Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wieprzowina. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wieprzowina. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 13 lutego 2011

Yakibuta ramen


Już od dawna syn prosił mnie o ramen. Naoglądał się anime i chciał spróbować, czym opychają się ich bohaterowie. Tłumaczę mu, że to zwykły rosół z makaronem, ale nie wierzy. Faktycznie, zdjęcia lub obrazki przedstawiające miski ramenu wyglądają znacznie ciekawiej niż nasza niedzielna zupa. Wszystkie wyłowione z sieci przepisy brzmiały obiecująco, ale zdecydowałam się na yakibuta ramen z programu Cooking with Dog. Wybrałam go, bo jest bogaty, przystrojony aż siedmioma pysznymi dodatkami, i nie ma przesądzającej o charakterze dominanty smakowej. Prezentowana odmiana ramenu zdaje się łączyć, w wyważonych proporcjach, chińskie korzenie tej potrawy z japońską oszczędnością doznań; nie zawiera, na przykład, ostrej papryki, czosnku ani cebuli, w oryginale nie było też włoszczyzny. Mamy tu za to typowo japońskie przyprawy: mirin, sake i shoyu oraz nieco brązowego cukru. Inną zaletą wybranego przeze mnie przepisu jest jego prostota, bo Cooking with Dog to w istocie prezentacja kuchni nowoczesnej, skracającej pewne tradycyjne procedury.
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie zrobiła czegoś inaczej. Generalnie, prawie każdy ramen łączy w sobie smak bulionu z drobiu, wieprzowiny i - jak wszystko w Japonii, może z wyjątkiem słodyczy - zawiera jakiś produkt rybny. Uznałam jednak, że gotowanie wywaru z suszonych sardynek i alg kombu to przesada. Skoro Japonka mogła rosół z kurczaka zastąpić "rosołkiem" w proszku, to ja mogę odwrotnie: wywar drobiowy ugotować porządnie, a kombu dashi zastąpić kupnym granulatem z sardynek (produkcji koreańskiej, nabytym w Czechach). Nie wzięłam też aż tak tłustej wieprzowiny (zresztą, tego akurat nie rozumiem, bo podane w przepisie "ribs" to przecież żeberka, a babka jak widzę używa surowego boczku ze skórką). Makaronu też nie robiłam sama, ani nie kupowałam jakiegoś specjalnego, japońskiego. Sprawdziłam dwie opcje, moim zdaniem najrozsądniejsze w Polsce: makaron błyskawiczny ze stoiska z egzotyczną żywnością (podobny do tego z zupek "chińskich") i makaron Czaniecki Swojski "gniazdka 2". Ten ostatni okazał się idealny - kształt, długość klusek i delikatny smak nie zakłócający smaku zupy. Dobrze radzę: nie używajcie powszechnie sprzedawanych, tanich, makaronów do rosołu - są krótko cięte (a to psuje cały "klimat" jedzenia ramenu) i najczęściej wcale nie zawierają jajek, mając "płaski" smak. O tym, jak ważny jest dobór makaronu do wywaru, opowiada 168 odcinek serialu "Naruto". Jak widać, nie jest to sprawa bez znaczenia! Zatem, opierając się na cudownie klarownym wykładzie szacownej japońskiej gospodyni i animacji dla młodszej młodzieży... ugotowałam własny ramen, z małą odmianą, uwzględniającą warunki polskie. Myślę, że nic nie stracił przez to ze swojej egzotyki.

A oto - wreszcie - przepis:

wieprzowina (czyli owa yakibuta właśnie):
  • 1/2 kg tłustej wieprzowiny (wzięłam karczek i chyba trochę więcej niż 1/2 kg)
  • nieduży por (część zielona, część biała będzie do przybrania)
  • mały kawałek korzenia imbiru
  • 4 łyżki sosu sojowego (typ japoński, shoyu)
  • 2 łyżki sake lub wódki
  • 1 łyżka brązowego cukru (u mnie trzcinowy)
Podzielone na mniejsze części mięso obsmażamy w rondlu nie dodając tłuszczu, Wytapiamy jak najwięcej smalcu i pozbywamy się go. Zalewamy wieprzowinę gorącą wodą, dodajemy zieloną część pora i zmiażdżony kawałek imbiru i gotujemy do miękkości ok. 2 godziny. Potem trzeba mięso wyjąć, a wywar ostudzić i zdjąć z powierzchni zastygnięty tłuszcz. Najrozsądniej ugotować tę zupę dzień wcześniej, ostygnie przez noc w chłodnym miejscu.

bulion drobiowy:
  • duża szyja indyka porąbana na części
  • 2 łyżki suszonej włoszczyzny
Również dobrze jest ugotować poprzedniego dnia. Wypłukane i porąbane szyje (mogą być dwie mniejsze) zalewamy zimną wodą, dodajemy włoszczyznę i gotujemy tak długo, aż mięso łatwo oddziela się od kości. Takie mięso można wykorzystać w dowolny sposób, jest smaczne, natomiast do ramenu już się nam nie przyda. Cedzimy wystudzony rosół i zbieramy tłuszcz.

przyprawione jajka:
  • po 1/2 lub całym jajku na porcję
  • 1 łyżka sosu sojowego (shoyu)
  • 1 łyżka sake lub 1/2 łyżki wódki
  • 1 łyżka mirin
Gotujemy jajka na półmiękko, obieramy i wkładamy do podgrzanej marynaty z shoyu, sake i mirinu na kilka godzin w temperaturze pokojowej lub zostawiamy przez noc w lodówce. Uwagi: 1 - gotowanie jajek z obracaniem, jak na filmie, uważam za przesadę. 2 - sposób marynowania w woreczku wypróbowałam, całkiem praktyczny, lepiej wykorzystuje się przyprawy. 3 - nie należy się obawiać, że jajko będzie śmierdziało wódką, ona tylko wzmacnia smak i sprawia, że białko jest delikatniejsze. 4 - obieranie jajek w zimnej wodzie to dobry pomysł, faktycznie skorupka łatwo schodzi.

reszta przybrania:
  • narutomaki (skład bardzo podobny do paluszków surimi, więc je nimi zastąpiłam)
  • menma (są to kiszone pędy bambusa, nie miałam, wzięłam gotowane, z puszki)
  • nori (dostępne obecnie w każdym większym sklepie, po 1/4 płata na porcję)
  • 2 pęczki szpinaku (lub innej zieleniny o smaku łagodnym)
  • biała część pora pozbawiona zewnętrznych, twardych liści
Narutomaki kroimy ukośnie, po plasterku lub dwa na porcję ramenu. Jeśli używamy paluszków krabowych surimi, to również można je pokroić jakoś ozdobnie. Bambus odcedzamy z zalewy - ok. 1 łyżki na porcję. Nori przełamujemy na ćwiartki. Szpinak w całości obgotowujemy w osolonej wodzie, zanurzając najpierw łodygi, później liście (korzonki obciąć, ale tak, żeby nie rozdzielać pęczka). Przenosimy do zimnej wody (aby zachować kolor i jędrność) i dokładnie odcedzamy. Kroimy na porcyjki. Por dzielimy na kawałki długości ok. 4 cm i kroimy wzdłuż na nitki, płuczemy w zimnej wodzie, której nadmiar wyciskamy (pozostaje chrupiący, ale nie szczypie).

do podania:
  • sporo makaronu jajecznego (długie nitki lub cieńsze wstążki)
  • granulowane dashi lub bulion z sardynek w proszku (1/2 łyżeczki na porcję)
Wykonanie i podanie yakibuta ramen:

Odmierzamy 2 szklanki odtłuszczonego wywaru z wieprzowiny, dodajemy sos sojowy, sake i cukier i obgotowujemy w nim wieprzowinę; niedługo, niech tylko wchłonie smak przyprawionej zupy. Wyjmujemy mięso na deseczkę, kroimy na plasterki, które przysmażamy na patelni lub opiekamy pod grillem na rumiano.
W tym czasie gotujemy makaron wg przepisu na opakowaniu i podgrzewamy bulion z indyka.
Kiedy wszystko jest ugotowane, podgrzane, przysmażone, przygotowujemy porcje:
Do sporych misek dajemy po pół łyżeczki granulatu z sardynek lub sproszkowanego dashi, zalewamy 2 filiżankami (czy chochelkami) bulionu z kury, 1 filiżanką przyprawionego wywaru z wieprzowiny, wkładamy odcedzone kluski i przybieramy siedmioma pysznymi dodatkami: przypieczonymi plastrami wieprzowiny, paluszkami rybnymi (lub narutomaki), gotowanym szpinakiem, przekrojonym na pół marynowanym jajkiem na miękko, chrupiącymi pędami bambusa, drobno siekanym porem i pachnącym nori.
To jest pyszne i bardzo sycące!
Ramen je się pałeczkami, wciągając długi makaron do ust z głośnym dźwiękiem, którego (jak innych odgłosów w czasie jedzenia) Japończycy wcale się nie wstydzą, a czasem także z użyciem porcelanowej chińskiej łyżki (niekoniecznie, gdyż nadmiar płynu można z miski po prostu wypić, jak z filiżanki).


Mini słowniczek:
  • dashi - bulion będący podstawą wielu japońskich zup lub sosów, może być gotowany z alg kombu, suszonych płatków tuńczyka bonito, suszonych malutkich sardynek, grzybów shitake lub kombinacji tych składników. Dostępny w sklepach w postaci granulatu lub proszku.
  • menma - kiszone pędy bambusa.
  • mirin - japońska przyprawa, rodzaj wina używanego wyłącznie do gotowania i przyrządzania potraw.
  • narutomaki - rodzaj rybnego ciasta sprzedawanego w formie wałka, podawanego w ramenie jako przybranie, po pokrojeniu na plastry widoczny jest czerwony wzór spirali na każdym z nich.
  • ramen - pochodzące z Chin, rozpowszechnione w Japonii po II wojnie światowej danie składające się z  mięsnego wywaru, makaronu jajecznego i dowolnych dodatków. Protoplasta "zupek chińskich".
  • sake - tu: japoński alkohol używany go gotowania i przyrządzania potraw (w zasadzie słowo sake oznacza po prostu każdy alkohol); można zastąpić polską wódką tylko w mniejszej ilości, bo jest mocniejsza.
  • shoyu - japoński sos sojowy, ciemniejszy, mniej słony niż chiński i nie zawierający alkoholu.
  • surimi - tzw. paluszki krabowe, główny składnik to mielone ryby o białym mięsie. Powszechnie dostępne w supermarketach w Polsce.
  • yakibuta - powoli gotowana, a następnie przyprawiana sosem sojowym i opiekana delikatna wieprzowina, podawana najczęściej z ramenem lub z białym ryżem.
Wpis dodaję do akcji Z widelcem po Azji (chociaż po Azji to raczej z pałeczkami niż z widelcem, nieprawdaż?).
Ramen spełnił oczekiwania. Znowu byłam "najlepszą mamą na świecie" :) Do pierwszego "wynieś śmieci" albo "poucz się" :D
To chyba najdłuższy wpis na tym blogu.

czwartek, 30 grudnia 2010

Kotlety z peklowanego schabu i zapiekane zielone warzywa


Przepyszne, mięciutkie kotlety. Mogą być grube, nawet nie bardzo pobite, smaży się krótko, jak zwykły kotlet, a mięso jest kruche! Wreszcie zasmakował mi gruby schaboszczak, nie rozbity jak naleśnik, jak to się robiło w czasach kryzysu ;)
Wystarczy kupić schab peklowany jak na polędwicę, niezbyt słony. Zamawiam taki tam, gdzie i "świński zadek", o którym już pisałam. Kroi się grube, ponad centymetrowe kotlety, pobija umiarkowanie i nie trzeba niczym przyprawiać! Panieruje się normalnie: mąka, jajko, bułka tarta. Smażę na oleju, ale może być, że lepsze będą na smalcu :)

Kotlety stanowiły część "mięsnego półmiska", którym raczyliśmy się w drugi dzień świąt, w ścisłym gronie rodzinnym. Niektórzy zjedli aż trzy, ale się wcześniej wykazali przy panierowaniu ;) Do tego podałam inny nowy wynalazek, zapiekane zielone warzywa. Robi się je prosto: do małego naczynia żaroodpornego wsypać pocięte na plastry 2 gałązki selera naciowego, główkę kopru włoskiego i jakieś pół cykorii, zalać połową szklanki bulionu (z kostki), ewentualnie ozdobić plasterkami boczku, przykryć i zapiec przez 30 minut. Jarzynka taka jest bardzo lekka, wręcz orzeźwiająca przy tym całym mięsie. Bardzo namawiam!

niedziela, 15 sierpnia 2010

Fuzja wypaliła - pieczeń wieprzowa i zapiekany bakłażan w miso!

Restauracje ogłaszające, że prowadzą kuchnię "fusion" traktuję podejrzliwie. Bo kto wie, czy brak jednolitego stylu gotowania świadczy o wielkich umiejętnościach łączenia smaków czy o kompletnym nieuctwie kucharza? Swoje dania staram się komponować wg jednej idei przewodniej, najczęściej jest to posiłek w stylu narodowym lub regionalnym. Czasem jednak ogarnia mnie "pomieszanie" czyli - mówiąc wprost - szaleństwo!


Dość dawno nic ciekawego nie skomponowałam. Ostatnio uczę się i do późnego popołudnia nie ma mnie w domu, a posiłki, przygotowane przeze mnie naprędce wieczorami odgrzewa i podaje mój syn.
Toteż w minioną sobotę nadszedł czas, żeby zrekompensować chłopakom moją kulinarną oziębłość. Wynalazłam i zaserwowałam, składające się z dwóch potraw danie, łączące azjatyckie i środkowoamerykańskie aromaty z europejskim mięsożerstwem:

PIECZEŃ WIEPRZOWA W SOSIE TERIYAKI

składniki:
- 1,5 kg szynki wieprzowej (cała, średniej wielkości szynka)
- kieliszek białej wódki
- sos (marynata) teriyaki
- sos (marynata) mango-jalapenio
- sól lub przyprawa typu "jarzynka"

wykonanie:
Dobrze natrzeć szynkę najpierw wódką ze wszystkich stron, później obiema marynatami i ewentualnie posolić. Odstawić w chłodne miejsce na kilka godzin.
(Wódka powoduje zmiękczenie mięsa, więc nie radzę z niej rezygnować; jeśli nie ma, można zastąpić innym mocnym alkoholem byle niezbyt aromatycznym; brandy czy nalewki owocowe mogą być, ale raczej nie rum ani likier pomarańczowy!)
Na dwie godziny przed posiłkiem nagrzać piekarnik do temperatury 220 stopni i wstawić szynkę w naczyniu żaroodpornym lub na blasze dolewając ok. szklanki wody. Po upływie pół godziny temperaturę zmniejszyć do 190 stopni i piec mięso tak długo, aż będzie miękkie (wbijając jakieś narzędzie łatwo się przekonać), najprawdopodobniej w sumie ok. 2 godziny. Jeśli rumieni się zanadto, można przykryć folią aluminiową.
Podawać pokrojoną w niezbyt grube plastry z zapiekanym bakłażanem lub innymi warzywami. Można skropić resztką marynaty.

BAKŁAŻAN ZAPIEKANY W MISO

składniki:
- 1 duży bakłażan
- sól kamienna
- 2 łyżki pasty miso
- 2 łyżki soku z cytryny
- 2 łyżki sosu sojowego
- 2 łyżki uprażonych ziaren sezamu

wykonanie:
Bakłażana obrać, pokroić w centymetrowej grubości plastry i posolić grubą solą. Odstawić na pół godziny do lodówki! Opłukać z soli i układać w żaroodpornym naczyniu lub blaszce warstwami, każdą warstwę smarując obficie mieszanką miso, sosu sojowego i soku z cytryny. Wierzch posypać sezamem i zapiec pół godziny pod koniec pieczenia mięsa wsuwając obok do piekarnika.
Taki bakłażan (oberżyna) jest miękki, soczysty, w smaku słony i kwaśny, a nawet lekko gorzkawy dzięki sezamowi i miso.
UWAGA: przetwory sojowe (sos, pasta miso) są wskazane dla kobiet, zwłaszcza... hm... nienajmłodszych. Regulują hormony, działają antynowotworowo. Toteż kobietom najczęściej smakują, ale ich mężom nie muszą, więc bądźcie ostrożne ;)

piątek, 30 kwietnia 2010

Dwa rodzaje pierożków chińskich i spotkanie w mojej kuchni :)


W ostatnim dniu chińskiej akcji Peli zwizytowała mnie Diwina. Zaszalałyśmy w kuchni produkując tajską zupę kokosową (o której przy innej okazji opowiem) i dwa rodzaje przekąsek chińskich. Muszę przyznać, że choć to ja miałam na nie przepisy i pomysły, to bez pomocy w kuchni nie dałabym rady. Przede wszystkim won-tony, które miały być "sakiewkami" nie bardzo chciały przybierać tę formę, toteż mistrzyni copiątkowych pierogów wzięła sprawy w swoje ręce i szybko zrobiła zgrabne uszka, które widzicie na zdjęciu (jest tam tylko jedna moja sakiewka). Potem już szybko zawijałyśmy krewetkową masę w osłonki z papieru ryżowego. Kiedy robią to dwie osoby (jedna moczy papier, druga zawija), praca idzie błyskawicznie. Następnie jedne pierogi musiały się ugotować na parze, a drugie usmażyć w głębokim tłuszczu. Gdy się jest samemu w kuchni lepiej poprzestać na jednym rodzaju przekąski.
Przy tym wszystkim cały czas był z nami Marcinek (3,5 lat), który wybudował kilka robotów z klocków, pojeździł autkami, narysował parę dinozaurów, obejrzał (niezbyt uważnie) 2 filmy na dvd i zjadł "pociąg" złożony z kawałków chleba z serem i keczupem; był prawie niesłyszalny. Takie dzieci powinni zapisywać znerwicowanym matkom na receptę :D
Ledwie udało mi się zrobić jakieś zdjęcia dające pojęcie o tym, co jedliśmy, bo zniknęło błyskawicznie.
A na koniec zagrałyśmy w "Osadników z Catanu" (przegrałam "białymi" - nie wiem, jakim cudem, bo zawsze wygrywają), a Marcin budował nam długie, porządne drogi z katańskich drewnianych klocków i wysyłał towary do odpowiednich portów ;D

RYŻOWE PIEROŻKI Z KREWETKAMI
(przepis pochodzi ze strony http://www.kuchnia24h.pl/ )

składniki:
- 1 białko jajka lekko ubite
- 2 łyżeczki mąki kukurydzianej
- 2 łyżeczki wytrawnego sherry (zastąpiłam winem śliwkowym)
- 1 łyżeczka cukru pudru
- 2 łyżeczki sosu hoisin (zastąpiłam salsą z mango i jalapeno oraz odrobiną indonezyjskiego sosu sojowego)
- 225 g obranych gotowanych krewetek (użyłam mrożonych, bardzo drobnych, lepsze by były większe i na dodatek nie ważyłam ich, było tego może 3 garście)
- 4 cebule dymki pokrojone w plasterki (wg. mnie to za dużo)
- 25 g posiekanych kasztanów wodnych z puszki (moje były już w plasterkach, wzięłam jakieś 10 plasterków)
- 8 arkuszy papieru ryżowego (zużyłyśmy znacznie więcej zawijając podwójnie i robiąc zawiniątka malutkie, żeby na dłużej starczyło!)
- olej roślinny do głębokiego smażenia
- sos hoisin lub śliwkowy do podania (podałyśmy z kupnym słodko - ostrym, był pyszny!)

Składniki nadzienia zmieszać i zawinąć w osłonki z papieru ryżowego w kształt roladek (rysunkowa instrukcja zawijania jest na każdym opakowaniu). My zawijałyśmy po 1 łyżce w duże koło - były kilkakrotnie owinięte, lub w dwa małe złożone podwójnie.
Dobrze jest zostawić roladki przyciśnięte zawiniętą stroną do talerza czy innej powierzchni na jakiś czas, aby się dokładnie skleiły.
Smażyć należy w bardzo gorącym oleju przez kilka minut, aż się zrobią chrupiące, wyłowić łyżką cedzakową i osączyć z oleju na ściereczce lub papierze.


SAKIEWKI GOTOWANE NA PARZE
(przepis z "Kuchni Dalekiego Wschodu" Mayumi Ishii)

ciasto:
15 dkg mąki
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
1 łyżeczka smalcu
300 ml wrzątku

farsz:
15 dkg mielonego mięsa (szynka wieprzowa u nas to była, ale dla mnie nieco za chude, a Diwina stwierdziła, ze zmieliłyśmy zbyt drobno, bo maszynka miała noże tępe)
20 dkg kapusty pekińskiej (z braku zastąpiłam mieszaniną szpinaku, liści selera i kiełkami lucerny, ale radziłabym trzymać się przepisu)
1 łyżeczka posiekanego imbiru (dałam utarty)
1 łyżeczka posiekanego szczypiorku (dałam zieloną cebulę)
1 łyżeczka cukru (zapomniałam :D )
2 łyżki sosu sojowego
1 łyżka sake (książkę pisała Japonka, to i nie ma się co dziwić, ale oczywiście dałam jakiś krupnik)
1 łyżka oleju sezamowego
pieprz (też zapomniałam, ech... :D )

Zagnieść ciasto i odstawić. Powinno się je podzielić na kuleczki po 1 dkg i każdą rozwałkować cieniutko, nadziać ściskając u góry, jak sakiewkę właśnie, zostawiając sporo "luźnego" ciasta. Diwina jednak nie zwykła komplikować spraw prostych; pewnie dzięki temu w ogóle obiad doszedł do skutku ;D
Przygotowanie farszu: przez 2 min. obgotowaną pekinkę (lub inną zieleninę) dokładnie odciska się i sieka drobno. Potem wystarczy zmieszać z resztą składników.
Pierożki gotuje się na parze przez 8 - 10 minut. Użyłam w tym celu metalowego urządzenia do gotowania klusek na parze, lekko nasmarowanego tłuszczem, ale pierożki trochę się jednak poprzyklejały.
Do jedzenia warto podać malutkie miseczki z dobrym sosem sojowym, aby każdy sobie maczał pierożki.

wtorek, 13 kwietnia 2010

Chińska wieprzowina z grzybami i zieleniną oraz biały ryż



Chińszczyznę moja rodzina bardzo lubi. Uczę się gotować w tym stylu od wielu lat. Toteż nie mogłam nie zareagować na hasło "kuchnia chińska" i zaczęłam już w zeszłym tygodniu, czekając tylko z wpisem na termin akcji.
Moja smażona wieprzowina jest dość dobrze udokumentowana w poradnikach kulinarnych: zamieszcza ją niemal każda książka traktująca o gotowaniu po chińsku, lecz w różnych odmianach. Inaczej potraktowały temat autorki piszące w czasach wiecznych niedostatków na sklepowych półkach niż współczesne. Zasymilowane w Polsce Azjatki potraktowały temat inaczej niż bywałe w Chinach Polki. Zmienia się sposób przyrządzania w zależności od tego, czy książka jest pisana dla Amerykanów czy Polaków. Amerykańska odmiana kuchni chińskiej ma tendencję do upraszczania procesów i nadużywania gotowych produktów. Polki starają się zastąpić niedostępne składniki lokalnymi, co osobiście pochwalam i naśladuję.
Korzystam na co dzień z pięciu książek poświęconych kuchni chińskiej w całości lub we fragmentach, zaglądając od czasu do czasu do wielu innych oraz Internetu. Miałam jeszcze szóstą książeczkę, ale jako najbardziej "przystępną" i bogato ilustrowaną, podarowałam początkującej w gotowaniu koleżance.
Jak rozpoznałam w mojej wieprzowinie za każdym razem to samo danie? Pomimo różnicy nazw - smażona wieprzowina, siekana wieprzowina z warzywami lub wieprzowina z opieńkami - uznałam, że ważne są:
a) główny składnik,
b) przyprawy i dominujące dodatki,
c) sposób obróbki.
Głównym składnikiem za każdym razem jest chudsze mięso wieprzowe z dodatkiem grzybów suszonych i zieleniny, przyprawione czosnkiem, imbirem, alkoholem, sosem sojowym i olejem sezamowym, a sposób obróbki to szybkie smażenie i lekkie podduszenie zamarynowanego wcześniej mięsa. Te czynności są za każdym razem takie same i ogólny wygląd, smak i sposób podania potrawy jest podobny. Jestem przekonana, że zbliżony do oryginału.
Udało mi się dostać wyjątkowo ładną łopatkę, którą bez trudu odtłuściłam i odbłonowałam; w przeciwnym razie użyłabym szynki. Do smażenia wolałam użyć niewielkiej ilości dobrego smalcu, aby podkreślić smak mięsa (mięso i tłuszcz pochodzące z tego samego zwierzęcia, to stara zasada, którą wpoiła mi mama), lecz przeciwnicy tego tłuszczu mogą wziąć olej sojowy lub rzepakowy. Co do dodatku warzywnego, to wszystkie przepisy przewidywały albo pora albo cebulę oraz któreś z warzyw liściastych: sałatę, pekinkę... Wybrałam białą kapustę, bo była, ale jest zbyt twarda, żeby jej wcześniej nie zmiękczyć przez blanszowanie.
Podane ilości dotyczą osób, które lubią zjeść; jeśli przy stole będą dzieci lub osoby przyzwyczajone jadać mało, to na pewno jeszcze zostanie!

WIEPRZOWINA SMAŻONA Z GRZYBAMI I ZIELENINĄ
(ilość na 3 - 4 osoby)

- 40 dkg chudej łopatki wieprzowej bez kości lub mięsa od szynki
- 20 dkg porządnie zblanszowanej (sparzonej wrzątkiem) białej kapusty pokrojonej w kwadraty lub 4 liście surowej kapusty pekińskiej
- 20 - 30 centymetrowy kawałek białej części pora
- 6 suszonych grzybów shitake lub opieńków
- 2 łyżki smalcu
- 1 łyżka wódki (jest konieczna, zmiękcza mięso!)
- 1 łyżka startego korzenia imbiru
- 1 starty ząbek czosnku
- 2 łyżki sosu sojowego
- 2 łyżeczki cukru
- 2 łyżeczki oleju sezamowego
- gotowana marchewka do dekoracji (niekoniecznie)
- biały ryż na sypko do podania

Mięso pokroić na niewielkie cząstki wygodne do jedzenia pałeczkami, skropić alkoholem, natrzeć startym czosnkiem i imbirem oraz połową sosu sojowego (1 łyżka) i cukru (1 łyżeczka); odstawić na około pół godziny.
Suszone grzyby namoczyć we wrzątku; jak zmiękną, pokroić na połówki lub ćwiartki, a wodę z moczenia zachować.
Por pokroić skośnie na plasterki, a kapustę na kwadraty wygodne do uchwycenia pałeczkami.
Na rozgrzanym mocno smalcu mieszając smażyć mięso w jak najwyższej temperaturze (szeroki teflonowy rondel doskonale zastępuje mi wok, którego należałoby tu używać!) przez 2 minuty do zrumienienia. Następnie dodać pora, kapustę i grzyby i smażyć jeszcze 2 - 3 minuty, dbając by się warzywa pokryły równomiernie tłuszczem (którego nie należy już dodawać!) i zmiękły.
Dodajemy pozostały sos sojowy i cukier, skrapiamy potrawę wodą pozostałą po namoczeniu grzybów i dusimy mieszając jeszcze ok. minuty, aby powstało nieco sosu. Na koniec skrapiamy gotową potrawę olejem sezamowym (koniecznie! Smak jest niezrównany!) i podajemy z białym ryżem po chińsku.

SYPKI RYŻ PO CHIŃSKU
(ilość na 2 obiady dla 3 osób)

2 szklanki pięknego, czystego białego ryżu o długich ziarnach
1/2 łyżeczki soli (Uwaga: Chińczyk nie dodałby soli wcale!)
3 szklanki wrzącej wody
2 łyżki oleju dobrej jakości (np. rzepakowy)

Do średniej wielkości garnka wlewamy olej i rozgrzewamy go na średnim ogniu. Wrzucamy ryż bez płukania i namaczania (tak!) i stale mieszając prażymy aż wszystkie ziarna staną się szkliste lub białawe (zawsze zmieniają odcień bieli, co widać wyraźnie, ale jakoś trudno to określić, w którą stronę bardziej, bo nie jest to zmiana jednolita, ziarna różnią się między sobą). Nie należy dopuścić do przypalenia, ale powinno się mieć pewność, że temperatura ryżu jest wysoka. Wtedy wlewamy wrzącą wodę. Ostrożnie! Będzie pryskać!
Dodajemy sól (lub nie), doprowadzamy ryż z wodą do zagotowania, przykrywamy szczelnie garnek i zmniejszamy ogień tak, aby ryż powoli się gotował. Po 15 minutach od zagotowania zdejmujemy garnek z ognia i nadal szczelnie przykryty trzymamy w ciepłym miejscu do momentu podania na stół (lecz minimalnie 10 minut). To miejsce to może być piekarnik lekko nagrzany (50 - 75 stopni) lub pod kocem, albo wystarczy garnek porządnie owinąć ręcznikiem.
Ziarna ryżu powinny być lekko związane z sobą, aby się dały podnosić pałeczkami, lecz pod naciskiem rozdzielać się bez żadnego trudu. Tak przygotowany ryż, jeśli nie zostanie w całości zjedzony, może być odgrzewany i używany do innych potraw chińskich.

Uwaga: zapomniałam napisać, że tę ilość wieprzowiny, to ja usmażyłam w dwóch partiach (dla siebie z mężem, a po godzinie dla wracającego ze szkoły syna) i innym też tak radzę, bo zimne mięso obniży temperaturę tłuszczu, wydzieli dużo soku i zamiast smażyć, zacznie się dusić. Jeśli to konieczne, to chyba ilość tłuszczu do smażenia, a potem sosu sojowego i oleju sezamowego w ostatnich czynnościach można nieco zwiększyć - nie powinno zabić to smaku mięsa.

Bibliografia:
Anna Tseng - Brzozowska, Julia Pitera "Kolacja pod lampionami", wydawnictwo Watra, W-wa 1990, str. 84 - 85
Mayumi Ishii "Kuchnia Dalekiego Wschodu", Biblioteczka Poradnika Domowego nr 10/99, Prószyński i S-ka, W-wa 1999, str 76
Marta Szydłowska "Kuchnia Chińska dla Polaków", wydawnictwo MADA, W-wa 1999, str. 20 - 21

wtorek, 26 stycznia 2010

Obiad po angielsku


STEK Z SOMERSET i TŁUCZONA RZEPA
przepis wypatrzony w Internecie i oczywiście zmodyfikowany po mojemu

składniki:
3 kotlety schabowe z kością
3 jabłka pokrojone w plasterki ze skórką
2 cebule pokrojone w krążki
1/2 szklanki cydru (można zastąpić wytrawnym winem śliwkowym domowej roboty lub sokiem jabłkowym bez cukru)
pieprz, sól, olej do smażenia, łyżka mąki na zasmażkę do sosu
1 duża rzepa
3 ziemniaki
1/2 pęczka zielonej cebulki, sól, masło

wykonanie:
Kotlety obsmażyć z obu strona na patelni, posolić, popieprzyć, ułożyć na blaszce do pieczenia. Na patelnię dać krążki cebuli; w czasie gdy się smażą wyciąć gniazda nasienne z krążków jabłek, które następnie dorzucić do cebuli i zrumienić. Obłożyć kotlety cebulą z jabłkami, podlać cydrem, sokiem lub śliwecznikiem, przykryć folią aluminiową i dać na godzinę do gorącego piekarnika.
Tymczasem ugotować ziemniaki i osobno pokrojoną w kostkę rzepę. Rzepę odcedzić i zmiksować, dodać do tłuczonych ziemniaków wraz z masłem i posiekaną zieloną cebulką.
Kiedy mięso jest już upieczone, wyłożyć na talerze, a na patelni, na której się wcześniej smażyło, zasmażyć łyżkę mąki i rozprowadzić sokiem spod mięsa. Steki i puree polać tym sosem na talerzach.
Nie mogłam się powstrzymać i ponieważ do rzepy i jabłek bardzo pasuje mi smak wędzonki, to posypałam wszystko skwarkami z boczku. Uznałam, że dodatek czegoś bekonopodobnego będzie taki... arcybrytyjski ;D

somerset steak