„Opowiadała swoje zwyczajne życie z miejsca, gdzie ludzie za krótko
żyli, bo wplątała ich w szprychy historia, a
ona zawsze jest przeciwko ludziom. Historia jest zawsze przeciwko
ludziom, a najbardziej – kobietom.” (s. 160)
Opowieść zaczyna się od tego, że
pewnego dnia gdzieś na krańcach Podlasia młodemu, modnemu reżyserowi
teatralnemu z Warszawy psuje się samochód. Szukając pomocy trafia na Sońkę –
starą kobietę, która od dawna na coś lub na kogoś czeka. Może właśnie na niego?
Może to właśnie jemu opowie swoją historię, by móc wreszcie spokojnie umrzeć? Historia
Sońki jest długa i trudna. W 1941 roku jako młoda dziewczyna zakochała się w
niemieckim żołnierzu. To była miłość baśniowa, jak grom z jasnego nieba,
niewypowiedziana, oparta tylko na spojrzeniu w oczy, pocałunkach i dotyku. A
jednak tak silna, że jej żar tli się w Sońce do końca jej życia i tlił się (a
wręcz płonął) nawet w najbardziej dramatycznych chwilach. Bo miłość Sońki do
świetlistego Joachima stała się dla niej przekleństwem. Umierali wszyscy,
którzy byli jej bliscy, a ona sama została napiętnowana i upokorzona za miłość
do okupanta.
Na takiej kanwie można by
zbudować zarówno dramat wojenny, jak i ckliwy romans, ale „Sońka” nie jest ani
jednym ani drugim. Jest to historia bez patosu, bez melodramatu, choć przecież
buzująca od emocji i głęboko poruszająca. Ma w tym wielki udział magnetyzujący
język tej opowieści, który łączy w sobie niezwykłą poetyckość z prostym
językiem wsi i wplecionymi w niego zwrotami białoruskimi.
Poetycka, choć do bólu prawdziwa;
ascetyczna, choć pełna emocji; niepozorna, choć zapadająca na długo w pamięć.
Naprawdę mocna książka i świetna proza.
PS. I jeszcze perełka dla miłośników
kotów: kot Sońki nazywa się Jozik Pasterz Myszy.
Tytuł: Sońka
Autor: Ignacy Karpowicz
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 208