OD razu wyjaśniam - nie mam na myśli tej pani muzealniczki która nie ma w zwyczaju odpisywać na maile z zapytaniem.
Więc skoro już wiemy czego nie mamy, to popatrzmy co mamy.
A mamy wyryta stworę w miejscu w którym nie mógł tego dokonać żaden dowcipniś. Nie mógł, bo znajduje się na wysokości kilku metrów nad ziemią i na elemencie ozdobnym podkreślającym przejście baszty okrągłej w ośmioboczną.
A "małpa" wygląda tak - być może jest to także portret owej Tarłówny o której warkocz potykają się rycerze współcześnie? - to by poniekąd tłumaczyło czemu jest łysa... widać zwycięzca wolał z niej skalp zrywać niż odzienie... ;-). W końcu turniej "O złoty warkocz Tarłówny" zowią.. Cóż mogło być też tak, że rycerz nagrodę otrzymawszy, a wpatrzywszy się w nią z uwagą, dostrzegł urodę cokolwiek oryginalną, poczem nogi za pas zabrawszy, pachołka jeno ostawiał co by sprzęty ochędożył i w juki powsadzał, a czem prędzej za panem jechał, którego drogi snadnie pozna po wrzasku wstrząsem wywołanym... I turniej trzeba co roku powtarzać...
Nie można też wykluczyć że to portret inwestora - który z zapłatą się ociągał?
Osobiście co to jest, nie wiem - pisałem zapytanie do muzeum w Dębnie ale bez odpowiedzi pozostało.
Jak by ktoś chciał osobiście poszukać - to odsyłam albo do swojego bloga, albo na stronę Zamki Polskie, trzeba wypatrywać na baszcie północno zachodniej - czyli tej po lewej stronie jak się patrzy wprost na zamek od zachodu.
Odwieczny atawizm Człowieka...navigare necesse est. Nawet w duszy zaprzysiężonego domatora, drżącego na myśl o wyprawie do najbliższego większego miasta, raz na jakiś czas rodzi się myśl by...objechać świat dookoła. Podróżnik to człowiek u którego ta myśl, raz się pojawiwszy, tkwi zapamiętale i zmusza go do działania. No więc, dziękuję Bogu że dał mi taką a nie inną żonę, bo mapka na której pracowicie wykreślamy szlaki naszych podróży, staje się coraz bardziej porysowana.
Showing posts with label Dębno. Show all posts
Showing posts with label Dębno. Show all posts
Monday, March 30, 2015
Monday, June 30, 2014
Jeden z najstarszych
Cmentarz w Dębnie jest jednym z najstarszych dotąd czynnych cmentarzy katolickich w Małopolsce. Powstał w latach 30 XIX wieku. Jest to fakt godzien zapamiętania, gdyż, zdecydowana większość pochówków włościańskich odbywała się do mogił ziemnych, uczynionych na wybranym wzgórzu, gdzieś w okolicy wioski. Stosunkowo szybko, miejsca takie zostawały na powrót odzyskane przez las a po pochówkach nie zostawało ani śladu. Z kolei zamożniejsi lub mieszczanie chowani byli w obrębie ogrodzenia kościelnego, lub w samym kościele - w tym drugim przypadku trudno mówić o cmentarzu, w tym pierwszym... mamy choćby katedrę w Tarnowie, gdzie teraz jest płyta parkingu. Ja rozumiem iż wiele jest zaszłości historycznych, poleceń władz austriackich, a także zaborczych itp. ale parking? Rozumiem iż nie jesteśmy Żydami, dla katolików "Bóg jest Bogiem żywych" (Łk 20,38), ciało to tylko doczesna skorupa więc żadne specjalne względy się jej nie należą, ale... nie jestem też zwolennikiem tak dalece posuniętego pragmatyzmu.
Mniejsza. Jest jednym z najstarszych. Tu także jedynie najbogatsi mieli szansę by ich pochówki przetrwały przez wieki, na miejscu mogił ziemnych już stoją współczesne grobowce, a one same wielokrotnie zapewne zostały przekopane. Tym nie mniej i tak jest tu nie mało do zobaczenia. Dla mnie najważniejszy był Cmentarz Wojenny nr 281, ale nie spodziewałem się że napotkam na tak ciekawe pomniki na terenie otaczającego go cmentarza cywilnego.
Choć jak widać "polska język trudna język" i bezmózgi eurourzędowe nie umieją poprawnie polskiego nazwiska odmienić.
Swego czasu będąc świadkiem na Policji, odmówiłem podpisania protokołu, twierdząc iż nie znam pana J T...man - co wywołało niesamowitą konsternację u mundurowych. znam - dodałem pana J T....mana, ale to zupełnie różne nazwiska. Inna sprawa że proboszczowi też zwracałem na to uwagę... z miernym skutkiem, panie i panowie z telemarketingu również są regularnie pouczani że moje nazwisko się odmienia, z równie marnymi rezultatami - moda taka jakaś durna czy nieuctwo porażające?
Mniejsza. Jest jednym z najstarszych. Tu także jedynie najbogatsi mieli szansę by ich pochówki przetrwały przez wieki, na miejscu mogił ziemnych już stoją współczesne grobowce, a one same wielokrotnie zapewne zostały przekopane. Tym nie mniej i tak jest tu nie mało do zobaczenia. Dla mnie najważniejszy był Cmentarz Wojenny nr 281, ale nie spodziewałem się że napotkam na tak ciekawe pomniki na terenie otaczającego go cmentarza cywilnego.
Pomnik Franciszka Gali
Choć jak widać "polska język trudna język" i bezmózgi eurourzędowe nie umieją poprawnie polskiego nazwiska odmienić.
Swego czasu będąc świadkiem na Policji, odmówiłem podpisania protokołu, twierdząc iż nie znam pana J T...man - co wywołało niesamowitą konsternację u mundurowych. znam - dodałem pana J T....mana, ale to zupełnie różne nazwiska. Inna sprawa że proboszczowi też zwracałem na to uwagę... z miernym skutkiem, panie i panowie z telemarketingu również są regularnie pouczani że moje nazwisko się odmienia, z równie marnymi rezultatami - moda taka jakaś durna czy nieuctwo porażające?
A to pomnik wystawiony rodzicom, Nazwiska już okrutnie mało czytelne - bodajże Katarzyna Leśna.
Wystawiony przez:
wdzięcznego syna
Roku Pańskiego 1865
I kolejna mogiła, bez wglądu w księgi parafialne, raczej nie do zidentyfikowania.
W piaskowcu ryte litery, rychło rozmywane zostają przez deszcze,
wykruszane przez mrozy, wmiatane przez wiatry.
Może to i dobrze?
Odchodzą wraz z tymi dla których te nazwiska znaczyło cośkolwiek więcej niż tylko ciekawostki napotkane na szlaku?
Tuesday, June 24, 2014
Chrystus Frasobliwy w Dębnie
Że się ma czym frasować, to jedna sprawa, a że o figurkę przydrożną chodzi to inna.
Starzy bywalcy tego Bloga powinni pamiętać jak jesienią ubiegłego roku, gderałem o figurce zabranej do renowacji. Wszystko przy okazji pielgrzymowania szlakiem jakubowym z Wojnicza do Dębna.
Aleć tegoż roku...
Stoi, pięknie jaśnieje w słońcu, oczy włóczęgi się cieszą! No co b y się miały nie cieszyć, skoro to zabytek rzadki, cenny i ciekawy? No skoro znów tu jestem (ja zawsze dotrzymuję obietnic), to trzeba przedstawić także i jego. Po prawdzie chronologicznie wcześniej to zawędrowałem na cmentarz (dość dwuznacznie to brzmi - nieprawdaż), także ciekawy, bo jeden z najstarszych w Małopolsce, to jednak Frasobliwemu oprzeć się nie umiem i o nim wcześniej. Z drugiej strony, słup stoi właśnie przy cmentarzu i jest z nim traktowany jako jedna całość - to że akurat ja na cmentarz wszedłem "partyzancką" drogą od dołu, nie znaczy że 99% nie wchodzi tam głównym wejściem od parkingu, a wtedy to właśnie figurka będzie pierwsza z kolejności.
Tak czy siak - pierwszeństwo się należy.
Starzy bywalcy tego Bloga powinni pamiętać jak jesienią ubiegłego roku, gderałem o figurce zabranej do renowacji. Wszystko przy okazji pielgrzymowania szlakiem jakubowym z Wojnicza do Dębna.
Aleć tegoż roku...
Stoi, pięknie jaśnieje w słońcu, oczy włóczęgi się cieszą! No co b y się miały nie cieszyć, skoro to zabytek rzadki, cenny i ciekawy? No skoro znów tu jestem (ja zawsze dotrzymuję obietnic), to trzeba przedstawić także i jego. Po prawdzie chronologicznie wcześniej to zawędrowałem na cmentarz (dość dwuznacznie to brzmi - nieprawdaż), także ciekawy, bo jeden z najstarszych w Małopolsce, to jednak Frasobliwemu oprzeć się nie umiem i o nim wcześniej. Z drugiej strony, słup stoi właśnie przy cmentarzu i jest z nim traktowany jako jedna całość - to że akurat ja na cmentarz wszedłem "partyzancką" drogą od dołu, nie znaczy że 99% nie wchodzi tam głównym wejściem od parkingu, a wtedy to właśnie figurka będzie pierwsza z kolejności.
Tak czy siak - pierwszeństwo się należy.
Oficjalne dane są takie: (przepisuje z tabliczki informacyjnej) - "figura wykonana przez twórce pomnika św.Kingi nad Niedźwiedziem (to ichniejsza rzeczka, ten Niedźwiedź), na polecenie Anny Tarłowej herbu topór, właścicielki wsi Dębno w 1 połowie XVIIIw. /1747?/ Stanowiła pierwotnie rzeźbę przydrożną. Znajdujący się za nią cmentarz powstał ,dopiero w połowie XIX w. ... "
Jednocześnie na cokole wyraźnie widać datę, 1384...
Niby jest też słowo DIEM - dzień, ale konia z rzędem temu kto przypisze te cyfry do konkretnej daty.
Na moje oko obiekt pochodzi właśnie z XIV w. sama rzeźba lub na tym miejscu wcześniej stała inna, do której odnosi się ta data. Dopiero Anna Tarłowa, tragicznie doświadczona śmiercią swych dzieci nakazała albo wykonanie cokołu pod istniejąca rzeźbę, albo wykonanie nowej na wzór starej (naonczas niespecjalnie zabytkami się przejmowano). Albo też postawienie od nowa figury w miejscu gdzie stałą wcześniejsza - teraz chyba nie sposób to ustalić. W każdym razie na moje oko mamy do czynienia z kontynuacją miejsca świętego nawiązującą do czasów gdy zamek Dębno i wieś okoliczna dopiero powstawały.
Bezdyskusyjne jest że cokół i rzeźba od siebie się różnią, Nie ma też wątpliwości że DIEM nie oznacza daty dziennej - bo raz ze bez sensu a dwa że było by to przedziwne pośród ludzi dla których miesiąc w tę, czy wewtę nie stanowiło problemu, a najważniejsze akty wagi państwowej noszą jedynie datę roczną.
Być może owo DIEM to zatarte i kiepsko przywrócone D.O.M. czyli DEO OPTIMO MAXIMO
(Bogu Najmilszemu i Najwyższemu).
Ja tak uważam, wszelkie uwagi sprzeczne z moim punktem widzenia jak najbardziej mile widziane.
"na rozstaju dróg, gdzie przydrożny Chrystus stał, zapytałeś dokąd iść... frasobliwą minę miał..." Bezdyskusyjne jest że cokół i rzeźba od siebie się różnią, Nie ma też wątpliwości że DIEM nie oznacza daty dziennej - bo raz ze bez sensu a dwa że było by to przedziwne pośród ludzi dla których miesiąc w tę, czy wewtę nie stanowiło problemu, a najważniejsze akty wagi państwowej noszą jedynie datę roczną.
Być może owo DIEM to zatarte i kiepsko przywrócone D.O.M. czyli DEO OPTIMO MAXIMO
(Bogu Najmilszemu i Najwyższemu).
Ja tak uważam, wszelkie uwagi sprzeczne z moim punktem widzenia jak najbardziej mile widziane.
Sunday, June 22, 2014
Dębno Zamek
Rozwinięcie poprzedniej opowieści.
Do Zamku na zwiedzanie wybieramy się z dzieciakami w najbliższym czasie, więc pewnie zdjęć przybędzie, ale to już wnętrza pokażę. Sam bywam tam stosunkowo często, choćby z racji turniejów rycerskich.
Historia zamku sięga XIII stulecia kiedy to powstaje wewnątrz ziemno kamiennych wałów drewniana warownia - która wszak stosunkowo rychło poszła z dymem...
Kolejna inwestycja w tym miejscu to dzieło Piotra herbu Odrowąż który wznosi tu kamienną wierze, kaplicę obronną i wał oblicowany kamieniami. Następnie z tegoż samego rodu kasztelan krakowski Jakób (sic! bo przed reformą) buduje tu kamienno ceglaną rezydencję obronną, która po wielu przeróbkach i poprzez ręce wielu właścicieli dotarła do naszych czasów.
Do Zamku na zwiedzanie wybieramy się z dzieciakami w najbliższym czasie, więc pewnie zdjęć przybędzie, ale to już wnętrza pokażę. Sam bywam tam stosunkowo często, choćby z racji turniejów rycerskich.
Historia zamku sięga XIII stulecia kiedy to powstaje wewnątrz ziemno kamiennych wałów drewniana warownia - która wszak stosunkowo rychło poszła z dymem...
Kolejna inwestycja w tym miejscu to dzieło Piotra herbu Odrowąż który wznosi tu kamienną wierze, kaplicę obronną i wał oblicowany kamieniami. Następnie z tegoż samego rodu kasztelan krakowski Jakób (sic! bo przed reformą) buduje tu kamienno ceglaną rezydencję obronną, która po wielu przeróbkach i poprzez ręce wielu właścicieli dotarła do naszych czasów.
Wejście na zamek.
Po lewej stronie parking na kilka samochodów. Ja preferuję dojście pieszo - prowadzą tu dwa urokliwe szlaki, Jakubowa Via Regia i Niebieski np. z północy na południe (lub odwrotnie)
Nie trafić nie sposób - od samej "czwórki" są kierunkowskazy - zresztą droga i tak jest jedna jedyna.
Po drodze mamy jeszcze urokliwy staw, jakich onegdaj wiele było.
Po lewej cmentarz, kawałek dalej kościół św. Małgorzaty
Budynki wschodnie, Kaplica i wykusze.
W przyziemiu od południa znajdują się kibelki i kasy.
A to rzut oka na lochy, obecnie zaadoptowane na sale muzealne - a ekspozycji tu wiele i ciekawych
Wejście do wschodnich budynków i jednocześnie do samego zamku.
Plafon na murze. obok wejścia, choć mało widoczny bo zasłonięty.
Wykusz. W wielu zamkach takie wykusze przewieszone nad fosami robiły za... toalety.
Tu jednak to romantyczne, z kamiennymi ławami podokiennymi miejsca, skąd każda stęskniona dama może wypatrywać nadjeżdżającego na białym koniu (białym mercedesem), rycerza (biznesmena), który ją powiezie i takie tam...
szczęścia życzę.
A to już część zachodnia zamiku.
Jak widać oblepiona przez wycieczkę szkolną.
Tu mieściły się główne komnaty Odrowążów i kolejnych właścicieli zamku.
Ciut współczesności
Mostek niegdyś zwodzony dziś stały i solidny, a fosa naprawdę głęboka.
I wreszcie podarunek ode mnie dla wszystkich księżniczek.
Moja księżniczka już ma zdjęcie z tymi różami, inne zapraszam w okresie kwitnięcia.
Ps, jest na tych murach pewna ciekawostka, ale dopiero jak coś się o niej dowiem to napisze co zacz.
Monday, June 16, 2014
rajd "Liberatora"
16 sierpnia 1944 roku z Północnych Włoszech wystartował Liberator dowodzony przez kpt. Georga Lawrie, był to drugi wspólny lot tej maszyny i tych ludzi z zaopatrzeniem dla walczącej Warszawy. Misję wykonali, zrzut z bronią trafił w ręce Polaków działających w placówce "Hamak" w Puszczy Kampinoskiej, stamtąd karabiny maszynowe, pistolety, granatniki typu PIAT i granaty, trafiały w ręce Powstańców. Gdy wracali dopadły ich dwa niemieckie nocne myśliwce. Nie mieli szans, strącenie Liberatora zapisano asowi nocnego myślistwa na froncie wschodnim Leutnantowi Gustawovi Francsi;sowi.
Postanowiłem odwiedzić to miejsce.
Do Dębna podjechałem busem, to najlepszy środek lokomocji na trasach podmiejskich, jeżdżą co chwila, więc nie trzeba znać rozkładu jazdy, wystarczy wiedzieć skąd odjeżdżają. Oczywiście z planów iż odwiozę żonę do pracy, potem dzieciaki do szkoły i od razu sobie pójdę, nie wyszło nic. Jeden zapomniał pracy na ZPT, drugi czapki, a jeszcze to, a jeszcze tamto... suma niewielkich drobiazgów, dała w konsekwencji godzinne opóźnienie i konieczność modyfikacji planów.
Ale koniec końców do Dębna dotarłem i rozpocząłem wędrówkę.
Z wąwozu wychodzę okrężną drogą, kierując się mapą i busolą. Zresztą jest tam też całkiem sympatyczna dróżka wysypana tłuczniem, problem w tym że potem dociera się do rozstajnych dróg przy których brak oznaczeń, a którąś trzeba wybrać, w prawo czy w lewo... ot zagwozdka. Wyżej znów rozstaje i oznaczenia szlaku, problem w tym że także bez znaków kierunkowych w efekcie wiedząc że jest się na dobrej drodze... nie wie się w którym kierunku zmierzać. No ale od czego sprzęt? Rozkładam resztki mapy na ziemi, orientuję je w/g wskazań busoli. Więcej mi nie potrzeba.
Wracam w miejsce z którego rozpocząłem zejście do wąwozu, wkrótce też opuszczam niebieski szlak, do Porąbki Uszewskiej zmierzając żółtym.
Już w Porąbce schodzę też z żółtego i kierując się instynktem szukam drogi przy której znajdę kolejny cmentarz wojenny.
Postanowiłem odwiedzić to miejsce.
Do Dębna podjechałem busem, to najlepszy środek lokomocji na trasach podmiejskich, jeżdżą co chwila, więc nie trzeba znać rozkładu jazdy, wystarczy wiedzieć skąd odjeżdżają. Oczywiście z planów iż odwiozę żonę do pracy, potem dzieciaki do szkoły i od razu sobie pójdę, nie wyszło nic. Jeden zapomniał pracy na ZPT, drugi czapki, a jeszcze to, a jeszcze tamto... suma niewielkich drobiazgów, dała w konsekwencji godzinne opóźnienie i konieczność modyfikacji planów.
Ale koniec końców do Dębna dotarłem i rozpocząłem wędrówkę.
Dębno - pomnik w 20 lecie odzyskania niepodległości Polski, poległym na polu chwały
Punkt kontrolny szlaku niebieskiego - będzie, mnie prowadził przez znaczną część drogi.
Zamek w Dębnie
Cmentarz w Dębnie - poza starymi, ciekawymi nagrobkami, jest tu tez kwatera z czasów I Wojny Światowej i to ona była głównym celem, aczkolwiek tego ze zobaczyłem więcej bynajmniej nie żałuję.
Z cmentarza kieruję się w lewo, niebieskim szlakiem prowadzącym stad do Zakliczyna, przez kilkaset metrów pokrywa się on ze szlakiem św. Jakuba, którym szedłem w zeszłym roku. Prowadzi wzdłuż strumienia, małej rzeczki, o uroczej nazwie Domońka. Kija są tu zupełnie nieprzydatne, wręcz przeszkadzają, plącząc się w wysokiej trawie. Jednak szybko dochodzę do drogi asfaltowej, prowadzącej z Dębna do Granic Dębińskich. Tu oczywiście kije idą w ruch, pomagając mi utrzymać stabilny rytm marszu. Przerywany tylko w celu zrobienia zdjęcia.
Granice Dębińskie
Zielone drzewo na szlaku, ktoś miał ciekawy pomysł i to faktycznie jest nader widowiskowy obiekt,
Po mniej więcej kilometrze asfalt się kończy, dalej podążam drogą szutrową, klnąc na swoją głupotę, bo zamiast szczurokotek, wzułem trampki, przez co moje biedne rozhartowane podeszwy, boleśnie odczuwały każdy kamień a były ich tysiące.
Z drugiej strony widoki uniemożliwiały roztkliwiane się nad sobą.
Kraina sadów i plantacji
Dobra ziemia, świetne nasłonecznienie i... powiedzmy sobie szczerze... komu by tu się chciało orać?
Za to krzewy porzeczek ciągną się po widnokrąg.
A nieco wyżej rzędy, starannie przyciętych jabłoni.
To już Łysa Góra.
Tablica opisująca ostatni lot Liberatora.
W prawo obok tablicy, na narożnym słupku ogrodzenia, widać tabliczkę, to ona wskazuje gdzie trzeba iść.
Zejście do wąwozu jest bardzo strome, na odcinku może 200 metrów mamy aż 7 poziomic - każda po 10 metrów różnicy. Poza obszarami skalnymi, takich pochyłości, nie powstydzą się żadne góry.
W Wąwozie jest cicho i skromne.
A sam pomnik to zaledwie maleńka mogiła - lecz teraz bez szczegółów, dziś ważna jest droga, miejsca po drodze opiszę w osobnych postach.
Z wąwozu wychodzę okrężną drogą, kierując się mapą i busolą. Zresztą jest tam też całkiem sympatyczna dróżka wysypana tłuczniem, problem w tym że potem dociera się do rozstajnych dróg przy których brak oznaczeń, a którąś trzeba wybrać, w prawo czy w lewo... ot zagwozdka. Wyżej znów rozstaje i oznaczenia szlaku, problem w tym że także bez znaków kierunkowych w efekcie wiedząc że jest się na dobrej drodze... nie wie się w którym kierunku zmierzać. No ale od czego sprzęt? Rozkładam resztki mapy na ziemi, orientuję je w/g wskazań busoli. Więcej mi nie potrzeba.
Wracam w miejsce z którego rozpocząłem zejście do wąwozu, wkrótce też opuszczam niebieski szlak, do Porąbki Uszewskiej zmierzając żółtym.
Popatrzcie na horyzont - już wiecie czemu ta kraina nazywa się Beskidem Wyspowym?
Niestety zdjęcia nie oddają wszystkiego, Dobrze tu być wcześniejszą porą, wiosną lub słoneczną jesienią, gdy poranne mgły zalewają doliny a ponad nie wystają jedynie szczytu wzgórz - niczym wyspy z morza.
Już w Porąbce schodzę też z żółtego i kierując się instynktem szukam drogi przy której znajdę kolejny cmentarz wojenny.
Wcześniej jednak dolinka potoku Niedźwiedź - bo z Niedźwiedzy płynie - gdybym nie zmitrężył godziny na duperele właśnie stamtąd bym nadchodził. Potoczek jest płytki, wątły i ... jak dobrze popada zamienia się na kilka godzin w ryczącego potwora - ot taki Gremlin (one też po kontakcie z wodą zaczynały rozrabiać).
Po lewej szkoła w środku elegancka neogotycka bryła kościoła.
Zdaję się na instynkt i ... nagle coś każe mi się odwrócić w prawo, gdzieś między krzewy, zarośla, busz straszliwy i trawy.
Jest - znalazłem go Cmentarz wojenny nr 280 oraz... w co trudno mi uwierzyć, zachwaszczony, zrujnowany, opuszczony.. zapomniany - cmentarz katolicki, dla miejscowych, parafialny... więc czemu?
Usiłuję się dowiedzieć.
Przede mną ostatni już punkt rajdu
Sanktuarium Matki Bożej z Loudr
A ściślej mówiąc jego replika...
Choć trzeba przyznać że całkiem z gustem zrobiona, bez plastiku, sztucznych kwiatów, kiczowatych kolorów itp. charakterystycznych dla ludowej religijności akcentów.
Dzwonie do Kazka, Mieszka w o0kolicach i będzie zaraz jechał do pracy - tak zresztą korelowałem rajd, by być we właściwym miejscu o właściwej porze.
Już ruszał, nie zdążyłem nawet zjeść Horalki. śpieszno mu było, chciał jeszcze przed pracą zrobić przegląd techniczny swojego auta....
I
w ten sposób
otrzymałem premię od losu!
Jak ktoś czyta mojego bloga i komentarze dłużej, to doskonale wie że mój stosunek do motoryzacji jest cokolwiek niechętny.
Ale ta maszyna jest po prostu piękna!
Właściciel (obok) wrzucił w nią straszny szmal, lecz efekt uzyskał znakomity.
Wednesday, December 11, 2013
Dębno - do następnego razu
Dębno, to jedna z tych miejscowości które zawsze mnie intrygowały - przecięte na pół drogą E4 faktycznie ma jakby dwie twarze - równinna od północy i pagórowata od południa.
Ja ciągle jeszcze jestem po tej pagórowatej, na południu, tak już zostanie, północną stronę Dębna zwiedzę dopiero w przyszłym sezonie. Tak samo jak zamek - napiszę o nim najpewniej przy okazji kolejnego turnieju rycerskiego o złoty warkocz Tarłówny. W tej chwili nawet nie daję jego zdjęć, żeby nie psuć oczekiwania - a jest na co, bo to perełka.
Niejako wtopiona w schody jest krypta do przechowywania zmarłych przed pogrzebem. Dziś chyba już nie używana, ale dawniej zapewne niezbędna. W otworze wentylacyjnym ktoś zostawił aluminiowy odlew Jezusa i różaniec. Nie wiem czy jako formę wotywną, czy raczej z braku stosowniejszego miejsca na odłożenie znalezionych przedmiotów, których wszak nie godzi się wyrzucać.
Ja ciągle jeszcze jestem po tej pagórowatej, na południu, tak już zostanie, północną stronę Dębna zwiedzę dopiero w przyszłym sezonie. Tak samo jak zamek - napiszę o nim najpewniej przy okazji kolejnego turnieju rycerskiego o złoty warkocz Tarłówny. W tej chwili nawet nie daję jego zdjęć, żeby nie psuć oczekiwania - a jest na co, bo to perełka.
W drodze do "czwórki",
Ileż ja się namajałem takich zabudowań, gdzieś na szlakach Pogórza i Beskidów. O najróżniejszym przeznaczeniu raz jako szopy na sprzęt,czasami spichrze lub stodoły, niekiedy obory lub owczarnie.
Czasami spało się w nich, czasami opodal, czasami zbierało besztania od właścicieli lub gospodarzy (to nie zawsze te same osoby), gdy poprzedni "goście" zostawili po sobie chlew, czasami "obaliło" znim flaszkę (najczęściej w postaci jabola), którą przyniósł w celu zaakcentowania staropolskiej gościnności.
Figura której niema...
Nie ma,poszła do renowacji,renowacja trwa.... musi, Być może w przyszłym sezonie będę miał okazje pokazać.
Cmentarna neogotycka kaplica
Cmentarne neogotyckie kaplice, to ulubione miejsce amerykańskich tfurcuff horrorów - jest absolutnie pewne, że bohaterka (najczęściej piękna dziewica) wcześniej czy później będzie w takim miejscu szukała schronienia a znajdzie dalszy ciąg napastowania - No cóż ja ani piękny, ani dziewica, ani schronienia nie szukałem. Ot popatrzeć przyszedłem,tedy zapewne zmyliłem czujność złych mocy.
Głóg dwuszyjkowy
A to już wiejski staw.
Droga i przystanek są praktycznie tuż za moimi plecami.
Żegnam to miejsce do następnego razu.
Friday, December 6, 2013
Św. Małgorzata w Dębnie
Znaczy nie tyle sama św. Małgorzata, która zapewne pojęcia bladego o Dębnie nie miała - choć jako katolik w świętych obcowanie oczywiście wierzę, to jednak spraw duchowych poruszać tu nie będę - jeno parafia i kościół pod jej wezwaniem.
Do kościoła docieram szlakiem jakubowym z Wojnicza i jest to chyba najsensowniejszy sposób dotarcia w to miejsce. Wszystkie dawne budowle powstawały z myślą o pątnikach, pielgrzymach i podróżnych ale... nigdy podróżujących samochodem - stąd takie a nie inne proporcje, ukształtowanie i usytuowanie, przybyszowi zapewniają chwilę zapierającego dech uniesienia - raz ze dotarł do celu, a dwa że akurat w tym miejscu nagle, jakby znikąd, pojawia się korpus świątyni, wieża, zadrzewienie, cały kompleks. Tego nigdy nie przeżyją jadący samochodem - wygodnie rozparci w fotelach - co i raz bombardowani w źrenice widokiem celu do którego zmierzają - sami odbierają sobie moment zachwytu, gdyż zdążą już nawyknąć nim jeszcze dobrze się przyjrzą - ich strata.
O właśnie o tym pisałem wyżej - ja robiąc to zdjęcie stałem jeszcze na skraju ledwie widocznej ścieżyny która prowadzi szlak jakubowy, zmęczony, z łbem przygiętym do ziemi, bo musiałem obserwować gdzie stawiam stopy - i nagle olśnienie - jestem, doszedłem!
Jak ktoś nigdy nie przeżył takiej bliskiej euforii radości, to... nie mamy o czym gadać. Znaczy mamy - niech się zgłosi do mnie, znajdziemy adekwatną trasę i obiekt, a potem pójdziemy
Wadą usytuowania kościoła jest to, że praktycznie nie daje szans na dobre obejmujące całość zdjęcie, więc muszę tak po kawałku. Południowa ściana świątyni. Dobrze widoczne kamienne mury, wokół gotyckich okiem ceglane (łatwiej było oprawić ramy okien, więc często uciekano się do tego chwytu). Przypory i kruchta.
Tablica upamiętniająca powstanie kościoła w latach 1470 - 1504, nad portalem schodkowym herb Odrowąż - no wiadomo kościoły fundowało się na chwałę Pana i ... tak ciut na własną ;-)
Kościół sytuowany jest na osi wschód zachód - na wschód prezbiterium, na zachód wieża. wieża też kamienna, choć od drugiej kondygnacji drewniana i kryta gontem - szczerze mówiąc nie mam bladego pojęcia czemu budowniczy wybrali akurat taki wariant - czy chodziło o ciężar całości, czy o finanse... nie wiem.
Wnętrza kryte płaskim stropem proste, choć stosunkowo bogato zdobione - ściany tynkowane
- tu ciekawostka - w wielu kościołach regionu, pod tynkiem odnaleziono niejednokrotnie świetnie zachowane stare polichromie,obecnie trwają prace konserwatorskie mające na celu z jednej strony uwidocznienie tych zabytków, a z drugiej uchronienie ich przed zniszczeniem. Nie wiem czy pod tym tynkiem kryją się arcydzieła, czy tylko malunki,czy wreszcie gołe ściany, póki co nikt tego nie wie - sprawa powinna się wyjaśnić przy okazji kolejnego remontu - ale to też nie takie proste - samo dostrzeżenie śladów polichromii z przed wieków, nie znaczy jeszcze że znajdzie się instytucja lub sponsor gotowi wyłożyć spore pieniądze na ich przywrócenie.
Nad belką tęczową barokowy krucyfiks.
z oryginalnego ołtarza zachowała się jedynie środkowa część- obecnie przechowywana w Muzeum Narodowym w Krakowie (a powinna w Tarnowie w Muzeum Diecezjalnym - no ale kto by się opinią zwykłego łazika przejmował).
Na ołtarzu Trójca Święta (środek)i grupy śpiewajacych anioóów (boki)oczywiście jest też sam fundator: Jakub (choć pewnie pisał się Jakób) Szczekocki z żoną Barbarą i ... dziesięciorgiem dzieci.
Na ścianach polichromie - niestety współczesne (znaczy ledwie półwieku mające) - wykonane przez konserwatora i malarza Józefa Dutkiewicza w 1957 roku. Przedstawiają sceny Pasyjne, epizody z życia św. Małgorzaty a także biblijnych proroków - zaiste nawet Michał Anioł miał mniejszy rozrzut w dobieraniu tematyki ;-).
A co potem?
A potem to z potem na plecach wytężony marsz w dół, do "czwórki" na busa, żeby do pracy zdążyć.
Po drodze jeszcze tylko kaplica cmentarna w pobliżu - ale to następnym razem.
Do kościoła docieram szlakiem jakubowym z Wojnicza i jest to chyba najsensowniejszy sposób dotarcia w to miejsce. Wszystkie dawne budowle powstawały z myślą o pątnikach, pielgrzymach i podróżnych ale... nigdy podróżujących samochodem - stąd takie a nie inne proporcje, ukształtowanie i usytuowanie, przybyszowi zapewniają chwilę zapierającego dech uniesienia - raz ze dotarł do celu, a dwa że akurat w tym miejscu nagle, jakby znikąd, pojawia się korpus świątyni, wieża, zadrzewienie, cały kompleks. Tego nigdy nie przeżyją jadący samochodem - wygodnie rozparci w fotelach - co i raz bombardowani w źrenice widokiem celu do którego zmierzają - sami odbierają sobie moment zachwytu, gdyż zdążą już nawyknąć nim jeszcze dobrze się przyjrzą - ich strata.
O właśnie o tym pisałem wyżej - ja robiąc to zdjęcie stałem jeszcze na skraju ledwie widocznej ścieżyny która prowadzi szlak jakubowy, zmęczony, z łbem przygiętym do ziemi, bo musiałem obserwować gdzie stawiam stopy - i nagle olśnienie - jestem, doszedłem!
Jak ktoś nigdy nie przeżył takiej bliskiej euforii radości, to... nie mamy o czym gadać. Znaczy mamy - niech się zgłosi do mnie, znajdziemy adekwatną trasę i obiekt, a potem pójdziemy
Wadą usytuowania kościoła jest to, że praktycznie nie daje szans na dobre obejmujące całość zdjęcie, więc muszę tak po kawałku. Południowa ściana świątyni. Dobrze widoczne kamienne mury, wokół gotyckich okiem ceglane (łatwiej było oprawić ramy okien, więc często uciekano się do tego chwytu). Przypory i kruchta.
Tablica upamiętniająca powstanie kościoła w latach 1470 - 1504, nad portalem schodkowym herb Odrowąż - no wiadomo kościoły fundowało się na chwałę Pana i ... tak ciut na własną ;-)
Kościół sytuowany jest na osi wschód zachód - na wschód prezbiterium, na zachód wieża. wieża też kamienna, choć od drugiej kondygnacji drewniana i kryta gontem - szczerze mówiąc nie mam bladego pojęcia czemu budowniczy wybrali akurat taki wariant - czy chodziło o ciężar całości, czy o finanse... nie wiem.
Wnętrza kryte płaskim stropem proste, choć stosunkowo bogato zdobione - ściany tynkowane
- tu ciekawostka - w wielu kościołach regionu, pod tynkiem odnaleziono niejednokrotnie świetnie zachowane stare polichromie,obecnie trwają prace konserwatorskie mające na celu z jednej strony uwidocznienie tych zabytków, a z drugiej uchronienie ich przed zniszczeniem. Nie wiem czy pod tym tynkiem kryją się arcydzieła, czy tylko malunki,czy wreszcie gołe ściany, póki co nikt tego nie wie - sprawa powinna się wyjaśnić przy okazji kolejnego remontu - ale to też nie takie proste - samo dostrzeżenie śladów polichromii z przed wieków, nie znaczy jeszcze że znajdzie się instytucja lub sponsor gotowi wyłożyć spore pieniądze na ich przywrócenie.
Nad belką tęczową barokowy krucyfiks.
z oryginalnego ołtarza zachowała się jedynie środkowa część- obecnie przechowywana w Muzeum Narodowym w Krakowie (a powinna w Tarnowie w Muzeum Diecezjalnym - no ale kto by się opinią zwykłego łazika przejmował).
Na ołtarzu Trójca Święta (środek)i grupy śpiewajacych anioóów (boki)oczywiście jest też sam fundator: Jakub (choć pewnie pisał się Jakób) Szczekocki z żoną Barbarą i ... dziesięciorgiem dzieci.
Na ścianach polichromie - niestety współczesne (znaczy ledwie półwieku mające) - wykonane przez konserwatora i malarza Józefa Dutkiewicza w 1957 roku. Przedstawiają sceny Pasyjne, epizody z życia św. Małgorzaty a także biblijnych proroków - zaiste nawet Michał Anioł miał mniejszy rozrzut w dobieraniu tematyki ;-).
A co potem?
A potem to z potem na plecach wytężony marsz w dół, do "czwórki" na busa, żeby do pracy zdążyć.
Po drodze jeszcze tylko kaplica cmentarna w pobliżu - ale to następnym razem.
Subscribe to:
Posts (Atom)