Obserwuje pracowite pszczoły, które walczą z wiatrem. Podglądam zakochanego kundla, który w swej wierności codziennie wychodzi na dróżkę i leży na niej czekając na wybrankę serca. Z podziwem patrzę na stadko kur, które dumne kroczą w asyście swojego koguta, wielkiego i tłustego, co to się niczego i nikogo nie boi. A gdy znudzi mi się podglądanie przyrody, zatapiam się w książce i sączę sobie lemoniadę z miętą rwaną prosto z ogródka i jest mi tak dobrze...
Szkoda, że trzeba wracać...
Po raz kolejny książka Kalicińskiej mnie nie rozczarowała. I wpasowała się w otoczenie. Wiele ciepłych wspomnień z dzieciństwa i młodości bohaterki spędzonych na wsi, mądre spojrzenie na życie, na chorobę, na rozwód na relacje rodzinne. Wciągnęła mnie tak bardzo jak "Rozlewisko" czy "Zwyczajny facet". Czytałyście? Jeśli nie, to polecam :)
Truskawki poziomkowe! cóż za wynalazek, takie przyrodnicze 2w1, a jakie pyszne!
wracam do pałaszowania ;)
Pa!!