Showing posts with label Wątok. Show all posts
Showing posts with label Wątok. Show all posts

Saturday, March 15, 2014

Mostek Wszystkich Świętych

Urządziłem sobie spacerek po marginesie peryferii zadupia, czyli wschodnim brzegiem  Wątoku.
Gdzieś tak na pograniczu Tarnowa i Skrzyszowa, dzielnicy Gumniska i ... nie wiadomo czego, bo nikt się do tego przyznać nie chce.
Choć trochę tu nowobogackich domostw, to generalnie króluja odłogi i porzucone działki

 Z niszczejącymi altankami, obecnie dające schronienie stadku saren.


Jaz na Wątoku, szczerze mówiąc nie mam pojęcia czemu tu powstał i czemu służy. Żeglugi nie ma żadnej, powodziom i wezbraniom nie zapobiega (patrz zdjęcie niżej), elektrowni tez tu żadnej nie ma, ani młyna wodnego, ani w ogóle nic!   


Ofiara powodzi z 2010 roku. Ta skarpa ma osiem metrów wysokości! Wątok zabrał już część gospodarstwa, przy następnym silnym wezbraniu zabierze resztę - od lat stosowne "władze" obiecują budowę zbiornika retencyjnego w Skrzyszowie i ... nadal obiecują!


A teraz bohater tytułowy!
Mostek (kładka) Wszystkich Świętych! 
To nie jest oficjalna nazwa mostku, w zasadzie chyba nie ma on oficjalnej nazwy ale
Wszystkim Świętym człowiek się oddaje w opiekę przechodząc po tym cudzie inżynierii śródlądowej.

Prawdopodobnie jest to zresztą samowola budowlana, powstała po partyzancku (w tym kraju pod okupacją urzędniczą inaczej się nie da), do której nikt przyznać się nie chce, wiec buractwo z urzędów nie wie komu wystawić rachunek na sto tysięcy za zalegalizowanie tego - a skoro nie wie, to w/g starej mądrości tępactwa urzędactwa udaje że sprawy nie ma...

 Tymczasem mostek jest tu od lat, skraca okolicznym mieszkańcom drogę, dla łazików jest sympatycznym elementem szlaku... A jak przyjdzie woda i zabierze? Daleko nie poniesie, to się w kilku chłopa zbiorą, betonowe słupy energetyczne podniosą i znów na miejsce położą!

 Mówcie co chcecie ale czy te przyczółki na napawają poczuciem bezpieczeństwa?

Thursday, April 12, 2012

Ławeczka dawno zakochanych


 Dawno temu, młody chłopak znalazł te ławeczkę, gdzieś pośród tysiąca domowych gratów, przechowywanych w szopie, "na wszelki wypadek" z myślą "że jeszcze kiedyś przydać się mogą".
Jak uczy doświadczenie nie przydają się praktycznie nigdy, usuwane zaś są dopiero wtedy gdy ich właściciel straci już moc obrony przedmiotów z którymi jest emocjonalnie związany. Wtedy lądują na śmietniskach, lub w piecach tylko po to aby... młody i silny zyskał w szopie przestrzeń niezbędną do upychania tam swoich wspomnień.


Tej ławeczce zgoła inny los był pisany - ona lub on wyszperali ją pośród innych rupieci, postanowili obdarować ją drugim życiem, znów ożywić starą wiklinę nowymi wspomnieniami, marzeniami, czułością.

 
 Ustawili ja na jedynym jako tako czystym i sympatycznym skrawku wątokowego brzegu, 
Być może sami tu wpierw nieco posprzątali, być może akurat udało im się znaleźć to miejsce.
A potem spędzali tu razem wszystkie ciepłe chwile...

 Apotem?
wezwało ich życie, dom, rodzina, dzieci, praca, szkoła.... codzienny kierat 
i brakło już czasu dla ławeczki.
Pozostaje tylko mieć nadzieję iż zestarzeli się razem jak Baucis i Filemon, 
bo w przeciwnym razie cała ta historia po prostu nie ma sensu...
A ławeczka zapatrzona w nurt strumienia, czeka na kolejnych zakochanych.

(nie sądzę by się doczekała - trzeba konkretnego świra by się przez te chaszcze i paryje przedzierał 
- choć z zakochanymi to nigdy nie wiadomo ;-) )