Ktoś zostawił kota, ślicznego białego persa z czerwoną obróżką koło naszej kapliczki z widokiem na Kopystańkę. Asia, córka gospodarza, od którego kupiliśmy ziemię, chodziła karmić go codziennie. W końcu kot przyszedł za nią do domu i już został. Dobrze, że ta historia tak się skończyła ... kot jest ufny, nie boi się psów, ludzi, widać, że był trzymany w mieszkaniu ... jak można tak zrobić?
zdjęcie z netu |
Słońca jeszcze nie było widać, ale niebo różowiło się wszystkimi odcieniami. Zimny wiatr wyciskał z oczu łzy, ale temperatura i tak była znośna, całe 7 stopni rano to prawie upał w listopadzie. Na zachodzie Kopystańka jeszcze spała w szarości poranka ... wróciłam do chatki, zapachniało kawą.
- No i co, jedziesz ze mną? zobaczysz, będziesz żałowała, bo może to ostatni taki ładny dzień, - kusił mąż. On musiał pojechać zobaczyć na budowę, a ja jednak zostałam. Prognozy na następny tydzień nie były najlepsze, te cebulki mnie męczyły najbardziej.
Tymczasem słońce już wychyliło się zza góry, oświetliło pobliskie wzniesienia, widać wyraźną granicę pomiędzy światłem a cieniem ...
Ho, ho! przy takiej pogodzie pościel się wywietrzyła, dywaniki wytrzepały, odkurzacz pracował pełną parą, a potem zabrałam się za posadzenie cebulek. Kiedy otworzyłam opakowania, oceniłam, że z białych szachownic chyba nic nie będzie, takie wysuszone, botaniczne tulipanki może ze dwie cebulki żyły, krokusiki w formie ... zobaczymy na wiosnę, co wyjdzie z ziemi.
Przy ulach, w sporym obniżeniu terenu, wiosną założyłam torfowisko-poidło dla pszczół. Dół został wyłożony wełną mineralną, potem potrójnie folia, a na to odwrócone doniczki jako rezerwuar wody. Całość została przykryta agrowłókniną, na to torf przemieszany z piaskiem, i różne mchy.
Trzeba było przeplewić, bo wysiały się tam różne trawy, chwasty, ale i pożyteczne rośliny ... zauważyłam borówkę, wrzosy, a nawet malutkie sosenki albo jodełki. W tej chwili mchy są doskonale wilgotne, zazieleniły się po letnich upałach, odżyły ... Torfowisko jest bardzo pożyteczne dla pszczół, pobierają z mchów zakwaszoną wodę, taką, jak lubią, nie topią się. Ponieważ temperatura w najcieplejszej porze dnia oscylowała powyżej 10 stopni, to i pszczoły ruszyły z ula. Widziałam je nawet na ostatnich kwiatach jasnoty białej, bo tylko takie zostały w pobliżu, brzęczały nade mną, ale jakoś bez strachu pracowałam w pobliżu uli. Naciągałam się z kamiennego brzegu, coraz dalej, coraz dalej usuwałam chwasty, żeby nie zniszczyć mchów i wystarczyło parę centymetrów za daleko ... strzeliło mi w plecy piorunem bólu, że ledwie podniosłam się z kolan ... no i po robocie.
Poruszam się teraz lekko skradająco, dłuższą chwile podnoszę się z fotela i czekam, kiedy mi przejdzie, bo idą już do mnie sadzonki miododajnych roślin, kopane, z gołym korzeniem, które trzeba będzie posadzić ... 30 sztuk:-)
Trzeba mi było jednak pojechać na wycieczkę, może ominęłaby mnie ta "bólowa przyjemność":-)
A to tegoroczne jeszcze, moje własne pomidory, które zielone zebrałam przed przymrozkami i leżały sobie w kartonowym pudełku ... smaki lata:-)
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, bywajcie w zdrowiu, pa!