poniedziałek, 25 listopada 2013

Po co się idzie orlą percią



Szło się z ojcem tą granią, jak po wyszczerbionym ostrzu siekiery. Miało się 14 lat.  Dlaczego się tak szło i po co, nikt nie pytał, nawet w myślach.  Tak się szło, jak się żyło i oddychało.   Nie poznało się celu, ani  zwycięstwa.
Nie zauważyłam kiedy  urodził się pierwszy zachwyt.  Był tylko świst wiatru i oczywistość.



zdjęcie z netu

czwartek, 21 listopada 2013

niemoc podjarana


 ich oczy są wszędzie :)


Próbuję podjarać swoją niemoc.
Czasem sobie trąbnę w didge i bym już prawie uległa tem niezwykłem wibracyom, ale się zakrztuszę i koniec.
Czasem sobie z lubością bąbnę w bęben i już już wypełzam z niemocy, ale nagle myśl - jak ja wydoję po takim męczącym bębnieniu i koniec.
Najbardziej to chyba lubię czytać co piszą ci, bez niemocy. Najbardziej to lubię.
Bywają jednak dni, że nie obejdzie się bez mowy motywacyjnej i wtedy ćwiczę starannie z łyżką.





A i tak te cholerne kozy codziennie wchodzą na sąsiadowe i nic nie pomaga, że listopad. I serce mi ulatuje z nie domkniętej  klatki, gdy dzwoni telefon, bo myślę, że znów awantura, no i oczywiście ona pyta:
 - są u was wszystkie kozy?!
Rzucam się do okien bez żadnej nadziei, że są, a one SĄ!
 - SĄ!!! -  wrzeszczę do słuchawki
 - ale wszystkie trzy?
Matko jedyna, ona myśli, że mamy tylko trzy, no przecież nie przyznam się, że dziesięć ...
 - z tego kąta, jak patrzę, to widzę trzy - odpowiadam, nie plamiąc się kłamstwem.
 - i w kuchni i na krajzedze i na pompie? - bada szczegółowo
Milczę i oddycham głośno
 - bo u nas jest tylko jedna faza - wyjaśnia




zdjęcie z netu