"Czarny Łabędź" nad Czelabińskiem...
Oleg Fajg
NASA oświadczyła, że zabranie
próbek gruntu asteroidy 101955 Bennu przez misję OSIRIS-REx w 2018 roku zmieni
trajektorię jego ruchu i nie zrobi bardziej możliwym jego trafienie w naszą
planetę w 2135 roku.
W dniu dzisiejszym istnieją
najróżniejsze oceny niebezpieczeństwa trafienia Ziemi przez asteroidę. Staje
się popularną idea, że będzie to nieoczekiwane wydarzenie – w rodzaju spotkania
w dzikiej naturze czarnego łabędzia, który przez wiele lat uważano za ornitologiczny
mit.
Kultowa
trylogia
W roku 2001, świat ujrzał
pierwszy tom trylogii „Zwiedzeni przez losowość” autorstwa Nassima Nicolasa Taleba. W niej amerykański ekonomista, matematyk i
filozof rozwinął oryginalną koncepcję Czarnego Łabędzia. Taleb opisuje w
niej, jak nagłe i wielkie w swych rozmiarach wydarzenia mogą kardynalnie
zmienić bieg historii. Potem pojawiły się jego dwie kolejne prace: „Czarny
Łabędź. O skutkach nieprzewidywalnych zdarzeń” (2007) i „Antykruchość. O rzeczach, którym służą wstrząsy”
(2010). W nich rozpatruje się takie nieoczekiwane zdarzenia jak: wojny, kryzysy
finansowe, akt terroru à la 11
września, padnięcie Internetu, itd. itp. Przy tym jednym z najbardziej imponujących
dodatków do teorii Czarnego Łabędzia w obszarze trudnych do prognozowania i
rzadkich wydarzeń ze znacznymi następstwami jest analiza możliwego zderzenia
Ziemi z dużymi asteroidami.
Ślady wielkich kosmicznych
katastrof świadczą o tym, że zderzenie z kosmicznymi skałami będzie przede
wszystkim niszczącym dla ziemskiej cywilizacji. Ponadto historia pokazuje, że
sama możliwość skrajnie mało wiarygodnych wydarzeń może w konsekwencji zmienić
bieżącą rzeczywistość. Klasyczny przykład: przypadek jądrowego starcia pomiędzy
aktualnymi mocarstwami. W ten sam sposób zagrożenie impaktem asteroidy może
zainspirować wysiłki wielu krajów i podnieść na wyższy poziom współpracę
międzynarodową.
Święto
nadchodzącej Apokalipsy
Jest całkowicie możliwe, że
jutro czy w najbliższym stuleciu nasza arka kosmiczna o nazwie Ziemia nie
wpadnie na kosmiczne rafy latających skał, ale nie wolno tego wykluczać. Kanał
TV Discovery nadał ciekawy program
pt. „Jak przeżyć impakt asteroidy”, w którym astronauta amerykański Rusty Schweickart przytacza
przerażające fakty:
Każdej nocy na naszą planetę
spadają tysiące uderzeń z Kosmosu. Do tego każdego dnia na Ziemię spadają setki
ton meteorytów. Większość z nich ma rozmiary od ziarna kukurydzy do gołębiego
jajka, ale zdarzają się też obiekty o średnicy od piłki tenisowej do piłki do
koszykówki. Najniebezpieczniejsze jest to, że na nas może spaść jeszcze większy
„pocisk”, w zderzeniu z którym nasz „Titanic” ziemskiego życia może pójść na
dno. I to jest tylko kwestia czasu.
Słowa astronauty potwierdzają
geolodzy z paleontologami, którzy już dawno odnaleźli ślady upadku kolosalnych
asteroidów, nie raz zmieniających bieg ewolucji wszystkich istot żywych na
naszej planecie.
Blizny
Błękitnej Planety
Jedno z takich śmiercionośnych
uderzeń w Ziemię miało miejsce 65.000.000 lat temu, kiedy asteroida o średnicy
co najmniej 10 km z prędkością do 100.000 km/h (ok. 28 km/s)[1]
wyrżnęła w naszą planetę. W rezultacie impaktu powstał astroblem – krater
uderzeniowy o średnicy 180 km.[2]
Powierzchnia ziemi się roztopiła, rozstąpiła i utworzyła koncentryczne grzbiety
górskie. Fala uderzeniowa wybuchu spowodowała cały rój trzęsień ziemi, który
przeistoczył się w sejsmiczny sztorm, to z kolei obudziło setki wulkanów w tym
także i dziesiątki superwulkanów. Trzęsienia ziemi o sile >M9,0 spowodowały
kolosalne megatsunami. Odłamki po wybuchu spadały na ziemię ognistym deszczem,
a słońce skryło się za kurtyną pyłu, przekształcając południe w zmierzch.
Planetę okryły mroki na długi czas, a temperatura zaczęła stopniowo spadać. Tak
właśnie zginęło ¾ gatunków wszystkich roślin i zwierząt – w tym dinozaury.
Ciekawe, że właśnie ta
katastrofa w rezultacie stworzyła człowieka „królem przyrody”. Alternatywny
wariant z ewolucją rozumnych jaszczurów (dinozaurów naczelnych) został
błyskotliwie opisany przez amerykańskiego pisarza Harry’ego Harrisona w serii powieści „Na zachód Edenu”[3].
Mimo zagrożenia pojawienia się
z Kosmosu „Czarnego Łabędzia”, będącego w stanie w ciągu jednej chwili
zniszczyć całą Ludzkość, astronomowie uprzedzają i o realnym zagrożeniu ze
strony o wiele mniejszych ciał niebieskich. Średnica takich meteorytów może wynosić
od dziesiątków do setek metrów. Tego rodzaju skalne odłamki kręcą się na
orbitach bliskich Ziemi, i w dniu 15.II.2013 roku meteoryt o średnicy 17 m
eksplodował na niebie Czelabińska. Do tego energia eksplozji była 35 razy
większa od energii eksplozji bomby atomowej zrzuconej na Hiroszimę.[4]
Wybuch uszkodził ponad 7000 budynków i zranił 1500 osób. Trudno sobie
wyobrazić, co by to było, gdyby na miejsce Meteorytu Czelabińskiego spadło coś,
co nazywamy Meteorytem Tunguskim albo Tunguskim Ciałem Kosmicznym, z dnia
30.VI.1908 roku, które tysiące razy przewyższało wybuch nad Hiroszimą. Wtedy,
110 lat temu coś o średnicy kilkudziesięciu metrów zniszczyło parę tysięcy
kilometrów kwadratowych tajgi z 80.000.000 drzew.
Zarówno Meteoryt Czelabińsk i
Tunguskie Ciało Kosmiczne były czymś nieoczekiwanym dla astronomów, dokładnie
jak klasyczne czarne łabędzie w dzikiej naturze. Czy więc można dzisiaj
przewidzieć impakty asteroidów?
Astroblem Meteor Crater/Barringer Crater/Crater Canyon Diablo w Arizonie w zimowej szacie
Ostrzeżony
– uzbrojony
Dzisiaj wiodące agencje
kosmiczne są w pełni zdolne do rozpracowania planu obronnego przed asteroidami
o średnicy kilometra tym bardziej, że astronomowie są w stanie stworzyć
globalną sieć obserwacji drobniejszych ciał niebieskich przemykających koło
Ziemi.
Jednakowoż rzadkość pokazywania
się „Czarnych Łabędzi” usypia wielu polityków i różnych działaczy. Dlatego
właśnie wiodące mocarstwa kosmiczne do dziś dnia nie doszły do porozumienia w
sprawie finansowania monitoringu i tym bardziej technologii zmiany orbit
niebezpiecznych obiektów.
Np. całkiem niedawno ESA zmieniła
program NASA i Roskosmosu pod nazwaniem Asteroid
Impact Mission, w którą wliczono także rozpracowanie metod ochrony przez
asteroidami. Zamiast tego zdecydowano się na finansowanie misji badawczej Marsa
– Exo
Mars.
Między innymi nawet patrząc
przez zwyczajną lornetkę można przekonać się o strasznym niebezpieczeństwie
zagrażającemu naszej planecie. Wystarczy przyjrzeć się kraterom impaktowym
pokrywającym lico Księżyca. Z drugiej strony, astronomom jest znany zaledwie 1%
wszystkich asteroid Układu Słonecznego. Ciała te wchodzą także do kategorii
Obiekty Zbliżające się do Ziemi – NEO[5].
Do tego asteroidy mające średnicę 150 m i przybliżające się do Ziemi na
odległość 7.500.000 km uważa się za potencjalnie niebezpieczne obiekty.
Każdego roku astronomowie
wykrywają 1500 NEO – dużo to czy mało?
Miliony
ognistych bolidów
Nie patrząc na to, że
astronomowie każdej nocy wpatrują się w rozjaśnione gwiazdami niebo,
zlokalizowano jedynie położenie i elementy orbit jedynie 16.300 NEO. Na swe
odkrycie czeka dalsze co najmniej 10.000.000 obiektów.
W związku z tym uczeni
przedłożyli tzw. Deklarację 100x. W
niej mówi się konieczności stukrotnego zwiększenia ilości zlokalizowanych
asteroid przy pomocy teleskopów optycznych, radioteleskopów i kosmicznych
teleskopów IR.
Kierownictwo NASA uważa, że w
najbliższych latach zwiększy się procent odkrytych asteroid do 90. Chodzi tutaj
o ciała niebieskie znajdujące się w wewnętrznej części Układu Słonecznego i o rozmiarach
>140 m, dzisiaj odkryto ich 28%, a przy zderzeniu takich obiektów z Ziemią
może wydzielić się energia równa eksplozji bomby termojądrowej o mocy 50 Mt.
Zgodnie z danymi NASA, poza
obiektami o rozmiarach kilkuset metrów, nie odkryto jeszcze ok. 10.000.000 ciał
niebieskich o średnicy >20 m, a także 300.000 o rozmiarach >40 m, które
od czasu do czasu pojawiają się w pobliżu naszej planety czy przecinających
płaszczyznę jej trajektorii.
Każdego roku w ziemską
atmosferę wpada bolid o rozmiarach samochodu osobowego. Raz na 1000-lecie na
Ziemię spada 100-metrowy obiekt będący w stanie zniszczyć wielomilionowe megapolis. Raz na milion lat przylatuje
asteroida zagrażająca zniszczeniem Australii (powierzchnia 7.692.000 km²) czy
nawet Europy (10.180.000 km²). Natomiast raz na 10 mln lat dochodzi do
zderzenia ze skałą o średnicy 1 km, co zagraża całej Ludzkości.
Jakże można uchronić się przed
niebezpiecznymi przybyszami z Wszechświata?
Ziemianie
szykują odwetowe uderzenie
Dzisiaj konstruktorzy i
wynalazcy proponują kilka sposobów na zmianę trajektorii asteroid.
·
Po pierwsze – to uderzenie
pociskami termojądrowymi albo założenie ładunków jądrowych (fugasów) jak to
zrobiono w filmie „Armagedon”.
·
Po drugie – zastosowanie tarana
kinetycznego, czyli zderzenie z asteroidą masywnego aparatu kosmicznego.
·
Po trzecie – uderzenie asteroidy
promieniem lasera o wysokiej energii, np. gaisera
(lasera na promienie gamma) z doładowaniem termojądrowym. Jest on w stanie
odparować część powierzchni asteroidy, wytworzyć strumień pary, która zmieni
orbitę asteroidy, no i…
·
…po czwarte – zastosowanie
kosmicznego holownika – kiedy statek kosmiczny z potężnymi silnikami i silnym
polem grawitacyjnym będzie wykorzystany do zmiany trajektorii asteroidy.
Realnie kraje dysponujące
bronią ASAT byłyby w stanie już dzisiaj przepędzić niepożądanego gościa przy
pomocy pocisków rakietowo-jądrowych. Jednakże jak dotąd nikt nie bierze się za
dokładne obliczenia, jak w takim przypadku zachowa się masywne ciało kosmiczne…
Źródło – „Tajny XX wieka” nr
42/2018, ss. 4-5
Przekład z rosyjskiego -
©R.K.F. Leśniakiewicz
[1]
Szacunki masy i prędkości różnią się, ale efekt końcowy był zawsze taki sam:
krater impaktowy. o średnicy 150-240 km i głębokości 30 km. Impakt wyzwolił
energię rzędu 0,4 YJ czyli 100 Tt TNT.
[2]
Krater impaktowy o średnicy 150-240 km i głębokości 30 km. Impakt wyzwolił
energię rzędu 0,4 YJ czyli 100 Tt TNT.
[3]
Są to: „Na zachód od Edenu” (1991), „Zima w Edenie” (1992), „Powrót do Edenu”
(1992) i „Dawn of the Endless Night” (wyd. amerykańskie 2001).
[4] Czyli
0,525 Mt TNT.
[5] Z ang.:
Near Earth Object.