Mimi zaanektowała naszą skrzynię podokienną na swój najlepszy punkt obserwacyjny ...
... stąd patrzy na całe podwórze, wścieka się na Amika, który już wygrzewa się na słońcu ... a szyby wymamlane tak, że lepiej nie mówić:-)
To stąd obserwuje chmary ptactwa, które przylatują do karmnika, niezliczone ilości sikorek, czyżów, dzwońców, trznadli, a nawet mazurki się pojawiły, czasami zaleci samotnik-gil.
Ciekawa jestem, czy zauważycie wśród tych liści całe stadko grubodziobów, gdzie w kadrze zmieściło mi się ich tak około 10 ... dopiero kiedy stadko zrywa się do lotu, widać białe zakończenia wachlarzyków ich ogonków i pasków na skrzydłach ...
Ciągle żerują pod czereśnią, pestki są ich wielkim przysmakiem.
Kiedy w czwartek raniutko jechałam na Pogórze, na nizinach było tylko mokro, ale już z daleka mój niepokój wzbudziły ośnieżone szczyty ... jeśli leży śnieg na naszej drodze, jak zjadę w dół ... śniegowa breja leżała, ale ślad był już zrobiony, to powolutku stoczyłam się w dół. Najpierw zarzucić ptakom słonecznika do karmników, bo puste, a potem palenie w piecu, chatka zdążyła wyzimnieć. A chmury niosły na przemian to mokry śnieg, to lodową kaszę, tak, że nawet nie chciało się nosa wyściubiać na zewnątrz.
Wieczorem tylko na chwilkę mały spektakl na niebie, jakby pokaz laserowy ... w górę wystrzeliły czerwone promienie, omiotły chmury i ... po widowisku:-)
Za to następnego ranka miła niespodzianka.
Kiedy wyszłam po drewno, uwagę moja zwrócił szum ciężko pracujących skrzydeł ... to dzikie gęsi ... było ich tylko pięć, pewnie jakaś "forpoczta" leciała sprawdzić, czy można wracać ...
... w południe było już lepiej, leciały żurawie.
I co o tym myśleć? ... kiedy w zacisznych miejscach zobaczyłam całe kępki śnieżnobiałych piękności, to przez głowę przeleciała myśl, jak błyskawica: Już po zimie!
Ziemia daje się kopać, rozmarznięta, to i ja zaczęłam powolutku pierwsze roślinki wsadzać tuż przy skalnych schodkach ... na pierwszy rzut poszły z rodziny thymi ... macierzanki, które mają poduchami okryć skarpę, tudzież najprawdziwszy tymianek, a dla ozdoby lewizja ... posadzona ukosem, na pochyłości, żeby w rozetce liściowej nie zbierała się woda, bo tego nie lubi:-) zobaczymy, jak się zaaklimatyzuje ...
Jeszcze przyrzuciłam je iglastymi gałązkami ... na wszelki wypadek, jakby miało coś przymrozić, a także dla ochrony przed sunią, bo bardzo żywo interesuje ja, co też ja tam kopię, może by coś pomogła:-) Od razu przypomina mi się, jak nasz wilk, Reks był mały, a ja sadziłam krzaczki w naszym ogrodzie ... z jednej strony ja sadziłam, a z drugiej on je wytrzepywał i przynosił mi zadowolony.
W słoneczne przedpołudnie wybrałam się z psami nad potok, gruszeczki szukać:-)
Najpierw bojaźliwie zajrzałam ze skarpy w dół, żeby mnie nie uprzedziły jakieś szare cienie, sunące po zboczu, ale kiedy pod skałkami zobaczyłam wykopaną świeżutką norę, to zabrałam się z powrotem do góry, i to szybciutko, żeby Mimi nie przyszło do głowy zaglądać tam ... bo ja wiem, jakiego mieszkańca można napotkać?
Przy okazji zerknęłam na naszą chatkę z innej perspektywy ... bardziej "oddolnej":-)
A dla Raalsa, i wszystkich miłośników Pogórza, którzy być może tęsknią za tą krainą, kilka świeżutkich, wczorajszych panoramek ...
Bardzo podoba mi się ta nazwa głównej uliczki w Kalwarii Pacławskiej ...
Dobromil, co prawda, tuż za granica, ale kiedyś można było na piechotę tam dotrzeć:-)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawiony ślad, byle do wiosny, pa!