28 maj 2015

Sleek i-Divine paletka STORM +swatche

Chyba nie ma dziewczyny, która nie posiada lub nie chciałaby mieć paletki Sleeka w swojej kolekcji. Kuszą pięknym i eleganckim wyglądem, ślicznymi kolorami cieni, które nadają się zarówno do codziennych jak i wieczornych makijaży oraz oczywiście rewelacyjnymi opiniami w blogosferze i nie tylko.
Moim marzeniem zawsze była paletka Au Naturel ze względu na jasne, matowe cienie, które nadają się na co dzień.
Poszłam za ciosem i na promocji 3 w cenie 2 zaopatrzyłam się w trzy paletki: wspomnianą Au Naturel, Storm oraz Oh So Special. Ku mojemu zaskoczeniu ta pierwsza nie skradła mi serca. Najbardziej zaprzyjaźniłam się z bohaterką dzisiejszego wpisu.



Jak widzicie paletka składa się z 10 cieni perłowych i 2 matów. 3 cienia od lewej (rząd górny) używam jako bazy pod każdy makijaż lub jako podstawowego cienia do lekkiego makijażu. Przedostatniego z dolnego rzędu używam pod linię dolnych rzęs w celu powiększenia oka.
Matowe cienie w pozostałych paletkach nie są dla mnie. Zwyczajnie nie umiem się nimi malować. Makijaż zawsze wygląda na brudny. Poza tym perłowe cienie lepiej rozświetlają oko. To przy nich pozostanę na dłużej.

 Od lewej: 
Sand Storm, Snow Storm, Calm Before The Storm, Thunder Storm, Perfect Storm, Firestorm


Od lewej:
Dust Storm, Gathering Storm, Storm Cloud, Electric Storm, Eye Of The Storm, Blackout

Jak widzicie cienie nadają się zarówno do codziennego makijażu, jak i typowo wieczorowego. Być może za to je uwielbiam?


Pigmentacja jest świetna. Ciemne cienie są intensywne i nasycone, jaśniejsze są nieco delikatniejsze, dzięki czemu są  idealne na co dzień. Nakładają się bardzo dobrze, nie kruszą się i co najważniejsze, nie osypują. Trwałość jak najbardziej na plus. Nie używam bazy do cieni, a utrzymują się przez cały dzień. Oczywiście im więcej kolorów z paletki użyję w makijażu, tym bardziej długotrwały efekt.


Tak, zapewne się domyśliliście po tych superlatywach, że to moja ulubiona paletka. Dodatkowym atutem jest elegancki wygląd paletki oraz uroczy kartonik, którego nie sposób wyrzucić.

Warto wspomnieć, że cienie są mineralne, więc nadają się także dla alergików oraz osób noszących soczewki kontaktowe.


Chciałam wstawić zdjęcia w makijażu, ale niestety po długim, intensywnym po prostu zniknął. Użyłam standardowo Calm Before The Storm na całą powiekę w celu zmatowienia oraz Eye Of The Storm pod linię dolnych rzęs. Oczywiście już tego nie widać, dodatkowo się rozmazałam. 

Co sądzicie o paletkach Sleeka? Macie? Lubicie?

Wstawić recenzję i swatche pozostałych dwóch paletek? A może jakieś makijaże? Dajcie znać!

Buziaki :-)


17 maj 2015

Seventeen FALSIFeye HD! + swatche

Do drogerii wybrałam się z zamiarem kupna osławionej w blogosferze i nie tylko maskary Benefit They're Real. Moją uwagę przykuła ponad połowę tańsza maskara od Seventeen Falsifeye HD! 
Jest to nowość, reklamowana zachęcającym obrazkiem przed i po, zupełnie jak tusz Benefitu. Zachęcona wybrałam tańszą opcję. 

Opakowanie Maskara znajdowała się zaklejonym w kartoniku, który niestety już wyrzuciłam. Dzięki temu miałam pewność, że nikt przede mną nie otwierał kosmetyku.

Szczoteczka Z reguły nie przepadam za silikonowymi szczoteczkami, ale trzeba im przyznać jedno- genialnie rozczesują. Jestem zadowolona. Pięknie rozdziela rzęsy.





Trwałość Jest świetna. Nie kruszy się, nie osypuje, utrzymuje się na rzęsach cały dzień.

Na zdjęciach mam dwie warstwy tuszu.




Moja opinia Jestem niesamowicie zadowolona z tej maskary. Moje rzęsy są maksymalnie wydłużone i rozdzielone, a przy tym nie tracą objętości. Wyglądają, jakbym przed tuszowaniem rzęs użyła zalotki. Rzęsy nie są sklejone, nie ma efektu pajęczych nóżek. Muszę jeszcze trochę z nią popracować, ale efekty są super. Obietnice producenta spełnione w 100%. Cenowo wyszła mnie ok. 40 zł, więc jest warta swojej ceny. Efekty są porównywalne z Benefitem, co można śmiało porównać, wpisując nazwy obu maskar w Google Grafikę.
Kupiłam ją tutaj klik i tutaj możecie poczytać o niej więcej. 

Co myślicie? Jak podoba Wam się efekt? Porównywalny z They're Real z Benefitu?


18 gru 2014

Eyemazing eyeshadow by Manhattan

Do mojej kosmetyczki trafił ostatnio cień do powiek, który jest zapewne znany wszystkim w blogosferze. Z racji tego, iż nie używam na co dzień tego typu kosmetyków nie miałam okazji używać go wcześniej.


Producent zapewnia długotrwałe, intensywne kolory i jedwabistą konsystencję. Jak sprawdziły się u mnie?



Paletka ma ładne, naturalne kolory, które lekko rozświetlają oko. Dzięki temu idealnie nadaje się do codziennego makijażu. Nie ma efektu brokatu na powiekach. Kolorystycznie odcienie są naprawdę świetnie dobrane.

Aplikacja jest bardzo prosta. Ja do tego używam swojego pędzelka do makijażu, nie przepadam za aplikatorami dołączonymi do cieni. Bardzo dobrze się rozcierają. Pigmentacja jest średnia. Dla osób początkujących przygodę z cieniami do powiek (jak ja) to spory atut, po prostu nie da się zrobić sobie krzywdy.




Trwałość jest bardzo dobra. Utrzymuje się na powiekach cały dzień. Ja nie mam zwyczaju poprawiania makijażu w ciągu dnia, więc jestem zadowolona.

Wygląd paletki przypadł mi do gustu. Ciekawy, nowatorski design i świetnie dobrane kolory.





Dla mnie to idealne cienie do codziennego makijażu. Myślę, że będę używać ich często. Oczywiście jeśli czas mi na to pozwoli. Wiadomo, że przy małym dziecku nie zawsze mamy czas na makijaż. Ba! Nawet na napisanie posta. Aktualnie robię to z brzdącem na kolanach ;-)

Co myślicie o tej paletce?


15 gru 2014

Trymer do twarzy Silvercrest

Trymer do twarzy to coś, co chciałam mieć już od dawna. Zawsze byłam ciekawa jak sprawdzi się przy depilacji brwi. I w końcu w angielskim Lidlu trafiłam na trymer Silvercrest za 2,99 £. Wrzuciłam do koszyka bez wahania, za tę cenę warto spróbować.


Przede wszystkim skróciłam brwi. Z natury mam bardzo długie włoski, więc efekt jest świetny. Kształt nadałam już jakiś czas temu, wycięłam więc jedynie odrastające włoski. Moim zdaniem efekt jest naprawdę niezły.
Na zdjęciu brwi poprawiłam kredką.




W opakowaniu znalazłam 2 nakładki oraz pędzelek. Załączoną baterię włożyłam do środka.



Jestem zadowolona z zakupu, mam nadzieję, że trymer będzie mi służył przez długi czas. A Wy co myślicie o tego typu urządzeniach?


Przepraszam za słabą jakość zdjęć, nie mam ze sobą aparatu.

19 maj 2014

Black Out, Sally Hansen

Nigdy dotąd nie miałam czarnych paznokci. Być może uległam stereotypom i przez to nigdy nawet nie przeszło mi to przez myśl? Jednak postanowiłam spróbować i przekonałam się, że czarne paznokcie też mogą wyglądać elegancko w połączeniu z odpowiednim ubiorem.
I przyznam, że spodobał mi się ten kolor na pazurkach na tyle, że już drugi raz pod rząd użyłam tego lakieru.



Dzięki temu cudeńku przekonałam się także do lakierów Sally Hansen. Zaopatrzyłam się już w dwa nowe, tym razem kolorowe odcienie. 
A tak sprawdził się powyższy lakier:

+doskonałe krycie (1 warstwa),
+odpowiednia konsystencja,
+głęboka czerń,
+idealny pędzelek,
+szybkie schnięcie,
+całkiem przyzwoita trwałość (odpryska po 2-3 dniach).

Na powyższych zdjęciach widać drobne niedociągnięcia, gdyż pazurki malowałam na szybko, a zdjęcia wykonałam jeszcze przed ostatecznymi poprawkami. Myślę, że obrazują przede wszystkim intensywną czerń lakieru, a to chyba najważniejsze.

A Wy lubicie lakiery Sally Hansen? Macie jakieś ulubione kolorki godne polecenia?

15 maj 2014

3 miesiące bez farbowania włosów, czyli zapuszczanie i odbudowa włosów

Po raz ostatni farbowałam włosy w lutym. Nie pamiętam już, jakiej farby użyłam, ale byłam bardzo niezadowolona z efektu, zwłaszcza, że w tym dniu miałam studniówkę. Włosy wyszły wściekle żółte, kurczakowe, mimo iż trzymałam farbę dłużej, niż zalecał producent. Nigdy wcześniej nie miałam z tym problemu i zwykłą, drogeryjną farbą uzyskiwałam efekt jasnego, chłodnego blondu.
Od tego czasu postanowiłam zrezygnować z farbowania włosów. Nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek pofarbuję. Być może wrócę do naturalnego koloru, choć za nim nie przepadam.

A oto mój 3-miesięczny odrost:



Przyrost: 3 cm, co daje 1cm/miesiąc
Moje włosy niestety rosną bardzo wolno.

Jeśli chodzi o porost, przekonałam się, że mniej znaczy więcej. Parę miesięcy temu próbowałam m.in. drożdży i pokrzywy, jednak efekty mnie nie zadowoliły. Nie zauważyłam wzmocnienia "nowych" włosów ani baby hair. Od kilku dni wcieram popularny już Jantar.

Moja codzienna rutyna:
  • codzienne mycie włosów, najczęściej metodą OMO. 
  • suszenie jonizującą suszarką z chłodnym nawiewem,
  • jedwab/olejek na końcówki w celu ochrony,
  • rozczesywanie na mokro grzebieniem z gęsto rozstawionymi ząbkami, na sucho grzebieniem z drewnianymi ząbkami.
  • masaż skóry głowy, ok. 5 minut, czasem dodaję kilka kropel odżywki Jantar.


Pielęgnacja:


  •  szampon: Pantene Aqua Light,
  •  odżywka: Pantene Odnowa Nawilżenia, Garnier Awokado i Karite
  •  maska: Kallos Keratin, Argande, ProSalon z mlekiem i miodem
  •  serum Bioelixire Argan Oil, Garnier Goodbye Damage

Raz w miesiącu będę aktualizować moje zmagania.

Zapuszczacie włosy? Macie jakieś sprawdzone sposoby? :)

Bioelixire, Argan Oil, Serum do włosów z olejkiem arganowym

Po długim czasie, jestem z powrotem. Wracam z recenzją popularnego w ostatnim czasie olejku arganowego do włosów od Bioelixire.
Niestety, nie mam porównania, gdyż jest to mój pierwszy olejek-serum do włosów. Wcześniej używałam tylko oleji do olejowania włosów.


Od producenta

Nawilżające, regeneracyjne serum do włosów z olejem arganowym, jojoba i słonecznikowym. Działa przeciwstarzeniowo, powstrzymuje wolne rodniki, 
nawilża i napina skórę. Zapobiega rozdwajaniu się włosów i nadaje im miękkość. Olejek arganowy jest produktem regeneracyjnym, nawilżającym, chroniącym włosy przed czynnikami zewnętrznymi. Nadaje połysk, likwiduje matowość. 

Skład: Cyclopentasiloxane, Dimethicone, Dimethiconol, Caprylic/Capric Triglyceride, Parfum, Linalool, Limonene, Argania Spinosa Oil, Benzophenone-3 , Simmondsia Chinensis Oil, CI 26100, CI 47000, Butylene Glycol, Helianthus Annuus Seed Extract, CI 61565.

Jak widzimy, olejek arganowy jest dopiero na 8 miejscu w składzie. No, ale czego się spodziewać za tę cenę? Wiadomo, że czysty olej jest bardzo drogi, więc za 4,99 zł nie oczekiwałam wiele. Co do silikonów... Osobiście nie wyobrażam sobie pielęgnacji włosów bez nich. Mogę używać bezsilikonowych szamponów i odżywek, ale w serum MUSZĄ być. Bo nic tak nie zabezpiecza włosów przed urazami mechanicznymi jak właśnie silikony.


Opakowanie, konsystencja, aplikacja

Wiele osób narzeka na sposób aplikacji. Jak dla mnie jest to zwykła buteleczka, taka sama jak i w innych jedwabiach czy serum. Fakt, otwór jest trochę większy, ale nigdy nie zdarzyło mi się wylać na dłoń nadmiaru produktu. 
Konsystencja jest typowa dla olejków. Dobrze rozprowadza się na włosach. Do zaaplikowania na włosy wystarczą dosłownie dwie kropelki (przy włosach średniej długości). Dzięki temu 20 ml serum jest naprawdę wydajne. Ja stosuję tylko na długość "od ucha".

Zapach i działanie 

Zapach jest... cudowny. Nie umiem go opisać, po prostu trzeba wypróbować samemu. Nie utrzymuje się długo na włosach, ale dla mnie to nie problem.
Włosy po zastosowaniu wyglądają na zdrowsze, niż są w rzeczywistości. Są wygładzone, miękkie i przyjemne w dotyku. Nie ma sztucznego efektu czy posklejanych w strąki kosmyków, jak to się często zdarza przy jedwabiach. Dziewczyny ze zniszczonymi końcówkami będą wiedziały, o czym mówię. 
Serum nawilża włosy. Zauważyłam zmniejszoną ilość rozdwojonych końcówek, które od kilku miesięcy są moją prawdziwą plagą. Zredukowana została także łamliwość i wrażliwość końcówek na czynniki zewnętrzne, czyli są naprawdę dobrze chronione.


Myślę, że zdjęcia idealnie obrazują działanie. Szczególnie, jeśli chodzi o wygładzenie, zmniejszenie puszenia się włosów i zredukowanie elektryzowania. Zaznaczam, iż mam bardzo suche włosy i zniszczone końcówki.

Podsumowanie

Przyznam, że nie oczekiwałam wiele, ale miło się zaskoczyłam i na pewno wrócę jeszcze kiedyś do tego olejku. W skrócie:

+piękny zapach,
+nawilżenie i ochrona włosów,
+wydajność,
+dodaje połysku i miękkości,
+chroni końcówki,
+nie tłuści i nie skleja włosów,
+gładkie, nieobciążone kosmyki,
+włosy nie elektryzują się i nie puszą,
+niska cena,
+bardzo dobry skład.

Czyli działanie oceniam na rewelacyjne. Z pewnością lepsze niż w przypadku jedwabiu Biosilk, który zawiera w sobie alkohol. Jeśli chodzi o dostępność, to widziałam już ten olejek w Hebe, Rossmannie oraz Biedronce. Za tę cenę warto spróbować.

Lubicie to serum? Czy nie miałyście z nim  jeszcze styczności? ;)

18 mar 2014

Nowości do paznokci od Cztery Pory Roku

Jeśli chodzi o markę Cztery Pory Roku do tej pory miałam styczność jedynie z kremami do rąk, które swoją drogą są naprawdę świetne. Mam przyjemność wypróbowania nowości do paznokci, które chciałabym Wam zaprezentować.


Zapraszam na krótkie przedstawienie zawartości pudełeczka.


Miałam już styczność z żelowym zmywaczem do paznokci od Donegal (=>TUTAJ), z którego byłam bardzo zadowolona. Myślę, że w tym przypadku będzie podobnie, gdyż taka konsystencja gwarantuje większą wydajność.
Drugi zmywacz usuwa lakier hybrydowy, żelowy i akrylowy. Nie wiem nawet czy posiadam takowy lakier do paznokci, ale z pewnością przetestuję na różnokolorowych, zwyczajnych lakierach do paznokci.
Bardzo spodobały mi się małe i praktyczne opakowania po 60 ml. No i ten piękny zapach trawy cytrynowej...


Szczerze przyznam, że mimo, iż lubię kremy Cztery Pory Roku to nigdy nie miałam styczności z tymi wersjami zapachowymi. Póki co użyłam wiśni japońskiej i bardzo podoba mi się ta woń.
Po kremach oczekuję wiele i wiem, że się nie zawiodę.
Pojemność kremików to 50 ml i super, bo zmieszczą mi się do każdej kosmetyczki czy torebki.


Nie mam wielkiego problemu ze skórkami wokół paznokci, ale mój TŻ ma i z pewnością ucieszy się z szansy zostania moim testerem.
Natomiast odżywka spadła mi z nieba. Moje paznokcie potrzebują gruntownej regeneracji i mam nadzieję, że ta ten kosmetyk choć trochę mi pomoże. Zawiera w sobie wiele cennych olejków.
Bardzo podoba mi się to, że oba produkty są w formie pisaka, co jest niezwykle wygodne.


I na koniec miły upominek od firmy Glitter.


Skróciłam i spiłowałam paznokcie i zabieram się za intensywne testowanie produktów. 
Próbowałyście jakiś kosmetyków od Cztery Pory Roku?
Których nowości jesteście najbardziej ciekawe?

Już niedługo opinie!

9 lut 2014

-40% na marki makijażowe w Hebe, kalendarz promocji


Co jakiś czas, na zmianę, to w Rossmannie to w Hebe gości promocja -40% na kolorówkę. Przy ostatniej okazji nic sobie nie kupiłam, więc postanowiłam, że w nadchodzącym tygodniu przejdę się na skromne zakupy.

Kalendarz promocji
10.02 Bourjois
11.02 Misslyn, Revlon
12.02 Rimmel, Astor
13.02 Gosh, Bell
14.02 L'Oreal
15.02 Maybelline
16.02 Max Factor

Więcej info znajdziesz => tutaj

Ja wybieram się na pewno w czwartek. Mam zamiar wypróbować wychwalany przez wizażanki CC Cream od Bell. No i z przyjemnością wrzucę coś do koszyka w dniu promocji na Maybelline. 

Ewentualne zakupy w innych dniach będą spontaniczne, ale nie planuję wielkich zakupów, gdyż mam w domu sporo zapasów do zużycia. O, no i muszę pokusić się o puder do twarzy.

Zaplanowałyście już dni, w których odwiedzicie Hebe? :)

29 sty 2014

O organizacji kosmetyków: moje tusze do rzęs +swatche szczoteczek



Robiłam gruntowne porządki, kupiłam mnóstwo różnorodnych koszyczków i organizatorów do kosmetyków i nie tylko.
Jeden z nich należy się tylko tuszom do rzęs, więc korzystając z okazji postanowiłam przybliżyć Wam temat maskar, których używam zamiennie na co dzień.


Maybelline Colossal Volum' Express
* 100% black
* Color shock: electric teal

Standardowa czerń to moja ulubiona maskara, której używam najczęściej. Odpowiada moim potrzebom w 100%. Duża szczoteczka może odstraszać, ale sprawdza się rewelacyjnie. Doskonale rozczesuje rzęsy, łatwo się nią operuje, wydłuża, genialnie pogrubia i nadaje rzęsom maksymalnej objętości. Rzęsy nie są sklejone, nie tworzy nieestetycznych grudek. Nie kruszy się, nie osypuje. Dla mnie ideał! Przyznaję w skali szkolnej ocenę 6.
Niebieskiej nie używam, tylko raz pomalowałam nią rzęsy. Efekt nie spodobał się mojemu chłopakowi i od tego czasu po prostu jakoś jej nie tknęłam. Dla chętnych mogę zrobić swatche.


Miss Sporty Pump Up Booster

Tej maskary używam tylko, gdy chcę nadać rzęsom maksymalnej objętości i pogrubienia. Nie wydłuża. Sprawdza się jedynie jako druga warstwa, gdyż mocno skleja i tworzy grudki, gdy stosuje się ją pojedynczo. Trwałość pozostawia wiele do życzenia. Jeżeli umie się nią posługować można uzyskać efekt "wow", jednak to nie dla mnie. Oceniam ją na 3. Trzymam ją chyba tylko dlatego, że szkoda mi wyrzucić kosmetyk, który użyłam ledwo kilka razy

Max Factor, Wild Mega Volume

Tusz jest jednym z nowszych nabytków w mojej kolekcji. Jak na MF oczekiwałam czegoś naprawdę dobrego, ale zawiodłam się. Faktycznie pogrubia, nadaje delikatnie większą objętość. Nie zauważyłam wydłużenia. Jedyną zaletą jest to, że nie kruszy się i nie osypuje. Nie skleja i nie tworzy grudek. Moim zdaniem maskara jest po prostu mocno przeciętna. Daję 2, bo przy takiej cenie na więcej niestety nie zasługuje.


Bourjois Volume Glamour Ultra Curl

Dobry tusz na co dzień. Naprawdę ładnie podkręca i wydłuża rzęsy. Rzęsy są rozdzielone, nieposklejane. Nie pogrubia, ale nie wymagam tego od niej, gdyż to nie jej zadanie. Już sama szczoteczka sugeruje, iż jest to maskara typowo podkręcająca. Trwałość jest bardzo dobra, nie kruszy się i nie osypuje. Lubię, ale mimo to oceniam na 3+.

Lovely Curling Pump Up Mascara

Maskara jest osławiona w blogosferze. I słusznie! Jeśli jej nie znasz, koniecznie musisz wypróbować. Koszt to niecałe 10 zł, co tym bardziej zachęca do wypróbowania. Przede wszystkim pięknie podkręca i unosi rzęsy. Szczoteczka umożliwia pokrycie każdej rzęsy, a szczególnie dobrze sprawdza się przy malowaniu dolnych. Idealnie wydłuża, nadaje lekką objętość i mam wrażenie, że pogrubia. Trwałość jest naprawdę ok. Jeśli nie przesadzimy nie powinna skleić ani spowodować grudek. Jest to moja ukochana maskara, zaraz po Maybelline, więc oceniam na 5.


Maybelline Volum' Express Turbo Boost

Lubię Maybelline jeśli chodzi o maskary i w tym przypadku pozytywnie się zaskoczyłam. Tusz typowo pogrubiający i tu sprawdza się nawet OK. Lekkon wydłuża. Efekt jest subtelny, codzienny. Nie skleja, nie tworzy grudek. Trwałość jest w porządku, nie kruszy się i nie opisuje. Mimo, iż w tej mojej opinii wygląda raczej przeciętnie to naprawdę go lubię i szczerze przyznaję 4.

Dior Diorshow Extase

Maskara kupiona w limitowanej paletce kosmetycznej, nie wiem nawet czy występuje regularnie w sprzedaży. Nawet jeśli- i tak bym jej nie kupiła. Jak na tak renomowaną markę tusz okazał się po prostu kiepski. Aplikacja jest w porządku, szczoteczka też niczego sobie. Rzęsy są jakieś takie oblepione tuszem. Nie podoba mi się to. Efekt wydłużenia i pogrubienia jest przeciętny, delikatny. Jedynie trwałość jest w miarę. Daję 2+.


Eveline Magnetic Look

Mój najnowszy nabytek. Lubię maskary Eveline. Ta również zdobyła moje serce. Jest idealna na co dzień. Ładnie wydłuża i pogrubia. Najlepiej spisuje się przy jednej warstwie. Przy dwóch efekt jest praktycznie taki sam, z tym, że rzęski są lekko oblepione. Objętość faktycznie jest super jak na silikonową szczoteczkę. Ponadto okala każdą rzęsę. Jedynym minusem jest trwałość, tusz kruszy się i osypuje. Gdyby nie to, byłby moim numerem 1. Oceniam na 4+.

Macie jakieś ulubione maskary? Możecie mi jakąś polecić? :-)

3 lis 2013

Szampon rumiankowy od Eva Natura, czyli kosmetyk, który chciałam spróbować od dawna

Jestem blondynką, w dodatku stale rozjaśniam włosy. Głównie robię to w domowym zaciszu, a jak wiadomo, drogeryjne farby często żółkną po jakimś czasie na włosach. 
Jakiś czas temu miałam na głowie platynę, nałożyłam trochę ciemniejszy i cieplejszy odcień, zbliżony do mojego naturalnego koloru włosów. Niestety, w niektórych miejscach pozostały jaśniejsze refleksy. By zniwelować problem żółci zdecydowałam się na stosowanie fioletowego szamponu, który z pewnością jest dobrze znany w domach platynek. No i nabawiłam się w krótkim czasie brzydkich, fioletowo-srebrnych refleksów. Nie, to nie było to. I wtedy postanowiłam sięgnąć po rumiankowy szampon.


Eva Natura, Potrójna moc ziół, szampon do włosów przesuszonych, blond i po rozjaśnianiu. Rumianek, lipa, nagietek.

Opakowanie: butla zawiera 300 ml produktu. Kupiłam w Rossmannie, w cenie ok. 6 zł. Zamknięcie typu klik, nie miałam problemów z otwieraniem i zamykaniem, nawet mokrymi rękoma. Co do szaty graficznej... Z jednej strony nie powala na kolana, a z drugiej- jak na szampon ziołowy jest naprawdę nieźle.

Konsystencja: bardzo rzadka, wodnista. Nie zdarzyło mi się jeszcze zmarnować szamponu, ale zalecam ostrożność. Mimo to, uważam, że dobrze się pieni.


Zapach: jak dla mnie to czysty, piękny rumianek. Nie wyczuwam żadnych chemikaliów. Jednak woń nie utrzymuje się długo na włosach. W zasadzie czuję go jedynie przy aplikacji.

Skład: załączam zdjęcie do analizy. Jak dla mnie nie jest źle, ale rewelacji również nie ma. SLS osobiście nigdy mi nie przeszkadzały, dla innych mogą stanowić problem. Dość wysoko w składzie wyciągi roślinne, nie ma w nim aż tak dużo chemikaliów. Silikonów oczywiście nie ma.



Działanie: dobrze radzi sobie z oczyszczaniem przede wszystkim skalpu. Nie poradził sobie z olejkiem Alterry, ale nie mam mu tego za złe. Nie przyspiesza przetłuszczania włosów, swobodnie mogę myć je co 2 dni, a przy innych szamponach jestem zmuszona robić to codziennie. Przy regularnym stosowaniu zniwelował mój problem delikatnie żółknących przy nasadzie włosów.
Nie wysuszył ani w okolicy skóry głowy, ani na końcówkach. Nie zauważyłam podrażnienia. Lekko splątał włosy, ale to wiadome przy tańszych, dobrze oczyszczających szamponach. Ja jestem przyzwyczajona. Nie przyczynił się także do wzmożonego puszenia czy elektryzowania.
Wzmacnia działanie odżywek i masek. Włosy łatwiej łapią cenne ekstrakty. Jak na szampon ziołowy z niższej półki sprawdził się na moich włosach bardzo dobrze. Nie wiem, czy do niego wrócę, gdyż chciałabym przetestować inne rumiankowe szampony. W każdym razie będę go wspominać raczej pozytywnie.

Polecam blondynkom, które szukają dobrego oczyszczenia i chcą nadać włosom delikatnych refleksów. Odradzam szczególnie dziewczynom, które stosują ciemniejsze farby, niż ja: brąz, czerń, rudy i inne odcienie. Zwyczajnie może wypłukać kolor, włosy będą wypłowiałe.

Moja ocena: 4. Wyżej niestety nie dam.

A Wy, lubicie szampony ziołowe?
A może lubicie kosmetyki do włosów z rumiankiem?
Podzielcie się ze mną!


2 lis 2013

Laminowanie włosów... Czyli coś, co wypróbowałam chyba jako ostatnia w blogosferze



Próbowałam już większości drogeryjnych wygładzających i nabłyszczających kosmetyków. Niewiele z nich dało pożądany przeze mnie efekt. 
Mam suche, a może nawet bardzo suche włosy, trochę zniszczone końcówki. Generalnie moje włosy wyglądają trochę sianowato, no i niestety puszą się. A ja lubię gładkie, miękkie i błyszczące włosy. Skusiłam się więc na tak zachwalany zabieg laminowania włosów żelatyną.


Po drodze do domu zaszłam do najbliższego spożywaczaka i kupiłam zwykłą żelatynę spożywczą. Koszt to ok. 3 zł.

Składniki, których potrzebujemy do wykonania zabiegu:
* 1  łyżka żelatyny
* 3 łyżki gorącej wody (nie wrzątku!)
* maska lub olejek do włosów

Żelatynę rozpuszczamy w gorącej wodzie i czekamy moment, aż mieszanina odrobinę zgęstnieje. Następnie dodałam solidną łyżkę maski do włosów. Ważne, by miała dość naturalny skład, by nie obciążyć za bardzo włosów. Stanowczo odradzam silikony, a polecam naturalne olejki zawarte w maskach, nawilżające i kondycjonujące składniki. Pamiętajcie, że odżywkę nakładamy na skalp!
A to maska Biovax z naturalnymi olejami, której ja użyłam:


Inne odżywki, których możecie użyć:
- Kallos, Cream al Latte,
-Garnier, Ultra Doux, awokado i karite,
Naprawdę polecam maski z bogatym składem. Nie wiem jak się sprawdzą oleje, ja nie próbuję, gdyż miałabym tłuste włosy już po spłukaniu mieszaniny.

Mieszankę nałożyłam na włosy jak maskę, po umyciu włosów i trzymałam ok. 40-45 minut.

Efekty, które zauważyłam PO zabiegu:
* naprawdę idealnie wygładzone włosy,
* miękkie w dotyku,
* lśniące zdrowym blaskiem,
* brak puszenia się i elektryzowania,
* łatwe do rozczesania,
* nieobciążone, lekkie, sypkie,
* nie plączące się i odporne na uszkodzenia włosy,
* wyglądają na o wiele zdrowsze i zadbane, niż są w rzeczywistości.

Ja jestem bardzo zadowolona z zabiegu laminowania włosów. Wiadomo- nie każde włosy lubią proteiny, więc sposób nie zawsze sprawdzi się tak dobrze jak u mnie. Na zdrowych włosach podejrzewam brak efektu, lub wręcz odwrotnie... Wiem, że laminowanie lubią dziewczyny z problemem suchych i puszących się włosów, ja również jak najbardziej polecam, gdyż wypróbowałam na sobie i jestem zadowolona.

PAMIĘTAJCIE!

-Dokładnie wypłukajcie włosy z mieszaniny,
-Zabieg wykonujcie raz na 3-4 mycia, gdyż może dojść do przeproteinowania włosów i pogorszenia ich stanu oraz wyglądu. Żelatyna ma w sobie bardzo dużą ilość protein.

Któraś z Was próbowała? Jesteście zadowolone z efektów? Bo ja niesamowicie :) Chciałabym laminować włosy codziennie, lecz wiem, że nie można.

31 paź 2013

Przetestowałam: Tołpa Provivo 35+, Rosacal, Dermo Body Nova

Dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami moimi odczuciami na temat jednej z moich ulubionych marek kosmetycznych. Tym razem testerką byłam nie tylko ja, ale i moja mama. 
Zapraszam :)


Tołpa Dermo Face Provivo 35+, serum przywracające młodość skóry

Konsystencja jest rzadka, dzięki czemu serum dobrze rozprowadza się na twarzy. Wchłania się niemalże błyskawicznie, szczególnie przy delikatnym wklepywaniu. Nie pozostawia tłustej warstwy, jest ledwie wyczuwalne na buzi. Produkt jest bardzo wydajny.
Kosmetyk wygładza i dobrze napina skórę twarzy, która jest miękka w dotyku i odpowiednio nawilżona. Faktycznie przywraca młodość skóry poprzez spłycenie drobnych zmarszczek, rozpromienienie. Twarz wygląda na młodą i świeżą.
Może być stosowany wraz z kremem, kosmetyki dobrze współpracują ze sobą, a serum dodatkowo wzmacnia działanie kremu.
Ocena: 5+

Tołpa Dermo Face Rosacal, łagodzący koncentrat wzmacniający

Koncentrat jest raczej bezwonny, konsystencja bardzo rzadka, więc kropla kosmetyku wystarcza na pokrycie całej twarzy. Dzięki temu jest niesamowicie wydajny. Daje poczucie lekkiego wygładzenia, nie pozostawia tłustej czy lepkiej warstwy.
Produkt naprawdę koi i przynosi ulgę. Niestety często borykam się z tym problemem, więc to dla mnie bardzo ważne. Buzia nie jest już tak wrażliwa na czynniki zewnętrzne, naczynka są uszczelnione, a przy regularnym stosowaniu coraz rzadziej pojawiają się zaczerwienienia.
Stosowałam wraz z kremami na noc i na dzień. Koncentrat spotęgował działanie owych kosmetyków, moja buzia szybko stała się zregenerowana i bardziej odporna na działanie szkodliwych czynników. 
Jestem bardzo zadowolona z działania.
Ocena: 5


Tołpa Dermo Face Rosacal, łagodzący krem wzmacniający DZIEŃ

Zapach jest absolutnie piękny. Oczarował mnie od pierwszego użycia. Pachnie słodkimi, dojrzałymi jabłkami. Krem ma lekko zielonkawą barwę, dzięki czemu dobrze radzi sobie z zaczerwienieniami. Konsystencja jest gęsta, lecz mimo to kosmetyk bardzo dobrze się rozsmarowuje. Wchłania się przeciętnie. Pozostawia naprawdę delikatną, ochronną warstewkę. Oczywiście, produkt jest niesamowicie wydajny.
Jak już wspomniałam- doskonale radzi sobie z zaczerwienieniami. Buzia jest gładka, świeża i miękka. Krem przede wszystkim nawilża i łagodzi podrażnienia, daje ukojenie. Wzmacnia barierę ochronną skóry oraz odporność na czynniki zewnętrzne. 
Jest lekki, więc nie zapycha, nie podrażnia i nie uczula. Jeden z moich faworytów w świecie kremów. Będę do niego wracać. Dodatkowym plusem jest SPF 10.
Ocena: 5-

Tołpa Dermo Face Rosacal, regenerujący krem wzmacniający NOC

Konsystencja kremu jest aksamitna, dobrze się rozmarowuje, jednakże długo wchłania. Ja dodatkowo lekko go wklepuję. Daje uczucie bogatej, ochronnej warstwy, niezupełnie tłustej. Zapach nie przypadł mi do gustu- jest znośny. 
Ten krem, najlepiej z całej serii tuszuje zaczerwienienia. Naprawdę regeneruje skórę w czasie snu. Zauważyłam wyrównanie kolorytu w krótkim czasie. Łagodzi podrażnienia, daje uczucie komfortu i ukojenia. Cera wygląda na wypoczętą, świeżą i promienną. Na mojej buzi rzadziej występują zaczerwienienia.
Nie zapycha, nie uczula, nie wysusza. Niestety mimo cudownych właściwości, zatyka pory, przez co miewałam na buzi wiele niespodzianek i zanieczyszczeń. Ta wada niestety uniemożliwia mi powrót do tego kosmetyku.
Ocena: 3+


Tołpa Dermo Face Rosacal, żel micelarny do mycia twarzy i oczu

Zapach jest delikatny, bardzo przyjemny, podobny do kremu na dzień. Konsystencja odpowiednio gęsta, lekko żelowa, doskonale rozprowadza się na twarzy. Przeogromnie wydajny przy stosowaniu 2x dziennie przez 3 miesiące.
Doskonale radzi sobie z demakijażem. Po przejechaniu wacikiem zmoczonym tonikiem nie znalazłam ani odrobiny podkładu, różu itp. Troszkę gorzej radzi sobie z tuszem do rzęs: zostaje w okolicach linii wodnej, przy innych żelach taka sytuacja nie miała miejsca.
Kosmetyk nie podrażnia, nie uczula, nie wysusza. Przywodzi uczucie ulgi i komfortu, łagodzi lekkie podrażnienia. Nie zauważyłam nawilżenia, ale nie oczekuję tego przy kosmetyku oczyszczającym.
Mimo wad oceniam na 6, nie spotkałam się z lepszym kosmetykiem do demakijażu.


Tołpa Dermo Face Provivo 35+, krem przywracający młodość skóry pod oczy

Krem znajduje się w 10 ml tubce, choć mimo to jest niesamowicie wydajny. Doskonale się rozsmarowuje i bardzo szybko wchłania bez tłustej warstwy. Konsystencja jest lekka, wodnista, idealna dla wrażliwej skóry oczu. Przy codziennym stosowaniu starczył na 2 miesiące używania.
Mama cierpi na problem sińców i opuchlizny pod oczami, kosmetyk dobrze sobie z tym radzi i nieweluje problem. Skóra jest rozświetlona i wygładzona. Spojrzenie stało się świeże i wypoczęte, spłycone zostały drobne zmarszczki. Daje uczucie nawilżonej i odżywionej skóry, a zarazem lekkiej i delikatnej.
Ocena: 4


Tołpa Dermo Face Provivo 35+, krem przywracający młodość skóry DZIEŃ

Zapach wielu osobom nie przypadł do gustu, lecz w opinii mojej mamy jest neutralny. Kosmetyk dobrze się rozsmarowuje, szybko wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy. Daje wrażenie przyjemnie wygładzonej skóry. Wydajność bardzo dobra.
Jeśli chodzi o działanie- jest ono bardzo przyzwoite. Bardzo dobrze nawilża, rozpromienia, poprawił koloryt skóry. Buzia wygląda na świeżą, daje wrażenie faktycznie odmłodzonej, gdyż drobne zmarszczki zostały spłycone
Nie uczulił, nie podrażnił, nie wysuszył, ani nie zatkał porów.
Ocena: 6


Tołpa Dermo Body Nova, odnawiające mleczko regenerujące

Mleczko jest moim kosmetycznym odkryciem roku. Dobrze się rozsmarowuje, ma zbitą konsystencję. Świetnie się wchłania bez tłustej warstwy. Daje wrażenie wygładzonej i odżywionej skóry. Ma przepiękny, owocowy- borówkowy zapach. Naprawdę cudowny. 
Skóra po użyciu jest miękka i gładka. Bardzo szybko widać intensywne nawilżenie i regenerację, głównie na kolanach i łokciach. Ciało sprawia wrażenie jędrniejszego i bardziej odżywionego. Koloryt jest wyrównany, skóra jest promienna. Naprawdę zdziałał z moją skórą cuda. Jestem zadowolona i będę z przyjemnością do niego wracać. Naprawdę z czystym sumieniem polecam.
Ocena: 6

Podsumowując, obydwie z mamą jesteśmy zadowolone z testowania kosmetyków Tołpa, są naprawdę wysokiej jakości i mają świetny wpływ na ciało i cerę. Jedne przypadły nam do gustu mniej, jedne bardziej, ale i tak jak będziemy wspominały Tołpę bardzo dobrze.


Kosmetyk do testów otrzymałam od serwisu bangla.pl w ramach współpracy z Klubem Kejt.

Labels

Powered by Blogger. Blogger Template by Intikali.org. Supported by Iskael and BlogSpot Design.