poniedziałek, 3 lutego 2014

Koralikowe cukierasy - losowanie


  Z lekkim poślizgiem - czyli nic nowego, jestem i szybciutko ogłaszam kto wygrał w moim candy. 

  Najpierw jednak chciałabym Wam podziękować za udział i cierpliwość w oczekiwaniu na wyniki. Nie przedłużając pokazuję co i jak. 

  Bęben maszyny losującej załadowany:


  Włączamy maszynę, kręci, kręci - czasem wyrzucając losy w powietrze. Ja szybko łapię, wrzucam do bębna. Maszyna kręci dalej, kręci, kręci i w końcu wyciąga jeden los:


A ten los opisany był jako: 



Gratuluję Promyku i proszę o dane do wysyłki na maila. Adres w bocznej szpalcie. 


Pozdrawiam gorąco 

niedziela, 12 stycznia 2014

Koralikowe cukierasy



  Co za wstyd. Ponad tydzień temu miałam przedstawić niespodziankę dla Was. To "jutro" z poprzedniego posta stało się dopiero dzisiejszym dniem. Ale co się odwlecze... jak to powiadają - nie uciecze. ;-)

  Z małym poślizgiem chciałabym Wam zaproponować zabawę rozdawajkę. Przeglądałam swoje skrzynie z przydasiami i pomyślałam, że za nic nie zużyję tych wszystkich rzeczy, które tam zalegają. Postanowiłam uszczuplić troszkę zapasy koralikowe. Może któraś z Was będzie miała ochotę użyć je w swoich robótkach. 

  I tak, ogłaszam pierwsze w tym roku Candy koralikowe:



  To, co znajduje się na zdjęciu, to tylko część tego, co będzie do wylosowania. Nie pokażę reszty - to będzie niespodzianka, a trochę tego jest. Zawartość przesyłki ujawnię dopiero, gdy dotrze do wylosowanej osoby. Taki bonusowy element zaskoczenia. 

Co trzeba zrobić? 
1. Zostawić komentarz pod tym postem do północy 31.01.2014
2. Podlinkować zdjęcie na swoim blogu. 
3. Czekać na początek lutego, czyli na losowanie. 


Pozdrawiam cieplutko


czwartek, 2 stycznia 2014

Leniwie



  Nowy Rok się rozpoczął. Leniwie. Ptaszory jesienną zimą siedzące na moście także są leniwe:


  Zuza wylegująca się na kanapie, oczywiście leniwie:


  Ja też się lenię, a co? Czasem wolno mi. Muszę nabrać jakiegoś przyspieszenia, bo zaległości znów się nagromadziły. Chociaż nie mogę powiedzieć, że nic nie robię, coś tam zaczęłam dłubać. Chwyciłam za igiełkę i tamborek i rozpoczęłam nowy projekt, mimo iż kilka leży niezakończonych. Ale tak to już z nami hafciarkami jest. Mam nadzieję, ze prędzej czy później uporam się z tymi UFOkami. Wolałabym prędzej, ale jak to będzie z chęciami - nie mam pojęcia. 

  Na jutro planuje niespodziankę dla Was. Skromną, ale myślę, że przydatną.

Pozdrawiam Was gorąco 


środa, 4 grudnia 2013

Zakładka czy zawieszka?



  Powiedzcie, czemu tak trudno wrócić po takiej przerwie? Wielokrotnie starałam się coś napisać, coś opowiedzieć, ale jakoś mi nie szło. Udało mi się tylko zmienić szatę bloga na tę zimową, aby było widać, że nie zatrzymałam się gdzieś w lecie. Robótkowo ogólnie nędznie. Coś tam dłubię, ale ogólnie to tylko delikatne "coś". Chwytam za to, na co mam w danej chwili ochotę. Nie zmuszam się do niczego, dlatego ostatnio to sięgam głównie po książki. I fajnie mi z tym. 

  Wielką miłością zapłonęłam również do kredek. Zaczęłam kolorować stempelki. Troszkę topornie mi to idzie, ale jak już chwycę za kredki, pędzelek i wodę, to znikam w tym świecie na długi czas. Zatracam się totalnie. Fajna sprawa. 

 Kupiłam stempel Magnolii - "North Pole Tilda". Wdzięczny, dziewczęcy, radosny. Postanowiłam wykorzystać go właśnie w taki sposób - przesłodzony delikatnie. Ale często te dziewczęce projekty takie właśnie są. Zrobiłam zakładkę do książki, choć tak do końca nie wiem, czy nie szkoda jej ukrywać. Czy może lepiej zastosować jako zawieszkę? Nie wiem? Dylemat mam, ale na pewno w kąt nie trafi. 



Ja jestem nią zauroczona - i Tildą i zakładką. Skromnisia jak się patrzy ;-)


  Na koniec spryskałam mgiełką  perłową i tym sposobem jest tak, jak bym chciała - błyszcząco ;-) - a nawet bardzo (Tilda na zbliżeniu wygląda, jakby podczas śnieżycy była ;-)) 



Zakładkę nieśmiało zgłaszam na Świąteczne wyzwanie na blogu Magnoliowe Polki.


Pozdrawiam gorąco 
(czy czujecie już zbliżające się święta?)


niedziela, 10 listopada 2013

Mała zapowiedź


  Kto mnie zna ten wie, że z szydełkiem bardzo się nie lubimy. Jednak tydzień temu się zaparłam i powiedziałam "albo ja albo szydełko" i przystąpiłam do pracy z kordonkiem, koralikami i szydełkiem własnie. Zaczęłam robic sznur koralikowy. Prucia było sporo, pojawił się też supeł, który uniemożliwiał przesuwanie koralików. Nerwy, nerwy i jeszcze raz nerwy. Idzie wolno, opornie, ale do przodu. A to najważniejsze. Coraz bardziej mi się podoba, z czego jestem naprawdę dumna, bo mogłam to okiełznać. 


  Kolor koralików jest cudny, Toho Round 11o - Silver Lined Teal. Na czarnym kordonku prezentuje się nadzwyczaj wytwornie. 



  Na razie nie zdradzę jakie są plany, co powstanie z tego sznura. Po prostu robię, a efekt końcowy - o ile wyjdzie taki jak zamierzam, pokaże na blogu. 

Miłej niedzieli