Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Moja pielęgnacja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Moja pielęgnacja. Pokaż wszystkie posty

środa, 17 czerwca 2015

Hennowanie włosów przed pobytem w SPA :)

Dzień dobry!

Dziś wróciłam z Malborka, gdzie miałam okazję pozwiedzać zamek, starówkę, oraz zrelaksować się w SPA.

Cztery dni przed wyjazdem pohennowałam włosy na czarno. Nie myłam włosów po dwóch dniach a naolejowałam je olejkiem babydream i poszłam spać. Rano delikatnie umyłam włosy i użyłam odżywki Garnier Oleo Repair. Włosy zabezpieczyłam jedwabiem z Green Pharmacy.

Jak możecie się domyślać, chlorowane jacuzzi, basen, sauna i wiatr nie były dla moich włosów ulubionymi formami rozrywki. i szczerze im się nie dziwię. Na szczęście przez wyjazdem do domu zafundowałam im mini spa w saunie parowej (myślę że nikt nie zauważył odżywki z olejem na głowie :) ). I efekt bardzo mi się spodobał. Włosy są lejące i mięciutkie w dotyku.

Najmilsze słowa jakie dziś usłyszałam, to słowa kosmetyczek u których dziś byłam na ostatnich zabiegach.
 Och, jakie Pani ma długie włosy! A jakie delikatne! Jak Pani o nie dba? Kiedy Pani je ostatnio obcinała? 
Wydaje mi się, że były to szczere słowa, w końcu nie musiały nic mówić ani komentować moich włosów. Poza tym, szczegółowo mnie pytały o blogosferę :)

Tak się prezentują moje włosy, po koszmarze jakie przeżyły w czasie mojego trzydniowego pobytu w SPA :)



wtorek, 7 kwietnia 2015

Kolejna niedziela dla włosów

Dziś krótko i na temat:

Co zrobiłam?

1. Zabieg laminowania włosów - trwał ok. 3 godzin (żelatyna wymieszana z kakao)
2. Po zmyciu żelatyny olejowanie olejem kokosowym. Do rana.
3. Rano zemulgowanie oleju Kallosem bananowym.
4. Umycie głowy szamponem babydream.
5. Nałożenie maski Biovax keratyna + jedwab (na 20 minut).
6. Spłukanie i nałożenie Nivea Long Repair na 5 minut.
7. Włosy zabezpieczam silikonowcem, z green pharmacy.

Efekt po 15 godzinach od mycia:
z fleszem :)

i bez flesza :D


Ściskam kociaki moje, idę zamówić steper na allegro bo święta mi się dały w ko.... boczki...

Jak tam wasza niedziela? Chętnie poczytam co u was ciekawego, linki mile widziane! :)

niedziela, 15 lutego 2015

Niedziela dla włosów - a raczej całe trzy dni!

Cześć!

Dzisiaj podsumuję pielęgnację (intensywną!) która trwała od środy. W środę obroniłam inżyniera i teraz jestem bardzo mądra :)

11 lutego
Włosy umyłam mocno oczyszczającym szamponem, wykonałam piling skóry głowy i na wilgotne włosy nałożyłam hennę. Niestety, skończyła mi się brązowa, więc zostałam zmuszona pożyczyć czarną od mojej mamy. 
Zdjęcie ze strony naturmind 
Hennę nakładałam lateksowymi rękawiczkami. Nałożyłam dużo, od ucha w dół. Trzymałam na głowie ok. 3-4 godzin. Następnie zmyłam, przeczesałam palcami i pozwoliłam włosom wyschnąć. Do następnego mycia odczekałam 48 godzin.

13 lutego
Włosy naolejowałam oliwką dla mam babydream fur mama. Pozostawiłam ją na włosach kilka godzin, zastosowałam ją na lekko wilgotne włosy. Moje włosy polubiły ten produkt i chwała mu za to!

Włosy zmyłam delikatnym szamponem (umyłam właściwie tylko skalp). Następnie nałożyłam na włosy maskę biovax, 
Trzymałam ją ok. 15 minut pod czepkiem. Niestety, nie owinęłam głowy ręcznikiem i żałuję, że nie trzymałam produktu dłużej. 
Po takim zabiegu, nałożyłam odżywkę z Isany na kilka minut i mocno spłukałam chłodną wodą :)
Na koniec włoski zostały zabezpieczone :
I sobie pomału wyschły. Przeczesałam je TT i uzyskałam efekt:

oraz zdjęcie końcówek :)

Jak tam wasza niedziela dla włosów? Udana? :)

poniedziałek, 2 lutego 2015

Moje włosowe wpadki

Na pewno każdej z was zdarzył się eksperyment, który pamiętacie po dziś dzień z uśmiechem na ustach - chociaż wtedy pewnie nie było tak wesoło.
Jako początkująca włosomaniaczka często lubiłam eksperymentować z domowymi maseczkami - oczywiście eksperyment miał zdziałać cuda i zazwyczaj był robiony dzień przed ważnym wydarzeniem. Oczywiście tak się nigdy nie działo i jak to zwykle bywa - wpadałam w panikę i usilnie próbowałam naprawić błąd :)

Wpadka nr. 1
Moja mama i babcia często chwaliły naftę kosmetyczną jako uniwersalny środek przyśpieszający porost, oraz regenerujący włosy. Na moich włosach oczywiście się nie sprawdziła, bez względu na to jaką kombinację próbowałam zrobić - z jajkiem, z drożdżami, z odzywką. Nic. 
Gdzieś w głębiach internetów znalazłam złotą radę - wcierać naftę w skalp i rano umyć włosy. Stosowana kilka razy w tygodniu przyśpieszy porost oraz da natychmiastowy efekt uniesionych i puszystych włosów. Akurat w niedługim czasie miałam jechać na konkurs recytatorski (gimnazjum) na skalę wojewódzką. Uważałam więc że użycie nafty dzień przed występem będzie świetnym pomysłem i na pewno się sprawdzi! Tak więc zrobiłam. Rano zadowolona z siebie - bo przecież tak bardzo zadbałam o włosy - zmyłam naftę Head&Shoulders. Jakie było moje zdziwienie, kiedy po myciu moja głowa była tak samo tłusta jak przed umyciem ! Nie pomogło dwukrotne mycie, nawet trzykrotne. Dopiero za którymś razem udało się zmyć to cholerstwo - na szczęście na konkurs zdążyłam, ale włosy miały wyjątkowy przyklap - nawet jak na mnie :)

Wpadka nr.2 
Naczytałam się na blogach o świetnym działaniu glutka lnianego na włosy. Cóż rzec - jako włosomaniaczka z prawdziwego zdarzenia - pobiegłam do apteki po siemię lniane. Oczywiście kupiłam siemię mielone. Tak ugotowane siemię zmieszałam z drożdżami, jakąś tam odżywką i kakao i hops na głowę. Na twarzy mojego narzeczonego widać było dylemat pt. "dzwonić po psychiatrę, czy nie?".. Maskę zostawiłam na kilka godzin i zadowolona z siebie poszłam zmywać. Jakieś było moje zdziwienie, kiedy fragmenty siemienia nie chciały zejść z moich włosów!  Fakt - siemię odcedziłam, ale mnóstwo kawałków zostało oczywiście w masce, którą sobie przyrządziłam.Cóż to był za koszmar! Rozczesywałam mokre włosy chyba tysiąc razy, a te drobinki ciągle gdzieś były. Pozbycie się ich zajęło mi dużo czasu - chociaż maska dała ładne efekty. Nauczona doświadczeniem gotuję siemię tylko niezmielone :)

Wpadka nr.3
Często słyszymy o cudownych właściwościach żółtka jaja na włosy. Takie słuchy dotarły jakiś czas temu i do mnie - więc musiałam jajeczną kurację wypróbować. Oczywiście uznałam też, że skoro tylko żółtko ma super właściwości - to jakie właściwości może mieć całe jajo? No i całe jajo zmieszałam z żelatyną i hop na głowę. Pogrzałam, posiedziałam i czas spłukiwać. Jako że żelatyna po jakimś czasie zastygła - musiałam spłukać ją ciepłą wodą. Woda okazała się zbyt ciepła dla białka, które zostało w bardzo dużej ilości we włosach! Godzinami wyjmowałam białkowe ścięte gluty z włosów, szczotkowałam włosy, myłam i szczotkowałam. Na szczęście ten eksperyment został przeprowadzony długo przed ważnym wyjściem - większość jajka wyczesałam z włosów. 


Czego mnie nauczyły takie historie? Ano tego, żeby zawsze pomyśleć przed nałożeniem czegoś na głowę - należy upewnić się, że dany produkt nie zostanie na głowie dłużej niż byśmy tego chciały, nie zetnie się, nie poskleja włosów. 

A wy moje drogie? Macie jakieś włosowe wpadki? Próbowałyście kiedyś babcinych sposobów z marnym skutkiem? :)

poniedziałek, 3 listopada 2014

Olejowanie - wzloty i upadki

Nie zamierzam zamieszczać postów kilka razy w tygodniu. Raz na dwa tygodnie to dla mnie optymalna ilość, bo ciężko jest mi ubrać niektóre rzeczy w słowa, ale nie o tym mowa. Chciałabym opowiedzieć o swoich doświadczeniach z olejowaniem. 


Zaczytując się w kolejnych blogach, wiedziałam że olejowanie może sprawić cuda na włosach. Byłam tak święcie przekonana że oleje są najlepszą rzeczą pod słońcem, że od razu zakupiłam olej kokosowy
na lawendowej szafie i wcierałam go namiętnie przed każdym myciem we włosy. Oczywiście, jak u wielu włosomaniaczek efekt był odwrotny od zamierzonego. Rano po myciu był puch, sianko a włosy wydawały się być w gorszym stanie niż na początku. Oczywiście, że zrażałam się bo przecież to dla ich (włosów) dobra i tak oto katowałam je olejem kokosowym przez 2 miesiące. 

Po dwóch miesiącach oświeciło mnie - może by spróbować innego oleju? I tak trafiłam na olej arganowy, z argan group.

Efekt wcale nie był lepszy. Moje włosy nadal się puszyły po olejach co spowodowało moje zniechęcenie i odstawienie olei na dość długo. Jednak przechadzając się po słynnej sieci biedronka, wpadła mi w łapki oliwa z oliwek. Myślę sobie - a co! spróbuję :) 
Niestety, efekt nadal był podobny. Próbowałam także olejów indyjskich, np. Amla, Sesa, próbowałam olejów z green pharmacy np.
Zrezygnowana postanowiłam : koniec z olejowaniem. Nie ma to sensu, moje włosy i skalp tego nie lubią, nie ma co się zmuszać. No i tak tkwiłam jakiś czas w tym postanowieniu, aż spróbowałam... olejowania na mokre włosy, z dodatkiem maski która mi nie odpowiada (to była drożdżowa maska, o ta klik).

Tym sposobem odkryłam, że moje włosy uwielbiają oleje, trzymane na mokrych włosach, z dodatkiem dwóch łyżek maski lub odżywki, której też wcześniej nie lubiły, w cieple, nie dłużej niż godzinę. 

Dopiero takie doświadczenia, pokazały mi, że to co sprawdza się u innych - nie musi u mnie. Dzięki temu odkryciu wyleczyłam się z zakupoholizmu włosowego, przestałam katować moje włosy polecanymi odżywkami, olejami i maskami które im nie służą i zaczęłam w końcu naprawdę dbać o włosy :) 

Chciałabym również podziękować za miłe słowa i wsparcie, to wiele znaczy. Wiem, że to banalne, ale serio, to daje mega kopa motywacji :)