Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo Agora. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo Agora. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 13 lutego 2020

Elizabeth Revol "Przeżyć. Moja tragedia na Nanga Parbat"


Wydawnictwo Agora 
data wydania 2020
stron 240
ISBN 978-83-2683-047-1

Gdy marzenie stało się tragedią

Oni - dwoje ludzi zakochanych w górze, naturze i wolności. Ona - góra, jedna z najwyższych na świecie, mająca status góry mordercy. I marzenie, wielkie marzenie, które okazało się takim, które się spełnia, ale za to spełnienie przyszło zapłacić najwyższą cenę. 

Literatura górska nie jest mi obca. Od lat zaczytuję się w niej namiętnie. To dla mnie inny rodzaj książek. Przy nim doznaję czegoś więcej niż przy innych gatunkach. To przepustka do świata, który mnie ogromnie fascynuje, który w taki sposób, dzięki relacjom wspinaczy mogę eksplorować. Ten tytuł odbiega od standardów, które znajdziemy na półkach księgarni czy bibliotek. To niezwykle osobista książka, która jest niczym spowiedź, która opowiada bolesne przeżycia, bo i takich dostarczają góry. Ale to też książka o pokonaniu trudności, powrocie nie tylko z bezlitosnej góry, ale i powrocie do normalności i opowieść o radzeniu sobie z traumą oraz ze stratą, która miała miejsce dzięki podążeniu za marzeniem. 

Czytając słowa Autorki poczułam wobec Jej osoby ogromną więź, zrozumienie, współczucie. Elizabeth stała mi się bliska, w pełni docierało do mnie to, co czuła. Góra okazała się zaborcza i bezlitosna, bo zabrała nie tylko ludzkie istnienie, ale i spokój. Dociekliwi mogą szukać w tej sytuacji winnych, mogą oskarżać o poddanie się gorączce szczytu, zdobycia go za wszelką cenę. Czy to coś zmieni? 
Eli godzina po godzinie relacjonuje przebieg ataku szczytowego. Ten czas dzieli się na trud wspinania, tragedię, która zaczęła się na szczycie i walkę o przeżycie. Autorka pokazuje jasno i wyraziście jak wspaniałą jest kobietą, jak dobrą była partnerką w górach dla Tomka Mackiewicza. Jak bardzo przeżyła dramat, który miał miejsce gdzieś tam, wysoko, gdzie jest kraina uboga w tlen. 

Rzadko zdarza mi się czytać książkę i jej nie oceniać w kategoriach dobra czy zła. W tym wypadku jakakolwiek ocena jest nie na miejscu. Bo w tym tytule chodzi o wyrzucenie z siebie przeżyć, emocji, oczyszczenie się. Myślę, że spisanie tych faktów pomogło himalaistce w powrocie do normalności, było ulgą i rodzajem terapii. My czytelnicy jesteśmy jej świadkami. A spisane słowa są tym cenne, że płyną z serca i są bardzo, bardzo szczere. Revol nie chodzi o rozgrzeszenie, ale wyznanie prawdy. Pokazanie jak bywa naprawdę w górach wysokich, gdzie romantyzm miesza się ze sportem, walką o każdy oddech i przeżycie. Dopiero zrozumienie świata o którym mowa pozwala na zrozumienie ludzi, którzy go eksplorują. 
 Lekturę czytałam z wielką uwagą, wzruszeniem, szacunkiem dla wszystkich wymienionych w niej osób. Na swój osobisty sposób przeżywałam to, co miały uzmysłowić słowa. To było dla mnie wyjątkowe doświadczenie. Jestem pod ogromnym wrażeniem, w pełni rozumiem zachowanie Elizabeth, podziwiam ją za charakter i każdą decyzję. 
Jeśli chcecie zrozumieć co czują ludzie gór sięgnijcie po ten tytuł. Nigdy go nie zapomnę. 

czwartek, 11 lipca 2019

Natalia Osińska "Fluff"



Wydawnictwo Agora 
data wydania 2019
stron 336
ISBN 978-83-2682-807-2

W życiu warto być wyłącznie sobą

Każdy człowiek żyje tylko raz. Każdy z nas jest niepowtarzalny – ma jedyny na świecie genotyp, charakter, cechy osobowości, swoje mocne i słabe strony. Każdy z nas dokonuje w życiu setek tysięcy wyborów. W wielu z nich mamy odwagę pokazać swoje „ja”, swoje preferencje i marzenia. Bywa jednak tak, że ze strachu boimy się pokazać swoją prawdziwą twarz, swoje wnętrze, swoją duszę. Zasłaniamy się sztucznie stworzonym woalem ze słów i gestów, przywdziewamy maski i gramy. Żyjemy niczym aktor na scenie. Gra męczy, zabiera nam dni, miesiące, czasem nawet lata, których nikt nam potem nie zwróci. Czy warto tracić minuty na bycie kimś sobie obcym? Czy nie lepiej pokazać swoją prawdziwą twarz niż żyć w zakłamaniu? Po lekturze najnowszej powieści Natalii Osińskiej „Fluff” z pewnością dojdziecie do wniosku, że w życiu warto być zawsze sobą i tylko sobą.
Główne bohaterki książki to Matylda i Wika. Obie, gdy się poznają dzięki internetowi, czeka za kilka dni matura. Obie mają zamęt w głowie, obie są sobą od początku zafascynowane. Wszystko zaczyna się od pozornie niewinnego komentarza pod fanartem. Wika z jednej strony okazuje się dla Matyldy bardzo tajemnicza, a z drugiej wydaje się ideałem. Spotkanie w realu szybko obala wyrosłe w głowie dziewczyny stereotypy. Obie zaczynają się wzajemnie poznawać, obie zaczynają też dzięki tej znajomości odkrywać siebie. I nagle wydaje się im, że ich życie wkroczyło na inne tory, a pociąg, którym jadą, wciąż przyspiesza i wcale nie chce się zatrzymać…
Mieć naście lat jest trudno. Mieć naście lat i odkrywać swoją inność jest ogromnie trudno. Mieć naście lat i odważnie pokazać światu swoją prawdziwą twarz to bohaterstwo. Nie każdego na nie stać. Bohaterowie „Fluffa” mają w sobie tę odwagę. Za nią często im się dostaje po nosie. Inność jest trudna i czasem boli, ale daje wolność i chroni przed obrośnięciem skorupą tchórzostwa.
Czy książka, której bohaterowie są nastolatkami, to lektura wyłącznie dla ich rówieśników? Osińska dowodzi, że absolutnie nie. Również rodzice młodych ludzi mogą po nią sięgnąć, zaczytać się i ubogacić. Tytuł bowiem pozwala na zobaczenie świata oczami młodszego pokolenia. To nie jest już rzeczywistość podobna do rodzicielskiej młodości, bo wszystko wokół się zmienia. Dziś życie toczy się w dwóch galaktykach – w realu i internecie. Dziś młodzi ludzie są odważniejsi, bardziej skłonni do walki o szczęście, bardziej przygotowani na odkrycie, że nie pasują do powszechnie obowiązującego wzorca.
Tę powieść czyta się naprawdę fenomenalnie. Na początku lektury nic nie zapowiada wyjątkowości rozwijającej się fabuły. Poznając tę historię, nagle uświadamiamy sobie, że nie widzimy nic poza literacką rzeczywistością i oddychamy książkowym światem. „Fluff” to powieść, która może nie zauroczy od pierwszej strony, ale jeśli doczytacie do końca, to zrozumiecie jej fenomen. Z treści płynie wyrazista nauka tolerancji wobec nietuzinkowych osobowości, osób o innej orientacji seksualnej czy tych, którzy mają niepopularne hobby lub ubierają się inaczej.
To mądra książka, która ma cenne drugie dno. Po jej skończeniu długo jej treść pozostała mi w umyśle, długo wracałam do historii dwóch dziewczyn, które oswajają się z dorosłym światem i samymi sobą, które muszą zaakceptować życie takim, jakie jest i zaliczyć lekcję kompromisów.
„Fluff” wzrusza i uczy, dostarcza emocji i porywa. Czaruje i oddaje całą prawdę o skomplikowanym świecie nastolatków, burzach hormonów i wędrówkach w głąb siebie. To wspaniała lektura, która jednych zszokuje, a innym wyda się najnormalniejsza pod słońcem. „Fluff” jest naprawdę warta poznania, a skonfrontowanie jej treści z waszymi poglądami okaże się wyjątkowym przeżyciem.

czwartek, 16 sierpnia 2018

Denis Urubko "Skazany na góry"


Wydawnictwo Agora
data wydania 2018
stron 320
ISBN 978-83-2682-657-3

Każdą chwilę życia trzeba smakować

O Denisie Urubko było głośno tej zimy za sprawą dwóch zdarzeń. Stał się bohaterem po wspaniałej akcji ratunkowej na zboczu Nanga Parbat, kiedy wraz z Adamem Bieleckim uratował Elizabeth Revol. Krytykowano go, gdy samotnie bez zgody Krzysztofa Wielickiego - kierownika wyprawy na K2 wyruszył w ścianę po zimowe zdobycie drugiej góry świata określanej mianej Morderczej. Kim tak naprawdę jest Denis Urubko? Ryzykantem zdolnym w imię wyczynu narazić swoje życie, czy może najlepszym obecnie na świecie himalaistą, który nie ma sobie równych i może więcej od innych?
By bardziej poznać tego wspinacza sięgnęłam po jego książkę, która po raz drugi trafiła na księgarskie półki. Jest to lektura opowiadająca o drodze, jaką pokonał wybitny sportowiec i były żołnierz kazachskiej armii, która doprowadziła go do światowej elity pogromców najwyższych szczytów. Publikacja składa się z kilkunastu części, które zostały napisane w różnych latach. Każda z nich jest zapisem ważnych kroków, który nadały szlif górskiej karierze mężczyzny, który ma specyficzną mentalność i osobowość. Z tekstów wyłania się człowiek twardy i pracowity. Doskonale wiedzący, że za sukcesem stoi ciężka, czasem monotonna i systematyczna praca. W górach nic nie przychodzi łatwo, a do sukcesu niezbędny jest łut szczęścia. Urubko jest himalaistą, ale przede wszystkim sportowcem. Dla niego liczy się głównie to, co nowe, pionierskie i nieodkryte. Nowe drogi, nowe wyczyny czasowe czyli coś, czego nikt przed nim nie dokonał. Z lektury nie wyłania się mężczyzna, który traktuje góry niczym sanktuarium, ale twardziel dla którego strome szlaki są sportową areną. W relacjach Denisa próżno szukać duchowości i metafizyki. Jest za to sporo rywalizacji i wyczynu, dążenia do wymagania od siebie coraz więcej i przełamywania kolejnych barier.
Z zapisanych słów poznajemy człowieka, który dotarł w góry z inną mentalnością niż polscy wspinacze. Od którego wymagano wyników, a dla którego góry nie były romantyczną krainą pełną przygód. Denis Urubko lubi balansować na granicy, lubi wystawiać się na próby. Interesują go cele niezdobyte, a drogi klasyczne traktuje jak ostatnią deskę ratunku. Ten himalaista ma swój dekalog, ma swoje credo, któremu jest wierny. Gdy skończy się czytać ten tytuł o wiele łatwiej zrozumieć jego zachowanie powyżej 5000 metrów. Urubko to typ niepokorny, który w górach czuje się jak ryba w wodzie, któremu góry są do szczęścia potrzebne i niezbędne.
Teksty są naszpikowane emocjami. Radością pojedynków z górami, uśmiechem po osiągnięciu celu i zawodem po porażce. Autor dzieli się pięknem swojej pasji, a relacjami zachęca, by stawiać sobie cele i dążyć do ich spełnienia. Z tekstów bije radość z bycia w górach, pokonywania własnych słabości. Dzięki lekturze tej publikacji mamy okazję poznać inną – odmienną od polskiej – szkołę wspinaczki, w której aspekt duchowości i mistycyzmu przesłania sport.
Książkę czyta się przyjemnie i ciekawie, choć jest ona napisana w innym stylu i innym duchu niż publikacje polskich himalaistów. Tekst uzupełniają liczne zdjęcia, a całość robi spore wrażenia. Polecam ten tytuł przekonana, że o tym wspinaczu będzie jeszcze nie raz głośno, a lista jego niewiarygodnych sukcesów wydłuży się o wiele pozycji.


czwartek, 15 czerwca 2017

Dominik Szczepański, Adam Bielecki "Spod zmarzniętych powiek"


Wydawnictwo Agora
data wydania 2017
stron 384
ISBN 978-83-2682-402-9

Góry zdzierają z ludzi maski

Tysiące miłośników gór z całego świata marzą o wyprawach na najwyższe ośmiotysięczne szczyty położone w Himalajach i Karakorum. To marzenie spełnia się tylko nielicznym wybrańcom. Tam docierają tylko najsilniejsi fizycznie i psychicznie, którzy są w stanie pokonać strach, zimno, słabości własnego ciała i mają spory łut szczęścia w postaci dobrej pogody. To właśnie oni ze swoich wypraw kręcą filmy i piszą książki, dzięki którym do himalajskiego świata mogą zajrzeć zwykli zjadacze chleba. Ci wspinacze tworzą elitarne grono, w którym nie brakuje i polskich nazwisk.

W ostatnim czasie na kartach wysokogórskich kronik mocnym rysem zapisało się nazwisko Adama Bieleckiego. Młodego silnego duchem i ciałem człowieka z górniczych Tychów, który ma na swoim koncie wiele sukcesów. Jest m.in. pierwszym człowiekiem, który postawił zimą stopę na szczycie Broad Peak. Ta wyprawa przyniosła mu rozgłos, sprawiła, że jego nazwisko poznali nie tylko fani himalaizmu, ale i ogół społeczeństwa. Pod adresem Bieleckiego nie płynęły tylko i wyłącznie gratulacje, ale i ostra krytyka wobec faktu, że dwaj z czterech towarzyszy wspólnego ataku szczytowego nie wróciło do bazy. Medialny szum nie był słuszny, głos zabierali nie tylko znawcy tematu. W mediach wrzało. Przypuszczam, że ta niemiła sytuacja, ale nie tylko ona, skłoniły wspinacza ze Śląska do napisana wspólnie z Dominikiem Szczepańskim niezwykle interesującej książki. Tytuł jest zapisem górskiej drogi od skałek i lat młodzieńczych po Himalaje. Tę autobiografię, która zdecydowanie milczy o życiu osobistym czyta się na jednym wdechu. Dlaczego? Dlatego, że jest doskonale nakreślona, a jej bohater to naprawdę wyjątkowa osoba.

Z lektury wyłania się całkiem inna postać niż ta, którą można było poznać kilka lat temu z mediów. Adam Bielecki jest człowiekiem rozsądnym i serdecznym, głodnym sukcesu, ale i mającym w sobie wiele rozsądku oraz rozwagi. Ma apetyt na góry, na ich zdobywanie i przebywanie w świecie lodu oraz śniegu. Jest doskonale przygotowany technicznie i fizycznie, posiada spore umiejętności, ale nie jest osobą, która zawsze i za wszelką cenę musi stanąć na szczycie. Góry uczą go wielu rzeczy. Także pokory i doceniania zwyczajnego życia. Góry są jego odskocznią od codzienności, są jego ziemskim edenem od którego jest uzależniony. Adam to sympatyczny i zwyczajny wspinacz, który chętnie i w sposób ogromnie ciekawy opowiada o swojej pasji i świecie gór, który jest tak inny, piękny a zarazem mało przyjazny dla człowieka. Książka ułożona jest w sposób chronologiczny i pokazuje trudną drogę ku sukcesom i niezapomnianym przygodom. W treści pojawiają się znane nazwiska, jedyne w swoim rodzaju wspomnienia, ale i refleksje, jakie rodzą się na dużych wysokościach. Bez bufonady, bez nadęcia, bez sztuczności Bielecki przybliża realia jakie cechują najwyższe pasma górskie na ziemi. Swoją opowieścią rysuje tym samym intymny portret współczesnego wspinacza, który musi zmagać się z nieco innymi problemami niż polskie pokolenie jego poprzedników.

Książka obfituje w piękne zdjęcia i moc górskich przygód. Jej przeczytanie uzmysławia jak niebezpieczne są góry, jak kruche jest wobec sił natury ludzkie życie, jak wiele wymaga osiągnięcie celu. Autor idealnie rysuje zimowe realia w Karakorum, a jego opowieść mrozi krew w żyłach. Jeśli chcecie poznać wyjątkową postać polskiego himalaizmu, jeśli lubicie górski świat, jeśli nie straszne Wam wiatry i mrozy to idealna lektura dla Was. Polecam spojrzenie na rzeczywistość z wysokości, gdzie zamarza rtęć, gdzie lód skleja powieki, a krew w żyłach robi się gęsta jak miód. Z serca rekomenduję ten tytuł, który uważam za książkę doskonałą.

poniedziałek, 6 marca 2017

Marek Kamiński "Trzeci biegun"



Wydawnictwo Agora 
data wydania 2016
stron 264
ISBN 978-83-2682-395-4

Od Bieguna Rozumu do Bieguna Wiary

Marek Kamiński to znany nie tylko w Polsce podróżnik i polarnik, który zdobył dwa bieguny geograficzne Ziemi w ciągu jednego roku. Kamiński wędruje od 35 lat. Pierwszą samodzielną podróż z Gdańska do Łodzi odbył w wieku ośmiu lat. Celem jego eskapad są rozmaite miejsca położone na każdym z kontynentów. Kamiński odwiedził m.in. Amazonię, Boliwię, Meksyk, Dolomity, Norwegię, Ziemię Świętą, Stany Zjednoczone, Grenlandię, przepłynął samotnie Wisłę zimą i latem. Podróżował samotnie i w grupie, z żoną i córką, a także z innymi sławnymi osobistościami jak choćby Leszkiem Cichym.

Jedna z jego podróży różni się jednak znacząco od pozostałych. To wyprawa, która miała miejsce w 2015 roku i trwała sto dni. Wiodła z Rosji przez całą Europę ku pewnej miejscowości w Hiszpanii. To była nie tylko podróż, ale i pielgrzymka. Droga liczyła około 4000 kilometrów, a całą trasę Marek Kamiński przeszedł pieszo. Wędrował w zasadzie sam, pewne osoby towarzyszyły mu tylko dorywczo przez pewien czas. Ten projekt miał przede wszystkim wymiar duchowy, a jego celem było spotkanie u kresu drogi przy grobie świętego Jakuba „nowego” Marka. Człowieka odmienionego przez wędrówkę, medytacje, spotkanych ludzi i Boga, który miał mu towarzyszyć. Podróż rozpoczęła się w Kaliningradzie (dawnym Królewcu) przy grobie Immanuela Kanta. To miejsce określono zostało Biegunem Rozumu. Santiago de Compostela zaś otrzymało miano Bieguna Wiary.

Choć droga wiodła przez cywilizowaną Europę, choć podróżnik nocował w hotelach, klasztorach, domach życzliwych ludzi, choć trasa wiodła przez miejsca dość lub bardzo cywilizowane, choć łączność non stop zapewniały dwa telefony komórkowe, choć marszu nie utrudniały arktyczne mrozy to była według polarnika jego najtrudniejsza wyprawa. Pozornie łatwe okazało się bardzo, bardzo trudne. Była to bowiem podróż nie tylko po Starym Kontynencie, ale droga w głąb siebie, do wnętrza swojej duszy. Marka Kamińskiego dopadały zarówno dolegliwości fizyczne ciała, jak i duszy. Był kryzys, były momenty zwątpienia.

„Trzeci Biegun” to książka niezwykle osobista, którą czyta się z ogromnym wzruszeniem. Od razu dodam, że nie jest to lektura stricte podróżnicza. W tej publikacji przeważają bowiem wrażenia duchowe, refleksje a także historyczna przeszłość i kultura oraz wartości dawnej Europy. Ważni byli też spotkani ludzie – zwyczajni mieszkańcy poszczególnych miast i wsi, a także inni pielgrzymi udający się do miejsca pochówku jednego z apostołów. Ważna była modlitwa, kościoły i chwile spotkania z Bogiem. Marek Kamiński swoje obserwacje spisywał w dzienniku, którego fragmenty zawiera książka. Są w niej też zawarte liczne zdjęcia, których najistotniejszym zadaniem jest wprowadzenie w klimat tej ponad trzymiesięcznej wędrówki. Z tego tytułu płynie refleksja, że człowiekowi łatwiej zapanować nad słabościami ciała niż duszy, ale i też podkreślona jest waga istoty poznania siebie, odkrycia swego wnętrza, swoich wad i słabości. Nie jest to książka łatwa, ale niezwykle mądra i refleksyjna. To także pozycja odrywająca od zwyczajnej codzienności, w której ważniejsze jest być niż mieć. W niej materializm jest zepchnięty poza scenę, a liczy się to, co duchowe, nieprzemijające i kształtujące dogłębnie nasze wnętrze. Tą lekturą znudzi się typowy materialista, który żyje by gromadzić coraz to nowe dobra. To książka dla poszukujących życiowego sensu i duchowej głębi, która preferuje to, co kryje się ukryte poza pobieżnym ludzkim wzrokiem. Tą lekturą można się delektować, można ją analizować i szukać w niej motywacji do życia poza sferą materializmu i konsumpcji. Ciekawa pozycja, wyjątkowy tytuł, który pozwala spojrzeć na otaczający świat z innej i bardziej wartościowej strony. Polecam z całego serca.

wtorek, 25 października 2016

Dominik Szczepański, Piotr Tomza "Nanga Parbat. Śnieg, kłamstwa i gora do wyzwolenia"



Wydawnictwo Agora
data wydania 2016
stron 320
ISBN 978-83-2682-387-9

Zimowy sen o Nanga Parbat

 
Do ubiegłego sezonu tylko dwa z czternastu ośmiotysięcznych kolosów pozostawały niezdobyte zimą. Ludzka noga nie była w stanie odbić swojego śladu na szczycie drugiego co do wysokości K-2 oraz na Nanga Parbat. W umysłach wielu sławnych i mniej znanych wspinaczy pojawiał się sen o zdobyciu zimą dziewiczego szczytu i tym samym o zapisaniu się na trwałe w kronikach himalaizmu.
Nanga Parbat to dziwna góra. Liczy sobie „tylko” 8 126 metrów i jest niższa od Everestu o ponad siedemset metrów. Można ją zdobyć z dwóch stron – od strony Doliny Rupal i od Doliny Diamir. Sama w sobie Nanga jest piękna, potężna i dostojna. Z jednej strony skąpana w słońcu, z drugiej pozostająca w cieniu. Z każdej wydaje się być niesamowita. Z każdej kusi, podnieca i prowokuje. Mówią, że mieszkają na niej wróżki. Nic dziwnego, że z roku na rok pojawiali się pod nią w grudniu ci, którzy zamierzali się o tym przekonać. W tym wyścigu nie zabrakło i śmiałków z Polski.

Finałową rozgrywkę o solidny rekord śledził cały świat. Polskie media reprezentowali dwaj doskonali dziennikarze – Dominik Szczepański i Piotr Tomza. Efektem ich ciężkiej pracy i spędzenia wielu dni w mrozie, śniegu, lodzie i wietrze jest wyjątkowa książka. To tytuł z pewnością należący do literatury wysokogórskiej, ale to też specyficzna publikacja, której nie napisała ręka wspinacza, co zwykle ma miejsce. Autorzy nie należą do świata tych, którzy są praktykami. Mieli oni wyjątkową okazję zajrzenia do hermetycznego świata himalaistów, opisania ich działań w górskim żywiole. W tekście zawarli także swoje opinie i obserwacje, które symbolizują punkt widzenia zwyczajnych zjadaczy chleba. I te wszystkie elementy sprawiają, że lektura jest naprawdę przednia i fascynuje niczym góra, która jest główną bohaterką. Obok niej na pierwszym planie stoją zebrani w kilku zespołach wspinacze (wśród nich jedna kobieta jak rodzynek w cieście) oraz wspomagający ich szerpowie, tragarze i kucharze. Generalizując wszyscy są wysportowani, odważni, dzielni i nieco szaleni. Bo czyż to nie szaleństwo marzyć o zdobyciu szczytu na którym temperatura odczuwalna spada do -60 stopni Celsjusza?

Podzielona na dwie części lektura to relacja dzień po dniu o tym, co działo się w dwóch bazach i opisy akcji górskich. To opowieść o życiu tych, którzy by spełnić swoje marzenie kładą na szali zdrowie i życie. Nie trzeba bowiem być fachowcem, by dostrzec, że bezpiecznie tej góry złoić zimą się nie da. Siła natury z którą trzeba się zmierzyć jest niebotycznie mocniejsza. Przeszkodami są niskie temperatury, huraganowe wiatry, potężne lawiny, ogromne seraki i morze lodu tak twardego, że trudno wbić nawet ostry czekan. Mieszkańcom baz jednak one nie były straszne. Kim więc byli ci ludzie? To osobistości i sławy jak Simon Moro czy Adam Bielecki, którzy mieli już zaliczone zimowe wejścia i zdobyty niejeden ośmiotysięcznik, ale to też tacy jak Paweł Witkowski , który był po raz pierwszy w tak wysokich górach czy Tomasz Mackiewicz, który pod Nanga Parbat zjawił się po raz szósty.

Lektura to pasjonujący tytuł, który czyta się z wypiekami na policzkach, a który nie ma w sobie patosu, sztuczności i powagi. Relacja jest prawdziwa i wyważona, idealnie odtwarza bazowe życie i jego zwyczajne elementy, wysokogórskie priorytety i drobiazgi, które komplikują życie. Tekst to wyrysowane słowami przeróżne obrazy naładowane niekiedy dużą niczym Himalaje dozą emocji. Atutem tytułu jest spontaniczność relacji, jej prawdziwość i brak retuszu. Dzięki zagłębieniu się w tekst można podejrzeć wzajemne relacje międzyludzkie w ekstremalnych warunkach, radości i złości, zmieniające się nastroje i prawdziwe przeżycia tych, którym ekstremalne zimno nie jest straszne. Nie wszystkim sen o zimowej górze się spełnił. Nanga okazała się łaskawa dla nielicznych, za to liczni czytelnicy mogą dzięki lekturze doświadczyć wyjątkowych przeżyć jakie gwarantuje zimowy himalaizm. Gorąco ten tytuł polecam i zapraszam do wzięcia udziału w ekstremalnej wyprawie oraz przeżyciu snu o Nanga Parbat.

poniedziałek, 19 września 2016

Dariusz Kortko, Marcin Pietraszewski "Kukuczka. Opowieść o najsłynniejszym polskim himalaiście"


Wydawnictwo Agora
data wydania 2016
stron 400
ISBN 978-83-2682-393-0

Człowiek na niejeden medal

Nazwisko Jerzego Kukuczki jest znane nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Ten nieżyjący już himalaista zapisał się na kartach kronik górskich przede wszystkim za sprawą swoich osiągnięć i rywalizacji, jaka toczyła się pomiędzy nim a włoskim łowcą gór Messnerem, w której stawką była korona złożona z najwyższych na świecie ośmiotysięcznych szczytów. Kukuczka ją przegrał i jako drugi człowiek na świecie zdobył czternaście kolosów, ale za to jego dokonania były bardziej ambitne. Swój cel osiągnął bowiem nowymi bądź trudniejszymi drogami, zimą lub w alpejskim stylu. Czy jednak dla Polaka celem samym w sobie był prymat w tym wyzwaniu? Może jednak bardziej liczyła się przyjemność wspinaczki, obcowanie z górami, sprawdzanie samego siebie i pobyt w jakże innym lodowo-śniegowym świecie?

Odpowiedzi szukałam w biografii pióra duetu Kortko & Pietraszewski, która właśnie ukazała się na polskim rynku wydawniczym. Ta książka zrobiła na mnie olbrzymie wrażenie nie tylko za sprawą swojej jakże ciekawej treści. Jest wydana w nietypowym formacie, ma świetnie dobraną okładkę i oryginalną szatę graficzną. Jej plusem jest mnóstwo zdjęć i spore wyczucie treści. Wszystkie aspekty życia himalaisty zostały perfekcyjne wyważone, a na pierwszym planie stoją góry, które jak wywnioskowałam z publikacji, były jednak najważniejsze.

Czy tym samym Kukuczka był egoistą skupionym tylko na sobie, czy w jego życiu inne sprawy skazane były automatyczne na drugi plan? Jakim był ojcem, mężem, kolegą i górskim partnerem? Jakie cechy zdominowały jego charakter? Na te kwestie na pewno odpowie lektura książki.
Tytuł wydany przez Agorę to przede wszystkim opowieść o człowieku, który był indywidualistą zakochanym w górach. To one nadawały rytm jego życiu od wczesnej młodości. Czucie skał pod palcami, opieranie stóp o ostre krawędzie, lód i skalne półki wyzwalało w duszy wspinacza moc adrenaliny i endorfin. Kukuczka wciąż spacerował po krawędzi, której przekroczenie groziło utratą zdrowia i życia. Był ambitny, przyciągało go ryzyko i gra z losem – nagrodą były sukcesy, którymi jednak się nie chełpił. Brawa były mniej ważne niż finanse na nową wyprawę, a sława miała otwierać drogę do lepszych możliwości sprzętowych i logistycznych. Kukuczka był zarazem skromny i butny, wielokrotnie igrał z losem, mocno ryzykował i zapominał co to margines bezpieczeństwa. Był odważny i zdeterminowany w swoich celach oraz spełnianiu marzeń.

Z książki wyłania się portret indywidualisty wręcz skazanego na sukces, ale też mającego wyrzuty sumienia ojca i męża, który często opuszczał rodzinne gniazdo by wejść do górskiego świata. Czytając o losach Króla Himalajów poznajemy zarazem obraz rzeczywistości gór i wspinaczy z lat 70. i 80. XX wieku kiedy polski himalaizm święcił ogromne sukcesy, a Polacy zyskali miano Lodowych Wojowników.
Ta publikacja to lektura, którą czyta się jednym tchem, która przekonuje, że nie święci garnki lepią, która pokazuje, że zwyczajny chłopak z górskimi korzeniami wychowany na Śląsku był w stanie stać się Wielkim Królem i legendarną postacią dzięki swej pasji, pracy oraz łamaniu barier, które dla większości ludzi wydawały się niemożliwe do pokonania.

Co wnosi świetna książka z kręgu biografii i literatury wysokogórskiej do życia zwyczajnego czytelnika? Co daje poświęcenie jej kilku godzin i przeczytanie wraz z dokładnym obejrzeniem zamieszczonych zdjęć oprócz zajrzenia do zamkniętego dla zwyczajnych śmiertelników świata? Otóż ten tytuł uczy jak żyć i realizować swoje pasje, jak być odważnym i łamać stereotypy, jak pokonywać przeszkody i znajdować w sobie pokłady sił do brania się z życiem za bary. Przedstawiona w lekturze postać budzi podziw, mimo iż nie jest wyidealizowana a autorzy przedstawiają ją w realnym świetle. Można Jerzego Kukuczkę krytykować, ale nie można odmówić mu słów uznania za to, czego dokonał. Dla miłośników książek o górach to lektura nie do ominięcia, dla fanów perfekcyjnych biografii to pozycja nie do odrzucenia. Polecam ją też tym, którzy lubią tytuły o nietuzinkowych ludziach, których nieodłącznym cieniem jest odwaga. Gorąco polecam stawiając najwyższą w skali ocenę i tytułując książką doskonałą.