Na ten chleb czekałam 35 godzin. Tak, zgadza się. Po przełożeniu ciasta do foremki włożyłam chleb do lodówki. Było już późno, a nie chciało mi się czekać aż wyrośnie i piec w nocy. Zaglądam rano do lodówki... nie poszedł w górę ani o centymetr. Zaniepokoiłam się, od początku wydawało mi się, że ciasto coś za gęste wyszło, ale szłam w zaparte. Położyłam chleb w cieple (łazienka - jedyne miejsce w domu o tej porze roku, gdzie grzeje grzejnik specjalnie dla chlebów) i czekałam. Cierpliwość popłaciła, bo chleb pomimo moich obaw, wyszedł idealnie :)
Jest dosyć kwaśny, ale to pewnie dlatego, że dawno nie odświeżałam zakwasu i długo wyrastał. Piwa nie czuć nic a nic. Pyszny, wilgotny i miękki miękisz. Przepis z książki pani Małgorzaty Zielińskiej, znanej szerzej jako Mirabbelka. Niniejszym chciałabym też podziękować pani Małgosi, gdyż to z jej książki głównie zaczerpnęłam podstawową wiedzę o chlebach. Szczegółowe opisy krok po kroku i zdjęcia bardzo mi pomagają :)
Chleb na zaczynie piwnym
Składniki:
zaczyn:
200 ml jasnego piwa (w moim przypadku Żubr, ale myślę, że może być dowolne)
100 g mąki żytniej typ 720 lub 2000
50 g zakwasu żytniego
ciasto chlebowe:
350 g przygotowanego wcześniej zaczynu
200 g mąki pszennej chlebowe typ 650
100 g mąki żytniej chlebowej typ 720
100 g mąki żytniej razowej typ 2000
1,5 łyżeczki soli
1 łyżeczka zmielonego kminku (pominęłam)
1 łyżka melasy lub brązowego cukru (dałam miód)
Wykonanie:
Sporządzić zaczyn: piwo podgrzać, po lekkim ostudzeniu starannie wymieszać z mąką, by nie było grudek. Do mieszaniny dodać zakwas, przykryć i zostawić do przefermentowania na 8-12 godzin w temperaturze pokojowej (przyspieszyłam trochę proces, zostawiając w ciepłym miejscu). W dniu wypieku wymieszać zaczyn z wodą. Dodać mąkę, sól i resztę składników. Mieszać, aż utworzy się miękkie i lekko klejące ciasto. Przykryć i pozostawić na 40 minut. Wyłożyć ciasto łyżką (jest naprawdę dość gęste, przekładając musiałam pomagać sobie palcem, by ciasto zeszło z łyżki) do wysmarowanej tłuszczem i wysypanej otrębami formy do połowy, maksymalnie 3/4 wysokości, szczelnie przykryć i odstawić do wyrośnięcia na 4-5 godzin. Ciasto powinno wyrosnąć do brzegów formy (mojemu brakowało do brzegów jakiś centymetr). Piec 10 minut w 230 stopniach C, zredukować temperaturę do 210 stopni C i dopiekać jeszcze 35 minut do zbrązowienia skórki. Wystudzić na kratce.