Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Doctor Who. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Doctor Who. Pokaż wszystkie posty

środa, 1 lipca 2015

Amelia Pond (From Series 5) (2011)

Aktywne lubienie "Doktora Who" już jakiś czas temu trochę mi przeszło. A to najnowszy sezon nie zachwycił, a to fandom zaczął wkurzać (mielizny scenariuszowe dla niektórych nie są aż takim istotnym problemem, jak niedostateczna ilość tak zwanej politycznej poprawności), a to zajęły mnie inne rzeczy. Logicznie więc rzecz biorąc również kupowanie doktorowego merchu też zdarza mi się od pewnego czasu cholernie rzadko. Ot, jakiś czas temu prawie nowy portfel z Dalekiem wyłowiony w nowootwartym lumpeksie we Wro (tym samym, z którego przytachałam Truskawkowe Ciastko) i tyle. O figurkach już od naprawdę dawna nie było mowy. Również dlatego, że... nie oszukujmy się, lokalne serwisy aukcyjne nie oferowały interesujących mnie modeli, a na sprowadzanie sobie zza granicy pierdółek do kurzenia się na półce mnie nie stać. Ale mimo wszystko człowiek poczuł się trochę wyposzczony, dlatego gdy na Allegro dostrzegłam w sensownej scenie jeden z produktów od Character Options, który jakoś tam mniej lub bardziej chodził mi po głowie, po krótkim zastanowieniu rąbnęłam w "Kup teraz". I tak zostałam właścicielką mojego pierwszego zapudełkowanego egzemplarza, bo wszystkie do tej pory brałam z tak zwanej drugiej ręki.


Padło na figurkę Amelii Pond, młodszej wersji jednej z towarzyszek Jedenastego Doktora, która w dorosłym życiu kazała się już tytułować per Amy. Może i lepiej, bo naprawdę nie mam pojęcia, jakim cudem z tej sympatycznej małej dziewczynki, której Dochtór obiecał podróże, mogło wyrosnąć tak zapatrzone w siebie i rozhisteryzowane babsko - do tego stopnia zniechęciłam się do tej postaci, że mając szansę za stosunkowo niedużą kwotę kupić dorosłą Pondównę, stwierdziłam, że dziękuję, postoję. I jakoś nie żałowałam potem.



Plastikowa Amelka swój filmowy pierwowzór w osobie grającej tę postać Caitlin Blackwood przypomina w stopniu raczej nieznacznym, ale... cóż. Rzućcie okiem na foto i oceńcie sami.

Zdjęcie podwędzone stąd.

Z tyłu pudełka zaś - dla ciekawych - wszystkie egzemplarze z rzutu, do którego moja panna należała. Prawdę powiedziawszy poza nią i Doktorem nie dostrzegam szczególnie interesujących modeli. Zresztą... nawet Jedenasty miał tyle różnych wersji różniących się tylko detalami, że ten mój najprostszy, "podstawowy", najzupełniej mi wystarczy. Mała Amy ma tylko jedną inną odmianę, ale dostępną jedynie w sklepie przy londyńskiej wystawie doktorowego muzeum. Ech.


Mała Amelia w swojej plastikowej formie jest bardzo sympatyczna i - jak przystało na stare dobre 5-calowe figurki - zachwyca detalami. Mimo, że czasem blokują one artykulację w stopniu znacznym, jak na przykład włosy czy koszulka nocna...






Chociaż gdy zajrzymy jej niezbyt elegancko pod spódniczkę, odkryjemy, że producent sobie nie odpuścił i mimo, że mała nóg za bardzo zginać nie ma jak, to jednak została wyposażona w ruchome kolana:


No! Nie mogli pozostać przy tej skali, zamiast przerzucać się na koszmarkowe 3,5-calówki, które nie tylko nie są podobne do swoich aktorów, ale i w ogóle do niczego?

Biorąc pod uwagę, że mam już w swoim zbiorze Jedenastego, jak i również jego niezawodny pojazd zwany TARDIS, mogłam bez większych wyrzutów sumienia pokusić się o próbę zrekonstruowania serialowej sceny, kiedy to do ogródka pewnej małej dziewczynki wpadła dymiąca niebieska budka, a ze środka wyskoczył jakiś dziwny koleś... :D



W oryginale na obietnicy wspólnych podróży w czasie niestety się skończyło - gapowaty Doktor zamiast wrócić za chwilę, wrócił po 10 latach. Ups :D Dlatego tutaj wypadało chociaż trochę nadrobić sprawę.




Jak również trochę nagiąć kanon... I tak bardziej niż obecny scenarzysta DW nie namieszam :P



To naprawdę fajna, mała figureczka, którą aż miło fotografować. Z trudem wybrałam ujęcia do tego wpisu, bo wrzucenie wszystkich zapchałoby sporej liczbie osób połączenie internetowe.







Zapewne wiele wody upłynie, zanim szarpnę się na kolejną doktorową postać, bo i priorytety się zmieniły trochę, i kasa nie jest z gumy - nawet, jeśli moja wishlista jest stosunkowo wąska. Ale cieszę się z tego nabytku. Może również dlatego, że żeńskie figurki są jednak trudniejsze do upolowania na naszym rynku? Kto wie. Tak czy siak... Nie żałuję. Po primo, bo Amelia, po secundo, bo przyjemność rozgrzebywania pudełka też była bezcenna.



A na koniec, zupełnie bez sensu, Amelka w kwiatach. Bo tak. Lato przyszło, kwiaty są, trzeba korzystać i tyle :P

wtorek, 16 lipca 2013

Doktor, Doktor, Rose

Sesja skończona (na szczęście i szczęśliwie, if you know what I mean), ja próbuję odsypiać pisanie pracy semestralnej, zaś aura za oknem nie sprzyja trzaskaniu świeżych zdjęć, którymi powinnam aktualnie zawalać bloga... Życie. Dlatego, żeby nie było, że umarłam czy cuś, notka mimo wszystko. Mogłam wzorem innych zacząć umieszczać tu wpisy nie-lalkowe i nie-zabawkowe, ale prawdę mówiąc jak wchodzę na lalkowe blogasy i widzę długie noty o tych wszystkich niesamowicie ważnych problemach społecznych i obyczajowych, to mnie trochę trzepie i sama nie mam ochoty tego szerzyć :D
Stąd pomysł na wykorzystanie zrobionych już wieki temu i powrzucanych cichcem na Flickr fotek paru moich figurek z "Doktora Who". Ot, taki widzialny dowód na to, że te bestyjki naprawdę wdzięcznie pozują niezależnie od stopnia zaawansowania artykulacji. No i jeszcze chamska kryptoreklama mojego Flickra. Ale to tak na marginesie ;)

Eleven the Model

Eleven the Model 2

Ten and Rose

Rose in the TARDIS

The Olympic Torch


To ostatnie z lekką pomocą Gimpa wprawdzie, ale wiecie... Zreeesztą. Fani zrozumieją. Reszta niech się napawa ogniem ;)

poniedziałek, 22 października 2012

10th Doctor ('The Doctor, Rose & Slitheen' set 2006)

Ostatnio chwaliłam się, że czekam na przesyłkę, ta? No cóż. Przyszła już w piątek, ale dopiero dzisiaj mam dość czasu, żeby się nią pochwalić.


Ot, kopertka jak zwykle. A w środku?


Tak, tak. Kolejny Doktor! Teraz rozumiecie chyba, o co mi chodziło z tym, że trzeba mnie walnąć w łeb xD Bo ileż można mieć tych figurek? Miliony. Ehkem, co ja mówiłam?

Identyfikacja okazała się być łatwiejsza niż przypuszczałam. Kupiłam go na Allegro od tej samej osoby, co jakiś czas temu Rose. Logika nakazywała przypuszczać, że oboje musieli pochodzić z tego samego zestawu. Chociaż istniało też prawdopodobieństwo, że nie, bo te figurki sprzedawano również osobno. Ale wystarczyła pewna informacja, żeby dociec prawdy. Koleżanka fanka z poświęconego serialowi "Doctor Who" forum pochwaliła się radośnie zakupem figurki Slitheena, uroczej zielonej paskudy albo - jak to ujęła - "zielonej słodziny". Wniosek? Cała trójka musiała pochodzić z setu o nazwie "The Doctor, Rose & Slitheen".

Zestaw w komplecie, zdjęcie oczywiście z niezastąpionej strony doctorwhotoys.net

Z jednej strony trochę szkoda, że nie zdążyłam złapać i Slitheenka, ale z drugiej koleżanka jest bardzo zadowolona, a ja... no cóż, to jednak duże bydlę jest i ciężko by mi było znaleźć dla niego miejsce :P

Dlatego wróćmy do naszego Doktorka, który w gruncie rzeczy również jest bardzo ładny i sympatyczny.


Figurka wzorowana jest na dziesiątej - i chyba jednej z najbardziej popularnych - inkarnacji tytułowego bohatera serii. Oryginalnie miała jeszcze swój artefakt, soniczny śrubokręt, ale podejrzewam, że poprzedniemu właścicielowi mógł po prostu zginąć. Dodatki są zazwyczaj małe i 'gubliwe', że tak to ujmę.

Pewnie niektórzy zauważyli, że mam już w swojej kolekcji inną figurkę Dziesiątego, dlatego wartoby było je porównać ze sobą.


W zasadzie obie bazują na tym samym stroju bohatera, a jedyną dużą różnicą jest płaszcz. Który fajnie wygląda (w serialu Doktor zaręczał, że to był prezent od samej Janis Joplin :D), ale utrudnia zginanie nóg w biodrach. Stąd też gdy tylko zobaczyłam na aukcji wersję bez niego, rzuciłam się jak pies.


Buźka też ta sama. Nadal nie do końca do Davida Tennanta podobna :D

Niestety brak blokady w postaci gumowej kapoty nie do końca załatwia sprawę pozowania. Doktor jako figurka starszej generacji nie ma aż tak szałowej artykulacji. I chociaż można go całkiem fajnie ustawiać:


to porównanie z późniejszym o cztery lata Jedenastym przegrywa zdecydowanie.




Młodszy z Doktorów nie tylko ma więcej ruchomych miejsc (uda, ramiona), ale i zgięcia w kolanach czy łokciach są zrobione lepiej, przez co jest wdzięczniejszy przy pozowaniu. Pomijam już zupełnie fakt, że w rzeczywistości niewiele grubszy od Jedenastego, w wersji figurkowej Dziesiąty opięty grubą marynarą wygląda dosyć... klocowato :P


Ale i tak jest całkiem zacny. I ma jedną wielką przewagę na przykład nad swoją koleżanką z zestawu - on w ogóle może zgiąć rękę w łokciu :P
O właśnie, a propos panny Rose...


Ucieszyło ją zapewne spotkanie ze starym kumplem, ale z drugiej strony...


... dwóch Dziesiątych?!? xD
Co zabawne, taka sytuacja - tzn. dwóch Doktorów jednocześnie - faktycznie zdarzyła się w serialu, ale nic już więcej nie powiem. Fani wiedzą, nie-fani mogliby sobie popsuć zabawę i niespodziankę związaną z tym odcinkiem :P


Zaś na koniec cała moja Doktorowa drużyna w komplecie. Okej, bez TARDIS, nie chciało mi się jej wyciągać xD Czy już kiedyś wspominałam, że te figurki lubią przebywać stadami? Bo lubią. Oj, jak cholera. I gdyby nie to, że teraz jestem dość mocno spłukana i muszę sobie dać na wstrzymanie, to bym ruszyła na poszukiwanie kolejnego kolegi albo - lepiej! - koleżanki do zespołu... Dobra, nie, dość na razie.

(Btw. Gdyby ktoś chciał skorzystać z "mojego" sprzedającego, to zapraszam - sporo ładnych rzeczy, zwłaszcza dla nas, to jest zbieraczy, ceny rozsądne a przy okazji można pomóc.)

niedziela, 16 września 2012

Rose Tyler ('The Doctor, Rose & Slitheen' set 2006)

Pierwszy z nowych zakupów już pokazany, to i pora na drugi. Ten jest zdecydowanie bardziej przewidywalny. Bo skoro jestem póki co nieuleczalną fanką "Doctora Who" i mam już figurki dwóch Doktorów, to kwestią czasu byłoby dokoptowanie im jakiejś koleżanki czy kolegi...

Powiedziałam kiedyś, że zdobędę figurkę mojej ukochanej towarzyszki, Rose Tyler? No to zrobiłam to :D


Rose Tyler była taką zwyczajną dziewczyną z Powell Estate na południu Londynu, która pracowała jako ekspedientka w domu towarowym i przez pierwsze 19 lat jej życia nic się nie działo. Aż do dnia, kiedy zaatakowały ją... manekiny. A w zasadzie przybierający ich kształty kosmici. Uratował ją krótko obcięty facet w skórzanej kurtce, który przedstawił się jako Doktor i powiedział: "Nice to meet you, Rose Tyler. Run for your life!".
(W tym momencie ukradkiem przecieram łezkę fanowskiego wzruszenia - dla wielu ludzi mojego pokroju w tym momencie zaczęła się ich przygoda z universum "Doctora Who"... Eeeech.)


Figurka wzorowana jest na Rose takiej, jaką możemy ją oglądać w odcinku "New Earth". Oryginalnie posiadała w zestawie Ice Extinguisher, czyli broń, którą z kolei dzielnie rozwalała roboty w odcinku "Girl in the Fireplace".

Figurka w pudełku - zdjęcie pożyczone z doctorwhotoys.net

Chociaż równie dobrze moja Rose może pochodzić z zestawu 'Rose Tyler and Chip', również powiązanego z odcinkiem "New Earth" (Chip to jedna z postaci drugoplanowych tego epizodu)...

Fotka ponownie z kochanej stronki doctorwhotoys.net

No cóż... Ze względu na to, że z tego, co wiem, ten zestaw jest baaardzo rzadki, stawiam na pierwszą opcję.


Niestety panna Tyler ma w pewnym stopniu pecha do swoich zabawkowych podobizn pod jednym względem - nie zawsze są zbyt podobne z twarzy. Akurat ta jest o wiele lepsza od pierwszej figurki, ale żadna nie oddaje w całości niecodziennej urody imho naprawdę ślicznej Billie Piper, grającej tę rolę w serialu.

Wszystkie zdjęcie wyskubane z czeluści Internetu.

No cóż, z figurkami już tak bywa, że nie zawsze oddają urok swoich pierwowzorów. Co nie zmienia faktu, że twórcy tych doktorowych odwalają naprawdę kawał dobrej roboty z tymi twarzami i co ważne, uczą się na własnych błędach, dzięki czemu niepodobne figurki w nowszych edycjach robią się podobne.


Niestety, jak na figurkę starszej generacji przystało, Rose nie ma zbyt szałowej artykulacji. Nóżki zginalne w dwóch miejscach, obracająca się głowa, ręce zaś nie zginają się wcale. Nie daje to niestety zbyt dużego pola do popisu w kwestii pozowania, ale mimo to postanowiłam zrobić jej parę zdjęć wraz z posiadanymi już Doktorami...



Jedenasty jak to Jedenasty - 900-letni dzieciak ;) Za to Dziesiąty... no cóż. Inna sprawa. Fani wiedzą. Ojjj, wiedzą...



(Ten romantyczny sweterek w tle, mmmm... xD)


Wesoła trójka w komplecie, do szczęścia brakuje już tylko pewnego sympatycznego pojazdu zwanego TARDIS ;)




Powiem wam jedno - te małe skubańce jak niektóre lalki, lubią przebywać stadami. To znaczy kiedy zdobędziesz jedną figurkę, prędko zapragniesz następnych. Zwłaszcza, że wdzięczne toto strasznie, nie tylko w pozowaniu do zdjęć. Na mojej prywatnej wishliście mam pozostałych Doktorów, ze szczególnym naciskiem na Ósmego i Dziewiątego, jak również Profesora Yanę i fantastyczną Donnę Noble. Chociaż prawdę mówiąc gdyby wpadła mi w łapki jakakolwiek inna, chybaby już ze mną została. Chyba, że to któraś z tych paru postaci, których nie cierpię, ale ciii, nie mówcie nikomu ;D

A na koniec Rose i Dziesiąty zrobią coś głupiego.



Dobranoc.

Edit: Kate miała o wiele lepsze oko ode mnie i wyhaczyła szczególik, który jednoznacznie identyfikuje Rose jako tą z zestawu z Chipem - rozchodzący się dół koszuli. Chociaż przez chwilę miałam wątpliwości, bo okazuje się, że wersja z niedopiętą koszulą pojawia się jeszcze w kilku innych zestawach: 'The Doctor, Rose & Slitheen', 'The Doctor, Rose & Cassandra' oraz drugiej wersji setu 'Rose & K-9'. Jednak po przyjrzeniu się zdjęciom pozostaję przy opcji, że to jednak faktycznie był ten zestaw. W tamtych trzech "rozpięcie" jest widocznie węższe...
Czyli nie dość, że mam Rose, to jeszcze po raz pierwszy od dawna coś dość rzadkiego. Yay :D

Edit (22 października 2012): Po dłuższym researchu i paru innych rzeczach okazało się, że nie, Rose jednak nie pochodzi z zestawu, o który ją podejrzewałam. Za to należy do innego. Tego ze Slitheenem. Tak czy siak... Fajnie :)