wtorek, 29 stycznia 2013

Focaccia i moja nowa miłość



Wygląda na to, że coś, co zapowiadało się na romans, będzie związkiem dużo poważniejszym.

Po początkowej ostrożności a nawet nieufności, doszłam do wniosku, że to TEN. Co prawda miałam już przygodę z jego starszym bratem ale okazało się, że nie byliśmy dla siebie stworzeni. Może i spełniał moje oczekiwania ale nie było w nim lekkości i finezji. Rozstaliśmy się. On wpadł w ramiona innej, ja szukałam satysfakcji gdzie indziej.
Teraz spotkałam Jego. Jest ideałem. Kształtny, lekki, uległy, posłuszny. Ale z charakterem.
Zapowiada się długi i ciekawy związek.
A wszystko to dzięki MMŻ. To on postawił go na mojej drodze.  Mojego nowego Canona SX500 . Teraz to ja będę decydować o odległości, świetle i ostrości.

Robię zdjęcia wszystkiemu, co mi się nawinie przed obiektyw. Wiecie jak to jest z nową zabawką. Dziś przyszła kolej na focaccie.

                                       tu jeszcze surowa

                                       a tu już rumiana


Nie wiem jak u was z pieczeniem chleba. Czy jesteście regularnymi piekarzami? Czy może kolejny rok przymierzacie się do upieczenia swojego pierwszego bochenka? A może po pierwszym upieczonym gniocie porzuciliście zakwasowe doświadczenia?
Jeśli ciągle przymierzacie się do swojego debiutu, to powinniście zacząć od focacci. Tu nie może coś pójść nie tak. Ostatnio za jej wytworzenie wzięła się 12 letnia córka znajomych. I nakarmiła wieczorem zdumioną rodzinę. 
Do tego oliwa, pieprz, sól i może jakieś oliwki i królewska kolacja gotowa.
Zapraszam.

 Focaccia

1 szklanka ciepłej wody
1 łyżeczka cukru
2 łyżeczki drożdży
1 szklanka mąki pszennej

Mieszamy dokładnie, przykrywamy i zostawiamy w spokoju na 15 minut.

Po kwadransie:

2 szklanki mąki
2 łyżki oliwy
1 łyżeczka soli
1 łyżka tymianku
1 łyżka oregano
garść oliwek
gałązka rozmarynu

Wszystkie składniki mieszamy ze sobą i wyrabiamy 10 minut. Ciasto powinno być lśniące i sprężyste. Przekładamy je do miski wysmarowanej oliwą. Przykrywamy folią i czekamy aż podwoi swoją objętość czyli około godziny. Potem odgazowujemy ciasto, składając je jak kopertę i rozwałkowujemy na placek. Wkładamy w nie połówki oliwek i gałązki rozmarynu. Przykrywamy folią i znów pozwalamy mu podwoić swój rozmiar.

Nagrzewamy piekarnik do 220 stopni i pieczemy focaccię 30 minut.  Polewamy oliwą i podajemy na stół.



Tyle i aż tyle. Sukces gwarantowany.
Smacznego

13 komentarzy:

  1. oliwki zielone są najulubione

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna focaccia:)
    Udanego związku z SX500;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za dobre słowa. I serdecznie pozdrawiam

      Usuń
  3. Oooh zazdroszczę nowej "zabawki". To fantastyczne, że człowiek może poczuć się szczęśliwy jak dziecko, korzystaj z tego! Co do chleba, jestem właśnie z tej grupy, która pieczenie chleba odkłada z tygodnia na tydzień, chyba się boję, a temat z zakwasem to dla mnie czarna magia. Jednak w końcu musi być ten "pierwszy raz"! Wypróbuję focaccię :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Focaccia jest dobra na pierwszy krok. I nie wymaga zakwasu. Odwagi Kobieto! Zawsze możesz spróbować drugi raz:D
      Pozdrawiam bardzo

      Usuń
  4. Ja zabawy z chlebem porzucilam... Chociaz foccacie bym zjadla, a zadna nie jest tak dobra jak domowa. Moze czas wziac sie za wlasna?

    Romans z Canonem rozumiem. Przezywam wieloletni. Na szczescie w moim zwiazku romans z Canonem mamy oboje i zazdrosc nie wystepuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święte słowa: czas wziąć się do pieczenia. A focaccia żadna filozofia. Buźka

      Usuń
  5. Oj Limonko, Limonko! Ty to masz szczęescie. A ja wciąż czekam....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli jest nadzieja. I tak trzymać. Pozdrawiam cieplutko:)

      Usuń
  6. MMMMMMMM...ale Ty masz pomysły na pyszności.. Ale mi smaka zrobiłaś.Zawsze mi ślinka cieknie jak opuszczam Twojego bloga. Pozdrawiam ciepło:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli czas od smaków przejść do czynów:)) Taka focaccia aż prosi się o uwagę. Pozdrawiam bardzo

      Usuń
  7. Ja robiłam raz bagietki drodżowe , były przepyszne z masełkiem czosnkowym ! :)

    OdpowiedzUsuń