Dziś krótko (muszę się uczyć na kolokwium) i świątecznie (bo sami rozumiecie;)). Trafiłam na stronie example.pl na zbiór inspiracji na pakowanie prezentów i wybrałam moje ulubione. Koniecznie jednak przejrzyjcie wszystkie 40, bo wszystkie są wyjątkowe. :)
edit niedzielny: Nie pytajcie czemu w sobotę wieczorem byłam pewna, że to już niedziela, czasami tak to bywa jak ma się zbyt dużo na głowie. ;))
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lore Art Świątecznie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lore Art Świątecznie. Pokaż wszystkie posty
sobota, 13 grudnia 2014
środa, 10 grudnia 2014
Obwieszenie się bombkami nie uczyni Cię choinką.
![]() |
Te i inne zdjęcia zobaczycie na moim kreatywnym instagramie :) |
Trzeci dzień wyzwania Uli- nasze ulubione dekoracje świąteczne. Ja uwielbiam WSZYSTKIE. Z całego serca kocham choinkę- jej zapach i nieodparty urok, cytrusy suszące się na kaloryferach i świeczki w pomarańczkach urzekają mnie niesamowicie. Najbardziej jednak lubię świąteczne lampki. Zimą pokrywane są nimi całe miasta, latarnie, drzewa, sklepy... Te lampeczki rozświetlają mi drogę rano gdy pędzę po ciemku na uczelnię i po południu, gdy po ciemku wracam do domu. Każde inne + dają niesamowite efekty na zdjęciach! :)
wtorek, 9 grudnia 2014
poniedziałek, 8 grudnia 2014
Ja pierniczę! Czyli o mojej ulubionej świątecznej tradycji.
Nie wiem jak u Was, ale u mnie w domu świątecznych tradycji było bez liku. Jedne ważniejsze, inne mniej, niektóre bezwzględnie respektowane, inne praktykowane tylko raz na jakiś czas. Dla mnie nie ma Świąt bez lepienia pierniczków.
Świetnie pamiętam pewne świąteczne przygotowania, gdy jeszcze w naszym starym, małym mieszkanku, późnym wieczorem (choć miałam wtedy ok 8 lat, więc późny wieczór zaczynał się ok. 18) wykrajałam z Mamą i młodszą siostrą pierniczki. Śpiewałyśmy wtedy w kółko przez kilka godzin "Wołek, wołek, wołek i osiołek! Dzieciątko w żłobeczku, a w stajence mróz! Kto stworzył świat cały? Tylko jeden Bóg! (...)"- tak długo aż nauczyłyśmy się na pamięć całego wyliczania- które pamiętam do dziś. Ciasto bywało twarde, zdarzało się, że pękało, ale radości było co nie miara, a Mama każdego piernika potrafiła przywołać do porządku. ;) Wspominam to niemal z łezką kręcącą się w oku. Do teraz co roku wycinamy i zdobimy pierniki i wiele bym dała za powtórzenie tamtej chwili właśnie takiej jak ją pamiętam. Może muszę poczekać na własne dzieci aby łezka znów zalśniła w oczku? ;)
Świetnie pamiętam pewne świąteczne przygotowania, gdy jeszcze w naszym starym, małym mieszkanku, późnym wieczorem (choć miałam wtedy ok 8 lat, więc późny wieczór zaczynał się ok. 18) wykrajałam z Mamą i młodszą siostrą pierniczki. Śpiewałyśmy wtedy w kółko przez kilka godzin "Wołek, wołek, wołek i osiołek! Dzieciątko w żłobeczku, a w stajence mróz! Kto stworzył świat cały? Tylko jeden Bóg! (...)"- tak długo aż nauczyłyśmy się na pamięć całego wyliczania- które pamiętam do dziś. Ciasto bywało twarde, zdarzało się, że pękało, ale radości było co nie miara, a Mama każdego piernika potrafiła przywołać do porządku. ;) Wspominam to niemal z łezką kręcącą się w oku. Do teraz co roku wycinamy i zdobimy pierniki i wiele bym dała za powtórzenie tamtej chwili właśnie takiej jak ją pamiętam. Może muszę poczekać na własne dzieci aby łezka znów zalśniła w oczku? ;)
piątek, 5 grudnia 2014
Nigdy nie przestałam wierzyć w św. Mikołaja- Lore Art świątecznie.
Na wstępie muszę zaznaczyć, że tytuł tego postu to sama prawda. ;) Co prawda około jedenastu lat temu odebrano mi iluzję istnienia grubaśnego staruszka w czerwonym stroju i ogromną białą brodą, który wchodzi do domu przez komin podkładając pod choinkę prezenty, w zamian racząc się mlekiem i ciasteczkami. Wierzę jednak, że ta przemiła legenda nie wzięła się z nikąd, a biskup Mikołaj z Miry z radością patrzy na ucieszone dzieciaki, które z błyskiem w oczach przyglądają się jego sobowtórom. ;)
Święta to dla mnie ważny czas, choć nie co roku udaje mi się w pełni odczuć ich magię. Niestety z "biegiem lat" (ho, ho, ho... za czasów mojej młodości) stałam się niezwykle przeczulona na komercyjną stronę każdego z świętowanych wydarzeń w naszej kulturze. Gdy trafiłam na listę 30 tematów świątecznych Uli, spodziewałam się, że znajdę coś dla siebie. Postanowiłam skupić się na temacie 27. "Czy uświadomić dzieci o istnieniu Świętego Mikołaja, czy powiedzieć im prawdę." - mogłabym się przyczepić małego błędu w sformułowaniu tematu, ale nie o tym chciałabym mówić.
Chciałabym w kilku słowach opowiedzieć Wam o tym z mojej perspektywy, osoby, która teoretycznie wkracza już w dorosłość, ale dość dobrze pamięta jeszcze czasy dziecięcej nieświadomości. ;) Moi rodzice dali mi żyć z pięknym marzeniem o istnieniu św. Mikołaja, pamiętam jak co roku zrywałam się od Wigilijnej kolacji w połowie posiłku i podskakując niecierpliwie wypatrywałam przez okno sań domniemanego darczyńcy- przecież byłam grzeczna cały rok. ;) Nie pamiętam dokładnie kto, ani kiedy uświadomił mnie, że wypatrywanym św. Mikołajem był zawsze mój Dziadek, który zawsze 'ucinał sobie drzemkę w sypialni' akurat wtedy, kiedy odwiedzał nas Grubaśny Święty. Obeszło się bez bólu, płaczu, zgrzytania zębów czy rwania włosów. Tak jak każde dziecko zrozumiałam, że dzieci nie są znajdywane na grządkach kapusty, ani przynoszone przez bociana, a prezentów nie dostarcza mi set-letni, uroczy staruszek. Cieszę się, że miałam w co wierzyć kiedy byłam mała i cieszę się, że później pomagałam w tym "spisku" rodzicom, kiedy moje młodsze rodzeństwo ciągle wierzyło. Uwielbiałam co roku pisać listy do Mikołaja, a potem z dumną miną (ah, te ilustracje na pierwszej stronie) wręczać je rodzicom.
Moim zdaniem nie powinniśmy odbierać dzieciom radości płynącej z wiary w św. Mikołaja, czy Wielkanocnego Królika- kiedyś same zrozumieją. Ja osobiście nie wyobrażam sobie mieć za złe rodzicom dawania dzieciom takiej wiary. A Wy?
Święta to dla mnie ważny czas, choć nie co roku udaje mi się w pełni odczuć ich magię. Niestety z "biegiem lat" (ho, ho, ho... za czasów mojej młodości) stałam się niezwykle przeczulona na komercyjną stronę każdego z świętowanych wydarzeń w naszej kulturze. Gdy trafiłam na listę 30 tematów świątecznych Uli, spodziewałam się, że znajdę coś dla siebie. Postanowiłam skupić się na temacie 27. "Czy uświadomić dzieci o istnieniu Świętego Mikołaja, czy powiedzieć im prawdę." - mogłabym się przyczepić małego błędu w sformułowaniu tematu, ale nie o tym chciałabym mówić.
Chciałabym w kilku słowach opowiedzieć Wam o tym z mojej perspektywy, osoby, która teoretycznie wkracza już w dorosłość, ale dość dobrze pamięta jeszcze czasy dziecięcej nieświadomości. ;) Moi rodzice dali mi żyć z pięknym marzeniem o istnieniu św. Mikołaja, pamiętam jak co roku zrywałam się od Wigilijnej kolacji w połowie posiłku i podskakując niecierpliwie wypatrywałam przez okno sań domniemanego darczyńcy- przecież byłam grzeczna cały rok. ;) Nie pamiętam dokładnie kto, ani kiedy uświadomił mnie, że wypatrywanym św. Mikołajem był zawsze mój Dziadek, który zawsze 'ucinał sobie drzemkę w sypialni' akurat wtedy, kiedy odwiedzał nas Grubaśny Święty. Obeszło się bez bólu, płaczu, zgrzytania zębów czy rwania włosów. Tak jak każde dziecko zrozumiałam, że dzieci nie są znajdywane na grządkach kapusty, ani przynoszone przez bociana, a prezentów nie dostarcza mi set-letni, uroczy staruszek. Cieszę się, że miałam w co wierzyć kiedy byłam mała i cieszę się, że później pomagałam w tym "spisku" rodzicom, kiedy moje młodsze rodzeństwo ciągle wierzyło. Uwielbiałam co roku pisać listy do Mikołaja, a potem z dumną miną (ah, te ilustracje na pierwszej stronie) wręczać je rodzicom.
Moim zdaniem nie powinniśmy odbierać dzieciom radości płynącej z wiary w św. Mikołaja, czy Wielkanocnego Królika- kiedyś same zrozumieją. Ja osobiście nie wyobrażam sobie mieć za złe rodzicom dawania dzieciom takiej wiary. A Wy?
Subskrybuj:
Posty (Atom)