Showing posts with label recenzja. Show all posts
Showing posts with label recenzja. Show all posts

Tuesday, July 03, 2012

A teraz, coś z zupełnie innej beczki...

Today I've written about some cosmetics I used and I wasn't too happy about them. They're available in Poland so this time I won't be translating the post.

Na życzenie Squirk przygotowuję serię wpisów o kosmetykach - trochę do twarzy, trochę do włosów i insze inszości. Sama myślałam o tym od jakiegoś czasu, bo jeśli chodzi o kosmetyki do twarzy to niestety recenzji produktów dla skóry po 35 roku życia jest w sieci niewiele, a na pewno brakuje ich na polskich blogach (piszą o kosmetykach nastolatki, piszą dwudziestoparolatki, a potem już jest czarna dziura w tym temacie...). Tak więc, może moje recenzje przydadzą się innym paniom w moim wieku, a w ogóle kto nie lubi czytać o kosmetykach?... ~*^o^*~

***

Dzisiaj wpis na szybko, z powodu upału, bo ani pisać ani czytać nikt nie ma siły, więc na początek: kosmetyczne buble. Po tych produktach oczekiwałam bardzo dużo i ... zawiodłam się równie ogromnie!...

Po pierwsze, dwa produkty niemieckiej marki Alterra, produkowanej na wyłączność dla sieci drogerii Rossmann. Jestem zachwycona szamponem i odżywką Alterry z Granatem i Aloesem, używamy ich razem z mężem i zgodnie opróżniamy kolejne opakowania. Zachęcona tym sukcesem postanowiłam wypróbować inne kosmetyki Alterry i jako pierwszy kupiłam Krem Na Dzień Aloes (dla skóry suchej i wrażliwej) - nawilżenie i kojąca pielęgnacja.

Krem jest tani (poniżej 10 zł) a skład jest bardzo ładny, wyciągi z roślin i  olejki, po części z ekologicznych upraw zapowiadają wspaniały naturalny kosmetyk.
Skład: Aqua, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Aloe Barbadensis Extract, Glyceryl Stearate Se, Persea Gratissima Oil, Glycerin, Simmondsia Chinensis Oil, Oryza Sativa Germ Oil, Parfum, Glyceryl Laurate, Camellia Sinensis Extract, Lanolin Alcohol, Sucrose Distearate, Sodium Pca, Xanthan Gum, Tocopherol, Sodium Citrate, Citric Acid, Alcohol, Silver Citrate, Limonene, Lainalool, Benzyl Benzoate, Geraniol.


Jakież było moje zdziwienie kiedy okazało się, że ten krem to totalne nieporozumienie... Ma miły zapach i dość lekką konsystencję, która na twarzy zmieniała się w lepki klej i pozostawała niewchłonięta przez dobre 2 godziny po nałożeniu (testowałam różne ilości, wklepywanie, smarowanie, pod koniec brałam naprawdę minimalną ilość). Nie czułam efektu nawilżenia, jedynie kleistą powłokę na buzi, która świeciła się jak lampka, więc krem szybko odstawiłam, bo nie dało się go używać. Czytałam recenzję kremu z Różą z tej samej serii i rezultaty były bardzo podobne.
Ponieważ nie lubię wyrzucać pieniędzy postanowiłam zużyć ten krem jako balsam na noc do rąk i stóp, i tu nastąpiło moje jeszcze większe zdziwienie, gdyż okazało się, że po wieczornym nałożeniu kremu rano miałam... suche dłonie i wysuszone drapiące pięty!... Moim zdaniem jest to jakaś kosmetyczna pomyłka, co dziwi przy tak wspaniałym składzie.


Drugi produkt Alterry to Dezodorant w kulce z balsamem z melisą lekarską i szałwią. Mój mąż w jednym zdaniu scharakteryzował ten kosmetyk: "To taki świetny antyperspirant, niestety przestaje działać, kiedy człowiek się spoci..."


Skład: Aqua, Alcohol*, Celulose, Glyceryl Caprylate, Zinc Ricinoleate, Glycerin, Xanthan Gum, Zinc Oxide, Hydrogenated Palm Glycerides, Melissa Officinalis Distillate*, Salvia Officinalis Water*, Hamamelis Virginiana Distillate*, Equisetum Arvense Leaf Extract*, Simmondsia Chinensis Oil*, Hydrogenated Lecithin, Parfum**, Citral**, Geraniol**, Citronellol**, Benzyl Benzoate**, Limonene**, Linalool**.
* surowce pochodzące z uprawy kontrolowanej biologicznie
 ** z naturalnych olejków eterycznych

Podoba mi się cytrusowy zapach melisy i na tym kończą się moje zachwyty, ponieważ kiedy tylko lekko się spociłam, od razu czułam zapach własnego potu a pachy po prostu mi się kleiły...


***

Trzeci bubel to Hean Slim No Limit, Peeling masaż solankowy. Kupiłam go ze względu na kolor i zapach, i dla tego zapachu na pewno zużyję go do końca, a może nawet kupię ponownie. *^v^* Jest taki świeży, morski, kojarzy mi się z relaksem i wakacjami! Natomiast śmieszą mnie obietnice, jakie składa producent co do działania tego kosmetyku:

MIŁORZĄB JAPOŃSKI - ujędrnia i uelastycznia skórę, wspomaga zwalczanie cellulitu, stymuluje odnowę naskórka.
D-PANTHENOL - skutecznie nawilża, łagodzi podrażnienia i nadaje skórze miękkość.
Stosowany dwa razy w tygodniu w widoczny sposób przywraca skórze naturalny blask i sprężystość.



Skład: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Polyethylene, Cocamidopropyl Betaine, PEG-12 Dimethicone, Glycerin, Propylene Glycol, Triethanolamine, Sodium Chloride and Calcium Chloride and Magnesium Chloride and Sodium Bromide and Calcium Bromide and Magnesium Bromide and Sodium Iodide and Calcium Iodide and Magnesium Iodide, Polysorbate 20, Acrylates/ C10-C30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Parfum, Limonene, Glyceryl Laurate, Ginko Biloba Extract, Potassium Cocoyl Hydrolyzed Collagen, Panthenol, Hydrogenated Jojoba Oil, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, CI 42090.

A dlaczego śmieszą? Szybkie przypomnienie, jak czytamy składy na kosmetykach i żywności - składniki wymienione na początku znajdują się w produkcie w największej ilości, przez co ich działanie jest najmocniejsze, im bliżej końca składu, tym bardziej śladowe są ilości danego składnika a jego działanie jest minimalne jeśli w ogóle jakieś zachodzi. To, co występuje po zapachach jest praktycznie niezauważalne.

I teraz jeszcze raz spójrzmy na skład peelingu, który obiecuje nam gruszki na wierzbie, czyli ujędrnianie wyciągiem z miłorzębu i nawilżanie d-panthenolem.......

Skład: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Polyethylene, Cocamidopropyl Betaine, PEG-12 Dimethicone, Glycerin, Propylene Glycol, Triethanolamine, Sodium Chloride and Calcium Chloride and Magnesium Chloride and Sodium Bromide and Calcium Bromide and Magnesium Bromide and Sodium Iodide and Calcium Iodide and Magnesium Iodide, Polysorbate 20, Acrylates/ C10-C30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Parfum, Limonene, Glyceryl Laurate, Ginko Biloba Extract, Potassium Cocoyl Hydrolyzed Collagen, Panthenol, Hydrogenated Jojoba Oil, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, CI 42090.

Nie dość, że wyciąg z miłorzębu i panthenol są daleeeeeeko pod koniec składu, to na drugim miejscu jest cieszące się złą sławą SLES (Sodium Laureth Sulfate), środek o dobrych właściwościach myjących i pianotwórczych ale też niestety silnie wysuszający i podrażniający. Szampony z tym składnikiem zniknęły z mojej półki prawie rok temu i moje włosy tylko na tym skorzystały.

Ktoś napisał, że ten peeling to niezły zdzierak za niewielkie pieniądze, i z tą opinią się zgadzam, jego kolor i zapach sprawia, że przyjemnie mi się go używa, skórę mam po nim gładką, ale niezbędny jest balsam nawilżający.

***

Na razie tyle bubli kosmetycznych, a czy wy macie jakieś kosmetyki, których NIE poleciłybyście koleżance? Uważam, że takie recenzje też są bardzo ważne, bo ostrzegają przed nieudanymi zakupami. 
A teraz wracam do zimnego arbuza, pa! ~*^o^*~

Monday, September 12, 2011

Recenzja Biosilk Silk Therapy 17 Miracle Conditioner

Jakiś czas temu nawiązałam współpracę z firmą Farouk, czego efektem było otrzymanie do przetestowania nowości kosmetycznej do włosów Silk Therapy 17 Miracle Leave-in Conditioner.


Informacje ze strony producenta:

Odżywka bez spłukiwania do włosów i skóry
Odżywia i nawilża włosy i skórę, dodaje włosom objętości, kontroluje i definiuje loki, rekonstruuje zniszczone i suche włosy, wzmacnia włosy, rewitalizuje matowe i bez życia włosy i skórę, wygładza włosy i skórę, chroni końcówki włosów przed rozdwajaniem;
zapobiega łamliwości, domyka łuskę włosów;
chroni kolor przed blaknięciem, chroni włosy i skórę przed szkodliwym działaniem środowiska, chroni włosy przed wysoką temperaturą narzędzi, pozostawia skórę miłą i jedwabną, nadaje włosom wspaniałego połysku.

Jak stosować (ze strony producenta): Po umyciu, osusz ręcznikiem włosy, nałóż równomiernie i dowolnie stylizuj. Na skórę - nałóż dowolnie i wmasuj.

Jak stosować (polski opis z pudełka): Nałóż dużą kroplę odżywki na dłonie i wmasuj w wilgotne włosy i zaczynając od końcówek.

Jak stosować (instrukcje na butelce, po angielsku, francusku i hiszpańsku): po umyciu włosów szamponem osusz je ręcznikiem, nałóż odżywkę spryskując równomiernie i dowolnie układaj włosy.
- sposób nakładania polecany obcojęzycznie na butelce pokrywa się z opisem na stronie producenta, a opis na pudełku zaleca inną technikę, to niby nie jest wielka różnica, ale nie rozumiem tej rozbieżności.

Cena: około 50 zł (produkty Biosilk są dostępne w sieci Rossmann, ale recenzowana odżywka jest nowością i nie wiem, czy już jest na półkach, potwierdzę naocznie w tym tygodniu i uzupełnię tę informację)


Skład:
Aqua, Cetearyl Alcohol, Hydrolyzed Silk, Behentrimonium Chloride, Cyclopentasiloxane, Cyclohexasiloxane, Propylene Glycol, Quaternium-80, Panthenol, Phynoxyethanol, Caprylyl Glycol, Potassium Sorbate, Hexylene Glycol, Fragrance, Hexyl, Cinnamal, Benzyl Benzoate, Linalool, Citronellol, Hydroxycitronellal, Geraniol, Eugenol

Co z niego wynika? Na drugim i trzecim miejscu po wodzie dwie substancje silnie nawilżające i utrzymujące nawilżenie, potem silikony, silikony - tutaj te lekkie, nie tworzące warstwy oklejającej włos. Dużo zapachów - zawsze się zastanawiam, dlaczego trzeba dodać aż tyle różnych substancji zapachowych? Tu bym jednak ich trochę ujęła, patrz: o zapachu poniżej.


Moja opinia:

Opakowanie:
Kosmetyk dostajemy w zgrabnej poręcznej butelce o pojemności 150 ml z pompką, dzięki czemu możemy wygodnie nałożyć odżywkę na dłoń, a z niej na włosy lub bezpośrednio spryskać nią włosy (w zależności do tego, czy przeczytaliśmy instrukcję na pudełku czy na butelce). Butelka jest przezroczysta, co jest wygodne, bo widać, ile odżywki nam zostało.
Co do wyglądu butelki, to niestety od kosmetyku za prawie 50 zł oczekiwałabym większej staranności wykonania i lepszego projektu opakowania, bo butelka, choć wygodna jest nijaka.

Konsystencja:
odżywka ma postać średniogęstej lepkiej kremowej mazi, jest bardzo wydajna i starczy na długo nawet przy długich włosach

Zapach:
dość intensywny, kwiatowy, kojarzy mi się z kosmetykami jakich kiedyś używała moja babcia, nie ulatnia się zbyt szybko, po nałożeniu i pozostawieniu włosów do wyschnięcia wciąż go czułam

Za pierwszym razem nałożyłam odżywkę spryskując nią całe włosy, po kilka psiknięć to tu, to tam (ale bez przesady) i niestety w ten sposób bardzo łatwo można nałożyć za dużo kosmetyku, bo włosy bardzo długo wysychały, były trochę oblepione a niektóre partie wręcz sklejone. Kiedy włosy już prawie mi wyschły rozczesałam te zlepione strączki i włosy zrobiły się wyraźnie wygładzone, grubsze, nie puszące się, prawie wyprostowane (a naturalnie mam lekką falę).

Za drugim razem postąpiłam według instrukcji na pudełku, czyli napsikałam na dłoń dużą kroplę odżywki, roztarłam ją w obydwu dłoniach i wmasowałam we włosy, zaczynając od końcówek. Tak nałożony kosmetyk nie skleja włosów i w miarę dobrze spełnia swoją funkcję wygładzenia i nadania objętości.
Czyli, każdy musi znaleźć swój złoty środek między nadmierną ilością i obciążeniem a prawie niezauważalnym efektem.

O przetestowanie odżywki poprosiłam również męża, który ma długie gęste proste włosy i nałożyliśmy mu odżywkę sposobem: spryskanie dłoni i wtarcie kosmetyku we włosy zaczynając od końcówek. Efekt po wyschnięciu był taki sam, jak u mnie: natychmiastowe wygładzenie, brak puszenia się, jego włosy nabrały blasku i delikatnego koloru, który wcześniej był chyba zmatowiony przez efekt puszenia się (mąż ma naturalny ciemny brąz niefarbowany).

Wizualnie i w dotyku taki efekt odżywki jest dokładnie tym, czego bym sobie życzyła - wygładzenie, zwiększenie objętości, ujarzmienie puszących się połamanych włosków. Jednak ten efekt utrzymuje się tylko, kiedy zastosowano odżywkę, po jej odstawieniu włosy od razu wróciły do swojego poprzedniego wyglądu (zastosowałam odżywkę po kilku myciach pod rząd, a potem obserwowałam, co się dzieje z moimi włosami po kolejnym umyciu bez nałożenia odżywki). Być może trzeba zużyć pół butelki albo więcej, żeby zaobserwować trwały efekt.
Z tego powodu zmieniłabym jej nazwę na balsam, ponieważ nie odżywia trwale, a jedynie pomaga ujarzmić i uporządkować włosy po myciu.


Czy zamierzam stosować go regularnie?
Z powodu wysokiej jak dla mnie ceny oraz dlatego, że mam już inne produkty odżywiające włosy, odżywka Biosilk Silk Therapy 17 Miracle nie byłaby produktem, po który sięgnęłabym w pierwszej kolejności. Natomiast ze względu na działanie wygładzające i upiększające chętnie użyłabym jej, kiedy potrzebuję, żeby moje włosy prezentowały się naprawdę świetnie, czyli przed ważnym wyjściem.

Na koniec, zastanawiam się, dlaczego odżywka nazywa się "17 Miracle"? Nie ma siedemnastu składników, policzyłam *^v^*, nie jest przeznaczona "od lat 17-stu", nie jest to też raczej siedemnasty produkt tej marki. Nie znalazłam tej informacji na stronie producenta. Ot, taka ciekawostka. ~^^~

***

Intensywnie Kreatywna, podobno właśnie to porządne wielostopniowe oczyszczanie jest sekretem gładkiej cery Azjatek. Współczuję uczuleń, ja mogę z moją buzią robić wszystko i trzyma się dzielnie.

Anko480, zupę miso kupuję w azjatyckich delikatesach na warszawskich Kabatach, ale dostaniesz ją w każdym sklepie typu Kuchnia Świata z dużych centrach handlowych. Ostatnio dostałam z Japonii kilka różnych rodzajów, z najróżniejszymi dodatkami (tofu, glony, dymka, grzyby, itp), ale najprostsza wersja to bulion dashi z pastą sojową miso i glonami wakame. Czy jest smaczna? Hm, to kwestia indywidualna, mnie bardzo smakuje, chociaż oczywiście nie każda, bo jej smak zależy do dodatków, myślę, że jeśli lubisz smaki orientalne/smak glonów to zupa miso też Ci zasmakuje, kup sobie na początek małe opakowanie i wypróbuj.

Herbatko, po pokrzywie na razie będzie gorzej, ale podobno potem będzie pięknie. ~^^~ Nie mogę tego potwierdzić, bo na mnie wcale nie działa efekt oczyszczania się skóry, albo mam już tak czystą, że nic nie chce wyleźć na zewnątrz, albo tabletki hormonalne trzymają cerę w ryzach. ^^ Co do parabenów, niestety gdzieś tam w drugiej połowie składu są, do tych kremów przekonała mnie lepsza pierwsza połowa i dobroczynne działanie na moją cerę (co by oznaczało, że lepiej traktuję włosy niż buzię, ale moim włosom widocznie więcej szkodzi niż cerze).

Susanno, dziękuję za komplement! ~^^~ Peeling kawowy kiedyś sobie zrobiłam, efekt ciekawy i piękny zapach podczas szorowania, ale doczyszczanie prysznica trwało bardzo długo... ^^

Matyldo_ab, ja się cieszę, że ostatnio na blogach o urodzie, które czytuję, ciągle piszą o kosmetykach kolorowych, które nie są u mnie obiektem westchnień! Ale jak tylko coś się pojawia na temat szamponów, olejów, mydeł, to zaraz mam ochotę robić zakupy i też przetestować. *^v^*

Artsajke, ja też wacików używam tylko do toników. Co do ośmiu kroków oczyszczania i namaszczania, mnie też wydaje się to przesadzone i nie stosuję ich aż tylu, natomiast jest to metoda przetestowana przez Japonki czy Koreanki, może dla ich cery rzeczywiście jest to optymalne minimum?