Jak w tytule... Mam nadzieje że mnie to opóźnienie nie zdyskwalifikuje całkiem z zabawy :( Na swoją obronę mam tylko to, że ugrzęzłam na wyjeździe do rodzinki na wieś, gdzie gdy termin tusalowego postu był, ani netu ani słoiczka mego nie było... :( Słoik jak widać pasie się dalej na ścinkach kordonka, z którego to nadal i wciąż powstają przeróżne twory koralikowe :)
A teraz podzielę się moim dzisiejszym ogromnym szczęściem jakie mnie spotkało :D W końcu mam swoje miejsce w domu. To moje odzyskane ze strychu biurko, upchnięte w kąt pokoju na którym mam cały swój warsztat pracy. Może i nie jest największą ozdobą pokoju, ale w końcu nikomu nie przeszkadzam, nie muszę się przemieszczać, i wciąż składać i rozkładać ze swoim bajzlownikiem ;) Aż mnie normalnie wena dopadła i gdyby nie to że jutro trzeba do pracy, to pewnie nie poszłabym dzisiaj spać tylko dłubała i dłubała :D
I na koniec mój pierwszy sznur koralikowy robiony metodą ukośnika. Dość grubaśna (1,2 cm średnicy) bransoletka dla mamy na imieniny w jej ulubionych kolorkach. Sznur na 10 koralików w rzędzie wykonany z toho 8o z użyciem pięciu kolorów. Wzór wymyśliłam sama :)
Very nice blog!
OdpowiedzUsuńIstvan
Editor
http://freehungarianvoice.blogspot.com/
Efektownie wygląda ta bransoletka! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńładna bransoletka ^^ no i gratuluję swojego miejsca do pracy :) pamiętam jaką ja miałam radochę, jak dorobiłam się własnego biurka :)
OdpowiedzUsuńśliczne są twoje grubaski, i jaki porządek w miejscu pracy...pozazdrościć. U mnie ciągle się bałagani :) Dzisiaj zabieram się za mojego pierwszego grubaska
OdpowiedzUsuń