Pokazywanie postów oznaczonych etykietą physalis. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą physalis. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 22 listopada 2015

Co się snuje po kątach czyli ciasto z musem z białej czekolady z pomarańczowymi drobinkami
























Miałam opowiedzieć o nowym sprzęcie kuchennych, który dopiero zaczyna rozwijać przede mną swoje możliwości. Niestety, do niczego sprzęt ten nie był mi dziś potrzebny, bo ciasto zrobiło się przy użyciu miksera, płyty indukcyjnej i lodówki.
Wszystko mnie w moim domu zachwyca ale możliwości jednego z pomocników kuchennych przerosły moje najśmielsze przypuszczenia.
Skoro nie mam dania wprost z niego, nie będę o nim teoretyzować. Musi poczekać.
Zupełnie nieoczekiwanie dziś będzie ciasto z gatunku: robimy przegląd resztek i kombinujemy wykwintne ciasto.
W szufladzie zasychało ciasto, którym pogardziłam tydzień temu.
Wtedy było lepkie i pachnące. Po tygodniu spędzonym w papierowej torbie wyglądało żałośnie.
Jako, że nie chciałam się dziś przemęczać (latałam wczoraj ze ścierą całe przedpołudnie by doprowadzić nasze włości do porządku choć na chwilę; posiadanie dwóch reprezentantów świata futrzastego powoduje całą masę kłaków w absolutnie wszystkich kątach), ciasto musiało być dla leniwców.
Spód już miałam, kremówka zawsze stoi w lodówce, tak na wszelki wypadek, czekolada czekała w szufladzie.
Lubię przepisy, które można realizować słuchając ożywionej dyskusji na TOK FM. Lubię kiedy komplikacje są nieobecne a perspektywy zachwycające.
Coś się rozpuszcza, coś zastyga, a jeszcze coś innego obiecująco pachnie.
Nagle, ni stąd, ni zowąd do lodówki wędruje foremka czegoś, co jeszcze niecałą godzinę temu nie było nawet w planach. Czary.
Nie zawsze ten patent się sprawdza, ale czasami opatrzność spojrzy przychylnym wzrokiem lub powieją dobre wiatry i wszystko się udaje. Kremówka ani myśli o zwarzeniu, czekolada grzecznie rozpływa się w miseczce a czas chyba pod wpływem smacznych zapachów zwalnia i zamiast pędzić, zawija się wokół nas jak ciepły kocyk.
Trzeba łapać takie momenty, bo trwają dwa mrugnięcia okiem.
W zrobieniu tego ciasta najdłużej (nie licząc chłodzenia w lodówce) trwała moja wyprawa do sklepu po pomarańcze.














Ciasto z musem z białej czekolady i pomarańczowymi drobinkami

ciasto:
średnica formy 17 cm

zmielone resztki zasuszonego brownie lub oreo z topionym masłem
czyli
około dwóch szklanek połamanych ciastek
1 łyżka z czubkiem topionego masła

Miksujemy wszystko na drobny piasek i wylepiamy nim spód formy. Wkładamy do lodówki i czekamy pół godzinki.


mus z białej czekolady:

230g białej czekolady
400 ml kremówki
otarta skórka z jednej pomarańczy
1 łyżka żelatyny

Mocno podgrzewamy 200 ml kremówki. Zdejmujemy ją z pieca i wrzucamy do niej połamaną czekoladę. Zostawiamy na trzy minuty i mieszamy czekoladę by się rozpuściła.
Żelatynę zalewamy zimną wodą (tylko tyle by przykryła żelatynę) i zostawiamy do napęcznienia.
Kiedy żelatyna napęcznieje stawiamy ją na garnku z gorącą wodą by się rozpuściła.
Gorącą, płynną żelatynę wlewamy do płynnej czekolady. Mieszamy dokładnie i schładzamy(nie w lodówce, blat kuchenny wystarczy).
Ubijamy pozostałe 200 ml kremówki i dodajemy po łyżce do wystudzonej czekolady. Dodajemy startą skórkę pomarańczową.
Mieszamy.
Masę czekoladową wylewamy na spód z ciastek i całość umieszczamy w lodówce.
Schładzamy najlepiej całą noc.
Przed podaniem dekorujemy wg uznania. Na cieście na zdjęciach jako dekoracja (jadalna) służą owoce physalis (czyli miechunki lub wiśni peruwiańskiej).





Smacznego