![]()
Od piątku przebywam z Szarańczą pod jednym dachem przez 24 godziny na dobę. Efekt? Oznaki silnej nerwicy.
Mati wziął się i rozchorował w piątek. Syropy typu "precz z gorączką" pomagały na 3-4 godziny. Znaczy się, że coś było na rzeczy. Do tego doszło narzekanie na bólu gardła i uszu (obu!) nie napawało optymizmem.
Nasz rodzinny był podobnego zdania, bo, mimo, ze wróg antybiotyków wszelakich, tym razem zakomunikował, że niestety antybiotyk BEZWZGLĘDNIE. No to się kurujemy
M. wyjechał na kilka dni, więc jestem z młodzieżą sama i chyba oszaleję.
W związku z powyższym przygotowania do Świąt znacznie spowolniały, a nawet rzekłabym, że zanikły zupełnie. Planuję w dniu jutrzejszym na właściwe tory powrócić i zacząć przedświątecznie ogarniać to co do ogarnięcia zostało..
Ale mamy za to choinkę!
Żywa, nieduża, bo około 1,5 metra ma, śliczna, ale jeszcze nie ubrana. Mnie się podoba taka jak jest, wcale nie musiałabym jej stroić...
Szarańcza po kilkuminutowym zafascynowaniu choinką przestała się nią interesować. I dobrze.Ciekawe czy przystrojona będzie również mało atrakcyjna.
Spędzamy sobie zatem czas w domu. Dzieci z nudów dostają małpiego rozumu, a ja dostaję z nimi pierdolca, bo ich pomysły czasami na czerwono zabarwiają mi obraz przed oczami.
Ale damy radę, bo kto jak nie my?
Teraz kochane aniołki sobie śpią, a ja mam błogą chwilę ciszy i spokoju. Dla siebie.