Po długiej przerwie...
Czas mijał mi spiesznie. Był "zły" szpital i choroby, choroby i rodziców i dzieci. Był Święta ale jakby ich nie było. Było dużo "brzydkich i niechcianych" wydarzeń. Ale słońce już wyszło i na twarzach naszych uśmiechy i celebracja wiosny. Na zaprzyjaźnionej działce u rodziny powstał nawet mój pierwszy warzywniak. Z radością dziecka obserwuje kiełkujące nasiona i już się cieszę na letnie zbiory. Jest spokojnie. Mój duży brzdąc za chwilę kończy 4 lata, a mały ma już prawie rok. Ten obecny czas jest dobry ale niestety pojawiają się w mojej głowie wyrzuty sumienia...wyrzuty za to że siedzę w domu a powinnam jak rzesze innych kobiet pracować zawodowo. Miałam, tak jak przy pierwszym dziecku, szybko wrócić do pracy, ale wszystko ułożyło się inaczej. W swoim otoczeniu mam dzielne kobiety, którym udaje się łączyć pracę i dom i w ogóle wszystko...a ja jedna siedzę. Wiem, że nie mogę tak myśleć, bo przecież nie siedzę i nie gapie się cały dzień w tv, ale chyba nie byłabym sobą gdybym nie wymyślała sobie problemów ;) W takich chwilach wolałabym mieć "niewrażliwą duszę" i iść przez życie cały czas prosto, z podniesiona głową.