Wydawnictwo Świat Książki
data wydania 2018
stron 384
ISBN 978-83-8031-770-3
Dwa słońca na niebie to czasem za dużo
Pod koniec lat 70. w Polsce powiało nadzieją. Wprawdzie panował jeszcze komunizm i socjalizm, ale powoli w powietrzu czuć było ich schyłek i zbliżającą się klęskę. W ponurym świecie, w którym królował kryzys i szarość nagle coś się zmieniło. W dalekim Watykanie ogłoszono, iż kolejnym papieżem będzie kardynał z Polski. Duchowny z dalekiego kraju, kapłan zza Żelaznej Kurtyny. Polaków opanowała euforia i radość. Nominacja kardynała z Krakowa dawała moc i siłę. Ale czy rzeczywiście było bardzo radośnie dla wszystkich? Czy może to mit i uogólniona prawda? Ci, którzy tego nie zobaczyli na własne oczy mogą mieć wątpliwości i być ciekawi faktów.
Właśnie w tamtym czasie rozgrywa się akcja książki Kuby Wojtaszczyka. „Słońce narodu” to lektura bardzo nietypowa i nietuzinkowa. Panuje w niej specyficzny klimat, który wcale nie jest zbudowany na fundamencie szczęścia i rozpromienienia. Jest raczej buro i ponuro, a każdy z głównych bohaterów żyje w swoim świecie i nie jest zbytnio cały w skowronkach. Jeśli sięgniecie po tę powieść myślę, że odczujecie to samo co ja. To nie jest bowiem książka taka jakiej się spodziewacie i zaczyna się dość drastyczną sceną.
W blasku reflektorów na pierwszym planie stoi rodzina Małeckich. Mąż, żona i ich dorosły syn Paweł. Gustaw – pracownik Instytutu Wzornictwa Przemysłowego traci matkę, która popełnia samobójstwo. Syn czuje się temu winny. Szuka przyczyn tragicznego zdarzenia w sobie. Tym samym wraca do lat dzieciństwa i młodości. Szuka własnego ja i samego siebie. Odsuwa się od syna i żony. Zatraca we własnym świecie. Renata – pracownica Biblioteki Narodowej zmienia się po wyborze Polaka na Głowę Kościoła. Najpierw podchodzi do tej nowiny bardzo nieufnie, ale z czasem jej uwielbienie przekracza granice rozsądku.
Paweł Małecki – syn Gustawa i Renaty nie ma szczęścia w miłości, rzuca studia i podejmuje pracę. Ma wiele kompleksów i problemów. Męczy go wieczna trema i nieśmiałość. Paweł nie potrafi odnaleźć się w dorosłym życiu. Czuje się bezwartościowy i brak mu energii do życia, które bardzo utrudnia mu zazdrość. Czy opisani bohaterowie mogą poczuć się szczęśliwi i spełnieni? Czy zmiany w życiu mogą poprawić ich komfort egzystencji? Czy każdy z nich jest w stanie skutecznie zawalczyć z własnymi kompleksami i odmienić swoje życie na lepsze? Zapraszam do lektury.
Od razu przestrzegam, że nie jest to powieść lekka i łatwa. Nie jest to książka dla każdego, ale tylko dla tych, którzy lubią niestandardowe rozwiązania literackie. Geneza jej powstania jest niezwykle ciekawa. Autor pewnego razu odwiedził pchli targ, a jego wzrok przyciągnęła brązowa okładka. Był to dziennik anonimowej kobiety, który stał się inspiracją do napisania tego tytułu i kreacji jego bohaterów. Sądzę, że dlatego w tej lekturze czuć autentyczność, realność i dokładne odwzorowanie świata, który już przeszedł do przeszłości. Jego bohaterowie są inni niż dzisiejsze społeczeństwo. Mniej pewni siebie i wolni. Skrępowani opinią innych i więzami systemu w którym żyją. Ich życie jest pełne negatywnych zachowań, emocji i przeżyć. Czuć jak rodzina, która powinna być jednym rozpada się na części. Każdy zaczyna żyć w swoim, nie do końca normalnym, a w pewnym sensie patologicznym świecie, który wpływa destrukcyjnie. Ta powieść to zarazem krytyka ludzkich zachowań, jak i systemu w którym ci ludzie żyją. Wymagającą prozę polecam tym, którzy mają siłę i cierpliwość zmierzenia się z trudną tematyką i zawiłościami ludzkiej duszy. Czy książka mnie się podobała? Zaintrygowała mnie i mocno zaskoczyła. Wprawiła w konsternację, lekkie zgorszenie i zachwyt spowodowany dobrym operowaniem piórem. Czytałam ją kilka dni, a lekturze towarzyszyło morze refleksji. Płynie z nich wiele myśli, a główny morał jest taki, że każde smutne czy radosne wydarzenie każdy z nas może przeżyć na swój sposób. Każdy człowiek jest bowiem swoim własnym słońcem i światem.