Mokosh - hydrolat róża
Gdyby nie fakt, że tytułowy produkt jest najdroższym hydrolatem, jaki do tej pory stosowałam, pewnie nie poświęciłabym mu tyle czasu na blogu. Czy było warto wydać 45 zł za 100 ml? O tym będzie dzisiejszy post.
Na korzyść produktu przemawia do mnie kilka aspektów:
- Polska marka, a ja bardzo chcę i jeśli tylko mogę sobie na to pozwolić, ze względów finansowych to wspieram i gorąco kibicuję.
- Kosmetyk naturalny, co lubię, chociaż nie jestem ortodoksyjna i uważam, że nie każda "chemia" jest zła.
- Dostępność w sklepie stacjonarnym w mieście, w którym mieszkam. Czyli bez dodatkowych kosztów przesyłki, opakowań, transportu.
- Sprawny atomizer przez cały okres użytkowania i jeszcze dłużej... bo przelałam do niego właśnie inny hydrolat. Atomizer rozpylał każdorazowo równomierną mgiełkę na twarzy.
- Wydajność, wystarczył mi na ponad 3 miesiące regularnego stosowania. To również zasługa atomizera, ponieważ wylewając hydrolat/tonik na płatek kosmetyczny czy na dłoń i następnie na skórę twarzy, zawsze zużyje się więcej w szybszym czasie. Kosmetyk jest ważny 6 m-cy od otwarcia.
- Działanie nie mam nic do zarzucenia, bo robi wszystko to, co oczekuję i zapewnia producent. Używałam też 2-3 razy z powodzeniem do mieszania z glinką białą i spryskiwania twarzy, by nie dopuścić do całkowitego wyschnięcia maseczki. To dodatkowo uzupełnia i wzmacnia działanie glinki.
Skusiłam się też ze względu na:
- Szklane opakowanie daje mi poczucie, że nie zaśmiecam tak bardzo naszej planety. Czy na pewno? Niestety poza samym szkłem był jeszcze tekturowy kartonik + ulotka, dla mnie zbędne elementy. Do tego jakby nie patrzeć, na jednej buteleczce by się nie skończyło, gdybym zakupiła ponownie, a nie umiem znaleźć zastosowania dla kolejnej i kolejnej sztuki. Zachęcam do przeczytania artykułu Juli: Czy szklane opakowania są ekologiczne?
- Zapach, jak kocham zapach róży, to ten nieco rozczarowuje, a z czasem męczy. To nie zapach róży, do którego przyzwyczaiły mnie hydrolaty z innych źródeł, ten pachnie różami takimi dzikimi, które rosły koło każdego bloku podczas mojego dzieciństwa. Trochę ja to nazywam "spoconą różą", zamiast słodyczy czuję lekką kwasowość.
Może być jeszcze drugi:
- Cena, nie oszukujmy się, jest wysoka, ale dla mnie do zaakceptowania jak na produkt z tej kategorii kosmetyków. Bo wiadomo, że dla każdego z różnych względów tanio - drogo oznacza zupełnie co innego. Znam swoje możliwości finansowe oraz to ile, jakich kosmetyków używam, dlatego oszacowałam sobie, ile jestem skłonna zapłacić. Zachęcam do przeczytania mojego starego, wciąż aktualnego postu: Jak wydawać mniej na kosmetyki?
Ogólnie rzecz biorąc to byłam z tego hydrolatu zadowolona, jak widzieliście w kosmetycznych nowościach stycznia, wybrałam już inny. Nie znaczy to, że do hydrolatu Mokosh nie powrócę. Miałam wcześniej i recenzowałam balsam do ciała (melon z ogórkiem) i być może to nie koniec mojej przygody z kosmetykami tej polskiej marki.
Jaki jest Twój ulubiony tonik/hydrolat?
ja wlasnie zamowilam krem pod oczy i olejek z pestek malin z tej firmy , moja koleżanka z grupy jest tymi produktami zachwycona.ja mam masełko do ust żurawinowe i na poczatku sie wahałam bo było drogie...ale mam je ponad pol roku ,jest baaardzo wydajne dlatego chętnie wyprobuje inne rzeczy z tej marki;)
OdpowiedzUsuńKrem pod oczy i mnie zainteresowałam, tym bardziej, że teraz mają też mniejsza pojemność :)
UsuńMy już rozmawiałyśmy na ten temat ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie :)
UsuńHydrolat różany jest najlepszy :) też należy do moich ulubionych. Chociaż aktualnie używam mieszanki aloes, róża i oczar marki Thayers i też służy mojej skórze.
OdpowiedzUsuńZ Mokosh mam od jakiegoś czasu kremy ale nie jestem w stanie jeszcze powiedzieć czy kupiłabym ponownie.
Brzmi interesująco taka mieszanka!
UsuńA jakie masz kremy, bo rozważam krem pod oczy?
Figowy do twarzy i pod oczy zielona herbata.
UsuńNie mam pojęcia kiedy zużyję ten pod oczy, jest go zdecydowanie za dużo przy znaku PAO 3 msc [albo po prostu za mało go nakładam].
A teraz widziałam, że jest też pojemność 15 ml i 30 ml pod oczy:) Za mało na pewno nie! Takie kremy zawsze są wydajne.
UsuńPrzyglądałam się ofercie, kiedy kompletowałam prezent dla Kingi :) ale jakoś żaden produkt mnie nie skusił, może dlatego że ostatecznie na miejscu hydrolatów na piedestale u mnie stoi Tonik Łagodzący z Naturativ (stare P&R) i więcej mi nie trzeba. Kiedy z kolei potrzebuję mgiełki, to sięgam po wodą termalną Uriage. Zamiast hydrolatu wybieram esencje :)
OdpowiedzUsuńOdnośnie opakowań szklanych podoba mi się akcja zwrotu u Jan Barba, ale tam jest inny rodzaj szkła.
Tonik łagodzący z Naturativ jest na mojej liście, wkurza mnie, że brak ich stacjonarnie i muszę zaplanować zakup z wyprzedzeniem. A jednak nie lubię,gdy kosmetyki muszą czekać na swoją kolej użycia.
UsuńO Jan Barba słyszałam już wcześniej, ale jeszcze nic z oferty nie próbowałam.
Rzeczywiście cena dosyć wysoka, jak na taki hydrolat. I piszesz, że zapach mniej ciekawy niż w przypadku hydrolatów różanych z innych źródeł... Dla mnie jest to powód, aby pozostać przy np. Mazidłach.
OdpowiedzUsuńDla mnie również;) Bo skoro działanie się nie różni.
Usuńmam w zapasach wersję oczarową; jestem tego hydrolatu ogromnie ciekawa :)
OdpowiedzUsuńW takim razie będę wypatrywać Twojej opinii:)
UsuńOooo Twoje wrażenia zapachowe są bardzo zbliżone do moich przy Vianku łagodzącym. Z kolei niedawno w moje ręce trafił tonik Resibo i tu róża jest już zupełnie inna (przyjemna)
OdpowiedzUsuńZ Vianka nie miałam, Resibo również. To tak samo jak lawenda w niektórych kosmetykach mnie odpycha, a w innych się podoba.
UsuńŚwietnie się prezentuje, ale cena rzeczywiście zbyt wysoka. Na razie nie mam swojego ulubionego toniku :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
My blog
Z tanszych polecam Ci hydrolaty KEJ są naprawdę dobre zuzylam wszystkie rodzaje :) A propo Twojego wczesniejszego posta - zdecydowalam sie i bylam w komisie odziezowym, ale niestety Pani stwierdzila ze jeansow nie przyjmuje. Ponoc sie onenie sprzedają. Wiec niestety wrocilam do domu z torba spodni :) Powiem szczerze, że juz idac tam czulam sie dziwnie. Nie umiem sprzedawac ani przekonywac kogos do kupna. Albo ta kobieta swoim sposobem bycia moze wywołała u mnie takie wnioski, sama nie wiem. Rozejrzalam się po tym komisie i raczej były tam eleganckie rzeczy. Moze takie sie czesciej sprzedaja i innych nie ma sensu zanosic ? Ogolnie wiecej raczej nie bede probowac z komisami.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o hydrolatach Kej, ale chętnie zobaczę.
UsuńCo do komisu,pewnie Pani tam pracująca wie najlepiej co się u niej sprzedaje, co jest szansa sprzedać itd. Na pewno pójdzie do komisu może się wiązać z jakiś wyjściem ze strefy komfortu, bo nie jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Ale i tak się cieszę, że spróbowałaś!
W takim razie może wystaw je na olx. za darmo? Mogą się znaleźć osoby potrzebujące.
A jeśli Ci jeszcze pasują rozmiarowo, dobrze się czujesz w jakiejś parze i nie masz nic do noszenia po domu, to zostaw sobie jedną sztukę ;)
Warto wspierać to co wyprodukowane w PL.
OdpowiedzUsuńZgadzam się:)
UsuńSzkoda że większość tak nie uważa :( Pozdrawiam.
UsuńRowniez bardzo lubie wody rozane i regularnie, co jakis czas do nich wracam. Czasami siegam po gotowe toniki, a czasami wlasnie po wode rozana. Z kosmetykami Mokosh nie mialam nigdy do czynienia, tylko dlatego, ze nie mam do nich dostepu, ale sa alternatywy :)
OdpowiedzUsuńSą alternatywy i bardzo dobrze! Za gotowym tonikiem to trochę tęsknię tym z Clinique z 3 kroków.
UsuńNigdy nie używałam takich kosmetyków i bardzo chętnie po nie sięgnę, ale nie ukrywam, że powoli wprowadzam różne nowości, z tego względu, że mam bardzo wrażliwą cerę i niestety nie wszystko działa na mnie dobrze.
OdpowiedzUsuń