Od ostatniego wpisu minęło nieco czasu, który pożytkowałam mniej lub bardziej twórczo :) Mały Franio rośnie jak na drożdżach, uśmiecha się coraz szerzej i gaworzy coraz głośniej :D między wspólnymi zabawami i spacerami spędziłam trochę czasu przy maszynie, próbując przygotować się do mojego pierwszego wystawienia się na kiermaszu! Przyznam, że miałam małego pietra, nigdy nie stałam po tej drugiej stronie stoiska, no i nie miałam aż tylu rzeczy na sprzedaż! Dobrze że nie byłam sama, razem z koleżanką z pracy postanowiłyśmy spróbować i się odważyć - a co, inni mogą, to my też damy radę :D
Impreza odbywała się w Guzowym Piecu k. Gietrzwałdu, i krótko mówiąc - poezja! Piękne miejsce, wszystko było świetnie zorganizowane, miałyśmy przygotowane stoiska gotowe do wyłożenia się, pogoda dopisała, ludzie byli sympatyczni, nic więcej nie można było chcieć :) Nieco zdjęć tego, co miałam :)
Moje poduchy, pierwszy raz szyłam, chyba źle nie wyszły...? Choć przy lnianej umordowałam się strasznie!
Niżej laleczki, jest świetna zabawa przy układaniu każdej fryzury :D
Dla kibicujących dziewczyn :)
Troszkę broszek...
I koty, które strasznie lubię szyć :)
Nasze stoisko to te pośrodku, z biało-czerwonym obrusikiem.
Dla osób, które wytrwały do końca przesyłam buziaki :*