Showing posts with label redecoration. Show all posts
Showing posts with label redecoration. Show all posts

Thursday, September 06, 2012

Japońska łazienka / Japanese bathroom

Pimposhka przypomniała, że obiecałam pokazać naszą japońską łazienkę w nowym mieszkaniu. *^v^*
Wymarzyliśmy sobie wnętrze inspirowane tym, co po pierwsze oglądaliśmy na wielu japońskich filmach, a po drugie, rozwiązaniami z japońskich łaźni publicznych (tu kilka zdjęć pod koniec wpisu). W skrócie, japońska łazienka składa się z części prysznicowej, gdzie należy się wyszorować oraz wanny, gdzie leżymy w gorącej wodzie i moczymy się dla relaksu.
Pimposhka reminded me that I promised to show our Japanese bathroom. *^v^*
So, we dreamed about the bathrrom just like we saw in the Japanese movies and also in the public bathhouses in Japan. In short, it consists of two parts: the shower where you clean yourself and the bathtub where you soak in hot water for relaxation.

W poprzednim mieszkaniu łazienka było podobnych gabarytów jak ta obecna, ale drzwi były na węższej ścianie i wc znajdowało się w tym samym pomieszczeniu (długie chude pomieszczenie), więc tam udało nam się zrobić tylko duży zabudowany prysznic. Teraz wc mamy osobno, a drzwi do łazienki wypadają nam w rogu dłuższej ściany, tak więc zaraz naprzeciwko wejścia zrobiliśmy umywalkę (na razie nie ma jeszcze szafek ani lustra, więc kosmetyki mamy w torbach i w wiszącej kosmetyczce), a część po lewo zamknęliśmy ścianką i szklanymi drzwiami.
In the previous apartment we had a similar size bathroom but the toilet was inside and the door was on the shorter wall (thin long area), so we only managed to make a big shower area. Now the toilet is in the separate room and the door to the bathroom is on the longer wall so we placed the washbasin opposite the door (no cupboards or mirror yet so our cosmetics are still in the bags), and everything on the left has been cut off with a small wall and a glass door.


Kiedy drzwi są zamknięte, można w środku lać wodę dookoła i wszystko zostaje za szybą. Ablucje zaczynamy od prysznica - do wyboru mamy słuchawkę prysznicową, cztery dysze z biczami wodnymi albo deszczownicę (nie załapała się na zdjęcie). Podłoga prysznica jest zbudowana z lekkim spadkiem, żeby woda mogła swobodnie spływać do metalowego odpływu pod ścianą. Brakuje nam jeszcze stołeczka, żeby można było wygodnie sobie usiąść do mycia.
When the door is closed, you can play with the water and everything stays behind the glass, so it's a wetroom. You start washing in the shower area - you can choose between the handset, water nozzles, rainfall showerhead (not in the photo).The floor is built in a way the water flows on a small slope towards the drainage close to the back wall. We only need a small plastic stool to make the washing more comfortable.


Następnie napuszczamy pełną wannę wody i zanurzamy się w celach relaksacyjnych. *^o^*
Nasz wanna jest krótka, bo mieliśmy do dyspozycji tylko 120 cm długości pomieszczenia. Wbrew pozorom daje to całkiem wygodną pozycję siedzącą i udało nam się kupić najgłębszą wannę jaka występuje na naszym rynku (ok. 40 cm), a dodatkowo Robert założył uszczelkę na górny otwór odpływu i dzięki temu możemy sobie wlać wodę po sam brzeg wanny i siedzimy w kąpieli prawie po szyję (woda może się spokojnie przelewać na podłogę, bo w podłodze jest przecież odpływ prysznicowy! ^^*~~). Nad wanną na ściance dzielącej pomieszczenie zamontowaliśmy kaloryfer (widać go na pierwszym zdjęciu).
Then you pour water into a bathtub and relax inside. *^o^* 
Our bathtub is short because we could only fill the 120 cm space, but it gives quite a comfortable bath. We managed to get the deepest bathtub available (about 40cm) and additionally Robert placed a rubber o-ring to seal the overflow drain so we can fill the bathtub to the brim (the water can overflow on the floor bevause there's the shower's drainage. ^^*~~) Above the bathtub on the wall we placed the radiator (you can see it in the first photo).


Cała łazienka ma wymiary 140 cm na 200 cm, a część "mokra" to 140 cm na 120 cm, co zostawiło 80 cm szerokości na pomieszczenie z umywalką. Oświetliliśmy ją  zimnymi białymi diodami, które podkreślają kontrast między białymi i czarnymi kafelkami (glazura nazywa się Origami! *^w^*) a całe pomieszczenie wygląda bardzo "hotelowo".  Teraz znowu mogę kupować sole i olejki do kąpieli (i można mi je dawać w prezencie, trallalala!... ^^*~~), i już się cieszę rozgrzewającymi kąpielami, przez ostatnie trzy lata stałam tylko pod prysznicem ale to nie to samo co zanurzenie się po szyję w pachnącej pianie. ~*^-^*~ 
The bathroom is 140 cm wide and 200 cm long, and the wetroom is 140 cm wide and 120 cm long, which leaves 80 cm for the washbasin area. We installed cold white lights that contrast nicely the black and white tiles (they're called Origami! *^w^*), and the whole bathroom looks like taken from the hotel. Now I can buy bath salts and oils again (and I can receive them as presents, yikes!... ^^*~~), and I've already enjoyed several warming up baths which I couldn't do for the past three years, I could only stand under the shower and it's not the same as soaking in the warm scented water. ~*^-^*~


A dla kontrastu z "zimną" łazienką - puchaty Rysianty podczas sjesty na balkonie. ~*^..^*~
And to contrast the "cold" bathrrom - fluffy Rysianty while resting on a balcony. ~*^..^*~



Thursday, August 23, 2012

Pierwsze / First

I've written about our apartment's renovation and some problems with workers and moving in. Photos and more info about what's happening in our lives soon! *^v^*

Pierwsza noc w naszym mieszkaniu z niedzieli na poniedziałek.
Czy obudziło mnie trzaskanie drzwiami wejściowymi do bloku obok, znajdujące się naprzeciwko okna naszej sypialni? Nie. ^^ Czy obudziły mnie pijackie krzyki dochodzące z lumpen-ławeczki naprzeciwko naszego balkonu? Nie. ^^ A może gadający na cały głos ludzie chodzący tam i z powrotem chodnikiem pod naszymi oknami, gryzące się puszczone luzem psy albo dzieci na placu zabaw? Też nie! ^^


Obudził mnie, jak zwykle, głodny Ryszard. *^v^* Przywieźliśmy go od kolegi w niedzielny wieczór, po trzech tygodniach rozłąki, i od razu zafundowaliśmy mu niespodziankę - meble te same, ale mieszkanie inne, o co chodzi?!... Rysiek spróbował się schować pod łóżko (ale cała przestrzeń pod spodem jest zastawiona rzeczami, więc się tam nie wcisnął ^^), naprychał i nasyczał na regał z książkami, a potem schował się pod kanapą w pokoju dziennym i miauczał.
Miauczał tak też następnego dnia, dodatkowo nie opuszczając nas na krok i przeszkadzając w pracach remontowo-sprzątaniowych. Zasnął dopiero późnym popołudniem, kompletnie wyczerpany wrażeniami a był zmęczony do tego stopnia, że nie obudziły go ani prace w łazience (ekipa przyszła poprawić, co zepsuła...), ani wiercenie dziur w ścianie (mocowaliśmy wsporniki pod półki w szafie). Następnego dnia był już tak pełen wigoru, że aktywnie zwiedzał całe mieszkanie łącznie z balkonem. Nie do końca podoba mu się to wszystko, ale już widać, że się przyzwyczaja. ~*^o^*~


Złożyliśmy wielki koci drapak, kupiony dla Rysia jeszcze w czerwcu i teraz zastanawiamy się, jak nakłonić go do korzystania z niego... Do tej pory obejrzał go raz i drugi, i nic, a wsadzany na półeczki szybko z nich złazi. Być może okaże się, że był to nietrafiony zakup, ale poczekamy z decyzją jeszcze jakiś czas, może kot musi się najpierw przyzwyczaić do samego nowego miejsca, a dopiero potem będzie miał ochotę na brykanie po kocim słupku.

Remont, zgodnie ze wszystkimi prawami Murphy'ego, jest drogą po wybojach. Wspominałam już o dodatkowych nieplanowanych pracach w toalecie - nie wiedziałam, że będzie to robione na bardzo szybko, w ostatniej chwili, w związku z tym trochę niedbale i ze szkodą dla niektórych kafelków i okleiny drzwiowej... (a i tak pan, który to robił, był chyba najlepszy z całej ekipy). Ale wygląda to jako-tako i jest funkcjonalne, więc bardzo nie narzekamy, chociaż kwestie hydrauliczne musieliśmy poprawiać sami.
W ogóle nie jesteśmy zbytnio zadowoleni z ekipy... Szef ekipy się chwalił, że już składał szafki kuchenne z IKEA, a wyszło na to, że tego nie umie, nie zna podstawowych rozwiązań Ikeowskich i trzeba było po nim poprawiać (niektórych rzeczy nie dało się poprawić, ech...). Jego ludzie są pewnie świetni w kwestiach elektryczno-budowlanych, ale za nic mają detale i robią na odwal się, na chama, na szlifierkę i klej oraz nie czytają instrukcji... Podłączyli nam zlew do złego odpływu i ciekł, założyli drzwi do prysznica odwrotnie i woda podczas kąpieli lała się na łazienkę, spłuczka działała na dwa przyciśnięcia - pierwsze spuszczało wodę, drugie zatrzymywało wodę, która inaczej nie przestawała lecieć, i inne takie.

Najdroższym pojedynczym elementem całego naszego remontu jest markowa bateria podtynkowa z prysznicem, dyszami i deszczownicą, bardzo specyficzna, bo musi doprowadzać wodę jednocześnie do kilku miejsc w łazience więc zależało nam na tym, żeby to co idzie w ścianę pod kafelki było bardzo dobrej jakości i porządnie zamontowane, bo ma tam przetrwać lata użytkowania. Dostarczyliśmy ekipie instrukcję montażu, żeby nie mieli żadnych wątpliwości i trzeba było zobaczyć mojego męża - człowieka, który jest przyjacielem każdego - w stanie furii, kiedy okazało się, że pokrętła są źle pozakładane (pierwotnie pod prysznicem mieliśmy tylko gorącą wodę...), a kiedy się je zdejmie, widać poklejone grudami kleju maskownice, porżnięte śruby mocujące, zawory porysowane narzędziami.

Pomijam już taki drobny fakt, że od soboty jeździmy po mieście po sklepach budowlanych, dokupując brakujące elementy tego czy owego oraz przewozimy resztki naszych rzeczy z poprzedniego mieszkania psującym się z dnia na dzień samochodem, który nawet raz nam zgasł w środku miasta bez wyraźnej przyczyny... I modlimy się o ładną pogodę, bo nie da się prowadzić auta w ulewie bez wycieraczki od strony kierowcy, a ta nam się urwała... Jego naprawy obecnie w ogóle nie wchodzą w grę, bo nie mamy na to funduszy, więc jak się ostatecznie zepsuje, to będzie stał i czekał na lepsze czasy.

Ponarzekałam, a teraz pozytywy. ~*^o^*~
Przyzwyczajamy się do odnowionego mieszkania, które zmieniło się tak bardzo, że osoby czytające mojego bloga od lat chyba nie rozpoznają tych samych pomieszczeń w nowej szacie. ^^*~~ Dodaliśmy kilka ścian, które zostały ustawione w taki sposób, że stwarzają optyczną iluzję małego labiryntu i przez to nasze malutkie mieszkanie wydaje się większe, bo z każdego punktu widać kawałek tego, co jest dalej - trudno mi to opisać, może uda mi się pokazać to na zdjęciach. *^v^*


Na razie, ze względu na mały budżet mieszkamy bez klamek, bez jakichkolwiek szaf ubraniowych czy łazienkowych, bez wszystkich lamp, ale da się już mieszkać. Rośliny zniosły przewożenie bezstresowo, a jak zniosą warunki na nowym miejscu, to się dopiero okaże z czasem (mam tu na przykład zupełnie inną wodę niż w starym mieszkaniu, tamta była okropnie twarda). Z niespodzianek ogrodniczych - okazało się, że papryki wyhodowane z sadzonek, które kupiłam jako "czerwona słodka" są jednak lekko ostre... *^o^* Wyjadamy pomidory i zioła (na zdjęciu poniżej klasyczne śniadanie niskobudżetowe remontowe: mortadela, paprykarz szczeciński, pasztet podlaski, pasta jajeczna, upiększone pomidorami, papryką i ziołami z własnych upraw ^^*~~), chillisy ustawiłam na parapetach w kuchni i pokoju dziennym, gdzie mają warunki zbliżone do poprzednich (bezpośrednie światło do południa).


Jedyne, co pozostało prawie niezmienione to balkon, który został odmalowany i ma nowe parapety, i co do balkonu to czeka go jeszcze trochę pracy, planowanej na przyszłą wiosnę - musimy koniecznie zmienić tam podłogę, bo gres, który własnoręcznie położyłam na niej kilka lat temu okazał się złym wyborem, bo jest porowaty i chłonie każdą wilgoć (czy to smar czy zwykła woda), osiadającą na nim w postaci okropnych plam i smug, a poprzedni lokator nie zwracał uwagi, co mu się na podłogę wylewa.

Na razie wciąż ustawiamy, zawieszamy, montujemy, dokupujemy, sprzątamy, sprzątamy, sprzątamy...  Jestem tak zmęczona, że czuję, że mogłabym przez tydzień po prostu leżeć.
Obiecuję niebawem pokazać co nieco, jak już będzie coś do pokazania, czyli naszą najfajniejszą na świecie łazienkę w japońskim stylu, gotowanie w nowej kuchni i prezent, jaki dostałam od mamy z okazji przeprowadzki. Zostawiam Was z moją "słodką" ostrą papryczką i do następnego razu! *^o^*



Sunday, June 24, 2012

Leniwa niedziela / Lazy Sunday

Po dwóch dniach totalnego szaleństwa wybieralno-zakupowego związanego z remontem niedzielę przeznaczyliśmy na spokojne bezczynne leniuchowanie. W związku z tym Robert skoro świt pobiegł na siłownię (sic!) a po śniadaniu poszedł się zdrzemnąć... W lodówce chłodzi się arbuz i różowe wino, popołudnie wypełnią nam szprycery i planowanie układu kafelków w łazience (i robienie na drutach do wieczornego meczu!). *^v^*
After two crazy days of choosing and buying things for the renovation of our apartment we decided to spend a lazy Sunday at home. So, early in the morning Robert went to the gym (sic!) and after breakfast he decided he needed a nap... There is a watermelon chilling out in my fridge (pun intended ^^) and some rose wine, I can sense an afternoon full of rose wine spritzers and bathroom tiles planning (and evening knitting while watching soccer game!). *^v^*


Remontowo - w sklepie bez patrzenia na nazwy, zgodnie i jednogłośnie wybraliśmy do mieszkania glazurę Origami i panele podłogowe Dąb Coventry. Japonia i Wielka Brytania to obok Skandynawii nasze dwa ulubione kręgi kulturowe, a biorąc pod uwagę, że kuchnię i większość mebli mamy z IKEA, to trzeci bok tego trójkąta ładnie się zamyka. *^v^*
As far as renovation goes - without looking at the labels we both chose the Origami tiles for the bathroom and Coventry Oak floor for the living room. Japan and Great Britain are our two favourite cultures, right next to Scandinavia (and we'll have the kitchen cabinets and most of the furniture from IKEA*^v^*).

Mam już metalowy regalik na balkon dla mojej zieleniny! Na razie leży w pudle i czeka na koniec remontu, ale cieszę się,  że udało mi się go już kupić. ^^
I bought the metal rack for my balcony plants! It'll wait in the box until the renovation is finished, but I'm very happy I've already got it. ^^

A w mieszkaniu fajne gruzowisko!... Lubię ten etap remontowy - już wszystko ruszone młotkiem, ale na razie wygląda to jak jedna wielka dewastacja, z której powoli wyłaniają się świeże elementy zapowiadające świetlaną przyszłość - nowe przewody elektryczne na ścianach, nowa instalacja hydrauliczna. A tuż obok, zerwane stare parapety i wielkie dziury na wylot tu i tam! *^v^*~~
In our apartment there is a nice rubble!... I really like this stage of the renovation - everything has been touched with a hammer, but at the moment it's one big mess, from which you can see pieces of future glory emerging - new electic wires on the walls, new pipes. And right next to them - broken old window sills and holes in the walls here and there! *^v^*~~

Monday, March 29, 2010

Półeczki / Shelves

Dostałam następne wyróżnienie blogowe, chyba zacznę je zbierać w jednym miejscu i będę je oglądać, jak mi będzie smutno, to bardzo miłe kiedy człowiek popatrzy, jak jego pisanina zyskuje uznanie. *^v^*
I received another blog award, I might collect them all in one place and look at them when I'm sad, it's so nice when you see that you writing can be noticed by someone. *^v^*

Tym razem Hada udekorowała mój blog takim wyróżnieniem:
This time Hada gave me this award:


Bardzo dziękuję i tradycyjnie już nie przekażę go wybranym kilku blogom, bo wybór byłby zbyt trudny, żeby ograniczyć go do kilku osób!
Thank you very much and please forgive me for not passing it to the next 9 blogs, the choice would be too difficult to make, there are so many great blogs I read!

***

Oczywiście w piątek montaż przedpokoju nie dobiegł do szczęśliwego końca, bo wyniknęły "nieprzewidziane trudności". Panowie kończyli dopiero dzisiaj.
Of course the workers didn't finish the shelves in the anteroom on Friday, because of the "unexpected difficulties", so they had to work today.

Biedny Rysiek, zamiast spać cały dzień w sypialni na naszym łóżku i mieć hałasy w nosie, cały piątek spędził przy moim boku w pracowni (bał się obcych w domu?), na zmianę próbując spać na stole pośród nitek i koralików, lub chodząc i miaucząc żałośnie. Był tak zmęczony, że z piątku na sobotę spał jak kamień na poduszce obok mojej głowy i gdyby nie to, że my obudziliśmy się o 9:30, to kot spałby nadal! Normalnie o 6:00 rano skrobie szafę, co jest dla mnie sygnałem, że należy wstać i zapełnić kocią miskę. *^v^* Odsypiał zresztą tamten piątek jeszcze w kolejne dni, a dzisiaj znowu na stole w pracowni kompletnie niezadowolony...
Poor Rysiek, instead of just sleeping all day in our separated bedroom and not paying attention to all the fuss and noises, he spent all day with me in the craftroom, (maybe he was scared of the strangers in the house?), trying either to sleep on the table among the beads and threads or walking around meowing. He was sooooo tired that on the Friday/Saturday night he slept on my pillow next to my head like a log and woke up together with us around 9:30 (when he normally at 6:00 scratches the wardrobe door to suggest that it's time to fill the cat's bowls. *^v^*) He was sleepy throughout the whole weekend and today he also spent on the craftroom table, completely unhappy...


W każdym razie, zabudowaliśmy sobie przedpokój. Powierzchnia magazynowa w małych mieszkaniach jest na wagę złota, więc Robert wymyślił pawlacz, który biegnie dookoła sufitu. Dodatkowo zrobiliśmy sobie półeczki na klucze i wieszak. Obawiałam się, że ciemne drewno zmniejszy i tak malusieńki przedpokój, ale mieszkanie zrobiło się trochę bardziej przytulne (musimy jeszcze powiesić wieszak i pomalować framugę dookoła drzwi).
Anyway, we added some shelves to our anteroom. The storage space in the small flat is a must so Robert thought of the under the ceiling cupboards and some shelves plus the coat hanger. I was afraid that the dark wood might make the room even smaller than it already is but it got cozy and I like it. Here are some photos, we still need to paint the space around the door.



***

Maczek się robi. Nie zdążyłam go skończyć w trakcie weekendu, bo niestety zakupy sie same nie zrobią, obiad nie ugotuje a mieszkanie nie poodkurza, Wy też tak macie?... ^^ Brakuje mu 5 centymetrów dolnego brzegu i rękawów. Powiedziałam sobie, że nie napocznę nowej włóczki (która przyszła dzisiaj) dopóki go nie skończę i zamierzam być konsekwentna! Za to zainspirowana bluzeczką zrobioną przez Zulkę przypomniałam sobie o jednym odłożonym szydełkowym projekcie któremu już niewiele brakuje, więc niewykluczone, że będzie on przerywnikiem między Maczkiem a Marynarskim.
Poppy is growing. I haven't finished it over the weekend as I thought I might, because shopping had to be done, cooking and cleaning too, and those chores don't want to take care of themselves, well... ^^ I still need to knit 5 cm of the bottom edge and the sleeves. I told myself I wouldn't touch the new yarn (which arrived today) before I finished the current cardigan and I'm going to be consequent! But there may be an intermission between Poppy and the Mariniere, because I saw the blouse made by Zulka and I remembered the crocheted project I set aside last year, it doesn't need much to get finished.

Inna sprawa, że włóczka, którą kupiłam na Marynarskiego nie jest w takim kolorze, jak się spodziewałam... Na stronie Interfoxu wygląda rzeczywiście jak morski granat,
The yarn I bought for the Mariniere turned out not what I expected... On the company's website it looks like (and it's called) a dark sea blue,

natomiast w rzeczywistości to ciemny stalowy turkus. Wiem, że niewiele Wam to mówi, *^v^*, jest piękny i na pewno go spożytkuję, nie wiem tylko, czy na sweterek Marynarski, by wyglądałby tak: Marynarski...
but in reality it's a dark steel turquoise. I know this name doesn't really give you the idea about this colour *^v^*, it's beautiful but I'm not sure it's for the project I chose for this yarn, because my Mariniere would look like this: Mariniere...

Różnica jest mniej więcej taka (rzeczywisty kolor jest po prawej stronie):
The difference is like this (the real colour is on the right):



***

Fanaberio, te czosnki w kostce w tv używają kucharze, którym sponsor za to zapłacił, pamiętam, jak Jacek Kuroń dodawał do WSZYSTKIEGO Delikat! *^v^*

PinupCandy, bulionetka jest okay, ale jako baza do zupy czy sosu, rosół zrób według mojego opisu poniżej i na pewno Ci się uda!


A co do rosołu, to dziewczyny, naprawdę!... (to do tych, którym bez kostki nie wychodzi)
Trzeba wziąć pół kury (najlepiej właśnie kurę a nie kurczaka), z pół kilo szpondru wołowego albo łaty albo pręgi, włożyć do garnka, zalać wodą i zagotować. Wyszumować (to te frędzelki, które się wytrącą z mięsa, a fachowo to jest skoagulowane białko i mogłoby spokojnie zostać w zupie, bo to nie trucizna, ale brzydko wyglądają takie farfocle ^^), a potem dodać ze trzy marchewki, pietruszkę, pora, selera, ze dwa listki laurowe, suszonego grzybka albo opieczoną nad palnikiem cebulkę, można też dodać kawałek kapusty włoskiej (na jesieni najlepsza) albo nać z selera korzeniowego (związaną gumką, wtedy łatwiej ją wyjąć po ugotowaniu). Zmniejszyć gaz na minimalne minimum i gotować pod półprzykryciem ze dwie godziny, w trakcie spróbować, dosolić nieco. Naprawdę nie porzeba dodawać bulionu w kostce, smak nam się sam wygotuje z mięska i warzyw. Nigdy w życiu nie dorzuciłam kostki do rosołu i możecie zapytać mojego męża, czy mu smakuje. *^v^*

Tak swoją drogą to rosół jest dla mnie takim bastionem domowego ogniska, u rodziców rosół był zawsze co sobotę i podobnie gotuję w moim domu (choć już nie co tydzień), Robert się kiedyś ze mnie śmiał, że jestem "rosołowa panienka". ^^

A tak w ogóle, to próbowaliście dodać do gulaszu wołowego listek laurowy, ziele angielskie i łyżeczkę koncentratu pomidorowego? Poezja!... ~^^~ Dzisiaj mamy na kolację potrawę bogów!

Monday, November 23, 2009

Nareszcie! / At last!

Nareszcie mam w pracowni biurko!
Które wcale nie jest tylko biurkiem, ale też, albo przede wszystkim - babciną maszyną do szycia, prawdopodobnie nawet nieźle działającą! *^v^*
Finally I have a desk in the craftroom!
Which isn't only a desk but also, or maybe first of all - Grandmother's sewing machine, most probably still working! *^v^*


Wczoraj została przyniesiona z piwnicy, dzisiaj ją umyłam i zagospodarowałam sobie kącik, nie muszę już siedzieć przy komputerze w pokoju dziennym. Maszyna ma bardzo zniszczony blat, więc na razie położyłam na nim bambusowe podkładki, ale muszę wymyślić jakiś sposób na renowację drewna. Teraz tylko muszę zawiesić nad moim biurkiem tablicę korkową, jaka wisiała w poprzednim mieszkaniu i kącik biurowy zacznie przypominać samego siebie. ~^^~
Yesterday it came from the cellar, today I've cleaned it and made myself a computer corner, so I don't have to occupy the livingroom with it. The sewing machine has a terribly worn out top so for now I've placed some bamboo mats on it but I have to figure out some way of wood renovation. Now I only need to hang up my cork board above the desk and my little office corner will start to look like it should. ~^^~


***

Isiu, taki namiot bezcieniowy to bardzo przydatne narzędzie, bo właśnie rozprasza światło i likwiduje niechciane cienie, ale zadziała tylko w połączeniu z odpowiednim oświetleniem, stąd konieczność używania dwóch albo trzech lamp, centralnie od góry i z obydwu boków. Z małym namiotem jest łatwiej, bo wystarczy niewielka żarówka (byle by była o białej barwie światła), ale z takie wielkim jak mój - to już większy wydatek.

MarrocanMint, odwagi! Ja też tak myślałam, ale się przełamałam. Jakoś musimy zarobić na nowe peruki, oczy i buty dla lalek! *^v^* Z tym, że ja raczej liczę na sprzedaż miedzynarodową na DoA, ta polska chętna na Lukrecję to był szczęśliwy przypadek, tak uważam. No i wiadomo, że nie wszystko się sprzeda, a przynajmniej nie od razu. ^^

Dziuniu
, całą sesję zdjęciową możesz obejrzeć tutaj, a zdjęcie "sprzedażowe" poniżej:

***

I jeszcze chciałabym Wam polecić nowy sklep na Etsy, który otworzyła właśnie moja bardzo utalentowana koleżanka - Astarise Design. Jeśli lubicie biżuterię w stylu Gothic/Steampunk, to to jest miejsce do zrobienia zakupów!
And I'd like to recommend to you a new Esty shop which belongs to my very talented friend - Astarise Design. If you like Gothic/Steampunk jewelery that's teh place for your shopping!





Monday, August 31, 2009

Klątwa / Curse

Jakże mi miło, że tak się za mną stękniliście! *^v^* Obiecuję, że jeśli tylko życie mnie znowu nie zaskoczy czymś niemiłym (tfu, tfu, przez lewe ramię!) lub szlag mnie nie trafi przez moją własną matkę (za dużo by pisać, nie ma tyle wolnych bajtów w Internecie...), to wznawiam regularne pisanie.
I'm so happy you missed me when I was gone! *^v^*
I promise to resume the regular crafting and blogging about it, let's hope the life won't surprise me with any more unpleasant happenings or I won't get crazy because of my mother (there aren't enough bytes in the whole Internet to sum it up...).

Dajdo, oczywiście, że pies też był głaskany oraz rzucany piłeczkę. ^^

Yarn Ferret, warkocze Rori są z czarnej bawełny Altin Basak Klasik. *^v^* Pokażę całość z etapem poprzednim, czyli przed wiązaniem warkoczyków i "gniazdek" na czubku głowy. ^^

Krissie, I don't have thousands sweaters in my wardrobe, not yet! *^v^* In fact I have a lot of them but I don't wear most of them, well... I think that's the problem of most knitters' - you see it, you must knit it, then it turns out it looks better on the magazine photo or you chose the wrong yarn, or it's not a very flattering model for your figure, and the sweater goes on the shelf. I'm planning to revive some of such forgotten projects and give them a new shape, thus new life. ~^^~

***

Klątwa Joy'a działa...
Już byłam w ogródku, witałam się z gąską, to znaczy wczoraj wieczorem skończyłam prawy przód mojej Radochny i miałam całość niemal gotową, trzeba było tylko zakończyć ostatnie 5 oczek ramienia, zszyć przód z tyłem i rękawem, i obrobić dekolt.
Zaraz, chwileczkę, jak to ostatnie 5 oczek ramienia, skoro ja mam 11 oczek?...
...
...
...
No właśnie.

The curse of Joy's still works...
I have almost finished my Radochna last night, getting to the last row of the right front, where I had to cast off the last 5 stitches. All I had to do was to sew all the parts together and knit the garter neckline.
Wait a minute, what do you mean cast off the last 5 stitches when I had 11 stitches left?...
...
...
...
Exactly.

Przeczytałam dokładnie opis robótki, przymierzyłam prawy przód do lewego przodu i... okazało się, że popełniłam błąd na samym początku, w momencie dziergania dolnej falbanki. Wydaje mi się, że jakoś opuściłam zakończenie 2x po 3 oczka, chyba byłam przekonana, że to będzie ta listwa guzikowa. Tak to jest, jak się robi dwa identyczne elementy (przody) osobno, a nie za jednym zamachem, ech... Oczywiście dzisiaj już wszystko jest sprute do zera i zaczynam prawy przód jeszcze raz, tym razem skrupulatnie policzę oczka na początku, bo coś czuję, że trzeci raz już mi się nie zechce tego dziergać. ~^^~
I read once more the pattern, I placed the right front against the left front and... it turned out that I made a mistake at the very beginning, while making the bottom ruffle. I believe I somehow skipped two cast offs of the 3 stitches, I thought they would form a button band and I should have made those cast offs too. That's what happens when you knit two identical elements (fronts) separately, sigh... Of course today I've frogged everything and I'm starting the right front from scratch, this time I'm going to count the stitches at the very beginning because I feel I wouldn't be happy to start for the third time. ~^^~

***

Oczekujcie też niebawem przemiany graciarni w pracownię - kupiliśmy wreszcie regały! *^v^*
You can also expect the transformation of the junk room into a craft room - we finally bought the shelves! *^v^*


Friday, July 17, 2009

Haiku

Palce poplamione ciastem
Potem farbami
Tworzę

Fingers stained with a dough
Then with paints
I'm creating


Zaczęłam haiku, które wczoraj przyszło mi do głowy, kiedy myłam ręce po malowaniu, żeby nadać wyrośniętemu ciastu kształt bułeczek. W kompletnie zagraconej pracowni udało mi się rozłożyć połowę stołu i maluję. Na początek małe formaty ale duże płótna już czekają (i pomysły na nie ^^). Na razie przyznam się tylko, że jedna z prac będzie niespodzianką dla pewnej osoby, druga to inspiracja dla mnie samej, a trzecia - ha! To będzie rozdawajka, jak tylko ją skończę, to będzie można ją ode mnie dostać. *^v^* Ale o tym później, jak już będzie gotowa.
I started with a haiku that came to my mind yesterday when I was washing my hands after painting, because I wanted to form the dough into the bread rolls to bake them. In my totally overstuffed studio I managed to unfold one half of my working table and I'm painting. Small formats at the moment but bigger canvases are waiting (and the ideas for them ^^). For now I can only say that one is a gift for somebody, one is my inspiration and one - well, it's going to be a giveaway for you! *^v^* But I'll show it to your first when it's finished.


Żeby w ogóle coś zdziałać, zmuszam się do małych kroczków, więc rano rozłożyłam malowanie i tak trochę popaćkam farbą albo klejem, potem idę do komputera albo do kuchni, potem znowu na chwilę wracam do pracowni. Nie umiem pracować jednym ciągiem, ciągle coś mnie rozprasza, a tak jest łatwiej, szczególnie, kiedy mogę zostawić malowanie na stole i nie muszę się martwić, że trzeba wszystko posprzątać o jakiejś godzinie.
In order to achieve anything I make myself do small steps, one at a time, so in the morning I set up my working space in the studio, and I keep painting a bit, then I go to work on a computer or cook something, then go back to the studio. I ma not able to work at one long go, I got easily distracted and it's easier this way, especially when I can leave my working space untouched and don't have to clean the table at a specific time.


Jestem Wam winna update co do wyposażenia naszego mieszkania - przybyła nam wreszcie roleta na oknie w kuchni, dzięki czemu po 18:00 mogę nadal tam przebywać i przygotowywać nam kolację bez totalnego oślepienia. *^v^*
I owe you an update about my flat - we finally have a blind on the kitchen window, thanks to that I can work in the kitchen after 6 pm without being totally blinded. *^v^*


Pamiętacie może zioła, które kiedyś miałam na oknie w starym mieszkaniu? Trzy z czterech tego nie przeżyło..., ale szałwia się utrzymała i teraz ładnie odbiła (już się szykuję na chłodniejsze dni, na zupę cebulową z szałwią! ^^), obok niej dzielnie rośnie chudziutki rozmaryn, dalej mięta (Mojito! *^v^*) i bazylia.
Do you remember the herbs I kept in my old flat? Well, three out of four didn't make it for long... but the sage survived and now it's growing very well (I'm waiting for the chilly days of Autumn and the onion and sage soup! ^^), next to it there is a thin rosemary, then mentha (Mojito! *^v^*) and basil.

Mamy również szafki w łazience! Nasz łazienka jest jak widać tak malutka, że aż miałam nie lada kłopot, żeby zrobić sensowne zdjęcie... ^^
Poprzez Allegro znaleźliśmy firmę w Częstochowie, która zrobiła nam szafki na wymiar i wraz z umywalką i wysyłką kurierem zapłaciliśmy BARDZO rozsądną cenę. Może nie jest to Villeroy&Bosch, ale jakość jest przyzwoita.
We also have the bathroom cupboards! Our bathroom is so small that I had some problems with taking a good picture... ^^
We found an online company from another city, and they made the cupboards according to our measurements, which together with the washbasin and the shipment by a courier gave us a VERY reasonable price. It may not be a Villeroy&Bosch, but still it's quite a satisfying quality.


Kath namalowała właśnie obraz do swojego salonu, a ja jakiś czas temu wyjęłam z opakowania mój ostatni "Tajemniczy Ogród" i oparłam go na boku na kaloryferze w pokoju dziennym. Jest niebiesko-zielonkawy i byłam przekonana, że zupełnie nie będzie pasował w naszych czerwono-czarno-stalowych wnętrzach, ale jakoś stoi sobie już dwa tygodnie i wtopił się w otoczenie. ~^^~ Docelowo chciałabym go powiesić nad telewizorem.
Kath has just created a paiting for her living room and some time ago I unpacked my latest "Mysterious Garden" work and placed in on the side on the radiator in my living area. It's in blue and greenish shades so I thought it wouldn't fit in our red-black-steel interior but it's been there for over two weeks now and it somehow melted with the rest of the room. ~^^~ I'd like to have it above the tv one day.


***

A dzisiaj upiekłam drożdżowe jagodzianki, a raczej... Jagodziany - Pudziany! *^v^* W przepisie napisano: podzielić ciasto na 16 części, a co zrobiła mądra Joasia? Uznała, że jakieś małe będą, jak się podzieli na 16, więc podzieliła na 8, a one złośliwie urosły przed pieczeniem! ~^^~
And today I bake the supersized Blueberry Buns! The recipe said: divide the dough into 16 parts, and what did I do? I decided that the buns would be too small when I cut the dough into 16 parts, so I cut it into 8 parts, and they grew before I baked them, how rude of them! ~^^~


Przepis pochodzi z tej strony. Tuż po zrumienieniu (po ok. 5 minutach) przykryłam je folią aluminiową, żeby się nie spaliły, piekłam na ustawieniu górna i dolna grzałka.
Recipe comes from this site. I covered the buns with the alu foil just after they caught the brown colour (after about 5 minutes), so they wouldn't burn.

***

Dziękuję za komplementy do bolerka i zielonego koloru, właśnie chciałam napisać że chwilowo robię sobie przerwę z zielonym, ale spojrzałam na robótkę obok mnie na kanapie, i... jest zielona, ciemnozielona wprawdzie, ale jednak. ~^^~ W oczekiwaniu na próbkę rudej Camilli na Joy zaczęłam Daisy, z malachitowej Sonaty, chociaż nie dokładnie według wzoru, bo po swojemu, od góry. Jak wyjdzie, zobaczymy.
Thank you for the compliments on my bolero and green yarn, I wanted to write that I'm having a break from the greens but I looked at my current project nezt to me on the sofa and... it's green again, dark green, but still. ~^^~ While I'm waiting for the sample of orange cotton for Joy I've started Daisy from the malachite Sonata, not exactly according to the pattern because I'm knitting it top down.

Matyldo, rozważę Twoją propozycję, ale muszę przyznać, że jestem wyjątkowo niezdycyplinowana jeśli chodzi o robótki, czasami dziergam jak szalona, a czasami odkładam druty na dłuższy czas, więc nie wiem, czy byłabym dobrym wykonawcą na zamówienie. ^^

Antosiu, ja właśnie robię takie ciasto bez jajka, zaparzana wrzątkiem mąka, potem nieco zimnej wody i szczypta soli.

Thursday, June 04, 2009

Wykończeniówka / Finishing


Ja już wiem, dlaczego to się nazywa wykończeniówka - wykańcza cię fizycznie, psychicznie i finansowo, ufff.... Wreszcie kilka zdjęć prawie gotowych pomieszczeń, dużo czerwieni, czerni i stali na tle białych ścian, ściany jeszcze gołe, bo nie wiemy do końca, co i gdzie powiesić, ale myślę, że to przyjdzie z czasem. ^^ Wszystkie meble są mobilne i łatwo przesuwne, więc modyfikujemy sobie ustawienie w miarę potrzeb.
I know why it's called finishing touches - whatever you touch, it finishes you psychically, mentally and financially, phew...
I finally have some photos for you of the almost furnished rooms, a lot of red, black and steel on the white background, the walls are still bare because we are not sure what to hang and where, but I think it'll come to us soon. ^^ All the pieces of furniture are mobile and easy to manouver so we move them around the room according to the needs.



Można powiedzieć, że jesteśmy jako tako rozlokowani. Poznaję nową okolicę, poznaję obsługę nowych urządzeń domowych, próbuję przetrwać noce z szalejącym kotem, który miauczy jak szalony i biega jak zwariowany, niczym postać z kreskówki startując z pazurów na panelach, co robi straszny hałas i piorunujące wrażenie. Sąsiedzi jeszcze się nie skarżyli... Ogrodziliśmy balkon grubą siatką, żeby kot mógł sobie wyglądać ale nie mógł wyskoczyć między szczebelkami, co spowodowało wzrost kociej przedsiębiorczości i w niedzielę Robert zdejmował kota z wąziutkiej barierki, bo jak się dołem nie dało, to może da się górą... Moja kota chyba w ogóle nie widzi wysokości, jaka dzieli ją od podłoża, a to już pierwsze piętro, nie parter! Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, co by było, gdyby zeskoczyła na dół. Nie mówię o tym, że coś by jej się stało, bo pewnie nie, to nie jest aż taka wysokość, ale złapanie jej na podwórku jest niemożliwe, ucieka od każdego.
You may say we are almost unpacked. I'm getting to know the new places and new home appliances, and trying to get through the nights with a cat going crazy, who cries like hell and runs around the flat, starting on the claws from the wooden floor like a cartoon cat, which makes a terrible noise. The neighbours from the ground floor haven't said a word yet... We surrounded the balcony with some big-eyelet net so the cat could look outside but stay inside, which provoked the increase of the cat's innovative thinking and on Sunday Robert had to take the kitty off the very thin balcony rail. She decided that she couldn't jump in between the rails so she might try jumping over them... I suspect she isn't at all aware of the height of the first floor apartment, contrary to the ground floor flat we used to live in! I cannot even imagine what I would do if she jumped down on the grass. I'm not talking about any injuries because it's not that high, but I wouldn't be able to catch her and bring back home, while outside she runs away from everybody.



Tak wygląda jeden róg pracowni...
That's one corner of the craftroom...


A tak reszta. *^v^* Wciąż brakuje nam tutaj mebli i jeszcze trochę na nie poczekamy, bo nam się skończyły pieniądze. Na szczęście mam stół, więc wkrótce zamierzam z niego skorzystać i rozłożyć malowanie. ^^
And that's the rest of the room. *^v^* We are still missing some furniture and we will have to wait for it because at the moment we ran out of money. Lucky me I have the table and I'm going to work on it soon and start painting. ^^


W niedzielę byliśmy na Polu Mokotowskim, gdzie odbywało się kilka imprez z okazji Dnia Dziecka, więc dla zaspokojenia dziecka w sobie kupiliśmy sobie obwarzanki. *^v^* Przy okazji obejrzałam park i okazuje się, że jest mnóstwo miejsc wygodnych dla rozłożenia koca i robótkowania, więc myślę, że jako punkt rozpoznawalny wybiorę górkę z pomnikiem przy stawie, będę tam około 12:00. Gdyby była fatalna pogoda, to możemy się przenieść do pobliskiego pub'u Marylin.
Acha, i chciałabym poinformować, że nie jestem organizatorem formalnego spotkania robótkowego i nie rozsyłam do nikogo powiadomień mailem o miejscu i czasie (bo nie mam na to czasu). Jeśli ktoś ma ochotę się do mnie przyłączyć, to będzie mi bardzo miło, a wszelkie informacje o tym, co planuję na 14 czerwca można będzie znaleźć na moim blogu.
On Sunday we went for a walk to the nearby park where there were some Child's Day events going on so we bought us some treats we remembered from our childhood - obwarzanki! *^v^* These are the small buns sold on a piece of string. I also looked for some good spots for 14th June Knitting in Public Day.
^^

W poniedziałek wreszcie wzięłam się za druty i popchnęłam do przodu cieniowany szal. Buttercup miała swoją premierę w niedzielę, kiedy założyłam ją na wizytę u rodziców, ale zapomniałam zrobić sobie zdjęcia...
On Monday I finally dug up the knitting needles and added some rows to my violet shawl. Buttercup had its premiere on Sunday, when I wore it for a visit at my parents' but I forgot to take photos...

A w sobotę wyrwałam się na moment z przeprowadzkowego szaleństwa i spotkałam się z Kasią, która była z wizytą w Warszawie, a która okazała się dokładnie taka fajna, jak się spodziewałam po lekturze jej bloga *^v^*. Kasia jest osobą, która nosi większą torbę od mojej, wow! ^^ Przegadałyśmy godzinkę nad kubkami kawy a potem Kasia musiałą już lecieć na warsztaty tańca brzucha, a ja - na poszukiwanie umywalki do łazienki (bez rezultatu)...
And on Saturday I managed to leave the house and meet Kasia who visited Warsaw, and who was exactly the great person I imagined while reading her blog *^v^*. She carries the bigger bag I have, wow! ^^ We talked for about an hour over the cups of coffee and then she had to go for a bellydance workshop, and I - to look for a bathroom sink (no luck)...


Thursday, May 28, 2009

W oparach Ajax'u/In the mists of Ajax's

Ufff, wreszcie udało się nam jako tako rozpakować, rozlokować, rozmieszkać. Nie będę opisywać wszystkich końcowych perypetii z ekipą remontową, ale powtarzam sobie, że mogło być dużo gorzej, a jest w miarę nieźle. ^^ Pierwsza noc nie była zbyt przyjemna, bo śniły mi się straszne bzdury, zapewne dlatego, że byłam zdenerwowana nowym miejscem, za to drugiej nocy spałam już bardzo dobrze, tym bardziej, że na nowym wygodnym materacu. *^v^*
Phew, we finally managed to unpack and settle in. I'm not going to describe all the final problems with the renovation team, but I keep saying to myself that it could have been much worse. ^^ First night wasn't very nice for me because I was nervous about the new place and I had some strange dreams, but the second night was better, especially on the new comfortable mattress. *^v

Przyzwyczajam się. Kiedy w poniedziałek pojechałam do starego mieszkania po rzeczy, chciałam tam zostać, schować się i nie wracać na nowe lokum. Zresztą cały czas mówię, że coś zostało "w domu", mając na myśli poprzednie mieszkanie. Ach, te moje paranoje...
I'm getting used to the new flat. When I went to our old flat on Monday to get some things, I wanted to stay there, hide and not come back at all. I still keep saying that something is "at home" thinking about our old apartment. My paranoias, well...

Rozpakowaliśmy 80% mebli i rzeczy, i nadal trochę gubię się, gdzie co jest, a dodatkowo część naszego dobytku wciąż jeszcze jest na starym mieszkaniu, bo zostało dużo drobiazgu, który trudno zapakować. Brakuje nam też jeszcze kilku mebli, więc rzeczy są w pudłach i tam na razie pozostaną.
We unpacked about 80% of the furniture and stuff, and I'm still a bit lost where some things are, because some items are still in the old flat. We are still missing some furniture so some boxes must remain for a while.


Kwestia koty...
Martwiliśmy się, jak kota zniesie przeprowadzkę. Dwa pierwsze wieczory były zaskakująco bezbolesne - Barbi wylazła z nosidełka, łaziła po całym mieszkaniu oglądając i obwąchując wszystko, dziwiąc się niepomiernie i uciekając na każdy dzwonek do drzwi albo inny głośniejszy dźwięk. Za to trzeciego wieczoru przypomniało jej się, że kiedyś wychodziła na dwór i się zaczęło... Bieganie po całym mieszkaniu, miauczenie, stawanie słupka przed oknem balkonowym... Potem nawet biegała nam po głowach, kiedy już leżeliśmy w łóżku.
Czwartego wieczora znowu to samo - kota miauczy, biega, wygląda przez okna. Ale po jakimś czasie poszła do kuwety w łazience, załatwiła co tam miała załatwić i kot się uspokoił.
W trakcie dnia śpi jak zabita na łóżku albo na kanapie, a wieczory spędza przylepiając się do nas, gdziekolwiek jesteśmy. Za to noce przesypia wtulona we mnie, najchętniej na poduszce obok mojej głowy, co jej się wcześniej nie zdarzało... Pewnie nie czuje się jeszcze zbyt pewnie w nowym miejscu (to jest nas dwie!).
Musimy jeszcze zabezpieczyć balkon siatką, bo wczoraj udało się kotu wyjść na balkon, kiedy były otwarte drzwi i najwyraźniej szykowała się do wyskoczenia na trawnik między słupkami barierki!...

Cat question...
As you may remember we were quite worried about how our cat would react to changing flats. The first two evenings were surprisingly fine, she left the carrier and was running around the flat sniffing and visiting everything, being surprised and running under the bed on every doorbell and louder noise. On the third evening she remembered she used to go outside and started to run around the flat, crying and stopping in front of the balcony window... She was even jumping all over our heads when we went to bed.
On the fourth evening it all started again - running, crying, stopping in front of every window. But then she went to the bathroom and used the cat litter box, and went quiet. During the day she sleeps on our bed or on the sofa, and in the evenings she stays close to us wherever we are. She sleeps with me, close by, preferably on my pillow next to my head, which never happened before... She probably still doesn't feel comfortable here (which makes two of us!).
We still need to put a net on the balcony because yesterday the cat managed to sneak there when Robert was installing the antenna and she almost jumped down on the grass below!...


Od tygodnia nie dotknęłam drutów ani pędzli, wciąż walczę z rozpakowywaniem gratów, i szczerze mówiąc nawet nie mam siły na robótkowanie... Kiedy cały dzień noszę rzeczy, wynoszę pudła, odkurzam i myję podłogę (za oknami pyli mi jakieś drzewo i w całym mieszkaniu mam białe kłaczki puchu, Robert już się zastanawiał, czy dałoby się z tego utkać nitkę... *^v^*), to o 22:00 jestem nieprzytomna i najchętniej już bym spała. Zdjęcia będą wkrótce, kiedy będzie co pokazać i jak pokazać, bo od kilku dni ciągle leje deszcz i w domu mam ciemno więc nie mogę zrobić ładnych zdjęć.
I haven't touched the knitting needles for a week now, I'm still fighting with unpacking and frankly speaking I have no strength for any crafts... When I work all day, carrying things around, removing boxes, vacuuming and cleaning the floors (there is a tree outside my windows shedding white fluffs everywhere, Robert was even thinking about the possibility to spin them into a thread... *^v^*), at 10 pm I'm tired and ready to fall asleep as I stand. I'll show you some photos soon when there is something to show and the conditions to take photos, because it's been raining for the past few days and I couldn't take nice pictures.
***

Co do 14 czerwca - postaram się niebawem iść na rekonesans na Pole Mokotowskie i wybrać jakieś fajne miejsce na nasze publiczne robótkowanie, chyba, że któraś z Was zna takie miejsce, proszę proponować, bo ja Pola Mokotowskiego nie znam za dobrze.

Sunday, May 24, 2009

Pierwsza / First

Dziś pierwsza noc na nowym miejscu, zaraz pakujemy kota w koszyk i jedziemy. *^v^* Relacja wkrótce, jak tylko będę miała dostęp do Internetu i trochę siły na relacjonowanie. W skrócie - jest pięknie! ~^^~
Na wszystkie maile odpowiem niebawem, proszę o cierpliwość!

Today is the first night in our new flat, we are packing the cat in a moment and leaving. *^v^* I'll tell you all about it as soon as I have Internet access and some strength to do it. In short - it's beautiful! ~^^~
Please be patient if you wait for me to answer your email!

Monday, May 18, 2009

Buttercup

Dla trzymających kciuki za moje zdrowie - EKG wyszło mi lepiej niż ostatnio, dostałam nowe recepty na leki (również homeopatyczne) i przedłużony nakaz odpoczywania i relaksowania się, podobno leczenie potrwa kilka miesięcy, hm...
For all supporting my health - my EKG results were better than the last time, I received new medicine (some homeopathic too), and I still have to relax and rest a lot, supposedly the treatment will take several months, well...

Zapomniałam napisać, że te zbite antyramy to w zasadzie nasza własna wina... Na pierwszą sama osobiście nadepnęłam jeszcze w starym mieszkaniu, a drugą Robert mało sprytnie zapakował do naszego bagażnika, "żeby się w wozie meblowym nie potłukła"... ~^^~
Zaczynamy też odczuwać efekt "my tu, potrzebna rzecz już tam", wczoraj chcieliśmy zjeść tosty, ale maszyna już wywieziona, nie mówiąc o tym, że wyekspediowałam do nowego mieszkania czarne jeansy Roberta, w związku z tym na wizytę imieninową do mojej mamy (oraz do pracy w poniedziałek!) zostały mu dwie pary brudnych spodni roboczych i letnie rybaczki w żółto-pomarańczowe pasy... Jechaliśmy wczoraj specjalnie przekopywać walizkę z jego ciuchami. *^v^*
I forgot to write that those broken glass frames were our fault... I stepped on the first one still in the old apartment, and the second one was taken by Robert to our car because "it might break in the van with the boxes"... ~^^~
And we started to feel the "we are here, our things are already there" effect, last night we wanted to eat some toasts but the toaster was taken in the box to the new apartment on Saturday, not to mention I packed most of the Robert's clothes away so yesterday he was left for my mother's name's day party (and for Monday's day at work!) with two pairs of dirty military trousers and a pair of Summer yellow-orange shorts... We were going to the new flat to find some proper clothes for him. *^v^*

No, i oczywiście wywiozłam też statyw do aparatu, więc zdjęcie Buttercup na manekinie.
And of course I already took the camera tripod to the new place, so Buttercup on my mannequin.


Wzór/Pattern: Buttercup
Włóczka/Yarn: Magic Kid Mohair (www.yarn-paradise.com), 94 g
Druty/Needles: 4 mm

Sweterek miał wyglądać inaczej, ale musiałabym przerabiać cały wzór i rozkloszowywać go bardzo mocno od samych pach, a to spowodowałoby, że kolory kompletnie by zwariowały, więc zostanie taki, też mi się podoba, chociaż jeszcze nie do końca przekonałam się do tych zmian kolorów...
The sweater was supposed to look different, but I would have to change the whole pattern and add a lot of stitches from under arms, which would cause some crazy colour combinations. I like it in this shape although I'm still not convinced towards the colour changes...


Mam teraz mały kryzys robótkowy. Kończę tunikę z Phildara, ale już mi się znudziło powtarzanie tego samego wzoru... Na szczęście niewiele zostało, kawałek rękawów i zszywam całość, a potem tylko dekolt ściągaczowy. Mam dwa rozgrzebane płaszcze, ale węszę już za nowym projektem. Niestety kilka pewniaków w kolejce wymaga kupienia nowej włóczki i czekam teraz na dostawę u Laury, więc w tym oczekiwaniu próbuję w coś innego ręce włożyć.
I'm having a little knitting crisis right now. I'm finishing the tunic from Phildar but I'm rather bored with the repeating pattern... Lucky me there is only half of the sleeves left and the rib around the neck. I have two coats started but I'm looking for something new. Unfortunately for some projects I decided to make I don't have yarn and I'm waiting for the new delivery at Laura's shop, so I need something that would match the yarns I have in my stash.

Okazało się, że Hippy Wool nie będzie dobra na trapezowy sweterek z Phildara, na który ją kupiłam - jest za cienka! Wbrew sugestiom producenta nie dam rady dziergać z niej na drutach 6 czy 7 mm, jest dla mnie idealna na 5-tki albo nawet na 4-ki, jeśli chciałabym otrzymać zwartą sztywniejszą dzianinę (a chciałabym). Więc teraz dobieram do niej nowy pomysł. Oczywiście zachowuję się irracjonalnie, bo szukam modelu idealnego, jak już jakiś wybiorę, to mi się wydaje, że lepiej tego nie zaczynać, bo zaraz znajdę coś bardziej odpowiedniego i fajniejszego, ratunku!...
It turned out that Hippy Wool wouldn't be good for the trapezoid sweater from Phildar - it's too thin! Contrary to the maker's suggestions I cannot knit it with 6 or 7 mm needles, it's perfect for 5 mm or even 4 mm, if I wanted to have a dense thicker fabric (and I did). So now I'm looking for a new project for this yarn. Of course I'm being totally irrational because I'm trying to find THE perfect pattern and when I find something suitable I don't want to start knitting it because I think I might find a better one just around the corner, silly me!...

Zastanawiam się nad Air Kim Hargreaves, tylko wolałabym go w dłuższej wersji.
I'm thinking about Air Kim Hargreaves, but I'd prefer it to be a bit longer.


Jest też Dapple i Sunlit (wydłużyłabym nieco).
There is Dapple and Sunlit (I'd make it longer too).


Grzebię w starych numerach Phildara, Rebecci i Filati, na razie mam wiele typów i żadnych pewniaków, ech... Chyba zacznę przeglądać mojego bloga wstecz w poszukiwaniu modeli, które kiedyś wpadły mi w oko i nigdy ich nie zrobiłam. ^^
I'm going through old issues of Phildar's, Rebecca's and Filati's, there is a lot of inspiration there but no direct hits, phew... I might just start browsing my own blog in search of the old patterns that I once liked and never made. ^^

Dodatkowo kusi mnie szal, a nastroiła mnie niedawna rodzinna uroczystość, podczas której zmarzłam na kość, bo maj majem, ale było kilka mokrych i wietrznych dni, a kościoły i cmentarze bywają przewiewne, wiadomo, marmur pozostaje zimny. Nie to, żebym się szykowała na kolejne imprezy tego typu, absolutnie! Ale ciepły szal zawsze się przyda, również na weselu. ^^ Postanowiłam nie szaleć zbytnio ze skomplikowanym wzorem, bo wiem, że jak wynajdę dwustronną koronkę, to rzucę ją w kąt po kilku rzędach, tak więc spróbuję się ze zwykłym trójkątnym Feather & Fan Comfort Shawl, z włóczki Magic Kid Mohair, bo liczę na ciekawy układ kolorystyczny, a kolejnego swetra już z niej na pewno nie zrobię.
In addition I've been drawn to a knitted shawl because I've been inspired by the latest family event where I froze to the bones, it may be May but there are still some wet and windy days, and churches and cemetaries can be quite chilly, you know, marble is always cold. Not that I intend to attend another funeral soon, not at all! But a shawl is always a good idea, during wedding parties too. ^^
I decided not to go wild with the pattern because I know that when I choose some complicated double sided lace, I'd leave it after a couple of rows never to come back to it. So, I chose a simple triangular Feather & Fan Comfort Shawl, and I'm going to use Magic Kid Mohair yarn. I won't knit another sweater with it and here I'm counting on an interesting colour changes.

Sunday, May 17, 2009

Moving, moving

Wczorajsza przeprowadzka przeszła bez problemów, zadziwiająco szybko wystawiliśmy rzeczy przed blok, zapakowaliśmy do samochodu, wypakowaliśmy na miejscu. Piszę "my", ale ja się nie nanosiłam, nosił Robert i koledzy. *^v^*
Straty - dwie potłuczone antyramy, ale obrazki przetrwały, więc strata nieduża.
Meble z IKEA przyjechały szybciutko, panowie byli mili, kazali palcem pokazywać, gdzie kłaść paczki, kompletne przeciwieństwo dostawy z EuroAGD...
Większość naszego dobytku jest już na nowym, ale my wróciliśmy wieczorem na stare, bo na nowym wciąż nie skończona łazienka a kuchnię będą montować w czwartek. Kalina, rozczaruję Cię, ale niczego nie gotowałam tylko zamówiliśmy KFC! ~^^~
Tak więc, w przyszłym tygodniu powoli sprzątamy, rozpakowujemy się, przewozimy resztę rzeczy, zamieszkujemy, pierwsze nocowanie odbędzie się prawdopodobnie w środę albo czwartek. Kot na razie lekko zdenerwowany, że mu pół mieszkania zniknęło, ale chyba nie rozumie, co go wkrótce czeka. ^^

So, we moved yesterday without any problems, it took us surprisingly quick to take everything outside, pack onto a van, unpack into the new flat. We had help from our friends, of course. *^v^*
Losses - two glass frames broke on the way, but the pictures survived so it's not a big loss.
IKEA furniture was delivered, too, the delivery guys were quick, nice and on time, they just asked where to put the boxes and distributed them around the flat, quite differently from the kitchen appliances guys from EuroAGD shop...
Most of our stuff is in the new flat now but we came back to the old one because the bathroom and the kitchen are still not finished. Next week we are going to unpack, clean and move the rest of our things, and I think we will spend our first night there on Wednesday or Thursday. My cat is a little shocked where half of the things disappeared, but she still doesn't understand what is going to happen to her soon. ^^


Jutro spotkanie z majstrem, dla którego mamy kilka uwag, zobaczymy, jak je przyjmie. Przyznam szczerze, że przydałoby się jeszcze jedno porządne malowanie całości dobrą farbą, ale nie wiem, jak to się uda przy tych wszystkich pudłach. Jednak nie mogliśmy już dłużej czekać z przenosinami.
Jutro też mam wizytę u kardiologa i odbieram wyniki EKG z czwartku.
Tomorow we are talking to our redecoration team leader about some things to improve. Frankly speaking the apartment could do with one more coat of good quality paint but I know it might be difficult with all the boxes in the rooms, yet we couldn't wait any longer with moving in.
Also tomorrow I'm going to a cardiologist's to check any progress on my heart treatment.

A co do 14 czerwca, zbieram chętnych! *^v^*


EDIT: Jeśli Warszawianki chcą banerek na swojego bloga, to proszę się częstować. ~^^~
Niebawem zrobię rozpoznanie terenu i wyszukam jakiś przyjemny zakątek.