niedziela, 30 czerwca 2013
Monogamista
Nic... Kompletnie nic...
Żadnego czucia...
Klapa totalna...
Po prostu zdechł.
I gdy już miałem skapitulować, przypomniałem sobie, iż przecież faceci w moim wieku nigdy nie poddają się.
Spróbuję innym razem...
A teraz może gdzieś indziej...
Nadal nic.
Czy on już nigdy nie wróci do życia?
Czy to już jego ostatnie tchnienie?
Czy tak wygląda koniec?
- Cześć Renia, słuchaj, mogę sobie u Ciebie włożyć? - zadzwoniłem do kumpeli.
- Musisz? - odpowiedziała niepewnie.
- No, raczej – ja też już traciłem rezon.
- Jestem po nocce, ale dobra, przyjdź. Czego się nie robi dla kumpli – dodała ziewając.
- Wiesz, może na początek zrobimy to wolniutko – zaproponowałem.
- Ty tu rządzisz – odparła. Włożyłem więc najwolniej jak tylko potrafiłem.
Nic... żadnej reakcji.
- Spróbuj może tak szybko, gwałtownie – pomysł wydawał się dobry, więc włożyłem najgwałtowniej jak potrafię.
Zgadliście.
Martwy jak Lenin w Mauzoleum.
- Cóż... dzięki Reniu – rzuciłem na pożegnanie.
- Cała przyjemność po mojej stronie – odparła sennie.
Gdy byłem już w drzwiach, do głowy przyszedł mi jeszcze jeden pomysł:
- Renka, mogę jeszcze raz? Ostatni, obiecuję – mój błagalny głos chyba zrobił na niej wrażenie, bo się zgodziła.
- Nie czekając, aż się rozmyśli, szybko włożyłem i naparłem z całej siły...
- Mroczny, nie przejmuj się, to nie tragedia – rzuciła na odchodne.
Gdy już pogrzebałem wszelkie nadzieje, przypomniałem sobie, że nie próbowałem tego jeszcze w pracy. Zrobiłem to następnego dnia, zaraz gdy tylko otworzyłem sklep. Nie bawiłem się w żadne eksperymenty, po prostu wymacałem otwór pod ladą i włożyłem go.
Z początku nic się nie działo, a później... ruszyło. Najpierw ukazał się komunikat: wykryto nowe urządzenie, a chwilę później: urządzenie jest gotowe do użytku.
I tak, po przetestowaniu ponad trzydziestu różnych portów USB, okazało się, że mój Pendrive stał się monogamistą.
czwartek, 27 czerwca 2013
wtorek, 25 czerwca 2013
niedziela, 23 czerwca 2013
Moja Route 66
Ciche stuknięcie centralnego zamka, mlaśnięcie otwieranych drzwi, krótkie kaszlnięcie rozrusznika - wyruszam w swoją Route 66. Jak każdego poranka od piętnastu lat.
Włączam radio, w odtwarzaczu ulubiona płyta z chorwacką muzyką.
Ljeto ide kako si mi ti, gdje si, s kim si, da mi je znati... A tu pierwszy korek. Stoję na moście, w dole Wisła. Trzy lata temu przelewała się ponad nim, wokół szalała powódź. Do dziś widać ślady żywiołu.
Ledwo się rozpędziłem, trafiam na kolejny korek. Normalka, pewnie znowu przejazd kolejowy zamknięty. Skręcam w ulubiony skrót - aleja wyłożona kocimi łbami, pięknie ocieniona rosnącymi na poboczu drzewami, a Marko zawodzi Vjetre s Dinare hej zaustavi se vjetre s Dinare hej cujes li mevjetre s Dinare hej poslusaj me gdje sam rodjen tu ponesi me.
Z powrotem jestem na głównej drodze, jadę dalej, a Tifa zaczyna: Samo ja kad ostaris, kao oblak u tvojoj kafi... Zapachniało kawą, po prawej mijam stację benzynową, gdzie czasami zatrzymywałem się na małą czarną. A trzysta metrów dalej jest gniazdo bocianów. Każdej wiosny z utęsknieniem wypatrywałem ich przylotu, by później późnym latem zrezygnowany obserwować ich odlot. Tymczasem Alen daje z siebie wszystko: E, evo zore, evo zore, Bogu da se pomolim, evo zore, evo zore, ej, Djurdjevdan je, a ja nisam s onom koju volim... Aż ciarki przechodzą. Spoglądam znowu w prawo - Smutna Góra. Na zboczu ogromne, może trochę kiczowate Oko Opatrzności - herb Chełma Śląskiego. Kiedyś wybrałem się tu z synem na wycieczkę, dowiedzieliśmy się skąd nazwa góry - prawie dwieście lat temu na tych terenach szalała zaraza. Jej ofiary pochowano właśnie na tej górze i zmieniono nazwę na Smutna.Niedaleko pomnika ku czci ofiar są trzy krzyże. Jak na Golgocie.
Głośniki smętnie zawodzą: Ruzica si bila, jedna u mom srcu, ruzica si bila moja, al' nije za tebe, divlja kupina, ni covjek kao ja... Uwielbiam ten kawałek, zwłaszcza z koncertu z Zagrzebia z 2005 roku.
Wjeżdżam do Imielina - małe, niepozorne miasteczko, ale świetnie zarządzane. Pozazdrościć. Czasami tu wpadamy na koncerty do miejscowego Domu Kultury "Sokolnia". Często gości tu tzw. pierwsza liga.
Tuż za Imielinem skręcam na krajową Jedynkę, w tle energetyczne: Kap po kap kisa sprema sesamo da znas nisam lud da mislim na tebe kap, kap po kap opet padat ce te duge kise jesenje A ja już jestem niedaleko elektrowni Jaworzno III i skręcam na A4, jadę nią jakieś 6 km. Wiecie, że to 1/230 wszystkich autostrad w Polsce?
Też nie wiedziałem.
Teraz już z górki: Negdje u tvome adresaru, pod slovom B je moje ime, prekrizi ga nocas i stavi, krst pepela i krst tisine, ako ima Boga, a ja mijam mysłowicki Real - kiedyś miałem tu stłuczkę - i wjeżdżam pod wiadukt. Dziesięć dni temu o mały włos nie utopiłem tu auta - oberwanie chmury zalało tunel, a ja źle oceniłem zagrożenie. Na szczęście w porę się zorientowałem.
Jeszcze tylko giełda samochodowa, gdzie kupiłem swoje pierwsze auto i jestem na miejscu. Danas otvaram oci nakon svih ovih godina. Otwieram drzwi...
Wczoraj zrobiłem to po raz ostatni...
Mam ochotę na...
sobota, 22 czerwca 2013
Owoce miłości
- Kurdeczka, wszystko przez Gertrudę - pomyślał z lekkim obrzydzeniem przełykając kolejny kęs galarety z nóżek wieprzowych.
- Ciągle mi wpycha kurdeczka ten jęzor do paszczy i człowiek później chodzi taki odupiały - spojrzał na nieopalone włosy, a właściwie te, których zapomniał opalić, i teraz wystające z kolejnego kęsa. Zamknął oczy i połknął popijając solidnym łykiem wódki.
Spojrzał w okno i wtedy zobaczył światła zbliżającego się samochodu.
- Ki diabeł kurdeczka - zamruczał wstając i chowając siekierę za pazuchę. Gdy na podwórku zachrzęściły koła samochodu, Euzebiusz stał już w drzwiach i czekał na niespodziewanych gości.
- Dobry wieczór gospodarzu - z auta wyszedł młody, przystojny mężczyzna.
- Bry kurdeczka - leniwie odparł zapalając papierosa.
- Chyba zgubiliśmy się, znalazłoby się jakieś łóżko na noc? A może nawet na kilka dni? - uśmiech rodem z reklamy firmy dentystycznej zagościł na twarzy przybysza.
- Dobrze zapłacimy - dodał.
W sumie... kurdeczka, czemu nie. Na pięterku mom pokoik.
- Wiesz, trochę się go boję... on jest taki surowy i groźnie wygląda. No i jeszcze te cztery zęby - Agnieszka tuliła się do piersi Adama.
- Spokojnie maleńka, jestem przy tobie - objął ją i pieszczotliwie pogłaskał po głowie.
Spojrzała mu w oczy, Adam uśmiechnął się i ją pocałował. Pierwszy pocałunek był przelotny, niczym muśnięcie porannej bryzy, ale już następne prześcigały się w namiętności. Wkrótce zwarli się w miłosnym uścisku, a dłonie ponownie odkrywały zakazane krainy ich ciał. Sutki Agnieszki prężyły się z podniecenia, ale jakby tego było mało, Adam postanowił popieścić je języczkiem. Aga mruczała z rozkoszy, ale gdy jego ręka powędrowała w kierunku łona, przytomnie zapytała:
- Gumkę masz?
- Mam - szepnął.
A gdy pierwsze fale rozkoszy rozlały się po jej ciele, jej umysł domagał się już tylko jednego...
- Kurdeczka, chałupę mi rozwalą, spać nie można - Euzebiusz odruchowo chwycił trzonek siekiery. Na szczęście krzyki i jęki ucichły, miarowe stukanie o ścianę również. Tej nocy kochali się pięciokrotnie, nic dziwnego, iż szybko usnęli w swych objęciach.
Zbliżało się południe, Euzebiusz kręcił się koło auta gości nie mogąc się zdecydować czy próbować otworzyć drzwi, czy też tylko zajrzeć przez szybę. Wtedy otworzyło się okno na poddaszu. Adam ziewnął i przeciągnął się.
- Dzień dobry gospodarzu - krzyknął tłumiąc kolejne ziewniecie.
- A to się kurdeczka jeszcze okaże - Euzebiusz po nieprzespanej nocy wyraźnie był bez humoru.
- Aleście kurdeczka hałasowali - powiedział z wyrzutem.
- Przepraszam gospodarzu, ale zażywaliśmy owoców miłości - Adam uśmiechnął się filuternie i puścił oko.
Euzebiusz zdębiał. Miał dziwne wrażenie, że ta bajka już kiedyś się wydarzyła, już gdzieś to słyszał... Podrapał się po kroczu i doznał olśnienia. Tak, to był kawał, który Stach opowiadał latem na wyrębie. No wtedy jak później Zenkowi rozpieprzyli butelkę na głowie, bo zaczął się dobierać do Czesławy, żony Stacha. Cześka zimne piwo im przyniosła.
Spojrzał na chłopaka i rzucił zapamiętaną ripostą:
- A kurdeczka zażywojcie se, ino mi pestek nie rzucajcie, bo mi się indyk dławi!
Adam nie zareagował, przynajmniej nie od razu. Oszołomiony przyglądał się indykowi stojącemu przy nodze Euzebiusza. A ten dumnie prężył swoją pierś przyozdobioną w łowickie wzory wełnianego kubraczka, który Gertruda w odruchu litości zrobiła na drutach.
- Pestek? A nie skórek? - nagle zrozumiał co do niego powiedział gospodarz. - Ciekawe jak on z tych gumek pestki zrobił - pomyślał Adam wracając do budzącej się Agi.
- Ciągle mi wpycha kurdeczka ten jęzor do paszczy i człowiek później chodzi taki odupiały - spojrzał na nieopalone włosy, a właściwie te, których zapomniał opalić, i teraz wystające z kolejnego kęsa. Zamknął oczy i połknął popijając solidnym łykiem wódki.
Spojrzał w okno i wtedy zobaczył światła zbliżającego się samochodu.
- Ki diabeł kurdeczka - zamruczał wstając i chowając siekierę za pazuchę. Gdy na podwórku zachrzęściły koła samochodu, Euzebiusz stał już w drzwiach i czekał na niespodziewanych gości.
- Dobry wieczór gospodarzu - z auta wyszedł młody, przystojny mężczyzna.
- Bry kurdeczka - leniwie odparł zapalając papierosa.
- Chyba zgubiliśmy się, znalazłoby się jakieś łóżko na noc? A może nawet na kilka dni? - uśmiech rodem z reklamy firmy dentystycznej zagościł na twarzy przybysza.
- Dobrze zapłacimy - dodał.
W sumie... kurdeczka, czemu nie. Na pięterku mom pokoik.
- Wiesz, trochę się go boję... on jest taki surowy i groźnie wygląda. No i jeszcze te cztery zęby - Agnieszka tuliła się do piersi Adama.
- Spokojnie maleńka, jestem przy tobie - objął ją i pieszczotliwie pogłaskał po głowie.
Spojrzała mu w oczy, Adam uśmiechnął się i ją pocałował. Pierwszy pocałunek był przelotny, niczym muśnięcie porannej bryzy, ale już następne prześcigały się w namiętności. Wkrótce zwarli się w miłosnym uścisku, a dłonie ponownie odkrywały zakazane krainy ich ciał. Sutki Agnieszki prężyły się z podniecenia, ale jakby tego było mało, Adam postanowił popieścić je języczkiem. Aga mruczała z rozkoszy, ale gdy jego ręka powędrowała w kierunku łona, przytomnie zapytała:
- Gumkę masz?
- Mam - szepnął.
A gdy pierwsze fale rozkoszy rozlały się po jej ciele, jej umysł domagał się już tylko jednego...
- Kurdeczka, chałupę mi rozwalą, spać nie można - Euzebiusz odruchowo chwycił trzonek siekiery. Na szczęście krzyki i jęki ucichły, miarowe stukanie o ścianę również. Tej nocy kochali się pięciokrotnie, nic dziwnego, iż szybko usnęli w swych objęciach.
Zbliżało się południe, Euzebiusz kręcił się koło auta gości nie mogąc się zdecydować czy próbować otworzyć drzwi, czy też tylko zajrzeć przez szybę. Wtedy otworzyło się okno na poddaszu. Adam ziewnął i przeciągnął się.
- Dzień dobry gospodarzu - krzyknął tłumiąc kolejne ziewniecie.
- A to się kurdeczka jeszcze okaże - Euzebiusz po nieprzespanej nocy wyraźnie był bez humoru.
- Aleście kurdeczka hałasowali - powiedział z wyrzutem.
- Przepraszam gospodarzu, ale zażywaliśmy owoców miłości - Adam uśmiechnął się filuternie i puścił oko.
Euzebiusz zdębiał. Miał dziwne wrażenie, że ta bajka już kiedyś się wydarzyła, już gdzieś to słyszał... Podrapał się po kroczu i doznał olśnienia. Tak, to był kawał, który Stach opowiadał latem na wyrębie. No wtedy jak później Zenkowi rozpieprzyli butelkę na głowie, bo zaczął się dobierać do Czesławy, żony Stacha. Cześka zimne piwo im przyniosła.
Spojrzał na chłopaka i rzucił zapamiętaną ripostą:
- A kurdeczka zażywojcie se, ino mi pestek nie rzucajcie, bo mi się indyk dławi!
Adam nie zareagował, przynajmniej nie od razu. Oszołomiony przyglądał się indykowi stojącemu przy nodze Euzebiusza. A ten dumnie prężył swoją pierś przyozdobioną w łowickie wzory wełnianego kubraczka, który Gertruda w odruchu litości zrobiła na drutach.
- Pestek? A nie skórek? - nagle zrozumiał co do niego powiedział gospodarz. - Ciekawe jak on z tych gumek pestki zrobił - pomyślał Adam wracając do budzącej się Agi.
czwartek, 20 czerwca 2013
Na rozstaju
Większość ludzi wierzy, że mamy wolną wolę, że wszyscy sami wybieramy
własną ścieżkę.
Czasami ta ścieżka jest prosta... a czasami wręcz przeciwnie.
Każdy zakręt może zburzyć nasze wyczucie kierunku.
Ale to wybory dokonane na rozstajach określają, kim jesteśmy.
Czasami ta ścieżka jest prosta... a czasami wręcz przeciwnie.
Każdy zakręt może zburzyć nasze wyczucie kierunku.
Ale to wybory dokonane na rozstajach określają, kim jesteśmy.
środa, 19 czerwca 2013
poniedziałek, 17 czerwca 2013
Jak tam u was? - jest spokojnie jak na wojnie, tu pier...ie, tam pier...ie i znów spokojnie *
Achtung Soldaten! Laski na dwunastej!
Drogie Panie: oczko lewe, oczko prawe i mamy ślepego Niemca.
Wojna... Kurwa, ale nudy...
Narobili Ci do hełmu? AK czy AL?
Ależ Panowie, w prawo proszę! Bo mi zaraz z tyłka jesień średniowiecza zrobicie!
Achtung! Ten z największym: wystąp!
Gentlemans, oni mają całkiem spore interesy, chodzi więc o to, żebyśmy to my wygrali.
Tak mamusiu, codziennie wieczorem piorę skarpetki i dwa razy dziennie myję zęby.
Jeszcze trochę... Dobra Helmut, już Cię widzę. To teraz odstrzelę Ci łeb :)
Na wysokiej górze
rosło drzewo duże
nazywało ono się
api papi blite blete blau
Kto tego słowa nie wymówi
ten nie będzie strzelał.
rosło drzewo duże
nazywało ono się
api papi blite blete blau
Kto tego słowa nie wymówi
ten nie będzie strzelał.
Ferfluchten polnischen, partizanen und banditen. Ale Pepsi mhają gut.
* - Lao Che
niedziela, 16 czerwca 2013
piątek, 14 czerwca 2013
Auschwitz-Birkenau
14 czerwca 1940 roku do KL Auschwitz przybył pierwszy transport 728. polskich więźniów (wśród nich było około 20. narodowości żydowskiej). Tak zaczęła się tragiczna historia tego miejsca, zakończona 27 stycznia 1945 roku. Ogółem do obozu trafiło co najmniej 1,3 miliona osób, w tym:
- 1,1 mln Żydów;
- do 150 tysięcy Polaków;
- 23 tysiące Romów;
- i ponad 30 tysięcy osób innych narodowości.
Liczba zabitych sięgnęła prawie 1,1 mln osób, w tym:
- 960 tysięcy Żydów, czyli prawie 90% – w tym:
- 438 tysięcy z Węgier;
- około 300 tysięcy z Polski;
- prawie 70 tysięcy z Francji;
- 60 tysięcy z Holandii;
- 55 tysięcy z Grecji;
- ponad 46 tysięcy z Czech i Moraw;
- ponad 26 tysięcy Żydów ze Słowacji;
- ponad 24 tysiące z Belgii;
- 23 tysiące z Niemiec i Austrii;
- 10 tysięcy z Jugosławii;
- do 75 tysięcy Polaków;
- 21 tysięcy Romów;
- 15 tysięcy jeńców radzieckich różnych narodowości;
- do 15 tysięcy ludzi innych narodowości.
czwartek, 13 czerwca 2013
środa, 12 czerwca 2013
Motomaniacy - część I
Mężczyźni, bo głównie chodzi tu o facetów, różnie się zakochują. A to w kobietach, w samochodach, gwoździach, aparatach fotograficznych, polowaniach, iPhonach, seksie czy w motocyklach.
Miłośnicy tych ostatnich spotkali się w minioną niedzielę w Pszczynie na Zlocie Starych Motocykli. A ja tam byłem, spaliny wdychałem, zdjęcia robiłem. Choć to ostatnie było mocno zagrożone z powodu fotografa przez duże F. A było to tak: robię zdjęcia, jak wielu innych. Co jakiś czas mija mnie facet z lustrzanką - jakieś 8000 zł w rękach. Profesjonalista znaczy się. Co prawda trochę mogło zmylić ustawiczne błyskanie wbudowaną lampeczką, ale widać nie znam się. Aż wreszcie "nadejszła wiekopomna chwila", że nasze drogi skrzyżowały się. Robię zdjęcie, nagle pojawia się Pan F. Nie patrząc na nikogo, biega wokół motoru jak mucha w latarce i błyska tu i tam. Gdy wszedł mi w kadr po raz piąty, podszedłem i mówię: pan wybaczy, inni też chcą zrobić zdjęcia, więc może zerknąłby pan czasem czy nie wchodzi komuś w kadr. Szanujmy się. Pan odwrócił się i odpowiedział: proszę pana, ale ja robię lustrzanką! Właśnie widzę - odparłem. I szczerze jej współczuję - dodałem.
A teraz już czas na zdjęcia:
A na deser... niezwykli miłośnicy skutera :)
Miłośnicy tych ostatnich spotkali się w minioną niedzielę w Pszczynie na Zlocie Starych Motocykli. A ja tam byłem, spaliny wdychałem, zdjęcia robiłem. Choć to ostatnie było mocno zagrożone z powodu fotografa przez duże F. A było to tak: robię zdjęcia, jak wielu innych. Co jakiś czas mija mnie facet z lustrzanką - jakieś 8000 zł w rękach. Profesjonalista znaczy się. Co prawda trochę mogło zmylić ustawiczne błyskanie wbudowaną lampeczką, ale widać nie znam się. Aż wreszcie "nadejszła wiekopomna chwila", że nasze drogi skrzyżowały się. Robię zdjęcie, nagle pojawia się Pan F. Nie patrząc na nikogo, biega wokół motoru jak mucha w latarce i błyska tu i tam. Gdy wszedł mi w kadr po raz piąty, podszedłem i mówię: pan wybaczy, inni też chcą zrobić zdjęcia, więc może zerknąłby pan czasem czy nie wchodzi komuś w kadr. Szanujmy się. Pan odwrócił się i odpowiedział: proszę pana, ale ja robię lustrzanką! Właśnie widzę - odparłem. I szczerze jej współczuję - dodałem.
A teraz już czas na zdjęcia:
A na deser... niezwykli miłośnicy skutera :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)