Maska, to jasno różowy proszek, do rozrabiania z wodą, zamknięta w 30 gramowej srebrnej torebce-niepraktycznej, natychmiast przesypałam ją do słoiczka po kremie. Sposób użycia-wymieszaj maskę z letnią wodą 30gr proszku na 90 ml wody. No ok, ale ile to jest 30 gr?-wzięłam miarkę od syropu, no i chyba odmierzyłam-strasznie niepraktyczne rozwiązanie, nawet nie wiem, czy te 30 gr, nie będzie za dużo, lub za mało. konsystencja po wymieszaniu, to takie różowe glutki-niezbyt przyjemne. Zapach-paskudny, pachnie podobnie do pudru do twarzy, jaki w dawnych czasach używały moje ciotki, duszący, nieprzyjemny, ale oczywiście, zakładam, że to zapach suszonych alg, więc ok, dam radę. Różowe glutki nakłada się dziwnie, momentalnie zasycha na twarzy, żadna przyjemność. Pozostawić na skórze 15-20 min, ale jak tego dokonać, jeśli maska tak szybko zasycha, powodując bardzo nieprzyjemne ściąganie skóry. No ok, przejdźmy teraz do zdejmowania maseczki-to jest dopiero wyczyn, trzeba to zmyć pod bieżącą woda, bo samo zdejmowanie, w moim przypadku, okazało się niestety bolesne, tarło, piekło, po prostu darła się.
Co z działaniem-skóra napięta, gładka i ujędrniona, nie wiem jak z efektami naczynkowymi, bo nie mam cery naczynkowej.
Czy spróbuję ponownie-niestety nie, pomimo naprawdę dobrego składu:
Solum Diatorneae (Diatornaceous Earth/Terre de Diatomees) - Algin - Calcium Sulfate - Tetrasodium Pyrophosphate - Sodium Ascorbate - Silica - Spirulina Maxima Extract - Trisodium Phosphate - Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Oil - Malpighia Punicifolia (Acerola) Fruit Extract - Maltodextrin - CI 12085 (Red 36 lake) - CI 15985 (Yellow 6) - Limonene - Linalool
Moja mama zawsze powtarza, że "chcesz być piękna-musisz cierpieć", więc przeżyję to rozrabianie, konsystencję i zapach, ale nie dam rady jej ściągać z twarzy.