać jeszcze dzianina trzyma się dobrze,.
Będzie to robótka taka awaryjna, jak mnie napadnie:))
Jakie kolorki wmieszam, czy dokupię coś jeszcze, tego nie wie nikt.
Tak, w sobotę były u mnie upały,
na moim osobistym kubku nawet
Japoneczka się chłodzi wachlarzem
A w kubku brzoza z pokrzywą:) od nadmorskiej Eli.
Mam jeszcze stare zapasy,
trzeba się jakoś ratować by być pięknym i młodym:))
A wieczorem z Sarenką,
na spacerze ustrzeliłyśmy
takie oto śląskie niebo tuż przed zachodem.
Prawda , że piękne są kolory natury?
I z tym Was zostawiam:)
Jest czas kanikuły, patrzcie pod nogi,
co tam piszczy w trawie
i jak leniwie płyną chmury:)