Pokazywanie postów oznaczonych etykietą moda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą moda. Pokaż wszystkie posty
Są takie elementy garderoby, które spodziewamy się znaleźć na wieszakach każdej sieciówki. Z reguły do tej grupy zaliczają się podstawowe składniki uniwersalnego stylu: klasyczne, ciemne dżinsy, czarne baleriny bez ozdób, jednokolorowe koszulki w miarę dobrej jakości. Rzeczy proste, bez zbędnych udziwnień, bez zamków błyskawicznych w najmniej oczekiwanych miejscach, bez nadruków, których znaczenia nikt nie rozumie, bez dżetów, ćwieków, czy innych asymetrii. Na zakupach bardzo często okazuje się, że znalezienie czegoś na pozór tak zwyczajnego, bywa wielkim wyzwaniem.
Są takie części garderoby, do których mam zupełnie niezrozumiały sentyment. Wiecie, przedmioty, których idealnych egzemplarzy szuka się miesiącami, potem nosi z dumą porównywalną z odkryciem nowej planety, a gdy przychodzi czas rozstania, rozpacza się, jak gdyby przyszło nam pożegnać kogoś bliskiego. Tak właśnie mam z portfelami. Nie wiem skąd to przywiązanie i potrzeba posiadania modelu odpowiadającego mi w stu procentach, ale poradzić nic na to nie potrafię.
W czasach studenckich niemal zawsze towarzyszyła mi wielka torba, która była w stanie pomieścić notatnik, butelkę wody, trochę jedzenia, portfel i całe mnóstwo innych, mniej lub bardziej (z reguły mniej) potrzebnych rzeczy. Nie lubiłam tych ogromnych rozmiarów, przeklinałam ciężar, który musiałam dźwigać, ale z praktycznego punktu widzenia była to najlepsza opcja. Po studiach odłożyłam wielkie torby do szafy i ostatnio doszłam do wniosku, że od momentu przeprowadzki wyciągnęłam je góra trzy razy. Małe, przewieszane przez ramię torebki tak bardzo przyzwyczaiły mnie do wygody i nieskrępowanych ruchów w czasie noszenia, że na myśl o konieczności zabrania dużej torebki, szukam sposobów, by jednak tego uniknąć.
Kilka dni temu, przy okazji wpisu o letniej liście materialnych marzeń, wspomniałam, że postanowiłam tego lata zaopatrzyć się w długą, zwiewną sukienkę, w której niestraszny żaden upał. Kręciłam się koło nich od kilku ładnych sezonów, ale cały czas byłam przekonana, że wyglądałabym i czułabym się w czymś takim komicznie. Później trafiłam (nie wiem jakim cudem) na kilka bardzo mądrych programów, w których bardzo mądre panie przekonywały, że to ubranie wprost stworzone dla osób o figurze wykałaczki (czyt. mojej), stwierdziłam więc, że nic nie stoi na przeszkodzie, by spróbować i... przepadłam.
Wszystko zaczęło się od niewinnego wpisu na facebookowym profilu, w którym ponarzekałam sobie na irytujące dzyndzle, pojawiające się masowo na potencjalnie fajnych kurtkach. Okazało się, że nie tylko ja mam z nimi problem i prawdopodobnie nie jest to efekt jakiejś nieujawnionej dotąd nerwicy natręctw (a nawet jeśli jest, to nie jestem w tym sama). Pojawił się również pomysł na subiektywny przegląd kurtek, za który dziękuję Kasi. Postanowiłam zacząć od kurtek, które ostatnio coraz mocniej mnie kuszą - padło na parki.
Niewiele we mnie stereotypowej kobiety. Liczbę par posiadanych przeze mnie butów można zliczyć na palcach jednej ręki, podobnie ma się sprawa z torebkami. By przypomnieć sobie mój ostatni torebkowy zakup, musiałabym sięgnąć pamięcią rok, a może i nawet dwa lata wstecz. Tym razem jednak mnie to nie ominie, bo moi eksploatowani od kilku ładnych sezonów torebkowi ulubieńcy powoli zaczynają kończyć swój żywot.
Na co dzień uwielbiam nosić małe torebki na ramię (o których w następnej części wpisu), są jednak dni, kiedy muszę zabrać ze sobą więcej, niż dokumenty, klucze i portfel. Wtedy dla odmiany sięgam po coś pojemnego, często rozmiarami totalnie przeciwnego do moich małych ulubieńców. Właśnie czegoś takiego ostatnio poszukuję i pomyślałam, że to dobra okazja, by efektami poszukiwań podzielić się z Wami w formie subiektywnego przeglądu.
Przez moją szafę przewinęły się już kropki, kwiatki, kratki, pepitki i całe mnóstwo innych, przedziwnych wzorów, a jednak nie do nich, a do zwykłych, prostych, niepozornych pasków powracam najczęściej. Niby banalne, niby oklepane, a mimo to mam wrażenie, że sympatia do nich nie słabnie od kilkunastu, o ile nie kilkudziesięciu ładnych dekad. Wyobrażacie sobie sezon bez pasków? No way. Ubrania to w moim przypadku jedyna kategoria, w której kropki są zdetronizowane przez inny wzór.
W ramach subiektywnego przeglądu przygotowałam zestawienia 15 pasiaków, których z pewnością nie wyrzuciłabym ze swojej szafy. Mam nadzieję, że podoba Wam się nowa forma graficzna, która nie wymaga zjeżdżania w dół strony za każdym razem, gdy chcecie sprawdzić markę i cenę.
Sylwester już jutro, a ty rozpaczliwie poszukujesz miejsca do spędzenia tego jakże wyjątkowego wieczoru. Wszystkie fajne miejsca już dawno zajęte, znajomi rozjechali się po świecie i nie ma co liczyć na fajną domówkę, nawet desperackie statusy na fejsie na niewiele się zdały i powoli zaczyna dopadać Cię czarna rozpacz. Pocieszę Cię - Sylwester spędzony w domu też może być fajny. Spędzam go w ten sposób już trzeci raz i o dziwo świat się jeszcze nie zawalił, ba, czasem nawet bawiłam się lepiej, niż na domówkach, na których czekało się na odpowiedni moment, by się ulotnić. Mam dla Was nawet mały dress code na tego typu wieczór.
Święta, święta, a po świętach... wyprzedaże. Sklepy bombardują ofertami, znajomi chwalą się łupami, a ja cały czas usiłuję przekonać samą siebie, że niczego nie potrzebuję. Z jednej strony wyprawa do centrum handlowego jest ostatnią rzeczą, o której w tej chwili marzę, a z drugiej kusi mnie wizja szalonych zakupów (której oczywiście jeszcze nigdy nie udało mi się wcielić w życie). Ale nie dam się, do końca roku zero zakupów (fajnie się mówi, kiedy to zaledwie 3 dni). Dla Was za to mam mały przewodnik po sklepowych wyprzedażach.
W powietrzu coraz mocniej czuć zimową aurę, tylko czekać, aż mróz rozgości się na dobre. Niby nic dziwnego - mamy w końcu prawie połowę listopada, ale mimo wszystko wszyscy dookoła (włącznie ze mną) narzekają na niskie temperatury, jakby było to coś nadzwyczaj dziwnego o tej porze roku. Wymarzłam dziś na kość i przypomniało mi to o subiektywnym przeglądzie ciepłych szali i kominów, który jakiś czas temu przygotowałam. To chyba idealna pora na jego publikację, więc chwytajcie kubki czegoś ciepłego w dłoń i zapraszam do przeglądania.
Choćbym bardzo chciała wmówić sobie, że do zimy jeszcze daleko, to wszystkie znaki na niebie i ziemi i tak nie pozwolą mi w do uwierzyć. Drzewa pod naszymi oknami totalnie wyłysiały, poranny śpiew ptaków zastąpiły odgłosy skrobania szyb w samochodach, a całodzienne ulewy nastrajają jedynie do spędzenia dnia pod ciepłym kocem. Nie ma się co łudzić - zima za pasem. I tu pojawia się problem pod tytułem "Nie mam się w co ubrać". Pół biedy, jeśli okrycie wierzchnie z zeszłego sezonu jakoś wygląda, gorzej, gdy znowu trzeba wyruszyć na poszukiwania i wydać tę mrożącą krew w żyłach sumę na kawałek ocieplonego materiału.
Ja od kilku sezonów wierna jestem płaszczom z bardzo prostego i jakże oczywistego powodu - nic nie grzeje lepiej tyłka, gdy temperatury wkraczają w minusową strefę. Z tego również powodu przygotowałam dla Was (trochę też dla siebie, choć cały czas wmawiam sobie, że zeszłoroczny model jeszcze daje radę) subiektywny przegląd płaszczy, które oferują w tym sezonie sieciówki. Jeśli będziecie zainteresowane to za jakiś czas zrobię również zestawienie kurtek (o ile czas pozwoli).
Kilka tygodni temu w ramach subiektywnego przeglądu zaserwowałam Wam porcję dwunastu nierozpinanych swetrów idealnych na jesień. Obiecałam również, że niebawem przybędę z ich rozpinanymi kolegami i słowa dotrzymuję. W końcu nie ma chyba lepszego stroju na jesienną aurę, niż ciepły, rozpinany sweter, który w każdej chwili można na siebie narzucić. Mój ulubiony, rozpinany ciepluch, którego kupiłam wieki temu na dziale dziecięcym H&M jest stałym elementem mojego domowego stroju w ostatnich dniach (w komplecie z grubymi skarpetkami).
Do zestawiania wróciła grafika "Mój typ", o którą ostatnio kilka osób się upomniało. Nawet nie sądziłam, że tak bardzo przywiązujecie do niej wagę, chyba stało się to już takim małym znakiem rozpoznawczym moich subiektywnych przeglądów. W każdym razie obiecuję się w tej kwestii pilnować i więcej o moich typach nie zapominać. A tymczasem zapraszam na przegląd.
Nadciągającą nieubłaganie jesień coraz mocniej czuć w powietrzu. Powtarzane każdego ranka "Otwórz balkon, niech się przewietrzy" zamieniam powoli na "Oszalałeś? Zamknij okno bo zamarznę". Tuniki i zwiewne koszulki zaczynają odchodzić na dno szuflady, a ja coraz częściej sięgam do szafy po niezastąpione swetry. Mam do nich wielką słabość, głównie dlatego, że zazwyczaj nie trzeba ich jakoś szczególne prasować i dopieszczać przed założeniem - czy to nie piękne? Dla takiego lenia jak ja to wręcz wybawienie w sytuacjach, kiedy zaraz muszę wyjść z domu, a prasowanie to ostatnia rzecz na jaką mam ochotę.
W ramach subiektywnego przeglądu mam dziś dla Was przegląd sieciówkowych, nierozpinanych swetrów. Chciałam przełamać stereotyp smutnych kolorów w jesiennych ubraniach i przyznam, że trochę musiałam się naszukać odcieni innych niż szarość, burgund i granat. Pojęcia nie mam skąd to zamiłowanie do tak smutnych kolorów w jesiennych kolekcjach. W każdym razie dzielę się swoimi typami i zapraszam Was na kolejny odcinek ubraniowego zestawienia.
Odkąd pamiętam mam wielką słabość do bluz z kapturem, zwłaszcza w czasie dni pod hasłem "nie będę się stroić i malować, bo i tak wyglądam beznadziejnie". Bluza nie wymaga odpowiedniej fryzury, stosownego makijażu, ba, w ogóle nie wymaga fryzury i makijażu i właśnie za to je uwielbiam. Swego czasu pałałam ogromną miłością do bluz marki Hollister, skusiłam się na dwie sztuki i mimo, że jedna z nich jest mocno różowa, noszę je do dziś, są niezastąpione. Postanowiłam stworzyć mały przegląd bluz, które oferują nam sieciówki. Cudów się nie spodziewałam, ale mimo wszystko coś udało się znaleźć. Macie swoje typy?
1) Diverse, 69,99zł | 2) House, 80,90zł | 3) Pull and bear, 99,90zł | 4) H&M, 99,90zł | 5) C&A, 55,90zł | 6) New Look, ok. 80zł | 7) Zalando, Twintip, 109zł | 8) Cubus, 149zł | 9) House, 89,90zł
Najnowsze trendy co rusz udowadniają mi, że powoli zaczynam się już zaliczać do grona modowych dinozaurów. Azteckiej fali w supermarketach nie dało się nie zauważyć, nawet na uczelni czasem kątem oka zauważę jakieś dziewczę w (paskudnych swoją drogą) azteckich legginsach. Mnie do tego trendu jakoś szczególnie nie ciągnie, czasem zawieszę oko na jakiejś koszulce z tym printem, ale jeszcze na nic się nie skusiłam. Z kolei moja piętnastoletnia siostra stwierdziła, że azteckie ciuchy to absolutny "mast hew" i muszę o tym zrobić subiektywny przegląd. No więc robię. I nawet legginsy się tam znalazły (bo spodobały mi się na tyle, że mogłabym traktować je jak dizajnerskie spodnie od piżamy). A jaki jest Wasz stosunek do tego motywu?
1) Sukienka, Stradivarius, 99,90zł | 2) Top, Stradivarius, 69,90zł | 3) Japonki, House, 26,90zł | 4) Kostium kąpielowy, House, 62,90zł | 5) Sukienka, Pull and bear, 139,90zł | 6) Top, H&M, 39,90zł | 7) Spódnica, Pull and bear, 39,90zł | 8) Legginsy, Stradivarius, 49,90zł | 9) Sukienka, Pull and bear, 79,90zł | 10) Top, Stradivarius, 29,90zł | 11) Czapka, House, 31,89zł | 12) Top, Tally Weijl, ok.40zł | 13) Koszula, Stradivarius, 49,90zł | 14) Top, New Look, ok.50zł | 15) Maxi sukienka, New Look, ok. 90zł | 16) Top, House, 44,89zł | 17) Sukienka, Stradivarius, 99,90zł | 18) Kombinezon, F&F, 62zł
Pogodowo wstrzeliłam się z tym wpisem jak z bożonarodzeniowymi życzeniami w sierpniu. Tak to jest kiedy odkłada się coś na później. Kiedy zaczynałam tworzyć ten wpis pogoda była w sam raz do plażowania, dziś jest co najwyżej do czytania książek pod kocem. Ale nie zrażam się, liczę, że przywołam tym zestawieniem słońce. Przygotowałam dla Was mały przegląd płaskich sandałów, które można kupić za mniej, niż 100zł. Sama uznaję wyłącznie płaskie obuwie, więc mój wybór wydaje się zrozumiały. Mam nadzieję, że znajdziecie coś dla siebie. A może już się w jakąś parę zaopatrzyłyście?
1) House, 53,90zł | 2) Cropp, 71,91zł | 3) House, 53,90zł | 4) Bershka, 89,90zł | 5) F&F, 49zł | 6) House, 62,90zł | 7) Bershka, 99,90zł | 8) Pull and bear, 99,90zł | 9) Reserved, 99,90zł | 10) H&M, 59,90zł | 11) CCC, 69,99zł | 12) Stradivarius, 89,90zł | 13) CCC, 49,99zł | 14) Zalando, 99zł | 15) Deichmann, 49zł, 16) CCC, 59,99zł.
Jakiś czas temu pod jednym z wpisów ktoś spytał czy w tym roku również planuję zrobić wpis dotyczący strojów kąpielowych. W zeszłym roku się taki pojawił i spotkał się z pozytywną reakcją, więc długo nie musiałam się zastanawiać i kilka dni temu zabrałam się do roboty. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie utrudniła sobie życia wymyślając nieszczęsny podział na kategorie, ale grunt, że w końcu jakoś się udało. Mogę więc w końcu zaprosić Was na mały przegląd letnich wdzianek. Znowu (podobnie jak rok temu) pozytywnie zaskoczyła mnie marka House, zarówno krojami, jak i cenami. Jak zawsze czekam na Waszych faworytów, ja po cichu przyznam, że moje serce zabiło mocniej po ujrzeniu egzemplarza z numerem 24.
1) Cubus, góra: 69,99zł, dół: 39,99zł | 2) H&M, góra: 59,90zł, dół: 39,90zł | 3) H&M, góra: 19,90zł, dół: 19,90zł | 4) Carry, 79,90zł | 5) House, 62,90zł | 6) Pull and bear, góra: 69,90zł, dół: 69,90zł | 7) F&F, góra: 42zł, dół: 29zł | 8) Mango, 229zł; 9) H&M, góra: 59,90zł, dół: 39,90zł | 10) Tally Weijl, góra: około 35zł, dół: około 25zł | 11) H&M, góra: 79,90zł, dół: 39,90z | 12) Tally Weijl, góra: około 35zł, dół: około 25zł | 13) F&F, góra: 34,30zł, dół: 29,40zł | 14) Carry, 69,99zł | 15) F&F, góra: 34,3zł, dół: 20,30zł | 16) KappAhl, góra: 49,90zł, dół: 34,90zł | 17) Cubus, góra: 59,99zł, dół: 39,99zł | 18) H&M, góra: 39,90zł, dół: 39,90zł | 19) Reserved, góra: 39,99zł, dół: 39,99zł | 20) Top Secret, 29,99zł | 21) Reserved, góra: 49,99zł, dół: 39,99zł | 22) Tally Weijl, góra: około 40zł, dół: około 30zł | 23) F&F, góra: 25zł, dół: 20zł | 24) House, 62,90zł | 25) F&F, góra: 25zł, dół: 20zł | 26) House, 53,90zł | 27) House, 53,90zł | 28) F&F, góra 25zł, dół: 20zł | 29) Reserved, góra: 39,99zł, dół: 39,99zł | 30) Zalando, 139zł | 31) Pull and bear, góra: 69,90zł, dół: 69,90zł.
W czasie ostatnich zakupów złapałam się na tym, że jeśli już wpadnie mi w oko jakaś torebka, to najpewniej będzie ona beżowa. Szybki przegląd torebkowych zbiorów jeszcze bardziej obnażył mój beżowy nałóg. Na chwilę obecną mam cztery beżowe torebki, dwie czarne i jedną granatową. Co więcej ciągle przyłapuję się na myślach w stylu "może kupiłabym jeszcze jedną". A wszystko przez to, że beżowe torebki są uniwersalne jak żadne inne. Pasują do wszystkiego, a przy tym patrzy się na nie o wiele przyjemniej, niż na królującą do niedawna czerń i właśnie te dwie rzeczy lubię w nich najbardziej. W ramach subiektywnego przeglądu przygotowałam dziś zestawienie 18 torebkowych propozycji z sieciówek. Macie swoje typy?
1) H&M 79,90zł; 2) Mango, 189zł; 3) House, 79,90zł; 4) Reserved, 119,99zł; 5) House, 69,90; 6) Mango, 79zł; 7) Mango 189zł; 8) Cropp, 53,90zł; 9) H&M, 129.90zł; 10) Mango, 139zł; 11) Parfois, 139,90; 12) Reserved, 49,99zł; 13) Reserved, 79,99zł; 14) Mango, 69zł; 15) Mohito, 129,99zł; 16) F&F, 42zł; 17) Top Secret, 49,99zł; 18) New Look, wzór.
Czy Wam też zdarza się przeglądać wiosenne kolekcje z myślą "dla kogo oni to właściwie produkują?". Wielcy projektanci przyzwyczaili nas do dziwnych okazów w swoich kolekcjach, ekstrawagancja jest właściwie wpisana w ich pracę, okazuje się jednak, że również sieciówki zaczynają sięgać po tę broń. Niekwestionowanym liderem jest tutaj Bershka. To właśnie przeglądanie jej kolekcji zainspirowało mnie do stworzenia tego wpisu. Ale ciekawe perełki znalazłam również w Pull and Bear, Zarze, Stradivariusie, H&M, czy C&A. Modową wyrocznią nigdy nie byłam i do kariery szafiarki mi daleko, ale mimo wszystko zapraszam na mój subiektywny przegląd ubraniowych koszmarków z naszych sieciówek.
Może to ja się starzeję i nie nadążam już za trendami, nie wiem. W każdym razie za nic w świecie nie dałabym się namówić na zakup żadnej w wyżej wymienionych rzeczy. Pozostaje tylko patetycznie zapytać "Dokąd zmierzacie drogie sieciówki?" ;)
Może to ja się starzeję i nie nadążam już za trendami, nie wiem. W każdym razie za nic w świecie nie dałabym się namówić na zakup żadnej w wyżej wymienionych rzeczy. Pozostaje tylko patetycznie zapytać "Dokąd zmierzacie drogie sieciówki?" ;)
Przygotowałam dla Was już drugi subiektywny przegląd wiosennych trendów (pierwszy, płaszczowy TUTAJ), a wiosna jak na złość ciągle nie chce nadejść. Wyjątkowo zbuntowana jest w tym roku. Ale nic to, nie poddaję się i wierzę, że niedługo będziemy mogły te wiosenne trendy nosić. Akurat ten dzisiejszy nadaje się nawet na zimową porę. Zajęłam się bowiem dżinsowymi (czy jeansowymi jak kto woli) koszulami. Ja w swojej szafie co prawda nie mam jeszcze takowej, ale wiosna wydaje się idealnym momentem na naprawienie tego niedopatrzenia. A jak to jest z Wami? Rusza Was trend jeansowych koszul?