Ugly Love - Colleen Hoover


Zasady były tylko dwie: nie pytaj o przeszłość, nigdy nie licz na przyszłość, jednak Tate, zaintrygowana nieziemsko przystojnym i tajemniczym sąsiadem z naprzeciwka weszła w to bez chwili namysłu.

Tate, zmuszona przeprowadzić się do brata, pod drzwiami jego mieszkania znajduje zalanego w trupa mężczyznę. Jak się okazuje, jest to przyjaciel a jednocześnie sąsiad Corbina  - Miles. Chociaż jego usposobienie od samego początku nie zachęca do bliższego poznania, Tate z każdym, niby przypadkowym, spotkaniem przekonuje się do nowego znajomego. Ledwo przyjacielska relacja bardzo szybko przeradza się w namiętny romans i... to wszystko. Miles wzbrania się przed związkiem stawiając dwie żelazne zasady. Czym uwarunkowane jest jego postępowanie i jak potoczą się losy bohaterów? Jeśli jesteście ciekawi koniecznie sięgnijcie po Ugly love!

Zraniony facet i głupiutka dziewczyna. Takie było moje pierwsze wrażenie. Ostatnio mam ogromny problem z typowymi romansami i nie liczyłam na wiele. Jednak Ugly love czytało mi się świetnie, polubiłam bohaterów, którzy na pewno nie zostaną moimi ulubionymi, ale będę ich miło wspominać. Szczególnie Milesa, który pod przykrywką chłodnego, wycofanego faceta kryje ogromne serce i niesamowicie wrażliwą duszę. Fabuła wciągnęła mnie na tyle, że pochłonęłam tę książkę w niespełna półtora dnia. Wiem, że wielu czytelników zaskoczyła przeszłość Milesa, ale ja po raz kolejny mniej-więcej przewidziałam to co się stanie, a właściwie stało. Mimo wszystko nie zepsuło mi to przyjemności z czytania. Narracja poprowadzona jest dwutorowo z tym że to Tate wprowadza czytelników w bieżące wydarzenia, natomiast rozdziały Milesa przedstawiają jego przeszłość. Dzięki temu możemy przyjrzeć się dokładnie temu, co ukształtowało zamkniętego w sobie i tajemniczego mężczyznę.

Pozwolę sobie odnieść się do reakcji, na które natknęłam się pod zdjęciami, na portalach i w wielu innych miejscach. Nie tylko w przypadku Ugly love ale znacznej części nowości w kategorii literatury erotycznej/dla dorosłych. Są one bardzo jednoznaczne i wszystkie wskazują na to, iż wciąż mamy klapki na oczach. Czy każdą książkę z wątkiem erotycznym będziemy traktować jak kolejnego Greya? Sceny seksu faktycznie przysłaniają nam wszystko inne? W Ugly love  akty przedstawione są tak jak powinny być przedstawione, nie ma w nich przemocy, tylko pożądanie i kiełkująca miłość. Gdzie w tym wszystkim Greyowski czerwony pokój, gdzie pejcze i poddaństwo? Możemy tu znaleźć o wiele więcej treści. To książka dająca do myślenia, jak każda inna spod pióra Hoover, mająca otworzyć czytelnikom oczy na dany problem/sytuację. A to, że autorka pisze o dwojgu dorosłych ludzi uprawiających seks, wypada bardziej naturalne, niż gdyby tego seksu nie uprawiali. Właściwie nie sprawdzałam wieku osób porównujących każdą kolejną książkę erotyczną z Greyem, ale śmiem twierdzić iż znaczna ich część w ogóle nie powinna czytać tego typu powieści. Jeśli się mylę, to mam ogromną prośbę: Kochani, zdejmijmy w końcu klapki z oczu...

Ugly love to niezwykle wartościowa powieść o początkach miłości, która miała się nie wydarzyć. Historia obrazująca walkę z samym sobą oraz przezwyciężanie własnych słabości. To doskonały przykład na to, jak ciężko wybaczyć samemu sobie i ile czasu potrzebujemy aby pogodzić się z przeszłością. Ile watra jest przysięga, jaką stawiamy sami przed sobą, ile wyrzeczeń kosztuje bycie fair wobec siebie. Jak bardzo przeszłość wpływa na teraźniejszość.

Myślę, że Ugly love będzie świetną lekturą dla każdej kobiety. Napisałabym, że to lekka historia, ale wiem, że wielu czytelników może wzruszyć i pozostawić ślad gdzieś głęboko w sercu. Mnie nie wzruszyła i nie zaskoczyła ale czas, który jej poświęciłam z pewnością nie był czasem zmarnowanym. Jestem na tak i zachęcam do lektury!

Before. Chroń mnie przed tym, czego pragnę - Anna Todd


Before, dla fanów serii After będzie pierwszą pozycją na liście MUST HAVE. Początek historii miłosnej Tessy i Hardina z Jego strony na pewno przyciągnie wielu czytelników. Czy warto w ogóle po nią sięgać i czy znajdzie się w niej coś nowego?

Anna Todd pisząc piąty już tom, wywołującej niesamowicie wiele emocji serii, posłużyła się bardzo fajnym zabiegiem. Mianowicie: w spojrzenie Hardina na początki jego związku z Tessą wplotła urywki jego książki między rozdziały, co dało czytelnikom jeszcze głębszy wgląd w uczucia Hardina. Dodatkowo, ukazała nam jak na ich związek patrzą postaci drugoplanowe, co zmieniło się w ich życiu od czasu kiedy ostatni raz o nich czytaliśmy, a przede wszystkim, przedstawiła przeszłość niektórych z nich. Możemy dzięki temu zrozumieć jakie wydarzenia ukształtowały niektóre charaktery, czym spowodowane było postępowanie bohaterów pobocznych. Mamy tu wymieszanie przeszłości, przyszłości i teraźniejszości, co w ogólnym rozrachunku wyszło całkiem przyzwoicie.

Po części jest to powtórzenie pierwszego tomu, ale na szczęście nieco skrócone. Dlaczego na szczęście? Pisałam już kiedyś o przedstawianiu popularnych historii i drugiej perspektywy. Może się to skończyć porażką i najczęściej tak właśnie jest. Nie chcemy przecież kupować książki, przepisanej słowo w słowo z tego co już znamy. Szkoda naszego czasu i pieniędzy. Before, owszem, zawiera kropka w kropkę takie same sceny, ale są, jak już pisałam, skrócone  i przeplatane z wydarzeniami, których jeszcze nie znamy. Co do samego stylu... Chyba każdy z nas doskonale zdaje sobie sprawę z tego, czego może się spodziewać po Before. Przecież mieliśmy już okazję czytać tę historię z perspektywy Hardina. We wszystkich tomach, poza pierwszym, narracja poprowadzona jest dwutorowo.  

Before okazała się przyjemnym powrotem do świata z serii After. Niczym zaskakującym, nie wzbudzającym już tak wielu emocji, gdyż doskonale znamy zakończenie historii. Jest fajnym dopełnieniem, które z pewnością spodoba się osobom, które czytały poprzednie tomy. Ze swojej strony mogę jedynie zachęcić, dla fanów Hessy będą to kolejne, miłe chwile z ulubionymi bohaterami.

Czytaliście Before? Jak Waszym zdaniem wypada na tle pozostałych tomów serii?
A może dopiero planujecie po nią sięgnąć? Dajcie znać! :)

Zanim się pojawiłeś - Jojo Moyes


Kiedy poznajemy Louisę Clark ta właśnie traci pracę. Musi jak najszybciej znaleźć nowe zajęcie aby finansowe wspierać rodzinę. Nigdy by nie przypuszczała, że zostanie opiekunką osoby niepełnosprawnej. W skutek wypadku motocyklowego Will Traynor stracił władzę nad swoim ciałem a co za tym idzie - chęć do życia. Zadaniem Lou jest dotrzymywanie mu towarzystwa, co początkowy wydaje się męczarnią dla obu stron. Jednak to, co przejdą przez sześć miesięcy ich znajomości, czas, który spędzą razem, odmieni ich bezpowrotnie.

Louisa pochodzi z biednego domu. Wspiera rodzinę finansowo od kiedy zdobyła pierwszą pracę. Wciąż mieszka z rodzicami, nie pozwalając sobie na realizowanie marzeń - to działka jej siostry. Jest wesołą, bardzo pozytywną i trochę roztrzepaną dwudziestosześciolatką. Ma specyficzny styl. Ubiera się w krzykliwe, wzorzyste ubrania często w ogóle do siebie nie pasujące. Lou od siedmiu lat jest w związku z Patrickiem zapalonym sportowcem, ale nie jest przekonana czy Patrick jest odpowiednim partnerem dla niej. Czy zmieni swoje życie i pozwoli sobie czerpać z niego więcej?
Niegdyś pełen życia, odnoszący sukcesy zawodowe Will nie może pogodzić się ze swoim losem. Został przykuty do wózka i absolutnie nic nie jest w stanie mu pomóc. Potraficie sobie wyobrazić jak czuje się osoba pozbawiona swoich ulubionych rozrywek? Wspinaczki górskie, skoki ze spadochronem, nurkowanie w oceanie, seks z ukochaną kobietą. Już nigdy nie będzie mógł zrobić żadnej z tych rzeczy. Czy uda mu się z tym pogodzić? 

Zanim się pojawiłeś nie jest kolejną typową historią miłosną. To opowieść o walce o zachowanie własnego ja i prawa do podejmowania niezależnych decyzji. To obraz przedstawiający prawdziwą przyjaźń, miłość i bezgraniczną akceptację. Jest prawdziwą ucztą ale serca i umysłu. Pozwala na chwilę wytchnienia aby za moment spuścić na czytelnika bombę emocjonalną. Historia napisana tak pięknie, że nie sposób przejść obok obojętnie. Myślę, że emocje spowodowane tą historią u każdego czytelnika będą inne. Wszystko zależy od sposobu w taki patrzymy na świat i ile jesteśmy w stanie zaakceptować.

Dawno nie odczuwałam tak ogromnej przyjemności z lektury. Kompletnie nic mi nie przeszkadzało,  nie zniechęciła mnie nawet to, że bardzo szybko przewidziałam bieg wydarzeń. Mogłam oddać się w ręce Moyes i pozwolić sobie zatopić się w tej opowieści coraz bardziej. Historia Lou i Willa trafia prosto w serce. Uzależnia, nie pozwala o sobie zapomnieć. Nie raz śmiałam się w głos. Wylałam morze łez i zasmarkałam przynajmniej paczkę chusteczek. Pokochałam każdy moment w ten książce, KAŻDY. Jestem zadowolona z każdego słowa, które przeczytałam, każdej łzy, którą wylałam. Zanim się pojawiłeś nie zawiodło mnie ani trochę.

Z czystym sercem mogę polecić Wam lekturę Zanim się pojawiłeś. Jestem pewna, ze wielu pokocha ją tak samo jak ja. Z niecierpliwością czekam na ekranizację. Z reguły nie wyczekuję filmowych adaptacji moich ulubionych książek jednak w tym wypadku nie mogę odmówić sobie obejrzenia Willa i Lou na dużym ekranie. 

Wielu fanów powieści może ucieszyć informacja, że jeszcze w tym roku wychodzi jej kontynuacja. Ja odpuszczam. Uważam, że jest ona zbędna, wszystko zostało już powiedziane. Jednak nie mówię 'nigdy'. Może kiedyś zapragnę sprawdzić, co u moich ulubionych bohaterów? :)

Znacie już tę historię? Może dopiero planujecie ją poznać?
Jaka jest Wasza opinia na jej temat? Dajcie znać, zawsze z niecierpliwością czekam na Wasze komentarze!

Maybe Someday - Colleen Hoover


Sydney jest zadowolona ze swojego życia. Wbrew przypuszczeniom rodziców radzi sobie świetnie. Pracuje, studiuje, związała się z fajnym chłopakiem i mieszka z najlepszą przyjaciółką. W jednej chwili wszystko co budowała roztrzaskuje się w drobny mak. Zostaje bezdomną a jej jedyną możliwością jest skorzystanie z gościnności Ridga - sąsiada z naprzeciwka, gitarzysty, którego zna od dwóch tygodni. Sydney i Ridge odnajdują wspólny język dzięki pasji do  muzyki. Dopełniają się - on komponuje a ona pisze teksty - razem tworzą coś wyjątkowego...

Znalazłam fikcyjnego faceta, będącego w stanie zastąpić mi każdego, na którego kiedykolwiek zwróciłam większą uwagę - właśnie zapomniałam o nich wszystkich. Ridge trochę mnie denerwował swoim zachowaniem w stylu: raz cię chcę a raz cię nie chcę, kocham cię ale inną kocham bardziej a tak w zasadzie to spadaj na drzewo. Mimo tego, że nieprzeciętnie irytowała mnie ta jego niezdecydowana cząstka to cieszę się że była. Dzięki temu Ridge stał się dużo bardziej realistyczny. Odnalazłam w końcu dziewczynę, która nie jest rozlazłą kluchą i mimo niepowodzeń potrafi wziąć się w garść, uśmiechnąć się i żyć dalej. Sydney jest osobą, z którą mogłabym się zaprzyjaźnić. Jest w niej trochę z hipokrytki, ale sytuacja przedstawia się dokładnie jak w przypadku Ridga - to sprawia, że jest prawdziwa. Do tego dawno nie spotkałam równie ironicznej i zdystansowanej postaci. Jestem bardzo na tak. Tych dwoje tworzy zespół doskonały - pod każdym względem - zyskując miano moich nowych ulubionych bohaterów.

Nie chcę pisać o fabule, musiałabym zdradzić kwestie, które z pewnością popsułyby lekturę wszystkim potencjalnym czytelnikom. Wspomnę więc o muzyce. Muzyka odgrywa tu ogromną rolę. Oprócz tekstów piosenek tworzonych przez głównych bohaterów, mamy możliwość odsłuchania utworów skomponowanych specjalnie na potrzeby książki. Czytanie i słuchanie w tym wypadku łączy się w nierozerwalną całość. Odtwarzając soundtrack w odpowiednich momentach czytelnik może poczuć się jakby wszedł do świata przedstawionego w książce. Te utwory potęgują wyjątkowość historii i sprawiają, że zapada nam w pamięć jeszcze bardziej.

Od jakiegoś czasu cierpię na chorobę schematów w książkach young i new adult. Po co nie sięgnę dostaję dokładnie tą samą banalną historię - tylko imiona bohaterów się zmieniają. Nie mogę powiedzieć, że Maybe Someday nie jest schematyczna - to byłoby kłamstwo. Jest też przewidywalna, ale na pewno nie ma tu ani kropli banalności. Kocham tę historię jak dawno żadnej nie kochałam. Uwielbiam bohaterów tak, jak dawno żadnych nie uwielbiałam. Autorka coś niesamowicie autentycznego. Przepadłam. Colleen Hoover, przy pomocy Maybe Someday, uwiła sobie gniazdko w moim serduszku i coś mi się wydaje, że minie dużo czasu zanim ktoś ją stamtąd przegoni.

Cieszę się, że sięgnęłam po tę książkę. Dostałam wszystko czego oczekiwałam a nawet jeszcze trochę ponad to. Maybe Someday wzbudziło we mnie niezliczoną ilość emocji: od rozbawienia przez zdenerwowanie i rozczarowanie po wzruszenie. Wylałam mnóstwo łez, ciekły po policzkach nie zwracając uwagi na to, co dzieje się wokół i nie mogłam ich powstrzymać. Historia Ridga i Sydney skłania do przemyśleń, zmusza czytelnika do szybkiego przewertowania wartości jakimi kieruje się w życiu i zastanowienia się nad tym, czy nasze priorytety są odpowiednio poukładane. 

Jestem niemal pewna, że większości z Was nie trzeba przedstawiać twórczości Colleen Hoover. Jeśli nie czytaliście choćby jednej powieści tej autorki, chcielibyście ale się wahacie, nie wiecie którą pozycję wybrać, nie zastanawiajcie się dłużej. Maybe Someday to idealny wybór na początek ale i na koniec i pomiędzy - zawsze. Ta książka będzie doskonałym wyborem w każdej chwili. 

Obsesja - Jennifer L. Armentrout


Gdy Serena słuchała opowieści przyjaciółki o mężczyznach świecących jak żarówki, najzwyczajniej w świecie nie mogła w to uwierzyć. Kto by uwierzył? Dopiero gdy zostaje świadkiem nieprawdopodobnego zabójstwa zaczyna rozumieć Mel. Dziewczyna znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Jej jedynym ratunkiem jest trzymanie się blisko bezlitosnego zabójcy, który z polecenia Departamentu Obrony ma ją chronić. Sprawy szybko przybierają nieoczekiwany obrót. Hunter złamie wszelkie zasady aby ochronić Serenę.

Obsesja jest połączeniem świata z Serii Lux z historią dla dorosłych. Fajnie, że Armentrout posłuchała swoich czytelników i pokusiła się o napisanie kolejnej książki o kosmitach. To takie erotyczne paranormal romance. Autorka opisała sceny łóżkowe bardzo obrazowo ale nie są przesadnie podkoloryzowane ani zbyt wulgarne. Sami bohaterowie mają mocne charaktery. W szczególności Hunter, który jest aroganckim, pewnym siebie, zabójczo przystojnym dupkiem. No cóż, z jakiegoś powodu, my dziewczyny lubimy takich facetów. Serena, na całe szczęście, nie jest kolejną ciepłą kluchą. Dziewczyna potrafi postawić na swoim, nie jest płaczliwą panienką, których mam w ostatnim czasie po dziurki w nosie, ma niewyparzoną buzię i da się ją lubić! Wygląda na to, że temat został wyczerpany, nie zanosi się na kontynuację a szkoda - chętnie wróciłabym do Huntera i Sereny.

Akcja rozgrywa się w czasie równoległym do czwartego tomu serii Lux - Origin. Autorka bardzo sprytnie skrzyżowała drogi Huntera i Deaomna. Fabuła natomiast jest zupełnie odrębna, można czytać Obsesję bez obaw o zaspojlerowanie sobie czegokolwiek z poprzednich książek. Hunter jest Arumianinem, moim zdaniem to idealny pomysł. Nie dubluje nam to Deamona i możemy poznać postawę tego gorszego kosmity od podszewki. Ale czy ten gorszy faktycznie jest taki zły? Tego dowiecie się tylko sięgając po tę pozycję.

Przyznaję, że pokładałam olbrzymie nadzieje w tej książce i chociaż z początku trochę się nudziłam to fabuła rozwinęła się w bardzo fajny sposób i nawet nie wiem kiedy przewróciłam ostatnią kartkę. Polecam Obsesję wszystkim tęskniącym za kosmicznymi klimatami i tym, którzy chcieliby się dopiero z nimi zaznajomić. Jeśli nie przeszkadza Wam szczypta wulgaryzmów, nie przerażają Was sceny łóżkowe i lubicie fantastyczne klimaty Obsesja będzie dla Was idealna.

Wytańczyć Marzenia - Michaela DePrince, Elaine DePricne





Mabinty Bangura była bardzo zdolną dziewczynką. Szybko uczyła się języków, w wieku trzech lat znała już litery i potrafiła je pisać. Czytanie szło jej coraz lepiej. Miała kochających rodziców, którzy planowali zadbać o jej edukację. Mabinty miała też jasne cętki na brązowej skórze, które były objawem bielactwa. Wiele osób z jej otoczenia nie zdawało sobie sprawy z ich pochodzenia dlatego też były one powodem drwin i wytykania palcami. Mabinty przyszła na świat w czasie wojny domowej, a ta bezlitośnie odebrała jej rodziców. Wtedy zaczął się drugi etap jej życia - pobyt w sierocińcu. To w tym miejscu poznała najlepszą przyjaciółkę i tam poczuła, że ma szansę na więcej. Wojna postępowała a Mabinty powoli traciła nadzieję. Wtedy w jej ręce wpadł magazyn, na okładce którego widniała piękna pani w błyszczącym stroju i śmiesznie sterczącą spódnicą. Jeszcze nie wiedziała na co patrzy, mogła jedynie przypuszczać, że jest to jakiś rodzaj tańca. W tamtym momencie postanowiła, że pewnego dnia, zatańczy tak jak pani na fotografii. W kolejny etap swojego życia wkroczyła już jako Michaela DePrince. To był pierwszy przystanek na drodze do spełnienia obietnicy.


Opowieść Michaeli porusza delikatną kwestię codzienności w afrykańskim sierocińcu. Autorka bardzo dokładnie opisuje sposób w jaki opiekunki traktowały dzieci - poniżały je i niejednokrotnie wymierzały kary cielesne. Niestosownym więc będzie stwierdzenie, iż Mabinta miała ogromne szczęście trafiając do sierocińca. Jednak tak właśnie było, to dzięki pobycie tam zyskała nową rodzinę. Trochę niewiarygodne jest to, jak potoczyły się jej losy. Od momentu przekroczenia progu sierocińca do chwili, gdy zamieszkała z nowymi rodzicami i rodzeństwem jej życie było serią zbiegów okoliczności. Gazeta ze zdjęciem baleriny, która przypadkowo trafiła w jej ręce. Nowa rodzina, przekraczająca najśmielsze oczekiwania i spełniająca marzenia. Najlepsza przyjaciółka, która z dnia na dzień staje się siostrą. To wszystko brzmi jak scenariusz bajki o Kopciuszku. Od głodującej sieroty do światowej sławy baleriny.

Droga do sukcesu wcale nie była prosta. Dziewczyna musiała zmierzyć się ze swoimi słabościami, uporać się z uprzedzeniami ludzi do osób czarnoskórych. To kolejna delikatna sprawa - nietolerancja. Michaela nie zdawała sobie sprawy, że kolor skóry może stanąć na drodze do spełnienia marzeń. Zaakceptować siebie i zrezygnować z wielu przyjemności aby w pełni oddać się treningom. Dzięki wsparciu rodziny, determinacji i ogromnemu poświęceniu udało jej się zajść bardzo daleko. Balet jest jednym z najbardziej wymagających sportów. Aby nauczyć się poprawnie tańczyć iodpowiednio wyćwiczyć ciało należy zacząć treningi w dzieciństwie. Niewiele dzieci wytrzymuje intensywność zajęć.

Książkę tę czyta się bardzo szybko, język jest prosty i zrozumiały. Jednak w tekście jest mnóstwo fachowych zwrotów baletowych, które osobie nie orientującej się w temacie nie mówią kompletnie nic. Aby wiedzieć o czym czytam niejednokrotnie musiałam przerywać lekturę i sprawdzać jak wyglądają wspomniane kroki taneczne, a także dowiadywać się czegoś więcej na temat ludzi. Michaela wspomina o wielu znaczących osobach w świecie baletu. Wymienia swoje osiągnięcia i miejsca, w których szkoliła się na baletnicę. Wiele mówi też o Dziadku do orzechów, zmusiło mnie to do zapoznania się ze spektaklem. To naprawdę piękne widowisko. Na podstawie historii Michaeli nakręcono film, Pozycja pierwsza reżyserii Bess Kargman, o którym wspomina na kartach książki.

Wytańczyć marzenia to opowieść młodej dziewczyny, która osiągnęła sukces dzięki determinacji i ciężkiej pracy. To historia o tym, jak spełniać swoje marzenia i dążyć do celu. To obraz bezgranicznego oddania, licznych poświęceń i wyrzeczeń w imię pasji. Michaela DePrince powinna być przykładem dla osób walczących o marzenia, motywatorem dla tych, którzy zwątpili we własne siły. Nie chcę oceniać książki pod względem historii, bo jest to opis czyjegoś życia i nie czułabym się z tym dobrze. Napiszę tylko, że czytając wspomnienia Michaeli spędziłam bardzo miłe chwile. Opowieść ta wzruszyła mnie, rozbawiła i sprawiła, że z jeszcze większym podziwem i szacunkiem patrzę w stronę balerin.

Za egzemplarz recenzencki i zaufanie dziękuję wydawnictwu Kobiecemu.

Po prostu bądź - Magdalena Witkiewicz


Los lubi nam płatać figle. Życie nie zawsze układa się tak jakbyśmy chcieli. Kiedy planujemy skupiamy się na tych pięknych i przyjemnych aspektach. Nie wybiegamy myślami w daleką (a czasem bliską i bardzo niespodziewaną) przyszłość. Rzadko zadajemy sobie pytanie - 'a co by było gdyby' - jeśli jesteśmy szczęśliwi. Żyjemy i cieszymy się chwilą nie spodziewając się najgorszego, a ono może właśnie czaić się za rogiem.

Na wsi, gdzieś niedaleko Gdańska spokojne życie prowadzi Paulina. Dziewczyna ma zaplanowaną przyszłość już od dawna. Będzie pomagać rodzicom w prowadzeniu gospodarstwa, wyjdzie za mąż za Adriana i razem z nim zamieszka w uroczym domku nad jeziorem. Tak myślą rodzice. Paulina natomiast właśnie dostała się na studia architektoniczne i wbrew woli rodziny, dzięki pomocy niedoszłego męża Adiego, wyjeżdża do Gdańska. To tam poznaje Aleksandra, mężczyznę z którym chce spędzić resztę życia. W 'pakiecie' zyskuje również najlepszego przyjaciela Łukasza - gotowego pomóc w każdej sytuacji - dosłownie każdej. Gdy życie Pauliny wywraca się do góry nogami, gdy nie wie jak poradzić sobie z dalszym funkcjonowaniem dostaje pewną propozycję. Propozycję zawarcia niezobowiązującego paktu...

To niesamowite, jak wiele można zmieścić w jednej książce. Jest tu dosłownie wszystko, czego się spodziewałam plus jeszcze trochę więcej. Zaczynając od konfliktów rodzinnych, które swoją drogą nie są typowymi konfliktami. Rodzice Pauli zabraniają jej iść na studia, a przeważnie jest dokładnie odwrotnie - to rodzina nalega, wręcz zmusza do podjęcia dalszej nauki. Poprzez piękną przyjaźń -  bardzo lubię czytać o takich relacjach nie do zdarcia, o miłości braterskiej między dwojgiem ludzi, których nie łączą żadne więzy krwi. Przez pierwszą miłość i najpiękniejsze jej chwile, aż po bolesną stratę, która zmienia wszystko. Nowy członek rodziny w drodze, kredyt na pół miliona do spłaty i brak pracy oznaczają same kłopoty. Jednak jak się okazuje traumatyczne przeżycia wcale nie muszą oznaczać końca szczęśliwego życia. Bolesna i niespodziewana strata nie może odebrać nam szansy na wspaniałą przyszłość. Każda z nas powinna o tym pamiętać. Mimo, że najgorsze może czaić się za rogiem, to jednocześnie najlepsze może właśnie mamy pod samym nosem, wystarczy chcieć je zauważyć.

Po prostu bądź jest jedną z lepszych książek obyczajowych jakie miałam przyjemność czytać. Nie taką banalną, nie zwykłą. To coś wyróżniającego się na tle innych tego typu powieści. Autorka połączyła dwie historie o miłości w jedno. Miłość wręcz wylewa się spomiędzy jej kart: damsko-męską w różnych konfiguracjach oraz męsko-męską również w niejednym połączeniu. To historia o mocy prawdziwej przyjaźni - takiej na całe życie, aż po grób, o stracie i ponownym odnajdowaniu siebie. O ponownym układaniu sobie życia z dość nietypową osobą i w całkiem nietypowy, ale jakże piękny, sposób. 

Pani Witkiewicz stworzyła niesamowicie ciepłą i piękną opowieść, od której nie można się oderwać. Wykreowała bohaterów, których nie można nie lubić - zwłaszcza tych męskich! Zabrała czytelnika w pełną miłości, rozczarowań i wzruszeń literacką podróż zapadającą w pamięć na długi czas. Jestem zauroczona stylem autorki i muszę jak najszybciej poznać inne książki, które wyszły spod jej pióra. 

Znacie Po prostu bądź? Czy tak samo jak ja jesteście w niej zakochani? A może chcecie podpowiedzieć mi po którą książkę Pani Magdaleny powinnam sięgnąć? :) Czekam na Wasze komentarze.

Przedpremierowo: Od urodzenia - Elisa Albert


A gdyby tak spojrzeć na ciążę i macierzyństwo z całkiem innej perspektywy? Odstawić na bok wyobrażenia o miękkich pluszowych misiach, różowych lub niebieskich maleńkich ubrankach. Zapomnieć, na chwilę, o przyjemności wybierania imienia, o cudownych chwilach planowania. O pierwszym spotkaniu i pierwszych wspólnych dniach o poznawaniu siebie nawzajem. Spróbujmy.

Linia serc - Rainbow Rowell


Georgie McCool jest autorką scenariuszy do seriali komediowych, które tworzy ze swoim najlepszym przyjacielem Sethem. Georgie jest też matką dwóch cudownych dziewczynek i żoną wspaniałego mężczyzny - Neala. Wydawać by się mogło, że jej życie ułożyło się idealnie. Praca sprawiająca przyjemność, szczęśliwa rodzina, zdrowe dzieci i przyjaciel zawsze u boku. Ah!, właśnie spełnia się jedno z największych marzeń Georgie i Setha mają okazję wypuścić serial nad którym pracują od... zawsze! Żeby spełnić te marzenie kobieta musi zrezygnować ze wspólnego wyjazdu świątecznego. Zaślepiona natłokiem pracy nie zauważa jak bardzo oddaliła się od męża ani jak niepewna jest jej przyszłość. W zrozumieniu błędów, przeanalizowaniu własnego życia i w podjęciu ważnych decyzji ma jej pomóc zaczarowany żółty telefon z młodości.

Nie rozumiem. Przepraszam, ale zwyczajnie nie rozumiem zachwytów nad Linią serc. Nie uważam też, jak większość, że jestem za młoda na tego typu lekturę. Doskonale rozumiem problem głównej bohaterki. Każdemu - czy młodemu czy trochę starszemu - zdarza się rozważać czy wybory, których dokonał są słuszne, może nie zawsze w sferze uczuciowej, ale jednak. Więc czego tu nie rozumieć? Proszę wytłumaczcie mi to bo może to z moim postrzeganiem jest coś nie tak. Przeczytałam wiele recenzji zanim sięgnęłam po Linię serc , pokładałam wielkie nadzieje w tej książce, w końcu to "najlepsza historia miłosna od czasu wynalezienia telefonu". Serio?

Zaczynało się ciekawie. Nie miałam okazji czytać książki, której główna bohaterka zajmuje się scenariuszami w dodatku seriali komediowych. Liczyłam w związku z tym na masę śmiechu. Śmieję się dopiero teraz, sama z siebie, że byłam taka naiwna. Georgie jest taką typową kobietą biznesu. Większą część dnia spędza poza domem. Na zabawę z córkami zostaje jej jedynie krótka chwila przed snem. Prawie w ogóle nie rozmawia z mężem - wymieniają się krótkimi zdaniami tylko wtedy, kiedy jest to konieczne. To Neal zajmuje się domem, gotuje, sprząta, załatwia wszystkie najważniejsze sprawy. To do niego zwracają się dziewczynki kiedy potrzebują pomocy, to on zrezygnował z pracy kiedy przyszły na świat. Georgie i Neal zamienili się miejscami w domowej hierarchii. Stopniowo oddalali się od siebie czego zapracowana scenarzystka nie dostrzegała, a może nie chciała dostrzec? Dopiero gdy Neal z córkami wyjechał na święta, ledwo się z nią żegnając Georgie zrozumiała, że coś jest bardzo nie tak. Brawo! No więc, co robi dorosła kobieta, gdy nie jest pewna czy jej mąż wróci? Jedzie do matki, gdzie zaszywa się w swoim pokoju z młodości i wydzwania z żółtego telefonu do rodzinnego domu męża. Jak się okazuje, Neal po drugiej stronie słuchawki jest Nealem z przeszłości. Georgie uznaje, że jest to jej jedyna i niepowtarzalna szansa, by zmienić bieg wydarzeń i sprawić, by ich życie stało się szczęśliwsze.

Jak jestem w stanie zrozumieć i zaakceptować idee zaczarowanego telefonu, łączącego z przeszłością tak za nic z świecie nie zrozumiem niedorzeczności zachowania Georgie. Wyobraźcie sobie, że to Wy znaleźliście się w tak niepewnej sytuacji, Wasz telefon działa tylko wtedy, kiedy jest podłączony do ładowania ALE nie macie ładowarki (!!!!!), przez cały tydzień rozmawialiście ze swoimi dziećmi tylko dwa, czy tam trzy razy, z mężem tylko raz. Więc zamiast od razu kupić ładowarkę i dzwonić aż do skutku, żeby wyjaśnić, wytłumaczyć i załagodzić sytuację - wolicie prowadzić całonocne rozmowy ze swoim mężem z przeszłości... Nie wiem co mam napisać, cisną mi się na usta same brzydkie wyrazy.

Poza sporą dawką niedorzeczności, ta książka jest po prostu nudna. Chociaż należy do tych krótszych ciągnęła mi się niemiłosiernie. Autorka poprzeplatała teraźniejszość z przeszłością w bardzo chaotyczny sposób i niekiedy trzeba się dobrze zastanowić czy to co czytamy ma miejsce teraz czy wydarzyło się już wcześniej. Sytuację uratowała matka Georgie - miłośniczka mopsów. Pewnie dlatego, że i ja uwielbiam te psiaczki, to ją polubiłam najbardziej. A pieskie momenty zostały moimi ulubionymi - to niewiele, ale dorzucę 0,5 punkta do ogólnej oceny. :D Całe szczęście, że na samym końcu książki w końcu coś zaczęło się dziać, chociaż to chyba zbyt duże słowo. Mimo to, dokładnie od 287 strony zaczęłam odczuwać jakąkolwiek przyjemność z lektury.

Nie zostanę fanką Linii serc - wynudziłam się jak mops (:D), czytałam z niedowierzaniem i zdenerwowaniem, ale czytałam. Byłam ciekawa co jest takiego cudownego w tej książce i czym zachwycają się osoby, które się zachwycają. Przeczytałam i nadal nie wiem. 


A jakie jest Wasze zdanie na temat tej książki? Chętnie przeczytam co macie do powiedzenia. :)

Moja ocena: 5,5/10

W krainie wodospadów - Sofia Caspari + krótkie podsumowanie


Jest mi smutno i jednocześnie cieszę się jak dziecko. Wróciłam z długiej, bo aż czterdziestojednoletniej podróży po dziewiętnastowiecznej Argentynie. Przeżyłam tam piękne chwile, poznałam wielu cudownych ludzi. Byli też tacy, których nigdy nie życzyłabym sobie spotkać ponownie na swojej drodze. Przeżyłam niejedno rozczarowanie, wzruszyłam się, przechodziłam przez najgorsze i najlepsze chwile. Poznałam wiele zwyczajów, kultur. Zakochałam się w historiach, które poznałam i polecam wszystkim, którzy jeszcze nie sięgnęli po Sagę argentyńską zrobić to przy najbliższej okazji. Tymczasem, kilka słów o ostatnim tomie W krainie wodospadów.

Tym razem na celownik bierzemy młodą i piękną Clarissę, która w tragicznych okolicznościach traci ukochanego męża. Jej życie zmienia się diametralnie, nie może wrócić do domu, ponieważ boi się zemsty ze strony rodziny męża, musi się ukrywać. Z pomocą przychodzi jej szanowany, młody lekarz Robert. Mężczyzna okazuje jej wielkie serce. Clarissa zaczyna czuć do niego coś więcej. Czy ich uczucie ma szansę przetrwać? Czy Clarissie uda się zapomnieć o pierwszym mężu i grożącym jej niebezpieczeństwie?

Ostatnia część Sagi argentyńskiej podobała mi się zdecydowanie bardziej niż jej poprzedniczka. Czytało się ją tak dobrze, że nawet nie wiem kiedy zbliżyłam się do końca. Jest mi żal, że muszę rozstać się z bohaterami tej powieści. Nie spodziewałam się, że przywiążę się do nich w takim stopniu. 

Jeśli już mowa o bohaterach - tych nowych jest trochę mniej niżeli w W krainie srebrnej rzeki.  Mnie to cieszy, łatwiej się połapać kto, gdzie i kiedy. Pociągnięte zostały również rozpoczęte, ale jakby niedokończone wątki, co jest bardzo na plus. Clarissa i Robert okazali się świetnymi postaciami. Szczególnie Robert przypadł mi do gustu. To taki mężczyzna idealny, o nic nie pyta - po prostu jest obok i wspiera kobietę we wszystkim co postanowi. Pojawia się również Aaron, nadając sens kolejnej wprowadzonej wcześniej osobie. Przyznam, że mamy tu na pęczki mężczyzn idealnych. Możemy spokojnie wybierać. ;) Nie może być zbyt kolorowo, musi pojawić się ktoś, kogo znienawidzimy całym sercem i tak właśnie się stało. Dostaliśmy kilka postaci, które przyprawiają o gęsią skórkę.

W każdym wcześniejszym tomie autorka skupiała naszą uwagę na poszczególnych aspektach życia w Argentynie. Tym razem mam wrażenie, ze na celownik wzięła jedynie relacje między bohaterami. Może odrobinę skierowała naszą uwagę na medycynę, ale ten temat nie rozwinął się tak jak moglibyśmy oczekiwać. Jak już wcześniej pisałam, rozpoczęto wiele wątków, które wymagały zakończenia i właśnie w tej części Sagi je dostały. Na początku uznałam to za minus powieści, ale już wiem, że zabieg był słuszny. W krainie wodospadów dostarcza nam nowych wrażeń. Kolejnych intryg, rozstrzygają się długoletnie spory między rodami. Przewrotny los nie raz zaskoczy bohaterów a także czytelnika. W jednej chwili będziemy cieszyć się ich szczęściem, by w następnej przeżywać najgorsze chwile.


Jestem zakochana w klimacie jaki panuje w książkach Safii Caspari, a właściwie Kirsten Schützhofer, bo tak brzmi prawdziwe nazwisko autorki tejże sagi. Stworzyła ona przepiękny obraz Argentyny. Niejednokrotnie miałam ochotę wejść do książki i trochę pobyć w miejscach w niej opisywanych. Chciałabym znaleźć się na miejscu bohaterów, albo lepiej - stać się jedną z kobiet z rodziny Hofer. Cieszyć się ich szczęściem i dzielić z nimi smutki. Chciałabym spotkać na swojej drodze osoby, tak otwarte na drugiego człowieka, pełne miłości, zawsze gotowe podać pomocną dłoń, gotowe poświecić wszystko w imię miłości i przyjaźni.

Bohaterowie Sagi argentyńskiej wdarli się do mojego serca i na długo w nim pozostaną. Narzekałam na zbyt dużą ilość nowych postaci, jednak ostatecznie każda z nich stała mi się bliska. Nie mogę wyjść z podziwu jak autorka sprytnie posplatała losy wszystkich, poznanych na kartach powieści, postaci. Kiedy zaczynałam swoją przygodę z Sagą argentyńską zostałam zapytana, czy można ją czytać nie po kolei. Wtedy jeszcze nie wiedziałam jakiej odpowiedzi udzielić. Zrobię to teraz - można. Jestem pewna, że każda historia z osobna również sprawiłaby czytelnikom nie małą przyjemność. Jednak całą magię będziecie w stanie ujrzeć dopiero wtedy, kiedy zaczniecie czytać od pierwszego tomu. To bardzo ważne, bo pierwszy tom daje czytelnikowi wiele do myślenia. Zwraca uwagę na najważniejsze wartości w życiu, pokazuje piękno drugiego człowieka i zmusza do refleksji. Jest doskonałym motywatorem a z niejednej postaci moglibyśmy brać przykład. Dzięki rozpoczęciu historii od samego początku zyskujemy całkiem inne spojrzenie na warzenia. Cała historia łączy się w jedną, doskonałą całość. Każdy szczegół jest ważny. Wszystko, od pierwszego zdania w pierwszym tomie, aż po ostatnie w trzecim, jest dokładnie przemyślaną, skrupulatnie ułożoną historią, od której nie sposób się oderwać. Znacie uczucie, kiedy czytając książkę macie wrażenie jakbyście oglądali film? Tak właśnie czułam się podczas lektury każdej z tych trzech książek.

Jestem wdzięczna za możliwość przeczytania Sagi argentyńskiej wydawnictwu Otwartemu. Nie spodziewałam się, że będzie to dla mnie taką cudowną przygodą. Mogę z czystym sumieniem i z ręką na sercu polecić ją każdej kobiecie, młodej czy też starszej. Myślę, że każda z nas wyciągnie z niej coś dla siebie. Z żalem żegnam Argentynę, jestem pewna, że któregoś dnia do nie wrócę.

Moja ocena: 9/10
Liczba stron: 493

Książka bierze udział w wyzwaniu Czytam opasłe tomiska.

Za egzemplarz książki do recenzji, oraz zaufanie jeszcze raz serdecznie dziękuję wydawnictwu Otwartemu.

W krainie kolibrów - Sofia Caspari


W krainie kolibrów jest jedną z tych książek, na które zwraca się uwagę głównie przez okładkę. Zawsze w takich przypadkach ciekawi mnie osoba, która tworzy tak piękne obwoluty. Jestem pod ogromnym wrażeniem projektu pani Elizy Luty. Nie mogę się napatrzeć na całą Serię argentyńską! Jest piękna. Czy pierwszy tom jest równie piękny wewnętrznie jak i zewnętrznie? 

Jest rok 1863. Anna Weinbrenner wyrusza w podróż do Argentyny, na miejscu czeka na nią rodzina. Wyruszyli oni nieco szybciej, gdyż nadarzyła się okazja do nabycia ziemi idealnej pod uprawę. To idealna szansa aby w końcu odbić się od dna i osiągnąć coś więcej. Na statku poznaje Viktorię, która płynie do swojego męża Humbertusa. Należy on do cenionej i bogatej rodziny Santos. Kobiety, mimo, że różni ich niemal wszystko zaprzyjaźniają się. Żadna z nich nie wie, jak potoczą się ich losy w Nowym Świecie. Pełna obaw Anna, oraz nie zamartwiająca się niczym Viktoria nie zdają sobie sprawy jak wiele zmieni się w ich życiu. Niekoniecznie na lepsze.

Już od pierwszych stron książki wiedziałam, że będzie to piękna historia. Na początku było mi trochę ciężko połapać się kto jest kim, gdyż dostajemy naprawdę wielu bohaterów pobocznych, którzy odgrywają ogromną rolę w całej opowieści. Jednak szybko udało mi się wgryźć w całość i dalej poszło już gładko. Trudno mi wybrać jedną kategorię, do której mogłabym dopasować tę książkę. Na pewno jest literaturą kobiecą z dużą dawką historii. Same fakty historyczne podane są czytelnikowi w bardzo przystępny sposób, co niezmiernie mnie cieszy, gdyż nie jestem fanką nudnych i przydługich esejów historycznych. Mogłabym też uznać, że W krainie kolibrów jest pozycją przygodową. Mamy tu wiele wątków podróży, podczas których bohaterowie napotykają na swoich drogach np. plemiona indiańskie. Nie brakuje też akcji, pogoni i strzelanin co prawda pojawiają się dopiero pod koniec książki ale są i wzbudzają wiele emocji! Każda z nas znajdzie więc coś dla siebie.

Może trochę o głównych bohaterach. Anna, która stała się moją ulubioną postacią jest niesamowicie odważną, dzielną i silną kobietą. Zaimponowała mi swoją postawą chociaż zdarzyło jej się kilka wpadek i nie raz miałam ochotę w głos krzyczeć aby stuknęła się w głowę. Chciałabym aby Anna została moją przyjaciółką, takich ludzi jak ona nie często można spotkać na swojej drodze. Viktoria z kolei jest tą gorszą z przyjaciółek. Zawistna, egoistyczna i nieco próżna. Na szczęście przechodzi wewnętrzną przemianę, dorasta i staje się bardziej znośna. Oczywiście, pojawiają się też przystojni dżentelmeni, którzy mogą zostać potencjalnymi kandydatami na naszych literackich mężów, jednak przyjemność odkrywania ich pozostawię Wam. ;) Nie wyobrażam sobie by w książce nie pojawił się ktoś, kto budzi niechęć czytelnika. Musi pojawić się chociaż jedna taka postać, w tym wypadku jest ich znacznie więcej! Jak pisałam już wcześniej autorka wprowadziła do powieści wielu bohaterów pobocznych, których albo kochamy, nienawidzimy, czujemy wobec nich strach i odrazę, lub kochamy i po cichu domagamy się więcej.

Mogło by się wydawać, że pierwszy tom Sagi argentyńskiej jest przepełniony optymizmem, barwnymi opisami cudownego życia bogatych i wesołym nowym początku tych nieco biedniejszych. Nic bardziej mylnego. W krainie kolibrów przedstawia realistyczny obraz życia emigrantów w Nowym Świecie. Możemy zobaczyć, jak oczekiwania i marzenia bezlitośnie ścierają się z rzeczywistością. Nie wszystko, co opowiadano przed podróżą okazuję się prawdą, większość emigrantów upada jeszcze niżej niż sięgają ich najgorsze obawy. Ale nawet rodziny, którym się powiodło nie mogą być do końce pewni swego. Dostajemy tu ogromną liczbę intryg, oszustw, brudnych interesów, niespodziewanych zwrotów akcji i bolesnych rozczarowań. Jednak, żeby nie było tak ponuro należy dodać, że mimo wszystkich przeciwności losu można dostrzec też te szczęśliwe chwile i jest ich naprawdę sporo. W końcu to historia o prawdziwej, pięknej i bezwarunkowej miłości, dla której jest się w stanie zrobić dosłownie wszystko.

Powieść ta napisana jest cudownym językiem. Chociaż jedna rzecz niesamowicie mi przeszkadzała, mianowicie używanie słowa patrzyć, zamiast patrzeć. Zdaję sobie sprawę, ze obie te formy są poprawne. Nie mogę się jednak przyzwyczaić i bardzo rzucało mi się to w oczy. W każdym razie, całość trafiła w mój gust. Może za sprawą czasów, w których została osadzona akcja, może przez nieznane mi dotąd zwyczaje i całkiem nową kulturę. Jak już wspominałam nie raz, do tej pory unikałam jak ognia książek historycznych, naiwnie sądząc, że każda z nich ma w sobie elementy wojenne, których szczerze nie znosiłam, ale i do tego zaczynam się przekonywać...

Jestem zauroczona książką Sofii Caspari. Wybrałam się dzięki niej w piękną literacką podróż, z której nie chcę wracać. Na szczęście jeszcze nie muszę. Na półce czekają na mnie dwa kolejne tomy Sagi argentyńskiej i właśnie zabieram się za drugi.

Moja ocena: 9/10
Liczba stron: 627

Książka bierze udział w wyzwaniu Czytam opasłe tomiska.

Za egzemplarz książki do recenzji, oraz zaufanie serdecznie dziękuję wydawnictwu Otwarte.

Szkoła latania - Sylwia Trojanowska


Osiemnastoletnia Kaśka Laska ma problem sporych rozmiarów. Właściwie zawsze go miała ale dopiero teraz patrzy prawdzie w oczy. A raczej patrzy prosto na wagę i trzycyfrowy wynik, który bezlitośnie sygnalizuje jej, że czas coś z TYM zrobić. Po kilku nieudanych wizytach u specjalistów od odchudzania Kaśka trafia na Penelope Hoppe, nietypową panią doktor, która pomaga dziewczynie we wprowadzaniu początku końca grubej Kaśki.

Główna bohaterka wydaje się niesamowicie sympatyczną osobą. Niestety, przez grupę wychudzonych koleżanek, bezustannie wyśmiewających się z niej traci pewność siebie. Boi się poznawać nowych ludzi. Kurczowo trzyma się swojej jedynej przyjaciółki Zośki (którą, tak na marginesie, bardzo polubiłam). Dzięki Penelopie Hoppe dziewczyna zaczyna się zmieniać. Już nie straszne jej zaczepki plastikowych małp, staje się bardziej asertywna i odważnie stawia na swoim, zwłaszcza przed ciotką Matyldą, która próbuje wybić Kaśce z głowy dietę i całe to odchudzanie. Oh, muszę zatrzymać się na chwilkę przy Matyldzie. Jest to jedna z TEGO RODZAJU CIOTEK, wszystko wie i robi najlepiej, zawsze ma coś do powiedzenia, jest najdoskonalsza a zdanie innych się zwyczajnie nie liczy. To mój ulubiony typ ciotki, mam taką jedną i kiedy w książkach pojawia się taka postać, bardzo szybko zyskuje dobrze znaną mi twarz! :D Wracając do Kasi, terapia u doktor Hoppe przynosi zadowalające rezultaty, dziewczyna chudnie, staje się bardziej otwarta, zawiera nowe znajomości, zaczyna inne życie. Sama Penelopa bardzo spodobała mi się jako lekarz. Niczego nie narzuca, jedynie nakierowuje co sprawia, że Kaśka dochodzi do wniosków sama. Razem z główną bohaterką przeżywamy jej pierwsze zauroczenie. Takie niewinne, słodkie i może odrobinę naiwne. Dziewczyna jeszcze nigdy nie była w tak bliskich kontaktach z chłopakiem, więc jest to dla niej całkiem nowa sytuacja, a sam wybranek wydaje się być trochę nie z tego świata. ;)

Lektura Szkoły latania była dla mnie swego rodzaju powrotem do przeszłości. Przypomniałam sobie, kiedy to ja będąc mniej więcej w wieku Kaśki przeżywałam pierwsze prawdziwe zakochanie. Siedziałam nocami przed komputerem aby jak najdłużej z Nim rozmawiać. Każdą chwile spędzałam z nosem wetkniętym w telefon aby nie ominąć żadnej wiadomości. Buzia sama uśmiecha się do tych wspomnień. Można powiedzieć, że odnalazłam dawną siebie w głównej bohaterce, a nie zdarza mi się to często!

Jestem pewna, że Szkoła latania wiele osób może zmotywować do ruszenia tyłka z kanapy. Książka daje nadzieje, jeśli czegoś bardzo chcemy jesteśmy w stanie to osiągnąć. Nie ma rzeczy niemożliwych. Możemy zmienić swoje życie na lepsze, wystarczy trochę się postarać.  Jest to bardzo przyjemna i napisana w ciepły, optymistyczny, momentami zabawny ale i wzruszający sposób, książka. Bardzo dobrze się ją czyta i nie sposób się od niej oderwać!  Porusza wiele ważnych tematów, trochę żałuję, że niektóre z nich nie rozwinęły się bardziej. Jeśli jeszcze zastanawiacie się czy sięgnąć po tę pozycję - szczerze polecam, watro! :)

Kimże bym była nie wspominając o tym jak pięknie została wydana?! Lubię takie urozmaicenia w tekście. Spójrzcie sami :

Moja ocena: 8/10

Książka bierze udział w wyzwaniu Czytam young adult.

*Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję autorce, Sylwii Trojanowskiej oraz wydawnictwu Videograf.

Awaria małżeńska - Natasza Socha, Magdalena Witkiewicz



Wyobraźcie sobie, że Wasi mężowie/narzeczeni/chłopacy zostają sami w domu. Muszą poradzić sobie z ogarnięciem wszystkich obowiązków domowych, zaopiekować się dziećmi a do tego wykonywać swoje podstawowe codzienne zajęcia - praca, siłownia, piwo z kolegami. Pomyślicie, że to nic trudnego? A co jeśli tatuś nie wie do jakiej szkoły chodzą jego dzieci, zapomina o odebraniu ich ze świetlicy i nie ma pojęcia o uczuleniu jednego z nich na gluten? Sprawa trochę się komplikuje, prawda?

Właśnie z takim zadaniem przyszło się zmierzyć Sebastianowi oraz Mateuszowi, których żony ucierpiały w wypadku autobusowym. Sprawa wygląda dramatycznie, czekają ich co najmniej trzy tygodnie opieki nad dziećmi i domem, a gdzie czas dla siebie?! Jak to wszystko ze sobą pogodzić?, przecież nie można się rozdwoić, a doba trwa jedynie 24 godziny! Kiedy znaleźć czas na zrobienie domowej nutelli? Czy tydzień stołowania się w Mc'Donalds to faktycznie dobry pomysł? I czym, do cholery, różnią się skarpetki na rytmikę od tych zwykłych?!

Jeszcze nigdy nie miałam okazji czytać tak zabawnej i pozytywnej książki. Uśmiałam się do łez, nie żartuję. Wspólne dzieło autorek jest strzałem w dziesiątkę. Co prawda historia lekko przerysowana a obraz męża i ojca odrobinę stereotypowy, ale czy nie tego oczekujemy od komedii? Sytuacja ma być wyraźna, czytelna i zabawna. Jestem pewna, że każda z nas znajdzie z Sebastianie lub Mateuszu chociaż maleńki kawałek swojej drugiej połówki. ;) Trochę tak, jakby autorki zebrały wszystkich mężczyzn świata, posklejały i BUM!, tak oto powstało tych dwoje. Sytuacja jest dokładnie taka sama po stronie przeciwnej - matki. Kobiety "maszyny", wszystko zapięte na ostatni guzik, całe życie pod kontrolą - potrafią zrobić wszystko same a do tego mają podzielną uwagę. Jak to możliwe? I czy w ogóle możliwe?

Kobiety bowiem mają cudowną zdolność samobiczowania się oraz fundowania sobie życia osoby pokrzywdzonej przez los. Nawet nie mając ku temu żadnych powodów. Przez lata gromadzą więc w zakamarkach swojej pamięci wspomnienia chwil, w których poczuły się nieszczęśliwe, i pielęgnują te myśli staranniej niż ogrodnik swoje kwiaty. Swój mózg zatruwają drobiazgami, nad którymi żaden facet nie zastanawiałby się nawet przez sekundę. W 2004 roku on podarował jej o jedną różę mniej niż w 2003, rok później zapomniał o rocznicy pierwszego pocałunku, a kiedy prosiła, by na śniadanie przyniósł jej rogalik z kruszonką... po prostu zapomniał.

Spokojnie, nie jest to książka w żadnym razie feministyczna, nie chodzi tu tylko o to, aby wyolbrzymić wady mężczyzn i zrobić z nich jeszcze większych idiotów. ;) Można zaryzykować stwierdzenie, iż jest wręcz przeciwnie. To idealna okazja, aby przekonać się, że nie są z nich wcale tak strasznie nieodpowiedzialni i potrafią zrobić coś więcej niż leżeć na kanapie z piwem w ręku i oglądać mecz (oczywiście, kieruję się stereotypami, spójrzcie na to z przymrużeniem oka ;)). Książka owszem, bawi do łez, ale zmusza nas też do przemyślenia swojego postępowania. Każe nam zastanowić się nad tym, czy faktycznie jesteśmy takie idealne, czy rzeczywiście zawsze musimy postawić na swoim, czy odsuwanie naszych partnerów od wszystkiego bo 'i tak będę musiała po Tobie poprawić' jest dobrym pomysłem? :)

"Awaria małżeńska" była moim pierwszym spotkaniem z autorkami, ale na pewno nie ostatnim. Biorę każdą książkę w ciemno! Przy następnych zakupach książkowych rozpocznę zbieranie książek obu Pań. Wracając do Awarii, jak już pisałam, wybór tej książki jest strzałem w dziesiątkę. Prosto w środek tarczy! Na pewno Wam się spodoba. Musicie to przeczytać! :)

Moja ocena: 10/10

Aż do DNA - Renata Chaczko


Od chwili gdy zobaczyłam okładkę tej książki i zapoznałam się z jej opisem - wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Imprezująca do rana dziewiętnastolatka, seks i starsi faceci przeważyli szalę i "Aż do DNA" stanęła jako pierwsza w kolejce do przeczytania. Czy było to dobry wybór?

Autorką pamiętnika jest dziewiętnastoletnia Roksana. Piękna, niesamowicie seksowna, pewna siebie dziewczyna, dla której liczą się tylko imprezy. Jej głównym celem jest wypić jak najwięcej alkoholu i uprawiać seks z jak najliczniejszym gronem partnerów. Nie są to jednak byle jacy partnerzy. Dziewczyna interesuje się starszymi, bogatymi mężczyznami. Roxi, przez problemy rodzinne i słaby kontakt z ojcem szuka uznania i zainteresowania wśród mężczyzn zbliżonych wiekiem do niego. Swoje liczne przygody z facetami określa mianem "mniejszych i większych trofeów". Dziewczyna prowadzi bardzo beztroskie życie - od imprezy do imprezy, od jednego partnera do drugiego. W końcu trafia na mężczyznę, z którym mogłaby wejść w stały związek i wtedy zaczynają się schody. Za maską dziewczyny bez kompleksów, wręcz zakochanej w sobie nie przejmującej się konsekwencjami, możemy zauważyć spragnioną miłości nastolatkę, Roksana poznaje czym jest samotność i cierpienie, jak trudno jest podjąć właściwą decyzję.

Dostajemy do ręki książkę napisaną w formie pamiętnika. Jest to typowy pamiętnik. Żadnych dialogów, sam opis. Muszę przyznać, ze trochę mnie to rozczarowało, gdyż zbyt długie opisy bardzo mnie męczą. Opis z tyłu książki głosi, iż właśnie podjęliśmy decyzję o przeczytaniu kontrowersyjnego i osobistego pamiętnika. Osobistego - zgodzę się, ale czy kontrowersyjnego? Spodziewałam się opisów tak pikantnych, że wstyd mi będzie czytać dalej. Może mam zbyt wygórowane wymagania jeśli chodzi o literaturę w jakimś stopniu erotyczną. Jeśli chodzi o mnie, bardziej kontrowersyjne, osobiste i intymne były sceny łóżkowe z "After", które jest przeznaczone dla młodzieży... Poza opisami podbojów, Roksana odkrywa swoje wnętrze. Mimo wieku oraz niekoniecznie dojrzałego zachowania, dziewczyna ma coś w głowie, o czym możemy się przekonać czytając jej przemyślenia. Niektóre z nich są niesamowicie naiwne, a inne dają powód do głębszego zastanowienia się nad tym co przeczytaliśmy. 

To, że tak młoda dziewczyna szuka dużo starszych partnerów nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia. Może zbyt wiele się o tym mówi, może zbyt wiele słyszałam, może historie takie jak ta przechodzą już do codzienności? Przyznacie, że nic w tym dobrego, jednak nastolatki coraz częściej i w coraz młodszym wieku decydują się na seks ze starszymi mężczyznami. Może chodzi o potrzebę akceptacji, a może o to, by poczuć się dojrzalszą i 'lepszą'?  Tego nie wiem, jest to jednak coraz częściej spotykane i czytanie o tym przestaje oburzać i zaskakiwać.

Renata Chaczko zdecydowanie nie przebierała w słowach podczas pisania "Aż do DNA". Wulgaryzmy są nieodłączną częścią historii Roksany. Wyobraźcie sobie jak sztuczna byłaby książka, gdyby do ust zbuntowanej dziewiętnastolatki nie wsadzić kilku brzydkich słów. Mnie w żadnym wypadku to nie przeszkadza, jeśli jednak komuś miałoby psuć przyjemność czytania - to niech nie sięga po tę książkę.

"Aż do DNA" nie oczarowało mnie ani nie wstrząsnęło mną. Nie polubiłam żadnego z bohaterów na tyle, by tęsknić za tą historią. Była przyjemną lekturą, jednak nie wgryzła się w pamięć i nie pozostawiła po sobie żadnego śladu. Spodziewałam się po niej o wiele więcej. Za to okładka jest cudowna i nie mogę się na nią napatrzeć :)


Moja ocena: 6/10

Razem będzie lepiej - Jojo Moyes

Jess Thomas jest samotną matką z dwójką dzieci i wielkim psem. Były mąż nie płaci alimentów, przez co kobieta pracuje na dwa etaty, jako sprzątaczka i barmanka, aby utrzymać dom. Zarobione pieniądze nie wystarczają nawet na pokrycie rachunków. Jednak Jess nie poddaje się, cały czas stara się kierować zasadą "Damy sobie radę". Gdy tylko pojawia się okazja aby jej córka zaczęła naukę w wymarzonej szkole Jess niewiele myśląc zabiera dziec i psa, wsiada do starego, nieubezpieczonego samochodu i rusza w podróż na drugi koniec kraju. Wesoła wycieczka kończy się tak samo szybko, jak się zaczęła i gdy kobieta nie widzi dla nich żadnej nadziei, na ich drodze staje Ed Nicholls. Mężczyzna postanawia pomóc zrozpaczonej kobiecie i zabrać ich do celu.

Polubiłam postać Jess. Fajna z niej kobieta. Może trochę naiwna, ale jak przyjdzie co do czego potrafi wywalczyć to co jej się należy. Jest optymistką, babeczką z wielkim sercem, której jak każdemu zdarza się popełniać błędy. Życie nauczyło ją tego, żeby radzić sobie samej w każdej sytuacji. Wszystko co robi, robi dla dzieci. Stawia ich na pierwszym miejscu całkowicie zapominając o sobie. Mamy tu do czynienia z niestandardowym modelem rodziny, który w ciągu lektury komplikuje się jeszcze bardziej. 

Jeśli chodzi o dzieci, Jess ma ich dwójkę. Co prawda Nicky jest synem Marty'ego (jej byłego męża) z poprzedniego związku. Chłopak niewiele mówi, większość czasu spędza przy komputerze a rówieśnicy nieustannie się z niego wyśmiewają. Tanzie natomiast jest dziewczynką - geniuszem. Jej jedynym zainteresowaniem są cyfry i matematyka. W wieku dziesięciu lat rozwiązuje zadania na poziomie maturalnym, przelicza wszystko co tylko może i nieustannie rozwiązuje zadania matematyczne.

Ed Nicholls jest mężczyzną, który osiągną w życiu wiele. Jego firma odnosi sukcesy, niedługo na rynek wypuszczą oprogramowanie, które ma mu przynieść ogromne zyski. Jednak przez jeden głupi błąd wszystko staje pod znakiem zapytania. Ed nie wie co ze sobą począć i czego spodziewać się w najbliższej przyszłości.

Akcja książki rozgrywa się w większej części w samochodzie. Śledzimy całą podróż rodziny Thomas i pana Nicholls'a. Poznajemy też wydarzenia sprzed i po niej. Każdy kolejny rozdział pozwala nam spojrzeć na wydarzenia oczami innego członka wyprawy. Nawet gdy za relacjonowanie zdarzeń odpowiedzialni są młodsi bohaterowie, nie odczuwa się tego prawie wcale. Nicky i Tanzie przedstawieni są jako bardzo mądre i odpowiedzialne dzieci. Czasami, wracając do książki po krótkiej przerwie, miałam wrażenie jakbym wracała do oglądania filmu, nie do lektury.

Książkę czyta się bardzo dobrze i szybko. Pełno w niej humoru w świetnym wydaniu, Nie brak też momentów wzruszających, jednak nie jest jedną z tych, przy których wylewa się wiadra łez. To przyjemna odskocznia od codzienności, bardzo miło spędziłam czas przy tej lekturze i na pewno sięgnę po więcej książek autorki.

Liczba stron: 460
Moja ocena: 8/10

Książka bierze udział w wyzwaniu Czytam opasłe tomiska.

Etykiety

.kobiece .podsumowanie A.J. Finn Abbi Glines Adam Christopher Adam Kay Adrian Bednarek Agata Czykierda - Grabowska Agata Przybyłek Agnieszka Lis Alek Rogoziński Alex Marwood Alex Michaelides Alice Clayton Alice Feeney Alison Noel Andrew Mayne Aneta Jadowska Anna Bellon Anna Ekberg Anna Ficner-Ogonowska Anna Kańtoch Anna McPartlin Anna Niedbał Anna Todd Artur Chmielewski Bartosz Szczygielski Belinda Bauer Bonnie Kistler Bonnie Smith Whitehouse Brittainy C. Cherry Brittainy C.Cherry Brodi Ashton C.L. Tylor Camilla Läckberg Cara Hunter Caroline Kepnes Carolyn Egan Carolyne Faulkner Charlaine Harris Chloe Esposito Chris McGeorge Christine Feret-Fleury Claire King Colleen Hoover Corinne Sweet Cynthia D'Aprix Sweeney Cynthia Hand Dani Rabaiotti Daniel Nyari Dolores Redondo dr Richard Shepherd Elaine DePricne Elisa Albert Emma Farrarons Erica Spindler Erin Hunter Erwin Thoma Eva Pohler Fiona Barton Francis Duncan Fuminori Nakamura Gabriela Gargaś Gilly Macmillan Girl Online Glenda Millard Gwenda Bond Helen Russell Holly Ringland J. Sterling J.P. Monninger Jacek Dehnel Jakub Ćwiek Janice Y.K. Lee Jem Lester Jenna Evans Welch Jennifer L. Armentrout Jennifer L.Armentrout Jenny Han Jessica Khoury Jill McGrow Joanna Szarańska Jodi Meadows Joe Sugg John Corey Whaley Jojo Moyes Jolene Hart Jonh Anderws Jorge Cham & Daniel Whiteson Josh Malerman JP Delaney K.A Tucker Karen Dionne Karolina Wilczyńska Katarzyna Michalak Katarzyna Misiołek Kate Atkinson Katherine Webb Kayhryn Croft Keith Stuart Kelly Barnhill Kendall Ryan Kim Hlden Kim Holden Kimberly McCreight Kiran Millwood Hargrave Layla Wheldon Leisa Rayven Liebster Blog Award Linda Geddes Linia serc Lisa De Jong Lisa Hågensen Lorena Franco Louise Jensen Louise O'Neill Lucy Vine Mads Peder Nordbo Maeve Haran Magda Stachula Magdalena Witkiewicz Maggie Stiefvater Maja Lunde Marcin Wójcik Marie Benedict Markus Zusak Marta Guzowska Mary Beth Keane Maybe Someday Megan Miranda Meik Wiking Mia Sheridan Michaela DePrince Michał Gaszyński Michele Campbell Michelle Falkoff Michelle Frances Miranda Kenneally Natalia Sońska Natasza Socha Neil deGrasse Tyson Neil Gaiman Nicholas Sparks Nick Caruso Nicolas Sparks Paola Capriolo Paul Grossman Paula Hawkins Paulo Coelho Peternelle van Arsdale Philip Roth Piotr Wilkowiecki R.J.Palacio Rainbow Rowell rebecca Donovan Regina Brett Remigiusz Mróz Renata Chaczko S. R. Masters Sally Thorne Sandra Orzelska Sarah J. Maas Sarah Vaughan Saroo Brierley Shaun Bythell Stephanie Perkins Stuart Turton Susan Dennard Susan Mallery Sylwia Trojanowska Tammara Webber Tana French Tarryn Fisher Terry Brooks Tony Trixi Von Bulow Ule Hansen Valérie Tasso Wojciech Czusz Yann Martel Zbigniew Zborowski Zoe Sugg
Copyright © Maw reads