Tworzę jak opętana przy użyciu słupków i półsłupków, a wszystkie uszydełkowane różności natychmiast przygarnia uszczęśliwiony Norbert. Zaczęło się od paskudnego futerału na komórkę, (którego to nie śmiem Wam pokazać), a skończywszy na pokaźnym piórniczku z wyłupiastymi oczami (który to pokażę przy najbliższej okazji). Włóczek wciąż pękaty wór i jakby nie ubywa, więc szydełkuję dalej i choć chore stawy ostro się buntują przeciwko takiemu ćwiczeniu, to ja wcale nie daję za wygraną :)
Tym sposobem, gdzieś pośrodku powstał taki oto woreczek:
"Naskarbnik" dla N.
Kolorki aparat nieco przekłamał, bo realnie czerwień ta jest cudnie głęboka, miła i soczysta, no i mająca moc odpędzania uroków, a woreczek już wypchany po brzegi rożnymi skarbami spisuje się na medal ;)
Dopadłam również pokaźny stosik starych ulotek i by odsapnąć od szydełkowania plotę rureczki. Jestem przekonana, że w najbliższym czasie nie zawaham się ich użyć w jakimś szczytnym "eko celu" :)))
A tymczasem przypominam o Lazurowych Candy (wystarczy kliknąć w poniższy banerek),
choć gdy zerkam w okno uświadamiam sobie, że wakacyjne lazury są już tylko wspomnieniem...
mam tylko nadzieję, że nadeszła jesień będzie prawdziwie "polska złota",
czego sobie, jak i Wam z całego serducha życzę :)
*