Wszystkim Wam, życzę wesołych i radosnych świąt wielkanocnych spędzonych w gronie rodzinnym. I oczywiście, tradycyjnie, smacznego jajka!
Moja dłuższa nieobecność uzależniona jest od czynników niezależnych ode mnie, ale powoli staram się nadrobić wszelkie zaległości.
Na początku bieżącego roku otrzymałam do przetestowania kilka kosmetyków od Tołpy, które zostały dobrane do potrzeb mojej skóry. Dziś powiem kilka słów o absolutnym hicie, do którego będę wracać już zawsze.
A jest to regenerujący krem korygujący na noc z serii Dermo Face Sebio od Tołpy.
Mam cerę przede wszystkim trądzikową i mieszaną, ale także wrażliwą i skłonną do przesuszeń. Potrzebuję więc specjalistycznej i profesjonalnej pielęgnacji.
Szczerze mówiąc, nigdy wcześniej nie miałam styczności z kremami na noc. Zazwyczaj stosowałam maści silnie wysuszającej, oczywiście punktowo. Po dłuższym czasie zdałam sobie sprawę, że to był ogromny błąd. Moja cera jest kapryśna, ale potrzebuje nawilżania, a nie wysuszania. Wszelkie niedoskonałości były wynikiem nadmiernego przesuszania skóry.
Kosmetyk zamknięty jest w aluminiowej tubce o pojemności 40 ml. Konsystencja jest gęsta, dzięki czemu specyfik dobrze się rozsmarowuje i przede wszystkim jest bardzo wydajny. Szybko się wchłania, ale pozostaje wyczuwalny na twarzy. Jednakże nie jest to nieprzyjemne uczucie. Jedyne, co mi w nim przeszkadza to zapach, ale to oczywiście kwestia gustu. Ja mimo prób, niestety, nie mogę go znieść. Na szczęście szybko się przyzwyczajam do tej woni.
Buzia zaraz po zastosowaniu staje się gładka i miękka w dotyku. Nie odczuwam uczucia pieczenia, ani ściągnięcia skóry.
Krem jest hypoalergiczny, nie uczula i nie podrażnia. Wręcz przeciwnie, łagodzi drobne podrażnienia i niweluje suche skórki. Mimo rozszerzonych porów skórnych i wysokiej skłonności, kosmetyk nie zatyka. Nie przyczynia się do powstawania nowych niespodzianek.
Efekty widać już po kilkakrotnym użyciu. Cera rano staje się promienna i wypoczęta. Koloryt jest równomierny, bardzo zdrowy. Najlepsze rezultaty można zauważyć przy regularnym stosowaniu. Ja zauważyłam ogólną poprawę stanu cery.
Krem pomógł mi w długotrwałej walce z trądzikiem. Jest lekki, nie wysusza, a tego właśnie mi trzeba. Pozwala skórze oddychać. Zapobiega i niweluje powstałe już niedoskonałości. Ponadto hamuje wydzielanie sebum, dzięki czemu nie widzę już nadmiernego świecenia w strefie T. Działa antybakteryjnie.
Jeżeli uważacie, że kosmetyk ma wystarczająco dużo zalet, to na koniec dodam, że skóra rano jest zregenerowana, matowa i świeża.
Podsumowanie
Z kremem początkowo się nie polubiłam. Dlaczego? Myślałam, że to on jest przyczyną niespodzianek na mojej twarzy. Po długotrwałym dochodzeniu okazało się, że moim wrogiem nie jest krem, a... podkład! Nie wiem jakim cudem zauważyłam to dopiero teraz!
Na szczęście od dłuższego czasu używam kremu BB od Oceanic AA i moja cera wreszcie jest piękna i wolna od niedoskonałości. O kremie pisałam już kiedyś i ponownie zachęcam do wypróbowania.
Krem okazał się rewolucyjnym kosmetykiem dla mojej cery. Buzia nie przyzwyczaiła się do niego (nie uodporniła), więc efekty nadal są wspaniałe. Jeżeli macie młode cery, z podobnymi problemami skórnymi, co ja, z całego serca polecam!
Moja cena w skali od 1 do 5... przekracza tą skalę! Z czystym sumieniem przyznaję 6, będę do niego wracać i zachwalam ponad wszystko.
Kosmetyk do testów otrzymałam od serwisu bangla.pl w ramach współpracy z Klubem Kejt.
Co sądzicie o produktach Tołpy? Macie swoich ulubieńców? Podzielcie się ze mną!