Codziennie wychodząc z domu , wypatruje znaków nachodzącej wiosny . Jestem już tak stęskniona ciepła, słoneczka, którego niestety w tym roku nie było za wiele, że postanowiłam jej pomoc i skusić ja moim nowymi roślinkami. Zaprzęgłam do tego mojego młodszego synka. W ferworze walki ruszyliśmy po cebulki dymki do ogrodnika i odwiedziliśmy naszą piwnicę...w stercie zakurzonych rzeczy... tak tak już mi się nie chce układać...bo czekam na przeprowadzkę, wytargałam karton doniczek i opanowaliśmy kuchnie.
A oto efekty naszej pracy...Mój maluszek codziennie rano z dzikim krzykiem leci do okna i sprawdza czy aby cebulki nie ruszyły. W kilku doniczkach zasiałam tez eksperymentalnie bazylię...to moja pierwsza w życiu hodowla ...zobaczymy czy urośnie... trzymajcie za nią kciuki
No i znowu napadało śniegu a wiosny nie widać ...nie pomagają nawet moje cebulki na oknie:(...chyba Mały ją wystraszył tym swoim entuzjazmem do grzebania w ziemi... Zastosowałam więc kolejny trick...może kwiatki podziałają i wreszcie przyjdzie:D