Jako wieloletnia miłośniczka anime "Sailor Moon" (znanego u nas jako "Czarodziejka z Księżyca") z zainteresowaniem oglądam w Internecie wszelkie rodzaje gadżetów wyprodukowanych w związku z tą serią. Powiem wam jedno. Japońce mają rozmach. Jeśli macie dość kasy i cierpliwości (na sprowadzanie czegoś wprost z Kraju Kwitnącej Wiśni), to możecie dostać dosłownie wszystko, co sobie sailorkowego wymarzycie. Jak nie w oficjalnych produktach, to wśród bootlegów. Czasem jakiś minimalny ułamek tego stuffu można znaleźć na Allegro. Dlatego pomyślałam, że jak trafię coś ładnego w rozsądnej cenie, to wezmę. I wzięłam.
Zaczęło się od figurki Sailor Moon, kupionej chyba za 12 złotych w 2007 roku, zdaje się. Ta sama osoba wystawiła także Sailor Mars i Sailor Venus w podobnych cenach i nawet mi proponowała, czy bym nie wzięła, ale ja - głupia! - nie wiedzieć czemu nie chciałam. Pewnie dlatego, że wtedy jeszcze nie planowałam zbierania. A gdy potem zostały po raz drugi wystawione, a ja się opamiętałam i chciałam je wylicytować, jakaś szalona baba podbiła cenę do prawie stu złotych (czujecie to? Sto i to za jedną, a zaczynało się od dwunastu. Chore), tak więc musiałam dać sobie spokój. Wprawdzie po roku znalazłam figurkę Tuxedo Kamen w zbliżonej cenie, ale tamtej okazji nie mogę sobie darować. Zwłaszcza, że od tamtego czasu nie udało mi się znaleźć żadnej figurki z tej serii na Allegro. Co najwyżej w zestawie z zamkiem, który osiąga jeszcze bardziej horrendalne ceny (niekiedy i po 3 stówy schodzi).
Była historia, teraz trochę teorii. Posiadane przeze mnie figurki pochodzą z serii wyprodukowanej przez japońską firmę Bandai w roku 1993. Mają około 6 centymetrów wysokości i reprezentują postacie w wersji Super Deformed: małe, drobne ciała oraz duże główki i oczka. Oprócz Sailor Moon, Sailor Mars, Sailor Venus i Tuxedo Kamen dostępne były figurki Usagi w cywilnej formie, Księżniczki Serenity, Księcia Endymiona, Sailor Jupiter, Sailor Mercury, Naru (przyjaciółki Usagi), Chibiusy oraz dwóch kotów - Luny i Artemisa.
Warto wspomnieć, że niemal identyczne figurki rozprowadzała w Ameryce na oficjalnej licencji firma Irvin Toys. Różnice zdaje się tkwią w kolorach, np. amerykański Tuxedo ma czarny strój, podczas gdy japoński - ciemnoniebieski. I jakby mordki jakieś brzydsze mają te irvinowskie...Ponadto mam wrażenie, że są wykonane z gorszego materiału, ale pewności nie mam.
Wersja Bandai (zdjęcia stąd)
Wersja Irvin Toys (zdjęcie stąd)
Podobne figurki (a także oparte na tych samych formach breloczki) sprzedawane były także w innych państwach, m.in. we Włoszech, niestety nie jestem w stanie przytoczyć bliższych szczegółów.
Moje, jak mniemam, są oryginalne. Obie mają z tyłu sygnaturę: znak copyright, "T.K.T.T B." i "China". Nie wiem, co to znaczy, ale może jakiś znawca tu trafi i mi wytłumaczy, więc na wszelki wypadek piszę :D
I wreszcie to, co tygryski lubią najbardziej: fotki ;)
Dotychczas myślałam, że sailorka ma niedomalowane spinki we włosach (oryginalne miały białą obwódkę), ale teraz widzę, że to zamierzone posunięcie, a nie wpadka producentów ;)
Na zdjęciach tego nie widać, ale niestety lewy kucyk Sailorki wygląda na oderwany i ponownie przyklejony. Po jakości łączenia mniemam, że to błąd fabryczny. Co nie umniejsza wartości tej figurce, oczywiście. Jak łatwo zauważyć, Bandai zadbało o detale - broszka ma nadrukowany wzór gwiazdki identyczny jak u pierwowzoru, a u szczytów butów maleńkie półksiężyce. Tuxedo, chociaż lekko poplamiony, wcale nie jest gorszy. Ma dokładnie odwzorowane wszystkie guziczki na marynarce i muszkę przy kołnierzyku koszuli.
Eeeech. Aż zajrzę na Allegro, bo a nuż widelec ktoś rzucił na sprzedaż następne.