Cześć!
Dziś przychodzę tutaj, aby pokazać coś zupełnie innego, co zrobiłam podczas urlopu.
Niestety nie udało się nigdzie wyjechać :(, albo rybki albo akwarium.
Remont trwa już prawie 5 miesięcy!!!
W takim czasie ludzie domy budują,
ale cóż prace u nas są tylko w soboty i stąd ten czas.
Pocieszające jest to, iż jest już bliżej niżeli dalej :)
Dobra... przechodzę do sedna sprawy.
Od pierwszego dnia urlopu zaczęłam prace nad pewnym mebelkiem,
który stał a to w stodole, a to w garażu, a czasem nawet pod gołym niebem:/
Wpadłam na pomysł, że może dam jeszcze szanse tej fajnej rzeczy... sentymentalnej nawet,
bo to mebel (żaden tam antyk) po Dziadkach Iglaka:)
Niestety tak się śpieszyłam, żeby zacząć, że nie zrobiłam fotki krzesła w całej okazałości :P
Oto już rozkręcone i po części wyczyszczone:
Niestety krzesło było pokryte dodatkową warstwą farby, prócz oryginalnego lakieru.
Na szczęście dzięki szlifierce szybko uporałam się z tą starą powłoką.
Tak przedstawia się wyczyszczone, posklejane i poskręcane krzesło.
nie obyło się bez małego szpachlowania, ale to naprawdę bardzo małego.
Pod tą powłoką było ukryte fajne, proste krzesło z drewna bukowego.
Nadmienię, iż nie jestem profesjonalistą w odnawianiu mebli, robiłam to pierwszy raz :)
Do malowania wybrałam farbę kredową.
Pierwsza warstwa farby całkiem dobrze się spisała
I druga warstwa farby pięknie pokryła mebel.
Po wyschnięciu zawoskowałam krzesło i "zapiekłam" w pięknym słońcu :),
którego dziś niestety brak, ale mam całkiem fajne krzesło
i teraz na nim siedzę przy biurku i piszę tego posta :)
Dajcie znać czy Wam się podoba
Malowideł było kilka, może jeszcze pokaże co udało mi się przerobić, przemalować.
Pozdrawiam Marta