Blogger Widgets

niedziela, 24 lutego 2013

Irlandio, moja Irlandio...


Wczoraj na blogu Kasi przeczytałam posta, który zainspirował mnie do napisania tegoż właśnie. Zaczyna się słowami:

"Słyszę czasem od Was: że budzę podziw...Bo życie toczę tutaj, na ziemi obcej i nieznanej..." 


I ja słyszałam te słowa, nie raz, mieszkając w Irlandii.. albo że ktoś mi współczuje "bo daleko od domu". Nigdy nie rozumiałam tych ludzi, bo przecież ja sama zdecydowałam się wyjechać. Zrobiłam to dobrowolnie - nikt mnie z Polski nie wypędził..
 
Ja pokochałam Irlandię i Irlandczyków (większość ;-))


 
 
Nigdzie indziej (a "parę" krajów odwiedziłam ) nie spotkałam tak cudownych ludzi jak tam. Ludzi, którzy byli bardziej przyjacielscy w stosunku do mnie (mimo iż byłam "obca" ) niż rodacy w moim własnym kraju.  Opuściłam Irlandię by być bliżej rodziny - bardzo tęskniłam za mamą.. rodzeństwem..
Nie mieszkam w Polsce, ale do rodzinnego miasteczka mam zaledwie 200km.  

Tęsknię jednak za Irlandią i to bardzo.. 
- za nie za gorącym latem i nie za zimną zimą ;-)  
- za całorocznie zieloną trawą, 
- za "panem z autobusu", który zatrzymywał się dla ludzi miedzy przystankami, a wysiadającym życzył miłego dnia, 
- za celnikiem, który sprawdzając mój paszport mówił "welcome home"
- za sprzedawczynią, która pomagała mi wnieść wózek do sklepu, 
- za człowiekiem - który idąc w tym samym kierunku zaoferował bym skryła się pod jego parasolem, bo mój się połamał, 
- za ludźmi, którzy czekali cierpliwie w kolejce w supermarkecie (bo przecież nigdzie się nie spieszy) itp......
 
Wielu ludzi (Polaków) w Irlandii narzeka na służbę zdrowia, bo tak jak wspomniała Kasia i tam lekarz w większości przypadków zaleca paracetamol i wiele rzeczy się bagatelizuje, ale czy  w Polsce jest ona taka idealna? W Irlandii, przeszłam dwie poważne operacje..w  tym jedną, można by powiedzieć, ratującą życie.. Nie wiem jak zostałabym potraktowana w Polsce.. W Irlandii też urodził się mój synek w nienagannych, przyjaznych warunkach, w szpitalu, który standardem przypominał hotel 4gwiazdkowy, a byłam zwykłym "public patient" (pacjentem na tamtejszy NFZ ).. Włos się jeży jak słyszy się historie o kobietach rodzących, po kilka na porodówce - odgrodzone od drugiej rodzącej zasłonami, czy leżących na korytarzu, bo na sali nie ma miejsca.. gdzie? w Polsce. O kobietach, które "muszą", niejednokrotnie, zapłacić by być lepiej potraktowane, bo na NFZ to nie wiadomo czego się mogą spodziewać.. o ludziach czekających miesiącami na wizytę u specjalisty, czy takich którzy nie doczekali się swojej kolejki..


Tę część Europy (wg mnie) inaczej się widzi z perspektywy odwiedzającego, czy tęskniącego, a inaczej jak się tu żyje. 

Może i jesień jest tu piękniejsza niż na "zielonej wyspie" (bardziej kolorowa i mniej mokra), szanse na białe Boże Narodzenie są znacznie większe i łatwiej jest kupić świeży chleb na zakwasie z chrupiącą skórką... ale serce się kraje jak widzi się: 
-ludzi w około, smutnych i przygnębionych..
-stojących pod sklepem jeszcze przed otwarciem, by kupić mleko w lepszej cenie - najlepiej całą zgrzewkę, by starczyło do kolejnej promocji, 
-ludzi szperających w markecie w lodówce z przecenionym mięsem i pana z ochrony stojącego "w cywilu" z boku, bacznie się im przyglądającego, bo może coś ukradną.. a jak to zrobią i on ich "złapie" to będzie miał dodaną premię do swojej skąpej pensji,  
-matkę, która mówi swojemu dziecku, że nie kupi mu lizaka bo kupiła mu już wczoraj, a nie ma tyle pieniędzy by kupywać mu codziennie.., 
-ludzi, którzy biorą pożyczki bo nie starcza im na zapłacenie rachunków,  
-pana proszącego ludzi przy kasie w szpitalu o 30Kc (5 zł) bo tyle brakuje mu do zapłacenia opłaty za to, że spędził noc w szpitalu, 
-starszą panią która zastanawia się w aptece, z których leków zrezygnować bo na wszystkie nie ma dość pieniędzy, 
-ludzi, którzy patrzą na innych z góry dlatego, że mają więcej pieniędzy, są lepiej ubrani, mają ładniejszy samochód czy lepsze stanowisko w pracy..  
-takich, którzy życzą innym źle bo im samym nie jest dobrze,  
czy też  dowartościowują się tym, że poniżą drugiego.....

Mam nadzieję, że kiedyś uda nam się wrócić do "domu". Bo moje serce mi mówi, że właśnie tam jest mój dom...  w Irlandii...



  Pozdrawiam cieplutko, Agata

czwartek, 14 lutego 2013

Nowa miłość.. ;-)


 Może i ta stara (z poprzedniego postu) nie rdzewieje, ale znów poszła na małą chwilkę  w kąt..  Zauroczona wszystkimi cudnymi robótkami, które oglądam w blogowym świecie, postanowiłam wziąć do ręki szydełko i ja..  Jak narazie jestem na etapie półsłupków :p i daleko mi do ślicznych kocyków i serwetek :P Ale w pierwszy dzień mojej przygody z szydełkiem powstał bucik.. Tylko jeden, bo od oka i drugiego identycznego zrobić nie umiem :P Zresztą na co mi drugi taki :P Kiedyś zrobię dwa ładne-jak będzie dla kogo :-)

  
A ten zostanie napchany czymś i będzie służył jako poduszeczka na szpilki :-)  

W drugi dzień trenowania powstał sweterek dla Mikiego :-)


Pan Miki jest nieodłącznym kompanem mojego synka.. Przyleciał z m kiedyś ze Stanów i miał w ręku deskę surfingową, która mojemu synkowi zawadzała i została usunięta :P Jednakże strój plażowego Mikiego nie jest zbyt adekwatny do wyjścia poza cieplutki domek.. (oj tak, pan Miki chodzi z nami wszędzie!) więc powstał ciepły sweterek. Zadanie nie było proste, jak dla mnie, ze względu na budowę anatomiczną modela :P (wielkie łapy i głowa) i jego niedostępność (syn go z rąk nie wypuszcza) ale się udało i w końcu jest mu ciepło w grzbiet :P 




Zrobienie zdjęć też graniczyło z cudem.. miałam kilka sekund zanim mała rączka mikiego dopadła :P




Dziękuję za odwiedziny i wszystkie miłe komentarze :-) 
Witam także nowe obserwatorki :-) 
Pozdrawiam cieplutko, Agata


środa, 6 lutego 2013

Stara miłość nie rdzewieje..


Już prawie o nich zapomniałam.. Leżały sobie schowane za "górami" ubrań....
w rzadko "odwiedzanym" kącie szafy i czekały czy może kiedyś wrócą jeszcze do łask.. Nie widzieliśmy się dość długo, ale tym radość była większa gdy znów ujrzały światło dzienne.. Druty, nieskończony zielony kocyk.., który teraz po dokończeniu stanie się pewnie wiosenną poszewką na poduchę.. i włóczki.. 






Ostatnio spodobało mi się połączenie fioletowego z zielonym. Zastanawiam się nad wprowadzeniem takiej kolorystyki do łazienki..
 

A tak powstaje fioletowy kubraczek dla guzikowego wianka..




Pozdrawiam ciepluchno, Agata



 

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...