Powered By Blogger
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą katastrofa ekologiczna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą katastrofa ekologiczna. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 16 września 2024

Potwór BORYS

 


Stanisław Bednarz

 

Niż genueński wodny potwór, cyklon tropikalny na naszą miarę. Tym razem ochrzcili go BORYS.

Dziś jesteśmy w ponurej pogodzie będącej skutkiem niżu genueńskiego. Całe szczęście że wszedł on Kotliną Kłodzką i pierwsze uderzenie wzięły na siebie Sudety, tam spadło ostatniej doby nawet 160 mm u nas około 10-20 mm. Do tego koryta były puste. Nas wziął bokiem w Sudetach i na Górnym Śląsku  mocno rozrabia.

Jest to silny niż genueński i przykry. Jest okazja porozmawiać o tym wodnym potworze meteorologicznym. 80 % rozlewnych wielkoobszarowych powodzi w Beskidach i  Sudetach  to wynik niżów genueńskich. Około 20% winne są niże czarnomorskie znad Rumunii (wtedy atak idzie od Bieszczadów)...




Niże genueńskie powstają w północno wschodniej części Włoch w okolicach Genui. W zależności od rozkładu układów barycznych a zwłaszcza wyżów blokujących ruch mas powietrza niż ten może się poruszać po kilku trajektoriach a mianowicie: Vb, Va, Vd. Dla nas najbardziej niebezpieczny jest niż o trajektorii Vb. Dlaczego tak się dzieje. Winny jest paradoksalnie wyż azorski, który zamiast siedzieć jak nazwa mówi na archipelagiem Azorów przemieszcza się w nieodpowiednie miejsce daleko na północ i wschód. Muszą temu towarzyszyć silny wyż rosyjski przesunięty na zachód oraz daleko na północy niż norweski.  Wytwarza się wąska bruzda miedzy wyżami. Taka sytuacja zdarza się sporadycznie, ale gdy się już zdarzy meteorolodzy biją na alarm. Niże atlantyckie nie mogą iść na Wielką Brytanię i dalej na zachód tylko skręcają na Hiszpanię potem nad Morze Śródziemne tam pompują wodę w niesamowitych ilościach z nagrzanego Morza Śródziemnego. Idą dalej na Genuę. Tam dochodzi do wzmożenia. Niż genueński pogłębia się nad ciepłymi wodami Morza Liguryjskiego na skutek wdarcia się w ten rejon zimnego powietrza pochodzącego z rejonu Morza Norweskiego na skutek specyficznej sytuacji barycznej. Dochodzi do kondensacji pary wodnej  Ciepłe powietrze jest wypierane w wyższe warstwy troposfery oraz na wschód, skąd nad ciepłymi wodami Adriatyku niż czerpie kolejną porcję ciepłego powietrza zasobnego w wilgoć. W ten sposób zaczyna wzmacnia się wirowość ośrodka barycznego, która wynosi w coraz wyższe warstwy atmosfery powietrze, w którym zawarta jest duża ilość pary wodnej. Dzięki kondensującej się parze wydzielane jest ciepło oraz tworzą się grube warstwy chmur mające dużą wodność.




Niże genueńskie przynoszą intensywne opady zarówno deszczu jak i śniegu. Wybierając trasę dla nas najgorsza Vb, przechodzą nad Austrią i kierują się na Beskid Śląski i Żywiecki  lub jak w tym wypadku na Sudety.  Przemieszcza się on nieco dziwnie, bo na północ, i trafia na blokady wyżowe. Jeśli pójdzie nad Sudety (jak w 1997) to poleje u nas mocno, ale bez powodzi. Jeśli nad Beskid Śląski lub Żywiecki, to strzeż nas Boże (jak w np. 1934, 1970, 2001, 2010, 2014).

Zbliżając się nad Karpaty lub Sudety ochładzają się powietrzem z północy i spuszczają wodę jak z chłodnicy  w monstrualnych ilościach nad Jesoniki w Czechach, Beskid Śląski, Żywiecki i Średni (Makowski). Szczególne centra opadowe tworzą się nad Leskowcem i Koskową Górą jeśli uderza w Beskidy.  Po przejściu przez Polskę przesuwa się w stronę Białorusi i nad Jezioro Ładoga, tam zdycha.

Niże genueńskie stwarzają bardzo duże zagrożenie, ponieważ są blokowane przez wyże znad wschodniej Europy, przez co zatrzymują się nad danym obszarem przez dłuższy czas. Monotonność opadów z wirujących wokół niżu frontów jest powodem powodzi. Cóż podczas przechodzenia takiego niżu w 2010 roku, sumy opadów w niektórych miejscach w ciągu 72 godzin dochodziły do 400 l/m kw. W ciepłych porach roku: powoduje on potężne i długotrwałe opady deszczu, natomiast zimą powodują one bardzo silne opady śniegu ciężkiego i mokrego.

Od niżu genueńskiego strzeż nas Panie. https://twitter.com/i/status/1834529227804180928. Na tym linku rozwój niżu genueńskiego.

 







Moje 3 grosze

 

Wspominamy dzisiaj wydarzenia sprzed 27 lat, kiedy to południowo-zachodnia Polska spływała z wodami Megapowodzi Tysiąclecia. Tam też uderzyły opady niżu genueńskiego i dzisiaj historia się powtarza – zalane Kotlina Jeleniogórska, Kotlina Kłodzka, miejscowości w okolicach Bystrzycy Kłodzkiej i innych rzek Dolnego Śląska. Pod wodą Głuchołazy i Kłodzko. Zaczyna się formować fala powodziowa, która pójdzie korytem Odry…

Mści się obłędna gospodarka wylesiania kraju. Las jest w stanie zatrzymać nawet 50% wody opadowej. Ale to chciwych durni to nie dociera – oni muszą mieć zysk. Nawet kosztem zdrowia, życia i mienia współobywateli. Po raz wtóry dał o sobie znać efekt blaszanego dachu. A do tego należy dodać niebezpieczeństwo osuwisk gruntu – zjawisko znane z krajów z deszczami monsunowymi. Ale głupota nie boli – quod erat demonstrandum. Polscy idioci zaopatrują w drewno Chińczyków, Szwedów, Niemców… - i to wszystko kosztem nas wszystkich i naszego bezpieczeństwa. W Polsce Ludowej jak było tak było, ale była racjonalna gospodarka leśna – w tzw. „wolnej” Polsce rządzonej przez partyjne kliki, sitwy, „dworskie” kamaryle i „szare sieci układów”, lasy były trzebione przez rozmaitych hochsztaplerów z tytułami profesorów (niech im ziemia ciężką będzie!), którzy porywali się nawet na parki narodowe! Piekło na nich czeka… - jak powiedział kiedyś jeden z dyrektorów TPN.

Znów mówi się o ofiarności i bohaterstwie strażaków z OSP i PSP. Szczególnie OSP, bo to jest w tym kraju jedyna cywilna organizacja zdolna do skrzyknięcia się i działania w krótkim czasie. Jestem zniesmaczony przepychankami w sejmie o finanse dla OSP – te pieniądze powinny być i powinny się dla nich znaleźć! Nie rozumiem, że te głupie rządy liżyłapów i lizodupów, oczajduszów, złodziei i malwersantów po 1989 roku, nie są w stanie dofinansować coś, co stanowi naszą pierwszą linię obrony przed rozszalałymi żywiołami. No, ale skoro priorytetem tych rządzących jest dobrostan całych band i watach nierobów, mętów, szumowin i całej tej kolorowej hołoty na granicach Europy, to nie ma o czym mówić…







A u nas wydarzenia przedstawiały się tak:

Poniedziałek, 9.IX.2024 r. – zachmurzenie 3/4, temperatura rankiem +14,4°C w najcieplejszym punkcie dnia +19°C. Ciśnienie na poziomie 1008 hPa, niż YONCA II. Opady 18,18 l/m kw. Wiatr z N-NW.

Wtorek, 10.IX – zachmurzenie całkowite, temperatura rankiem +14°C, w południe +17,5°C, ciśnienie 995 hPa, niż ZILAN,  opad minimalny.

Środa, 11.IX – temperatura rankiem +11,2°C, w południe +18,5°C, ciśnienie 1015 hPa, spadły wreszcie wskaźniki zanieczyszczenia powietrza, za to mamy skok radioaktywności powietrza do 120 nSv/h...   

Czwartek, 12.IX – rano +8,7°C w południe +21,5°C a potem szybki spadek temperatury o 2°C/h i ciśnienia do 1007 hPa. Nadchodzą gęste chmury, ale nie pada!

Piątek, 13.IX – temperatura rano tylko +8,7°C, w południe +11°C. Ciemno, mokro i ponuro. Ciśnienie 1009 hPa – niż ANETTE vel BORYS. Znowu 110 nSv/h w powietrzu. Opad deszczu 15,1 l/m kw. Wiatr z NW, słaby.

Sobota, 14.IX – zachmurzenie całkowite, temperatura +12,4°C rano, w południe już +18,3°C, opady 42,42 l/m kw. Ciśnienie 1007 hPa. Nie było tak źle jak w innych częściach kraju. Na jasieniach koło naszego kościoła pojawiły się żółciaki siarkowe.

Niedziela, 15.IX – rankiem zabłysło słońce, temperatura rankiem +9,1°C. Przed południem oglądam stan Skawy – wypełnienie wodą ½ koryta, więc nie ma się czym przejmować. Po południu temperatura doszła do +19°C przy zachmurzeniu ¼. Wiatr zmienił kierunek na SE. Ciśnienie poszło w górę i osiągnęło 1010 hPa. Pod wieczór znów chmury, ale bez opadów. W lasach na razie pustki – śladowe ilości kurek i gołąbków. Pozostałych grzybów brak – nawet trujaków nie ma…

Poniedziałek, 16.IX – znów leje, wprawdzie w nocy spadło tylko 6,06 l/m kw., ale ranek pochmurny i deszczowy. Temperatura z rana +12,4°C, ciśnienie 1007 hPa. Niż BORYS kręci się nad południową Polską, Słowacją, Czechami i Austrią jak przysłowiowe gówno w betoniarce i cały czas podlewa nas wodą. My jesteśmy na jego skraju, natomiast najgorzej dostało się naszym południowym sąsiadom. Wedle południa deszcz powoli ustaje, ale chmury zalegają przez cały dzień. W kraju 4 ofiary śmiertelne i zalany Górny Śląsk, Opolszczyzna i Dolny Śląsk – w sumie powtórka z 1997 roku. Po południu temperatura +13,8°C, ciśnienie bez zmian.

Prognozy przewidują ustanie deszczu i wypełnianie się niżu. A wniosek jest jeden – lata, które upłynęły od Megapowodzi ’97 niczego nas nie nauczyły i niczego nie przedsięwzięto, by złemu zaradzić. Jak zwykle.

sobota, 8 czerwca 2024

O katastrofach lodowych

 


Natrafiłem – całkiem przypadkiem – na dwie powieści o tym samym tytule: „Lód” i napisanych przez parę brytyjskich autorów. Pierwsza z nich to eko-techno-thriller napisany przez Jamesa Folletta i wydany u nas w 1991 roku. Drugą jest kobylasty eko-thriller czy też eko-kryminał (wg. „The Times”) autorstwa Laline Paull z 2017 roku. A tematem obydwu są katastrofy spowodowane efektem globalnego ocieplenia - EGO, który uwolnił do Wszechoceanu ogromne ilości lodu z obu biegunów.

Oczywiście to wszystko jest fantazją Autorów, ale…

Ale problem tkwi w tym, że coś takiego może się zdarzyć – szczególnie, że wciąż mamy do czynienia z wzrastającym EGO, który powoduje, ze masy lodu zsuwają się powoli do Wszechoceanu i stwarzają zagrożenia, takie jak w tych powieściach.  

Laline Paull skupiła się przede wszystkim  na oddziaływaniu EGO na polarną biosferę, której przynosi on zagładę. Czasem teraźniejszym powieści jest niesprecyzowana, bliska przyszłość, w której Europa zmaga się z upałami i zapyleniem powodowanym przez gorące samumy znad Afryki. Statki wycieczkowe przybywają do Arktyki by pasażerowie mogli podziwiać resztki miejscowych zwierząt. W tym przypadku chcą oni zobaczyć polarnego niedźwiedzia, który pokazał się na Spitzbergenie… Niejako przy okazji znaleziono ludzkie zwłoki, co stanowi wątek kryminalny na tle ekologicznego techno-thrillera.



Ta kobylasta powieść (516 stron!) została napisana w oparciu o solidną literaturę faktu i popularno-naukową, a na dodatek konsultowano ją z kilkoma brytyjskimi uczelniami i uczonymi – a zatem pod tym względem jest ona wyjątkowo solidna i wiarygodna. Kojarzy mi się z inną – równie kobylastą i pesymistyczną powieścią pt. „Odwet oceanu” Franka Schätziga oraz „Teoria Gai” Maxime Chattam z równie mocnym przesłaniem. Polecam je każdemu, komu leży na sercu przyszłość naszej planety i gatunku Homo sapiens sapiens. I powieść Laline Paull jest konkretną odpowiedzią wszelkiej maści pożytecznym idiotom, quasi-uczonym, hochsztaplerom i oszustom na usługach wielkiego kapitału i ponadnarodowych koncernów wmawiającym nam, że nic złego się nie dzieje i to wszystko są jeno mrzonki nawiedzonych ekologów i klimatologów, kiedy kontynenty pustoszone są przez susze, powodzie, tornada i inne dopusty boże! Osiągnęliśmy punkt bez powrotu i obawiam się, że ponure wizje Autorki się spełnią, a wtedy będzie już za późno na cokolwiek…

środa, 2 sierpnia 2023

Ogień na wodzie

 


Płonący transportowiec u wybrzeży Holandii jest holowany do nowej lokalizacji z dala od szlaków żeglugowych - poinformował holenderski zarząd wodny Rijkswaterstaat. Trwa nowy etap operacji ratowania statku MS Fremantle Highway, na którym jest znacznie więcej aut elektrycznych, niż początkowo podano.

Statek zostanie odholowany do miejsca położonego 16 km na północ od holenderskich wysp Ameland i Schiermonnikoog. Holowanie rozpoczęto w niedzielę, jednak nie wiadomo kiedy statek dotrze do celu. Wszystko zależy od warunków pogodowych, rozprzestrzeniania się dymu oraz prądów i pływów.

Do pożaru doszło podczas podroży transportowca z Niemiec do Egiptu.

 

Pożar na statku w Zatoce Niemieckiej

 

Pożar wybuchł na statku Fremantle Highway, który zarejestrowany jest w Panamie. Transportowiec przewoził nowe samochody. Ogień pojawił się, gdy nagle zapłonęło auto elektryczne. Na miejscu zginął jeden członek załogi z Indii, a rannych zostało siedem osób, które wyskoczyły za burtę, aby ochronić się przed płomieniami.

Firma czarterująca statki "K" Line podała, że na pokładzie znajdowały się 3783 pojazdy - w tym 498 pojazdów elektrycznych na baterie, znacznie więcej niż 25 początkowo zgłoszonych - donosi Reuters.

Akumulatory litowo-jonowe do pojazdów elektrycznych płoną z dwukrotnie większą energią niż zwykły ogień, a urzędnicy morscy i ubezpieczyciele twierdzą, że branża nie nadąża za ryzykiem.

- Cała 21-osobowa załoga była Hindusami - przekazał właściciel statku, japońska firma Shoei Kisen.

Rzeczniczka Rijkswaterstaat powiedziała holenderskiej agencji prasowej ANP, że w tymczasowej lokalizacji statek będzie znajdował się dalej od szlaków żeglugowych i nieco z dala od wiatru.




I dramatu ciąg dalszy:

 

Statek z autami elektrycznymi nadal płonie. Może podzielić los Felicity Ace

 

Coraz bardziej niepokojące doniesienia napływają do nas z Morza Północnego, gdzie wskutek prawdopodobnie samozapłonu auta elektrycznego, płonie samochodowiec Fremantle Highway. Jak się okazało wcześniejsze informacje na temat jedynie 25 elektryków na pokładzie były nieprawdziwe. Przekazano, że na statku znajduje się nawet pół tysiąca aut elektrycznych, co czyni pożar transportowca bardzo trudnym do opanowania. Fremantle Highway może podzielić los samochodowca Felicity Ace, który zatonął w ubiegłym roku.

200-metrowy statek specjalny Fremantle Highway od kilku dni płonie ok. 30 km na północ od holenderskiej wyspy Ameland. Według dotychczasowych komunikatów pożar wywołał samoczynny zapłon jednego z blisko 500 samochodów elektrycznych, jakie przewożono z niemieckiej Bremy do Egiptu. Żywioł pochłonął życie jednej osoby.

Rzecznik holenderskiego Rijkswaterstaat przekazał, że w zależności od sytuacji pogodowej statek ma zostać niebawem odholowany w głąb Morza Północnego, gdzie akcja gaśnicza będzie łatwiejsza. Pożar nadal szaleje na jednostce, choć według Holendrów stracił na swojej intensywności, a temperatura na statku spadła.

Japoński armator K Line przekazał, że na pokładzie znajduje się łącznie 3783 samochodów osobowych. Nie wiadomo ile z nich uda się ocalić i czy pomimo akcji gaśniczej statek nie pójdzie na dno, podobnie jak stało się to z samochodowcem Felicity Ace, który zatonął w podobnych okolicznościach.

Badaniem przyczyn wypadku zajmie się specjalna komisja. Źródła portalu RTL Nieuws podały już kilka dni temu, że za zaprószenie ognia odpowiada wybuch baterii w jednym z aut elektrycznych. Holenderska straż przybrzeżna oraz japoński armator potwierdzały, że to najbardziej prawdopodobna z przyczyna pożaru.

 

Moje 3 grosze

 

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że straty poniesie Przyroda Zatoki Niemieckiej i całego Morza Północnego. Nowoczesny samochód stanowi konglomerat pierwiastków, których związki i one same są zgubne dla życia. Teraz na dno Morza Północnego pójdzie kolejna bomba ekologiczna zagrażająca tamtejszemu życiu.

Sprawa druga: od jakiegoś czasu usiłuje się nam wmówić, że elektryczne samochody są bardziej przyjazne środowisku niż ropniaki czy benzyniaki. No i okazuje się, że elektryki dzięki akumulatorom litowo-jonowym są bardziej niebezpieczne. To tak, jak swego czasu było z żarówkami, które zastąpiono światłami LED-owymi. Okazała się, że LED-ówki są męczące dla oczy i źle wpływają na wzrok. No i zawierają pary rtęci i inne równie przyjemne komponenty…

Ale wróćmy do baterii i akumulatorów litowo-jonowych. Uczeni twierdzą, że dziesiątki niebezpiecznych gazów produkowanych jest przez baterie znajdują się w miliardach urządzeń elektrycznych, takich jak smartfony i tablety. Zgodnie z badaniami opublikowanymi w czasopiśmie „Nano Energy”, baterie litowe uwalniają 100 zidentyfikowanych toksycznych gazów, w tym tlenku węgla. Gazy te są potencjalnie śmiertelne, mogą powodować silne podrażnienia skóry, oczu i nosa, a także niekorzystnie wpływać na środowisko. Naukowcy z Instytutu NBC i Uniwersytetu Tsinghua w Chinach, twierdzą, że wiele osób może nie zdawać sobie sprawy z zagrożeń wynikających z przegrzania urządzenia lub uszkodzeń wynikających z używania ładowarek niewskazanych dla konkretnych urządzeń. Niebezpieczeństwo eksplodujących baterii  zmusiły wielu producentów do wycofania milionów urządzeń: Dell wycofał cztery miliony laptopów w 2006 roku oraz miliony nowo wprowadzonych smartfonów Samsung Galaxy Note 7 zostało wycofanych ze sprzedaży w tym miesiącu po doniesieniach eksplodujących baterii. To są małe bateryjki, a jakie niebezpieczeństwo przedstawiają potężne akumulatory samochodowe? Mamy przykład na Morzu Północnym – q.e.d.!

Oczywiście auta-elektryki to przyszłość komunikacji samochodowej, ale musi się wymyślić coś, co jest o wiele bardziej bezpieczne i… mniej kosztowne.  

 

Źródła:

·        https://www.msn.com/pl-pl/wiadomosci/polska/horror-w-zatoce-niemieckiej-nie-m%C3%B3wili-prawdy-ws-%C5%82adunku-nowa-strategia-ratunkowa/ar-AA1eArxN?ocid=msedgntp&pc=U531&cvid=fcf36cefbebb414ba6788a110f505daf&ei=9&fbclid=IwAR3M9RBAGuRduh1ajHV3CstabNbWC92t5oNPQYNDOMEsVwPtfxqdDZOsnV0

·        https://www.instalki.pl/aktualnosci/internet/60092-statek-z-autami-elektrycznymi-plonie-fremantle-highway.html#

środa, 26 lipca 2023

Przerażająca wizja Jackowskiego…

 


Maciej Lechociński

 

…wszystko zacznie się, kiedy jeszcze będziemy spali. Krzysztof Jackowski i jego kolejna, bardzo niepokojąca wizja. Dotyczy ona całego świata. Znany profeta mówi o kataklizmie, którego skutki będą odczuwalne na całym świecie. Okazuje się, że mamy tego doświadczyć, będąc we śnie.

Krzysztof Jackowski często opowiada w mediach, pytany m.in. o zaginięcia, czy też przyszłości Polek i Polaków. Tym razem opowiedział o kataklizmie, który ma nas wkrótce spotkać.

Krzysztof Jackowski wróży potworny kataklizm. Zatrważające słowa

Krzysztof Jackowski opublikował na YouTube przerażające wideo, w którym opowiedział o zbliżającej się jego zdaniem katastrofie. Później wspomniał także o wodzie, która ma stać się dla nas bardzo ważna, kiedy wybuchnie kataklizm.

Czeka nas na Ziemi kataklizm, o którym będzie mówić cały świat, tak on będzie duży. I przyćmi to na moment całą nienormalność, w której w tej chwili oparach żyjemy. Obawiam się, że i tak ta nienormalność po tym wróci, ale mimo wszystko zobaczyłem to bardzo mocno (...). Jak się stanie ten kataklizm duży, to docenimy rolę wody. Zrozumiemy, jak ważna i potrzebna jest dla nas woda —podkreślił Krzysztof Jackowski.

Krzysztof Jackowski ostrzega przed tragedią. Jasnowidz zdradza, o co chodzi

W dalszej części wypowiedzi jasnowidz powiedział, dlaczego ma wydarzyć się kataklizm. Przyznał, że początkowo wydawało mu się, że katastrofa będzie związana z trzęsieniem ziemi. Później jednak dodał, że niekoniecznie tak musi być.

Z pewnością uważa, że skutki katastrofy będą odczuwalne dla całej populacji świata, a zez zniszczeniami będziemy się musieli wszyscy zmierzyć.

Piąta… Przed piątą… Piąta piętnaście, piąta czterdzieści pięć… Piąta godzina, być może nad ranem. Nie jestem pewny, czy to będzie zdarzenie naturalne, ale jeśli tak będzie, to będzie wyjątkowo silne —podsumował Krzysztof Jackowski.

 

Moje 3 grosze

 

Poza katastrofą nuklearną i impaktem asteroidy takim ogólnoświatowym wydarzeniem może być supererupcja jednego czy kilku nawet, superwulkanów. Wystarczy przypomnieć potężne erupcje Thiry (1613 r. p.n.e.), Wezuwiusza (79 r. n.e.), Krakatau (1883), Katmai (1912), itd. w przypadku erupcji superwulkanów – a jest ich 20. To są te, o których nam wiadomo:

·        Long Valley (CA, USA),

·        Toba (Sumatra, Indonezja),

·        Tuapo (Nowa Zelandia),

·        Yellowstone N.P. (WY, ID, MO; USA).

·        USA (4)

Poza nimi istnieją jeszcze superwulkany na:

·        Kamczatce i Ussurii (Rosja),

·        we Włoszech (Pola Flegrejskie k./Neapolu),

·        pod wyspami Morza Egejskiego (Kos).

·        W Niemczech (Laacher See)

·        Santorini (Grecja)

Po dokładnych badaniach można powiedzieć z całą pewnością, że istnieją także inne superwulkany, które znajdują się w rejonach pod:

·        Ameryką Środkową (1),

·        Andami - Peru i Chile (7)

·        Filipinami (1),

·        Japonią (3),

·        Indonezją (4).

Przerażające jest to, że moc ich eksplozji jest wielokrotnie większa od najpotężniejszych wybuchów „normalnych” wulkanów czyli VEI 7 i utworzono dla nich osobną klasyfikację – erupcja hiperpliniańska – VEI 8 – czyli 500 razy silniejsza od erupcji wulkanu Mt. St. Helen’s. I rzeczywiście – efekty takiej supererupcji są takie, jak opisywał je o. Pio i legion innych wizjonerów. Jej efektem będzie zima poerupcyjna i skażenie wielkich połaci naszej planety, co doprowadzi do głodu. A najgorsze jest to, że ta katastrofa jest możliwa!

A zatem graviora manet

 

Źródło - https://ludzie.fakt.pl/krzysztof-jackowski-z-przerazajaca-wizja-czeka-nas-kataklizm/jz1cyh9?utm_source=www.msn.com_viasg_ludzie&utm_medium=referal&utm_campaign=leo_automatic&srcc=undefined&utm_v=2

środa, 17 maja 2023

Promieniowanie z Ukrainy dociera do Lublina!

Promieniowanie i trujący pył uranu dotarły do ​​Lublina ze składowiska amunicji, do którego doszło na Ukrainie w zeszły piątek. W tym składowisku amunicji znajdowało się warte około 500 milionów dolarów pociski ze zubożonym uranem dostarczonych Ukrainie przez Wielką Brytanię. Teraz promieniowanie i trujący pył dotarły do ​​Lublina w Polsce.

Poziomy radioaktywności pokazane na powyższym wykresie zostały zmierzone na Uniwersytecie Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie (Polska). Wskazuje to, że pył z amunicji uranowej został przeniesiony przez wiatr z Chmielnickiego do Lublina.

W Chmielnickim znajduje się także elektrownia jądrowa... 

2 dni, 400 km stąd. . .

Ci, którzy przebywali na zewnątrz i wdychali trujący, radioaktywny pył, są bardzo narażeni na poważne choroby układu oddechowego, a później na raka płuc. Teraz, gdy pył przybył i prawdopodobnie część z niego osiadła na ziemi, deszcz przeniesie go do wód gruntowych, gdzie będzie po cichu ZATRUWAĆ wodę przez dziesięciolecia.

Kobiety, które piją wodę, zwłaszcza w czasie ciąży, prawdopodobnie poronią (stracą) dziecko lub zobaczą, jak rodzi się ono z ohydnymi wadami wrodzonymi.

Wszystko to dlatego, że NATO nie mogło zajmować się swoimi sprawami i trzymać się z dala od walki Ukraina-Rosja. NIC z tego nie musiało być.

 


Moje 3 grosze

 

A w naszych mediach ani słowa, jak w pamiętnym kwietniu i maju 1986 roku. Podobne skażenia uranem-238 miały miejsce na terenie Kosowa we wczesnych latach 90. XX wieku, kiedy to wojska NATO używały tej amunicji. Efekty zdrowotne są zatrważające – skok ilości zachorowań na nowotwory, o czym oczywiście nikt nie mówił poza ekologami, z których zrobiono oszołomów. Ciekawy jestem, kiedy dowiemy się czegoś na temat skażeń z Ukrainy…

Ostrzegaliśmy przed taką możliwością jeszcze w początkowej fazie wojny na Ukrainie. Czy ktoś coś zrobił? O ile wiem, to nic. Na razie u nas skażenie skoczyło do 0.21 mcSv/h w dniu 11 maja. Będziemy musieli obserwować ten parametr atmosfery. Na razie deszcz oczyścił powietrze, co jest nader pomyślną okolicznością. Na razie...

 

Źródło - https://halturnerradioshow.com/index.php/en/news-page/world/radiation-from-ukraine-reaches-lublin-poland


Następnego dnia, tj. 18.V, w Internecie pojawiło się sprostowanie tej informacji podane przez PAA. Otóż to nieprawda, nic się nie stało, to są tylko plotki rozsiewane przez Putlera i jego propagandzistów - zob. https://www.msn.com/pl-pl/wiadomosci/polska/fala-radioaktywna-zmierza-do-polski-pa%C5%84stwowa-agencja-atomistyki-wyda%C5%82a-komunikat/ar-AA1bjT9C?ocid=msedgntp&pc=U531&cvid=7c9b17359e25497a91bbf7f6c79e4170&ei=7. Jak sobie przypominam, w 1986 roku było tak samo - nie było żadnego wybuchu w Czarnobylu, a potem - kiedy już się nie dało tego ukryć podano, że reaktor jest bezpieczny. Po 1 Maja zaczęto podawać płyn Lugola i poszło ostrzeżenie przed radioaktywnym opadem. Czyżby historia się miała powtórzyć??? 


sobota, 29 kwietnia 2023

Czarnobyl, 26.IV.1986 roku

 


 

Stanisław Bednarz

 

Gawęda  wspomnieniowa. Opowieść o pamiętnej katastrofie w Czarnobylu, wyrozubach, podgrzybkach, Bacutilu,  rozprzestrzenianiu się pyłu radioaktywnego. 

Dziś mamy 26 kwietnia 2023 roku i pogoda jest bardzo chłodna. Ale ów kwiecień 1986  roku był bardzo ciepły, o tej porze  przyroda była bardzo rozwinięta, pasły się krowy nawet na Orawie z reguły opóźnionej wegetacyjnie.

Przypomnę, co robiłem owego 26 kwietnia 1986 roku, gdy nastąpiła katastrofa czarnobylska. Rano o 4-tej z kolegą Markiem Janiakiem  pojechałem na Czarną Orawę pod bacówkę na wielkie klenie, które brały jak opętane. Najpierw koło 4:30 zajechaliśmy pod zakłady utylizacji „Bacutil” w Spytkowicach aby z wielkich bawolich głów wytrzepywać na posadzkę grube białe robaki. Smród był w promieniu 500 metrów od zakładów. Robaki przesypywaliśmy do wiaderek z trocinami. Ciężko to było wszystko dowieźć, gdyż poruszaliśmy się Komarkiem. Po podsypaniu zaczęły brać olbrzymie klenie, wszystkie ponad 35 cm, największy 47 cm. Używałem wtedy ostatni raz wędki archaicznej z bambusa pieprzowego zresztą doskonałej.

Zaintrygowały mnie te klenie potem się zorientowałem ż są to czarnomorskie odmiany tzw. wyrozuby - Piotr Żmuda. Osiągają  długość 40–50 (maksymalnie 70) cm i masę 1–1,5 (maksymalnie 7) kg.  Wtedy   26 kwietnia 1986.miała miejsce katastrofa w Czarnobylu. Myśmy łowili, a tam płonął reaktor i ginęli ludzie.

Nikt nie zdawał sobie sprawy z katastrofy w Czarnobylu bo  dopiero 28 kwietnia dowiedziano się o niej.

28 kwietnia, dwa dni po katastrofie, o godz. 5:33 stacja monitoringu radiacyjnego Służby Pomiaru Skażeń Promieniotwórczych w Mikołajkach zarejestrowała aktywność izotopów promieniotwórczych w powietrzu ponad pół miliona razy większą niż normalnie...

Początkowo polscy naukowcy przypuszczali, że gdzieś nastąpiła eksplozja atomowa. Jednak analiza promieniotwórczych zanieczyszczeń jednoznacznie wskazywała, że ich źródłem może być tylko pożar reaktora atomowego. Dopiero o godz. 18-tej specjaliści dowiedzieli się z radia BBC, że chodzi o Czarnobyl. Wskazuje to na silną blokadę informacji.

Do południowej Polski  skażenie dostało się około 30 kwietnia. Więc wtedy na rybach nie nałapaliśmy się cezu i jodu. Jednak okolice Babiej Góry i Orawy w okolicach 30 kwietnia - 1 maja  dostały na tle Polski dość dużą dawkę (>18 kBq/m²).

Ciekawe jest ze lata 1987, 1988, 1989, 1990 to okres masowego wysypu podgrzybków lasach Lipnicy Wielkiej. Były ich masy i to wielkich (Marek Kramarczyk). Badania wykazały, że skażenie radioaktywne promieniotwórczym cezem-137 tych grzybów było wysokie przekraczające dopuszczalne normy. Z drugiej strony aby to zaszkodziło trzeba by codziennie jeść po parę kilogramów. Potem to się uspokoiło. Podgrzybek to dziwny grzyb  smaczny ale lubi różne świństwa. Na przykład w lasach otaczających  Fabrykę Armatur w Jordanowie , gdy nie działały filtry pyłów mosiężnych   podgrzybki w masowych ilościach występowały  w lasku koło Armatur. Unikałem ich.


 

Moje 3 grosze

 

Pamiętam ten czas. Służyłem wtedy w GPK Świnoujście. 27 kwietnia o 8-mej rano MF „Pomeranią” przybyła do Polski wycieczka szwedzkich dzieci z dwiema opiekunkami. Od razu zadały mi pytanie o poziom skażenia promienistego w Świnoujściu i okolicach. Oczywiście nie wiedziałem o niczym, a one pokazały mi „Svenska Dagbladet” z informacją o katastrofie w Czarnobylskiej EJ. Powiadomiłem przełożonych, a ci dalej – dowódcy i szefa zwiadu w PB WOP w Szczecinie oraz D WOP. Oni też nic nie wiedzieli. Zwrotnie otrzymaliśmy rozkaz bezzwłocznego meldowania o wszelkich zmianach sytuacji radiologicznej w Europie. Sprawa była nagląca, bo zbliżał się 1 Maja...

A w Świnoujściu nieświadomi niczego ludzie zażywali kąpieli słonecznej na plaży i działkach. Spokojnie zbierali nowalijki, sadzili, siali, kopali. Pamiętam, jak słońce nas „strzaskało”, na opalonych twarzach świeciły bielą tylko oczy i zęby. Nie wiadomo, jaką dawkę promieniowania β i γ wchłonęliśmy wtedy. Potem miałem kłopoty z tarczycą – jakieś guzki, które po pewnym czasie zniknęły. Być może dlatego, że radioaktywny jod-131 został „wypłukany” z organizmu przez normalny jod z aerosolu morskiego… Inni ludzie używali do tego celu płynu Lugola. 

W maju i czerwcu na Przystani Promów Morskich myto silnym strumieniem wody skażone lory i wagony (<200 kBq/m²) jadące do Szwecji i Danii. To było bez sensu, bo radioaktywny pył unosił się w powietrzu, a skażona woda spływała do kanału portowego, a potem do Zatoki Pomorskiej. Ale trzeba było coś robić, by uspokoić ludzi.

A potem we wrześniu na Pomorzu Zachodnim mieliśmy klęskę urodzaju podgrzybka brunatnego. Faktycznie - zawierał on duże ilości radionuklidów cezu – konkretnie 137Cs, którego T1/2 wynosi 30 lat, a zatem przestanie on być niebezpieczny gdzieś koło roku 2140. Na szczęście - jak twierdzą nasi atomiści - należałoby zjeść co najmniej 5 kg suszu grzybowego, by zaszkodziło to człowiekowi. Prędzej wysiądzie wątroba i nerki, niż dostanie się choroby popromiennej, ale...

Jeszcze tak à propos grzybów. Kiedy powróciłem do Jordanowa w 1987 roku, to znajdowałem i u nas i w Tatrach podgrzybki, rydze i inne grzyby o dziwnie zdeformowanych owocnikach. Niektórzy usiłowali mi wytłumaczyć je chorobami wirusowymi, co było o tyle dziwne, gdyż ani nigdy przedtem ani nigdy potem czegoś takiego nie zaobserwowałem, a zatem przyczyna musiała być inna. Grzyby wchłaniają radioaktywny cez i toksyczne sole metali ciężkich. Pamiętam, jak piszczały nasze liczniki G-M, kiedy kontrolowaliśmy susz grzybowy z Ukrainy, który wypromieniowywał od 200 μSv/h i więcej, w trakcie kontroli radiometrycznej na Łysej Polanie.   

Po 1986 roku stwierdzono zwiększoną ilość zachorowań na raka, co również starano się ukryć i to była ta prawdziwa zbrodnia ówczesnych władz ZSRR, które bały się zakłócenia obchodów 1 i 9 maja.

niedziela, 2 października 2022

80.000 ton metanu nad Europą!

 


Nad Europą znajduje się chmura z 80.000 ton rozproszonego metanu CH4. W wyniku uszkodzenia gazociągu Nord Stream na Morzu Bałtyckim do atmosfery przedostała się ogromna ilość metanu. Powstała chmura, która dotarła już do Skandynawii, gdzie potwierdzono rekordowe poziomy metanu. Według niektórych szacunków ilość wyciekającego gazu wystarcza na roczną emisję metanu w mieście wielkości Paryża lub kraju wielkości Danii.

W skandynawskich pomiarach Zintegrowany System Monitorowania Węgla (ICOS) wykazuje wysoki poziom metanu w atmosferze. „Zakładamy, że wiatr w obszarze wycieku najpierw przeniósł emisje na północ do Finlandii, a następnie do Szwecji i Norwegii” – wyjaśnił profesor Stephen Platt z Norweskiego Instytutu Badań Powietrznych - NILE.

Instytut szacuje, że 80 000 ton metanu zostało uwolnionych do powietrza, co stanowi ponad czterokrotnie więcej niż roczna emisja metanu w Norwegii z przemysłu naftowego i gazowego.

W NILE naukowcy przygotowali animację ruchu emisji metanu w atmosferze. „Pióropusz metanu”, jak nazwano chmurę w ICOS, został wykryty na pięciu stacjach, które znajdowały się w odległości do 1200 kilometrów.

Stacje obserwacyjne w Szwecji, Norwegii i Finlandii potwierdziły rekordowe poziomy metanu. Inne satelity obserwacyjne najprawdopodobniej nie zarejestrowały wycieku emisji z powodu pochmurnej pogody, napisał ICOS w raporcie.

Gaz najpierw dostał się do morza, a następnie do atmosfery, gdzie utworzyła się gigantyczna chmura, która następnie podzieliła się na dwie części. Włoskie media donoszą, że chmura dotarła również do Włoch.

Zapytaliśmy również Agencję Ochrony Środowiska o dane dotyczące emisji do powietrza w Słowenii i czy wykryli wysoki poziom metanu w atmosferze, i wciąż czekamy na ich odpowiedzi.

Eksperci zapewniają, że chmura nie stanowi zagrożenia dla zdrowia obywateli, gdyż mocno rozrzedziła się w atmosferze i przemieszcza się na dużych wysokościach. Jednak wydarzenie to może mieć poważne negatywne konsekwencje dla organizmów morskich i klimatu.

Wzrost metanu w atmosferze wykryty przez stacje pomiarowe w całej Europie:

 


W NILE szacuje się, że chmura przesunie się teraz w kierunku Svalbardu (Spitzbergenu), archipelagu na Oceanie Arktycznym, mniej więcej w połowie drogi między Norwegią a biegunem północnym.

Metan nadal wycieka z rury, a obecnie panują trudne warunki meteorologiczne, więc dokładna ilość wyciekającego gazu nie może być jeszcze oszacowana, ostrzega norweski instytut.

Metan jest jednym z najsilniejszych gazów cieplarnianych. W ciągu 100 lat ogrzewa atmosferę około 30 razy bardziej niż dwutlenek węgla.

 

Moje 3 grosze

 

Ktokolwiek dokonał tego aktu sabotażu – a jest już oczywistym, że był to sabotaż – powinien ponieść jak najsurowszą karę za tą zbrodnię. Bo to jest zbrodnia na środowisku! Metan jest gazem trującym i w początkowej fazie zatrucia działa na mózgi żywych istot. Doprowadza m.in. do oszołomienia i dezorientacji – a co za tym idzie może być odpowiedzialny za wyrzucanie się waleniowatych na brzegi.

Nie zapominajmy także, że metan z tlenem atmosferycznym w stężeniu 4,5-15% tworzy mieszaninę wybuchową.

Jednakże w przypadku katastrofy Nord Stream mamy do czynienia z gazem ziemnym, który zawiera 90% metanu, ale także etan – C6H6, propan – C3H8 i butan – C4H10, są one równie szkodliwe dla zdrowia.

 

Źródło: https://slovenia.postsen.com/world/32776/Over-Europe-a-gas-cloud-of-80000-tons-of-dispersed-methane.html

Przekład z angielskiego - ©R.K.F. Sas-Leśniakiewicz