Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lipiec. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lipiec. Pokaż wszystkie posty

30.7.15

Ulubieńcy - lipiec 2015

W tym miesiącu nie miałam najmniejszego problemu z wytypowaniem ulubieńców, wszystkie kosmetyki, które się tutaj znalazły zachwyciły mnie naprawdę mocno i coś czuję, że będą nie tylko ulubieńcami miesiąca, ale też roku. A już na pewno do każdego z nich z wielką przyjemnością będę wracała, no może oprócz lakieru bo to wersja limitowana, niestety. Więcej przeczytacie poniżej, zapraszam :)



Phenome, Revitalizing Body Balm - to moje pierwsze spotkanie z balsamem tej marki, ale jakże udane. Balsam jest rewelacyjny! Lekka konsystencja niesamowicie szybko się wchłania, otula, a także cudnie wygładza, odżywia oraz nawilża, i to jeszcze jak! Przy regularnym stosowaniu skóra jest miękka, elastyczna i doskonale nawilżona, a uczucie szorstkości czy ściągnięcia odchodzi w niepamięć. Dodatkową zaletą balsamu jest przepiękny, delikatnie słodki zapach, który, uwaga, uzależnia! Mimo małej pojemności kosmetyk jest niesamowicie wydajny. O składzie chyba nie muszę wspominać, prawda? Tak jak we wszystkich kosmetykach Phenome, tak i tutaj jest on bajeczny. Następnym razem sięgnę po duże opakowanie bo naprawdę warto. 

REN, Guerande Salt Exfoliating Body Body Balm - martwy naskórek złuszczam regularnie, to moja mała obsesja, z przyjemnością więc testuje przeróżne peelingi. Na ten od REN miałam ochotę już od dawna, a że markę trochę już znam to wiedziałam, że się nie zawiodę.  Peeling stosowany na mokro nie daje spektakularnych efektów, za to użyty na sucho naprawdę ma moc. Drobinki soli  idealnie złuszczają martwy naskórek, a tym samym pobudzają skórę do odnowy i rewelacyjnie ją wygładzają. Sam kosmetyk natomiast ma bardzo gęstą konsystencję, nie sprawia problemów podczas aplikacji, a zawarte w nim oleje pielęgnują i odżywiają skórę jak najlepszy balsam. Po takim zabiegu jest ona idealnie gładka, miękka i doskonale nawilżona, a przyjemny, delikatnie mentolowy zapach  peelingu jeszcze długo unosi się w łazience. Wydajność też na plus, tak jak i skład!

Sylveco, Odżywcza Pomadka z Peelingiem - co tu dużo mówić, ta pomadka jest genialna! Złuszcza, wygładza, nawilża, odżywia, regeneruje, koi i niby  pomaga też w leczeniu opryszczki. W dodatku jest wydajna, ma krótki, rewelacyjny i całkowicie naturalny skład, nie posiada smaku, a jej ziołowy zapach wyczuwalny jest tylko w opakowaniu. Kolejny atut to niska cena. Więcej możecie przeczytać tutaj >klik<, ale napiszę Wam, że to taki kosmetyk, który trzeba koniecznie wypróbować. Nie zawiedziecie się ;)

Antipodes, Aura Manuka Honey Mask - jeśli nie przepadacie za stosowaniem maseczek oczyszczających ze względu na podrażnienia, przesuszenie skóry czy nieprzyjemny zapach to przedstawiam Wam najbardziej komfortową i najpiękniej pachnącą maseczkę oczyszczająca ever! A w sumie oczyszczająco-nawilżająca bo ta maska to 2 w 1. Wystarczy 20 minut i już. Skóra jest oczyszczona, wygładzona, rozjaśniona, a przy tym niebywale miękka i dobrze odżywiona, tak dobrze, że nie ma potrzeby nakładania żadnego kremu. Ale to jeszcze nie wszystko! Maseczka ma też działanie antybakteryjne i naprawdę świetnie rozprawia się z niechcianymi wypryskami. Mówię Wam, cudo.  Skład jest oczywiście naturalny, a wydajność przeogromna. Spodziewajcie się pełnej recenzji, ale nie ma co ukrywać, ta maska to HIT!


Dior, Gel Shine&Long Wear Nail Lacquer, 319 Sunwashed - jeszcze niedawno w życiu nie pomyślałabym, że zakocham się w żółtym lakierze do paznokci i będę go nosiła tak często. Ale stało się, Sunwashed mnie totalnie uwiódł zarówno przepięknym odcieniem żółci, samą konsystencją, nie za rzadką nie za gęstą, łatwością aplikacji, jak i trwałością. Lakier trzyma się na paznokciach przez dobrych kilka dni. Buteleczka zresztą też jest niczego sobie. Prosta, minimalistyczna, taka jak lubię. Szkoda, że to edycja limitowana i lakier jest już niedostępny bo na obecną porę roku jest idealny i przepięknie prezentuje się w duecie z opaloną skórą. Coś czuję, że jesienią, a może nawet zimą też będę go nosiła bo jest piękny, no!

Phenome, Purifying Anti Dandruff Shampoo - naprawdę trudno jest mi znaleźć szampon idealny, taki który nie podrażni mojego wrażliwego skalpu oraz nie obciąży moich cienkich, kapryśnych włosów. A jeśli chodzi o szampony naturalne to nie trafiłam na taki, który by się u mnie sprawdził do czasu aż spotkałam się z nim. Już po kilku użyciach stał się moim ogromnym ulubieńcem i teraz nie wyobrażam sobie, że może go u mnie zabraknąć. Nie dość, że nie podrażnia skalpu, a wręcz go koi to jeszcze odbija moje wiecznie oklapnięte włosy od nasady, sprawia, że są sypkie, miękkie, puszyste, idealnie się układają, a przy tym wyglądają zdrowo, pięknie się błyszczą oraz niesamowicie pachną!  Co więcej, szampon przedłuża też ich świeżość, a to prawdziwy sukces. Uwielbiam i polecam. Pełna recenzja >klik<.



Marvis, Whitening Mint - czyli gęsta, kremowa pasta prosto z Włoch. Lubię testować nowe kosmetyki, a w tym także pasty do zębów :). Tą polubiłam za przyjemny, niedrażniący miętowy smak, który na długo pozostawia uczucie świeżości, a także za dobre działanie. Przy regularnym stosowaniu kosmetyk usuwa płytkę nazębną, a tym samym wybiela zęby, niezbyt mocno, ale zawsze, przez co uśmiech prezentuje się znacznie ładniej. Plusem jest też spora wydajność, a także fakt, że dobrze współpracuje ze szczoteczką elektryczną i świetnie się pieni. No i to opakowanie, jak dla mnie extra! Minusem jest niestety cena, choć w Norwegii i tak nie jest tak powalająca jak w Polsce...

Fridge by yDe, ff.1 Fabulous Face - ten świeży krem połączony z lekkim, oddychającym podkładem to prawdziwe cudo! Wchłania się błyskawicznie, nie pozostawia tłustej warstwy, rewelacyjnie stapia się ze skórą, nadaje jej zdrowy wygląd, przepięknie wyrównuje koloryt i dodaje blasku. Jest też niezwykle komfortowy. Nie ściera się w ciągu dnia, idealnie dopasowuje się do koloru skóry, niezależnie czy jest blada czy opalona, a także nie wchodzi w pory ani załamania. Zawarte w kremie składniki aktywne jak mocznik oraz zimnotłoczony olej śliwkowy dbają o nawilżenie oraz odżywienie, a brak substancji syntetycznych sprawia, że skóra może oddychać i czerpać z kosmetyku to co najlepsze. Moja mieszana w kierunku suchej cera go uwielbia i muszę też przyznać, że to jeden z najlepiej nawilżających kremów jaki miałam okazję stosować. Fabulous Face przeznaczony jest do każdego typu skóry, musi być przechowywany w lodówce, a jego data ważności wynosi 2,5 miesiąca. Moim zdaniem to must-have szczególnie na lato, a już na pewno dla fanek make-up no make-up. Ja pokochałam go od pierwszego użycia i teraz używam niemalże codziennie, a inne podkłady i kremy nawilżające na dzień poszły w odstawkę. Niebawem napiszę o nim pełną recenzję bo w kilku zdaniach nie da się go opisać, ale mówię Wam jest moc ;)

A jakie kosmetyki Was zachwyciły w lipcu? Koniecznie dajcie znać :)

3.8.14

Denko - lipiec 2014

W lipcu używałam i zużywałam wszystko po kolei, najlepiej poszło mi ze smarowidłami do ciała, poza tym udało mi się zużyć też kilka innych kosmetyków. Zresztą same zobaczcie ;)


Organique/Energizing, Shower Gel - bardzo fajny żel o zapachu guarany. Ma gęstą konsystencję, rewelacyjnie się pieni, a przede wszystkim robi to co ma robić czyli dobrze oczyszcza skórę, a przy tym nie podrażnia oraz nie wysusza, a nawet delikatnie nawilża. Polecam.

Organique/Energizing, Body Butter - świetne masło, które tak samo jak wyżej opisany żel, pachnie guaraną. Rewelacyjnie nawilża skórę, zmiękcza oraz wygładza, a przy regularnym stosowaniu także napina i ujędrnia. Mimo małej pojemności jest bardzo wydajne. Pełna recenzja >klik<.

Pat&Rub, Relaksujące Masło do Ciała - masła Pat&Rub to umnie stali bywalcy, zmieniam tylko wersje zapachowe. Seria Relaksująca pachnie bardziej trawą cytrynową niż kokosem, ale zapach jest przyjemny i nie drażniący. Masło przede wszystkim genialnie nawilża, wygładza oraz zmiękcza skórę, a efekt ten utrzymuje się bardzo długo. Uwielbiam.


Yves Rocher, Autobronzant Self-Tanner, Moisturizing Lotion Face&Body - jeden z moich ulubionych samoopalaczy. Ma lekką konsystencję, bez problemu się rozprowadza, szybko się wchłania oraz nie brudzi ubrań. Nadaje skórze piękny, złocisty odcień opalenizny, po pierwszej aplikacji bardzo delikatny. Jedynym minusem jest charakterystyczny smrodek. Pełna recenzja >klik<.

The Body Shop, Hemp Hand Protector - mój must have szczególnie w zimie. Rewelacyjny krem, który świetnie regeneruje skórę dłoni, nawilża, odżywia, wygładza oraz zmiękcza. Ma gęsta konsystencję, która długo się wchłania oraz niezbyt ładny zapach, ale działanie wynagradza wszystko.

Phenome, Wake Up Quick Moisturizer - całkiem niezły krem. Ma lekką konsystencję, szybko się wchłania pozostawiając na dłoniach delikatną wartswę ochronną. Po jego zastosowaniu skóra dłoni jest nawilżona, miękka i wygładzona. Rozczarował mnie jedynie zapach, który miał być pobudzający, a jest nijaki. Pełna recenzja >klik<.


Pat&Rub, Peeling do Ust Pomarańczowy - fajny peeling, który warto mieć na łazienkowej półce. Delikatnie złuszcza skórę ust pozostawiając ją wygładzoną, a do tego odzywia i delikatnie nawilża. Poza tym jest w 100% natualny i po zabiegu peelingowania możemy go po prostu zjeść. Pycha ;)

Tołpa/Dermo Intima, Neutralny Płyn do Higieny Intymnej - nie mam mu nic do zarzucenia. Płyn delikatnie myje i nie powoduje swędzenia, a wręcz łagodzi podrażnienia okolic intymnych. Zapach jest tutaj bardzo delikatny, a wydajność ogromna.

DENIVIT, Pro Electric Active Clean - fajna pasta przeznaczona do szczoteczek elektrycznych. Ma gęstą konsystencję, która nie ucieka ze szczoteczki, dobrze się pieni oraz ma delikatny miętowy smak, który odświeża oddech.


Palette, Salon Colors, 4-0 Średni Brąz - moja ulubioną farba do włosów, którą kupuję regularnie. Przede wszystkim świetnie pokrywa odrosty oraz nie podażnia mojego wrażliwego skalpu, nie przesusza bardzo włosów i nie powoduje ich wypadania. Kolor wychodzi ciemniejszy niż na opakowaniu, ale mi to nie przeszkadza.

Korres, Basil Lemon, Body Milk - dobry, ale nie rewelacyjny balsam o okropnym zapachu odświeżacza do toalet. Ma lekką konsystencję, szybko się wchłania pozostawiając na skórze delikatną wartswę ochronną. Nawilża, ale nie długotrwale. Dla osób z suchą skórą będzie za słaby. Pełna recenzja >klik<.

Caudalie, Grape Water - bardzo fajna, bezzapachowa woda z winogron. Można ją stosować nie tylko do twarzy, ale też do całego ciała. Nie wymaga osuszania, świetnie odświeża i nawilża skórę, a także łagodzi podrażnienia.


Wyrzutki:
Chanel, Le Volume de Chanel - leci do kosza ponieważ nie zdąrzyłam jej zużyć, a termin ważności minął. Maskara na początku jest troszkę za rzadka, ale z czasem "dojrzewa" i robi się idealna. Z jej pomocą można stworzyć delikatny, dzienny makijaż lub bardziej spektakularny, wieczorowy. Świetnie pogrubia, zagęszcza i wydłuża rzęsy oraz jest bardzo trwała czyli nie osypuje się ani nie kruszy. Pełna recenzja >klik<.

Korres, Wild Rose Instant Brightening Mask - zwyczajna maseczka, przeznaczona do każdego rodzaju skóry. Całkiem ładnie pachnie, nie podrażnia, nie wysusza skóry, delikatnie oczyszcza i minimalnie rozjaśnia skórę. Niestety zapomniałam o niej, data ważności minęła i muszę ją wyrzucić.

Pat&Rub, Peeling do Ust Kawowy - historię tego peelingu w skrócie opisałam już na Instagramie, ale napiszę jeszcze raz ;) Kupiłam go ok. 3 miesiące temu, ale leżał w szafce z zapasami. Wyciągnęłam go pod koniec lipca, po odkręceniu słoiczka zauważyłam, że jest coś nie tak, a po zastosowaniu go na usta wiedziałam to już na 100%. Spojrzałam na datę i okazało się, że peeling miał ważnośc do 13.07.2014. Napisałam w tej sprawie do Pat&Rub, jeszcze tego samego dnia dostałam odpowiedź zwrotną z przeprosinami i informacją, że wyślą mi nowy peeling z dłuższą datą ważności. Bardzo podoba mi się takie profesjonalne podejście do klienta ;)


Znacie któryś z kosmetyków? Jak tam Wasze lipcowe zużycia? Do przodu? :) Dajcie znać :)

1.8.14

Instagram Mix - 07/2014

Lipiec już za nami, a więc, jak co miesiąc, zapraszam Was na krótkie instagramowe podsumowanie :)


1. Najwygodniejsze 2. Dary losu :) 3. Books and Coffee ! 4. Relaks


5. Trudny wybór 6. Głupawka 7. Świeci i grzeje 8. Wishbone <3


9. Na ochłodę 10. Aleppo - lubię 11. (Nudne) nowości 12. Omnomnom


13. OOTD 14. Arbuz, dużo arbuza 15. Weekend 16. Tea time


17. Słodkie i smaczne 18. Norway 19. Szorty idealne 20. Chwila dla siebie


21. Piękny prezent 22. Zachód 23. Crumble = yummy 24. Fashion Playground.

Więcej zdjęć znajdziecie na moim profilu >klik< ;)

31.7.14

Nowości - lipiec 2014/część druga

Tak, wiem, zanudzam Was tymi postami z nowościami, ale bardzo chciałam pochwalić się ;) nowymi nabytkami, a przy okazji pokazać o czym w bliższym lub późniejszym czasie będziecie mogły przeczytać :)


Zacznijmy od zakupów z Kicks.no. W ogóle muszę przyznać, że jestem uzależniona od tego sklepu i najchętniej robiłabym w nim zakupy codziennie. Tym razem skusiłam się na nowe MACzki i mamy tutaj PREP + PRIME Transparent Finishing Powder oraz Pro Longwear Waterproof Brow Set w kolorze Bold Brunette. Puder po pierwszych testach zapowiada się całkiem nieźle, ale denerwuje mnie jego opakowanie, jeśli chodzi o żel to już mogę napisać, że jestem nim zachwycona i od dnia zakupu sięgam po niego praktycznie codziennie. Na krem Origins - GinZing miałam ochotę już od dawna, ale zawsze finalnie kupowałam jakiś inny jednak nie tym razem. Pierwsze odczucia po kilku użyciach są pozytywne, krem dobrze nawilża, ładnie rozświetla okolicę oczu i podejrzewam, że będzie baaardzo wydajny. Tusz Dior - Addict IT-LASH oraz kropelki samooplające Clarins - Radiance Plus Golden Glow Booster to taka moja zachcianka ponieważ ani jeden, ani drugi kosmetyk nie jest mi obecnie potrzebny. Tuszu na razie nie dotykam choć nie powiem, kusi mnie bardzo, natomiast do kropelek dobrałam się wczoraj i coś czuję, że będzie z tego miłość ;)


W nowościach nie mogło zabraknąć kosmetyków marki RITUALS... od których w ostatnim czasie jestem uzależniona. Chciałam kupić kolejną piankę pod prysznic lub jakiś balsam, ale mam za duże zapasy, a więc skusiłam się tylko na mydło do rąk Infinity i odżywkę do włosów It's a wrap, przy okazji kupiłam jeszcze szampon Cool Kami dla mojego M. Na koniec małe zamówienie z Blush.no gdzie kupiłam olejek do włosów Hairdresser's Invisible Oil marki Bumble&Bumble (od której w sumie też jestem już chyba uzależniona). Na stronie producenta widziałam, że jest to bestseller i zbiera pozytywne recenzje, a więc mam nadzieję, że będę z niego zadowolona bo kosztował nie mało :/ W tym samym sklepie kupiłam jeszcze herbatki Pukka. Akurat była promocja 3 w cenie 2, a więc nie mogłam nie skorzystać. Wybrałam Refresh, którą już kiedyś miałam i bardzo lubię, oraz dwie nowości: Three Tulsi, którą polecała Kasia z bloga Kolczyki Izoldy >klik< i Three Grean Tea bo zieloną herbatę uwielbiam i mogę pić litrami ;)


To już wszystko :) Znacie któryś z kosmetyków? A może coś Was szczególnie zainteresowało? Dajcie znać :)
PS. Przypominam o rozdaniu, które trwa do dzisiaj, do północy >klik< ;)

29.7.14

Ulubieńcy - lipiec 2014

Koniec miesiąca zbliża się wielkimi krokami czas więc na prezentację ulubieńców lipca. Zapraszam :)



Oriflame/Sun Ozon, Self-Tanning Mist Body - nie lubię się opalać, poza tym ostatnio nie mam też na to czasu, dlatego żeby nie straszyć bladym ciałem sięgam po samoopalacze. Ten prezentowany dzisiaj podarowała mi mama, przeleżał trochę czasu w szafce, w końcu postanowaiłam go przetestować i ... zakochałam się już po pierwszym użyciu. Jedynym minusem tego kosmetyku jest delikatny smrodek, który po jakimś czasie na szczęście przestaje być wyczuwalny. Poza tym mamy tutaj same plusy, zaczynając od aplikacji, która jest bardzo wygodna, a kończąc na przepięknym, złocistym kolorze opalenizny bez plam i smug, która utrzymuje się do 4 dni.

Real Techniques, Blush Brush - na początku nie polubiłam się z tym pędzlem, a teraz gdy aplikuję róż w kamieniu nie mam ochoty sięgać po żaden inny bo ten okazał się ideałem. Ma miękkie i milusie włosie, nabiera odpowiednią ilość kosmetyku, pięknie wszystko rozciera, nawet przy mocno napigmentowanych różach nie ma opcji żeby zrobić sobie krzywdę. Blush Brush ogólnie jest dość duży, ale jest bardzo precyzyjny. Myślę, że świetnie sprawdzi się też do aplikowania bronzera czy po prostu pudru.


Bumble&Bumble/Bb.Thickening, Hairspray - ze względu na cienkie i wiecznie oklapnięte włosy cały czas poszukuję kosmetyków, które zapewnią im objętość. Na ten spray miałam ochotę już od dawna, ale do zakupu zniechęcała mnie troszkę cena. Postanowiłam jednak w końcu go kupić i dobrze zrobiłam. Hairspray zastosowany na mokre włosy, sprawia, że po wysuszeniu suszarką nabierają objętości, są zdecydowanie pogrubione, odbite od nasady, a przy tym lekkie oraz niesamowicie podatne na układanie. Efekt ten utrzymje się aż do mycia. Lubię to :)

Essie, Style Hunter - uwielbiam czerwień na paznokciach, Style Hunter to niby taka malinowa czerwień choć dla mnie to bardziej malina. Nieważne. Zakochałam się w tym kolorze i to on najczęściej gościł na moich paznokciach, szczególnie u stóp, w lipcu. Posiadam wersję mini, która ma malusi pędzelek, ale aplikacja przebiega bardzo sprawnie, lakier ma nie za rzadką ani nie za gęstą konsystencję, nie smuży, nie bąbluje i pięknie kryje już po jednej warstwie. Cudo :)


Shiseido, UV Protective Compact Foundation SPF30 - jeśli śledzicie na bieżąco moje wpisy to na pewno pamiętacie, że pisałam o tym podkładzie w poprzednim poście >klik<. Dla mnie to podkład prawie idealny. Rewelacyjnie kryje, a przy tym jest niewidoczny oraz niewyczuwalny, nie przesusza skóry, nie zapycha i trzyma się na twarzy od rana do wieczora. Mógłby tylko matowić na dłużej, ale nie narzekam. Dla mnie must have, szczególnie na lato!

Znacie moich ulubieńców? Jakie kosmetyki Was zachwyciły w tym miesiącu? Koniecznie dajcie znać :)

14.7.14

Nowości (nie tylko kosmetyczne) - lipiec 2014

Miałam poczekać z tym postem do końca miesiąca, ale postanowiłam, że już teraz pokażę Wam co zawitało do mnie w ostatnich dniach. Zaczynamy :)
Ogólnie stawiam raczej na klasykę i minimalizm, nie tylko jeśli chodzi o ubrania czy makijaż, ale też kolor paznokci, głównie sięgam po czerwone lakiery, ewentualnie szare, ale tym razem postanowiłam zaszaleć i kupiłam kostkę czterech mini lakierów firmy Essie o pojemności 5ml każdy. Mamy tutaj takie kolory jak: Style Hunter, Romper Room, Fashion Playgroung oraz Hide&Go Chic. Jak na razie użyłam tylko Style Hunter, który jest boski i pięknie prezentuje się zarówno na dłoniach jak i stopach. Pozostałe kolory przeszły tylko wstępne testy, ale też bardzo mi się podobają. Do zakupów dorzuciłam jeszcze odżywkę Essie Millionails. Niestety używam jej za krótko żeby cokowlwiek powiedziec na jej temat. Robiąc zakupy dla mamy na Douglas.pl przy okazji kupiłam też coś dla siebie, a mianowicie róż do policzków Clinique - Cheek Pop. Na początku zastanawiałam się nad kolorami Berry Pop i Plum Pop, ale w końcu kupiłam Ginger Pop i był to dobry wybór. Róż pięknie podkreśla kości policzkowe i wygląda bardzo naturalnie. Do koszyka dorzuciłam jeszcze kremowy cień - Paint Pot firmy MAC, na który miałam ochotę już od dawna. Wybór padł na kolor Groundwork. Jest to średni odcień naturalnego brązowoszarego, który idealnie sprawdza się do codziennego makijażu. Cień okazał się bardzo trwały i na moich tłustych powiekach trzyma się bez zarzutu prawie cały dzień bez żadnej bazy. W lipcu powiększyła się też moja kolekcja pędzli. Skusiłam się na zestaw marki Zoeva w skład którego wchodzą pędzle: 02 - Silk Finish, 104 - Buffer, 106 - Powder, 110 - Face Shape, 128 - Cream Cheek, 142 - Concealer Buffer. Pierwsze miziane dopiero przede mną, ale coś czuję, że będzie moc. A kosmetyczka dołączona do zestawu jest świetna i na pewno się przyda :)


Kosmetyki marki Piz Buin są popularne w Norwegii i widywałam je w sklepach, ale jakoś nigdy się nimi nie interesowałam. Wszystko zmieniło się gdy przeczytałam o nich na blogu Heavenrain >klik<, zachciałam je mieć i mam ;) Na początek wybrałam olejek przyspieszający opalanie Tan&Protect SPF15, który pachnie przebosko, i mleczko po opalaniu After Sun Tan Intensifying Moisturising Lotion. Nie miałam jeszcze okazji używać tych kosmetyków i nie wiem jak działają, ale warto było je kupić chociażby dla samego pięknego zapachu ;) Następne nowości to kosmetyki Bumble&Bumble z serii Bb. Thickening. Hairspray (do stosowania na mokre włosy) gości u mnie pierwszy raz, ale już wiem, że nie ostatni, natomiast Dryspun Finish (do stosowania na sucho) kupiłam po raz drugi i raczej również nie ostatni. Duet ten sprawia, że moja cienkie i przyklapnięte włosy, są odbite od nasady, pogrubione, podatne na układanie i jest ich optycznie więcej. Na malinowy żel pod prysznic - Early Harvest Raspberry z The Body Shop miałam ochotę już od dawna, tak samo jak na lotion o tym zapachu. Powiedziałam o tym mojemu M., a ten wybrał się do sklepu i przyniósł mi tylko żel... Oczywiście balsam też chciał mi kupić, ale pozostałe kosmetyki z tej serii były wykupione. Cóż mogę napisać, uwielbiam maliny, uwielbiam ich zapach, a ten żel pachnie cudnie, do tego świetnie się pieni, a także nie wysusza skóry. Nic mi więcej nie potrzeba ;)


Jeszcze do niedawna nie miałam pojęcia o francuskiej firmie Kusmi Tea. Dowiedzałam sie o niej od dziewczyn z Instagrama, które poleciły mi herbatę BB Detox, a że uwielbiam herbaty to od razu zamówiłam to cudo. Jest to mieszanka Yerba mate, zielonej herbaty i rooibos, przyprawiona subtelną nutą grejpfruta. Herbata jest delikatna w smaku i bardzo smaczna, idealna do spożywania na ciepło i na zimno, bardzo ją polubiłam, ale piję oszczędnie ponieważ ma troszkę zawrotną cenę. A jeśli już mowa o cenach to kosmetyki REN niestety też nie są tanie :(, ale zestaw, który widzicie udało mi się kupić za bodajże 80 lub 90 koron norweskich czyli 40 lub 45 zł, na pewno nie więcej. Takie promocje lubię :) Do zakupu nie przekonała mnie tylko dobra cena. Byłam bardzo zadowolona z identycznego zestawu tyle, że w wersji różanej, o którym pisałam tutaj >klik<, i mam nadzieję, że ten o zapachu Neroli będzie równie dobry.


Na koniec zakupy już niekosmetyczne. Bardzo lubię minimalistyczne koszulki o kroju oversize, a jeśli jeszcze mają fajny napis to po prostu je kocham. Tak jest właśnie w przypadku koszulki marki Stay Simple, którą widzicie na zdjęciu. Dla mnie jest idealna i mogłabym nosić ją codziennie, tym bardziej, że pasuje praktycznie do wszystkiego i uszyta jest z przemiłego materiału. Ostatnia nowość to torebka, bo torebek nigdy za wiele ;), którą kupiłam w sklepie Zara. Torebka jest mała, czarno-biała (czego niestety nie widać na zdjęciu), ma 3 kieszonki oraz regulowany pasek. Bez problemu włożymy do niej telefon, mały portfel, pomadkę lub błyszczyk i puder do poprawek w ciągu dnia ;) Bardzo ją polubiłam.


Na dzisiaj to tyle. Dobrnęłyście do końca? Miało być krótko, a ja się rozpisałam. Sorry:*
Wpadło Wam coś w oko? A może miałyście/macie któryś z kosmetyków? Co Wy kupiłyście w tym miesiącu? Koniecznie się pochwalcie :)
 
Szablon zrobiony przez CreativeLight.pl