Witajcie Kochani, dziś mam dla Was przepis na naleśniki z mąki gryczanej.
Taką mąkę wykorzystuje się we Francji do 'specjalnych naleśników' o nazwie crêpe [krep]. Ja lubię z niej robić naleśniki po mojemu, więc mieszam sobie dwie kultury w garnku: jajko, woda, mąka gryczana, szczypta soli, szczypta cukru. Ciasto ma konsystencję naleśnikową, czyli jest rzadkie.
Łychą rozlewam ciasto na rozgrzanej patelni i smażę jak normalne naleśniki. Po multikulturowym zabiegu danie wygląda tak:
Takie naleśniki smakują dobrze na słodko, ale też można rzucić na nie żółty ser, mięso, warzywa itp.Wypróbujecie mąkę gryczaną do naleśników? A może już takie naleśniki robicie?
Buziaki!
PEACE
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gotowanie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gotowanie. Pokaż wszystkie posty
środa, 14 listopada 2018
poniedziałek, 29 października 2018
Prosta i pogodna surówka z rzepą
Witajcie Kochani, dziś mam dla Was szybki przepis na pogodną surówkę z rzepy.
SKŁADNIKI:
-rzepa
-marchewka
-jabłko
-sól i pieprz
-olej rzepakowy lub roślinny
-cytryna
Na tarce na dużych oczkach ścieramy obraną rzepę, marchewkę i jabłko ze skórką (skórka dla koloru:)). Całość podlewamy odrobiną oleju, skrapiamy sokiem z cytryny i doprawiamy solą i pieprzem. Surówka gotowa!:)
PS. Jeśli jabłko nie jest słodkie, to można dać odrobineczkę cukru.
Co powiecie na takie jedzonko? Skusicie się?:)
Ślę Wam buziaki i ściskam!
PEACE
SKŁADNIKI:
-rzepa
-marchewka
-jabłko
-sól i pieprz
-olej rzepakowy lub roślinny
-cytryna
Na tarce na dużych oczkach ścieramy obraną rzepę, marchewkę i jabłko ze skórką (skórka dla koloru:)). Całość podlewamy odrobiną oleju, skrapiamy sokiem z cytryny i doprawiamy solą i pieprzem. Surówka gotowa!:)
PS. Jeśli jabłko nie jest słodkie, to można dać odrobineczkę cukru.
Co powiecie na takie jedzonko? Skusicie się?:)
Ślę Wam buziaki i ściskam!
PEACE
piątek, 21 września 2018
Smaczna Quinoa + Małe śnieżynki szydełkowe
Witajcie Kochani, Dziś chcę się z Wami podzielić nowym odkryciem. Wypatrzyłam sklepie komosę ryżową (quinoa) i przytargałam do domu.Okazuje się, że wybornie smakuje na zimno z warzywami. Do mojej komosy dorzuciłam paprykę, korniszony i cebulkę. Całość skropiłam lekko sokiem z cytryny.
To chyba najprostszy przepis, jaki można wymyślić, ale to ziarno smakuje wybornie już samo w sobie. Jest lekko chrupkie i delikatne. Przy przygotowaniu trzeba pamiętać tylko, aby wstępnie przepłukać dobrze komosę, bo inaczej będzie gorzka po ugotowaniu.
Tak wygląda moje skromne danie:
Znacie quinoa? Lubicie?
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Na koniec śnieżynki i to coraz bardziej pasujące do aury, ponieważ u mnie dziś ochłodzenie:)
Mam dla Was schemat na tą malutką.
U Was też chłodek? A może macie piękny, słoneczny dzień?
Przesyłam buziaki!:)
PEACE
To chyba najprostszy przepis, jaki można wymyślić, ale to ziarno smakuje wybornie już samo w sobie. Jest lekko chrupkie i delikatne. Przy przygotowaniu trzeba pamiętać tylko, aby wstępnie przepłukać dobrze komosę, bo inaczej będzie gorzka po ugotowaniu.
Tak wygląda moje skromne danie:
Znacie quinoa? Lubicie?
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Na koniec śnieżynki i to coraz bardziej pasujące do aury, ponieważ u mnie dziś ochłodzenie:)
Mam dla Was schemat na tą malutką.
U Was też chłodek? A może macie piękny, słoneczny dzień?
Przesyłam buziaki!:)
PEACE
piątek, 2 czerwca 2017
Inne naleśniki z sałatką + Bastet na słodko
Witajcie Kochani, Znacie powiedzenie "przez żołądek do serca"? Uważam, że smaczny posiłek rzeczywiście działa cuda. Uwielbiam gotować dla najbliższych i staram się dopasowywać smak do ich upodobań. Mój Luby na przykład chętnie je naleśniki, ale nie na słodko. Dlatego też dziś mam dla Was przepis na naleśniki z serem i pobudzającą smak sałatką.
SKŁADNIKI:
-Duże naleśniki
(Można zrobić, jak kto lubi. U mnie ciasto rozciągnęłam śmietaną i wodą. Dałam 2 jajka, mąkę, szczyptę soli i odrobineczkę cukru. Zazwyczaj robię z samą wodą bez mleka, śmietany itp.)
-Nadzienie do naleśników
-ementaler i ser typu camembert ( u mnie La Brique)
-świeża bazylia
-sałata
-czerwona papryka w proszku
-smażona na maśle cebula (u mnie podlana winem)
-Sałatka
-groszek z marchewką z puszki
-jabłko
-cebula
-korniszony
-sól i pieprz
-majonez
Podczas smażenia naleśników kroimy sobie składniki sałatki: jabłko siekamy drobniutko, korniszony na malusieńką kosteczkę i cebulę także dość drobno. Marchewkę kroimy w średniej grubości talarki.
Wszystko mieszamy w misce z dodatkiem majonezu, solą i pieprzem.
Wstawiamy sałatkę do lodówki.
Następnie nasz ser topimy w mikrofalówce.
Na naleśnik dajemy trochę posiekanej sałaty i bazylii. Układamy odrobinkę smażonej na maśle cebulki. Polewamy serem i posypujemy delikatnie papryką. Zwijamy naleśnika i układamy na docelowym talerzu.
Dla dorosłej osoby wystarczą dwa naleśniki. Pomiędzy nimi można ułożyć sałatkę i całość przybrać wedle uznania np. świeżą bazylią i dla ładnej kolorystyki pomidorkami koktajlowymi.
Co powiecie na takie inne naleśniki? Skusicie się?
✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿
Kiedy po kilku dniach nieobecności wróciliśmy z nadmorskiego Berck, to Bastet była trochę dzika. Najpierw musiałam ją głośno zawołać, aby w ogóle przyszła się przywitać. Przed Lubym zwiewała jeszcze bardziej niż zwykle, a do mnie wymiauczała milion skarg i dopiero wieczorem otworzyła się w pełni.
Wydaje mi się, że rozłąka bardzo stresuje moje maleństwo i zastanawiam się, czy wynika to z tego, że ona jeszcze nie czuje się w stu procentach pewnie?
Od stycznia Bastet poczyniła kolosalne postępy. Mieliśmy dzikiego, cmentarnego kotka, który przez długi czas mieszkał w szafce, a kiedy już dał się wyprowadzić na pokoje, to najmniejszy odgłos (buczenie lodówki, ruch na klatce schodowej itp.) wprawiał go w totalne przerażenie.
Malutka dopiero uczy się człowieka i nadal jest trochę niepewna. Coś tak jak z lustrem i metalicznym koszem na śmieci. Kiedy zobaczyła je po raz pierwszy, to kot po drugiej stronie wzbudzał w niej różne emocje, a na czubku tych wszystkich emocji była, falująca skórą na karku, niepewność. Teraz Bastet nie zwraca już uwagi na własne odbicie i nawet potrafi mi się przyglądać, patrząc w oczy mojemu odbiciu w lustrze:D
Kilka dni temu zaczęłam zaznajamiać Bastet ze szczotką. Pierwsze spotkanie miało miejsce już wcześniej i nie było zbyt udane. Koteczka uciekała ile sił w łapkach. Postanowiłam więc wykorzystać porę karmienia. Kiedy Bastet siedzi przed miseczką, zajęta jedzeniem, ja delikatnie przesuwam szczotką po jej pleckach. Pierwszy raz uciekła, ale drugi raz dała się poczesać. Za trzecim razem czesałam jej plecki aż skończyła jeść!:) Tak więc trzymajcie kciuki:) Szczotka leży obok miseczek i Bastet powolutku zaczyna współpracować:) Czy Wasze koty dają się czesać? Lubią to? Panna Miau uwielbiała czesanie i mam nadzieję, że Bastet w przyszłości będzie mi pozwalać na gruntowne porządkowanie sierści.
((Jeśli macie ochotę poczytać, jak udało mi się oswoić moją słodką dziewczynkę, to pierwszy post pojawił się 8.01.2017. Możecie przejrzeć zakładkę "Kocie sprawy" i tam prześledzić szczegółowo nasze postępy:))
✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿
Życzę Wam miłego dnia i przesyłam buziaki!:)
PEACE
SKŁADNIKI:
-Duże naleśniki
(Można zrobić, jak kto lubi. U mnie ciasto rozciągnęłam śmietaną i wodą. Dałam 2 jajka, mąkę, szczyptę soli i odrobineczkę cukru. Zazwyczaj robię z samą wodą bez mleka, śmietany itp.)
-Nadzienie do naleśników
-ementaler i ser typu camembert ( u mnie La Brique)
-świeża bazylia
-sałata
-czerwona papryka w proszku
-smażona na maśle cebula (u mnie podlana winem)
-Sałatka
-groszek z marchewką z puszki
-jabłko
-cebula
-korniszony
-sól i pieprz
-majonez
Podczas smażenia naleśników kroimy sobie składniki sałatki: jabłko siekamy drobniutko, korniszony na malusieńką kosteczkę i cebulę także dość drobno. Marchewkę kroimy w średniej grubości talarki.
Wszystko mieszamy w misce z dodatkiem majonezu, solą i pieprzem.
Wstawiamy sałatkę do lodówki.
Następnie nasz ser topimy w mikrofalówce.
Na naleśnik dajemy trochę posiekanej sałaty i bazylii. Układamy odrobinkę smażonej na maśle cebulki. Polewamy serem i posypujemy delikatnie papryką. Zwijamy naleśnika i układamy na docelowym talerzu.
Dla dorosłej osoby wystarczą dwa naleśniki. Pomiędzy nimi można ułożyć sałatkę i całość przybrać wedle uznania np. świeżą bazylią i dla ładnej kolorystyki pomidorkami koktajlowymi.
Co powiecie na takie inne naleśniki? Skusicie się?
✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿
Kiedy po kilku dniach nieobecności wróciliśmy z nadmorskiego Berck, to Bastet była trochę dzika. Najpierw musiałam ją głośno zawołać, aby w ogóle przyszła się przywitać. Przed Lubym zwiewała jeszcze bardziej niż zwykle, a do mnie wymiauczała milion skarg i dopiero wieczorem otworzyła się w pełni.
"Popatrz jaka jestem słodka i już nigdy nie zostawiaj samej" |
Wydaje mi się, że rozłąka bardzo stresuje moje maleństwo i zastanawiam się, czy wynika to z tego, że ona jeszcze nie czuje się w stu procentach pewnie?
Od stycznia Bastet poczyniła kolosalne postępy. Mieliśmy dzikiego, cmentarnego kotka, który przez długi czas mieszkał w szafce, a kiedy już dał się wyprowadzić na pokoje, to najmniejszy odgłos (buczenie lodówki, ruch na klatce schodowej itp.) wprawiał go w totalne przerażenie.
Malutka dopiero uczy się człowieka i nadal jest trochę niepewna. Coś tak jak z lustrem i metalicznym koszem na śmieci. Kiedy zobaczyła je po raz pierwszy, to kot po drugiej stronie wzbudzał w niej różne emocje, a na czubku tych wszystkich emocji była, falująca skórą na karku, niepewność. Teraz Bastet nie zwraca już uwagi na własne odbicie i nawet potrafi mi się przyglądać, patrząc w oczy mojemu odbiciu w lustrze:D
Kilka dni temu zaczęłam zaznajamiać Bastet ze szczotką. Pierwsze spotkanie miało miejsce już wcześniej i nie było zbyt udane. Koteczka uciekała ile sił w łapkach. Postanowiłam więc wykorzystać porę karmienia. Kiedy Bastet siedzi przed miseczką, zajęta jedzeniem, ja delikatnie przesuwam szczotką po jej pleckach. Pierwszy raz uciekła, ale drugi raz dała się poczesać. Za trzecim razem czesałam jej plecki aż skończyła jeść!:) Tak więc trzymajcie kciuki:) Szczotka leży obok miseczek i Bastet powolutku zaczyna współpracować:) Czy Wasze koty dają się czesać? Lubią to? Panna Miau uwielbiała czesanie i mam nadzieję, że Bastet w przyszłości będzie mi pozwalać na gruntowne porządkowanie sierści.
((Jeśli macie ochotę poczytać, jak udało mi się oswoić moją słodką dziewczynkę, to pierwszy post pojawił się 8.01.2017. Możecie przejrzeć zakładkę "Kocie sprawy" i tam prześledzić szczegółowo nasze postępy:))
✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿
Życzę Wam miłego dnia i przesyłam buziaki!:)
PEACE
środa, 31 maja 2017
Makaron z owocami + miniaturowy sweterek
Witajcie Kochani, Pogoda u mnie jest bardzo słoneczna i dlatego też z podwójną przyjemnością jem szybkie dania na zimno. Wczoraj był makaron z owocami i specjalnie dla Was zrobiłam zdjęcia i postanowiłam spisać bardzo prosty przepis na ów owocowy makaron.
MAKARON Z OWOCAMI
SKŁADNIKI:
-średnio dojrzały banan
-truskawki
-nektarynka
-śmietana 30%
-cukier
-ugotowany makaron świderki
Kroimy owoce w nie bardzo drobne cząstki, dodajemy szczodrą ilość śmietany i cukier. Mieszamy delikatnie i wstawiamy nasze owoce do lodówki.
Cukier się rozpuści i składniki połączą się smakowo i schłodzą.
Mieszankę owocową przekładamy na wystudzony makaron i voila:)
Danie jest bardzo szybkie w przygotowaniu (czekamy jedynie na schłodzenie w lodówce) i dzięki bananowi i śmietanie można się nim najeść. Oprócz tego fajne jest wizualnie ze względu na różnorodną kolorystykę:)
Lubicie słodkie dania obiadowe? Macie ulubiony mix owocowy, który jecie z makaronem?
❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤
Chcę Wam także pokazać miniaturowy sweter, jaki ostatnio wydziergałam dla Barbie.
Użyłam kordonka i szydełka 3,25mm. Guziczki wycięłam z opakowania po żelu pod prysznic. Dziurki w guzikach wypaliłam rozgrzaną igłą, a krawędzie opiłowałam. Guziki podmalowałam lakierami do paznokci.
Sweter bardzo zainteresował Minkę i postanowiła w nim zapozować:)
Co powiecie na taki ciuszek?
❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤
Ślę Wam buziaki i cieplutkie uściski.
PEACE
PS. Wczoraj w lalkowym kalendarzu był Dzień Lalkowego Malucha i z tej okazji prezentuję fotkę z Festiwalu Muzyki Ziemniaczanej.
Zenobia, Lisia i Lucynka świetnie się bawiły i gdyby tylko mogły, to pewnie tańczyłyby do samego rana.
MAKARON Z OWOCAMI
SKŁADNIKI:
-średnio dojrzały banan
-truskawki
-nektarynka
-śmietana 30%
-cukier
-ugotowany makaron świderki
Kroimy owoce w nie bardzo drobne cząstki, dodajemy szczodrą ilość śmietany i cukier. Mieszamy delikatnie i wstawiamy nasze owoce do lodówki.
Cukier się rozpuści i składniki połączą się smakowo i schłodzą.
Mieszankę owocową przekładamy na wystudzony makaron i voila:)
Danie jest bardzo szybkie w przygotowaniu (czekamy jedynie na schłodzenie w lodówce) i dzięki bananowi i śmietanie można się nim najeść. Oprócz tego fajne jest wizualnie ze względu na różnorodną kolorystykę:)
Lubicie słodkie dania obiadowe? Macie ulubiony mix owocowy, który jecie z makaronem?
❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤
Chcę Wam także pokazać miniaturowy sweter, jaki ostatnio wydziergałam dla Barbie.
Użyłam kordonka i szydełka 3,25mm. Guziczki wycięłam z opakowania po żelu pod prysznic. Dziurki w guzikach wypaliłam rozgrzaną igłą, a krawędzie opiłowałam. Guziki podmalowałam lakierami do paznokci.
Sweter bardzo zainteresował Minkę i postanowiła w nim zapozować:)
Co powiecie na taki ciuszek?
❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤
Ślę Wam buziaki i cieplutkie uściski.
PEACE
PS. Wczoraj w lalkowym kalendarzu był Dzień Lalkowego Malucha i z tej okazji prezentuję fotkę z Festiwalu Muzyki Ziemniaczanej.
Zenobia, Lisia i Lucynka świetnie się bawiły i gdyby tylko mogły, to pewnie tańczyłyby do samego rana.
czwartek, 9 marca 2017
Chleb w cieście - pyszny sposób na stary chleb + Mini lata 70
Witajcie Kochani, Macie też tak nieraz że chleb Wam zostaje, robi się twardy i żałujecie wyrzucać? Ja przerabiam większość starego pieczywa na bułkę tartą, ale dziś chcę podrzucić Wam fajny przepis na chleb w cieście naleśnikowym. Właściwie są to kanapki i tak naprawdę to jedynie od zawartości Waszej spiżarni i od smakowych upodobań zależy, co dacie do tych kanapek. U mnie był wczoraj na kolację chleb z papryką, serem i oliwkami, a więc o takiej wersji będę pisać.
SKŁADNIKI:
> Ciasto: -mąka -jajko -woda -czerwona papryka -czosnek granulowany -sól
> Chleb
> Masło
> Olej do smażenia
> Świeża papryka
> Oliwki
> Żółty ser
> Zioła prowansalskie
Kromki chleba smarujemy masłem (jest to szczególnie bardzo ważne, jeśli chleb jest twardy) i układamy na nim żółty ser, pokrojoną w kostkę paprykę i plasterki oliwek. Posypujemy ziołami prowansalskimi i składamy kanapki (dociskamy, żeby się nie rozłaziły).
Gotowe kanapki pokrywamy ciastem i wrzucamy na rozgrzany olej. Smażymy po obu stronach i gotowe:)
Ważne, żeby ciasto było o wiele gęstsze niż na naleśniki, bo inaczej nam spłynie z chleba.
Robicie sobie czasem taki chlebek?
Jakie są Wasze ulubione sposoby na wykorzystanie starego chleba?
________________________________________________________________________________
Wyobraźcie sobie, że w Niewielkim Wymiarze szykują się rewolucje i urządzam kapitanowi Snapowi nowy statek kosmiczny. Minki łazienkę już widzieliście, a teraz chcę Wam pokazać część jej pokoju.
Minka dostała nowe książki,telewizor,ozdobę w wazoniku i szafeczkę, a do tego stolik i stojącą ramkę oraz obrazki.
Wszystko zrobione zostało ze starych kartonów i wycinków z gazet. Wykorzystałam koraliki i drucik. Przydała mi się także włóczka.
Minka cieszy się również z nowej kanapy. Do jej zrobienia użyłam butelki po napoju i kartonu.
Siedzisko zrobiłam na szydełku, a nóżki z koralików.
Zawsze mam problem z przecięciem butelki równo i w tym przypadku użyłam zmywalnego kleju i gazety. Pasek papieru nakleiłam na linii cięcia. Bardzo mi to pomogło.
Jak podoba się Wam pokój Minki? Inspiracją były dla mnie lata siedemdziesiąte. Teraz zabieram się za robienie szafy, bo Minka narzeka, że nie ma gdzie poukładać ubrań.
Dziś w lalkowym kalendarzu Dzień Barbie:))
_______________________________________________________________________________
Ślę Wam buziaki i moc uścisków.
PEACE
SKŁADNIKI:
> Ciasto: -mąka -jajko -woda -czerwona papryka -czosnek granulowany -sól
> Chleb
> Masło
> Olej do smażenia
> Świeża papryka
> Oliwki
> Żółty ser
> Zioła prowansalskie
Kromki chleba smarujemy masłem (jest to szczególnie bardzo ważne, jeśli chleb jest twardy) i układamy na nim żółty ser, pokrojoną w kostkę paprykę i plasterki oliwek. Posypujemy ziołami prowansalskimi i składamy kanapki (dociskamy, żeby się nie rozłaziły).
Gotowe kanapki pokrywamy ciastem i wrzucamy na rozgrzany olej. Smażymy po obu stronach i gotowe:)
Ważne, żeby ciasto było o wiele gęstsze niż na naleśniki, bo inaczej nam spłynie z chleba.
Robicie sobie czasem taki chlebek?
Jakie są Wasze ulubione sposoby na wykorzystanie starego chleba?
________________________________________________________________________________
Wyobraźcie sobie, że w Niewielkim Wymiarze szykują się rewolucje i urządzam kapitanowi Snapowi nowy statek kosmiczny. Minki łazienkę już widzieliście, a teraz chcę Wam pokazać część jej pokoju.
Minka dostała nowe książki,telewizor,ozdobę w wazoniku i szafeczkę, a do tego stolik i stojącą ramkę oraz obrazki.
Wszystko zrobione zostało ze starych kartonów i wycinków z gazet. Wykorzystałam koraliki i drucik. Przydała mi się także włóczka.
Minka cieszy się również z nowej kanapy. Do jej zrobienia użyłam butelki po napoju i kartonu.
Siedzisko zrobiłam na szydełku, a nóżki z koralików.
Zawsze mam problem z przecięciem butelki równo i w tym przypadku użyłam zmywalnego kleju i gazety. Pasek papieru nakleiłam na linii cięcia. Bardzo mi to pomogło.
Jak podoba się Wam pokój Minki? Inspiracją były dla mnie lata siedemdziesiąte. Teraz zabieram się za robienie szafy, bo Minka narzeka, że nie ma gdzie poukładać ubrań.
Dziś w lalkowym kalendarzu Dzień Barbie:))
_______________________________________________________________________________
Ślę Wam buziaki i moc uścisków.
PEACE
czwartek, 2 marca 2017
Napój Lassi + Szafka z patyczków po lodach + Obiadowa sałatka
Witajcie Kochani, Nazbierało się rzeczy, o których chciałabym Wam powiedzieć i przerwa w blogowaniu nie mogła trwać dłużej:)
Nadal nie czuję się najlepiej, ale staram się nie poddawać, bo na to przecież zawsze jest czas. Ostatnio pisałam Wam o eksperymencie z kasowaniem wspomnień i że chętnie bym się mu poddała. Prawda jest taka, że nie wiedziałabym od czego zacząć, żeby wyjść na prostą:) Tu i teraz toczy się życie, które jakby złośliwie usiłuje mi pokazać, że do niczego się nie nadaję i że mogę sobie chcieć wydobrzeć, ale i tak te moje chęci przelecą mi przez palce po to tylko, aby zasilić podle rozchichotaną armię pod wezwaniem Samodestrukcji. Jeden żołnierzyk spada na drugiego, otrzepuje szary kubraczek i staje w szeregu. Jak tu wygrać? Przydałaby się broń masowego rażenia:)
Nie o tej wojnie jednak będę Wam dziś pisać, bo w blogowym świecie wciąż jest sporo miejsca na miłe i kolorowe wspominki. A więc zaczynamy...
Wyobraźcie sobie, że kilka dni temu wybraliśmy się z Lubym do mojej ulubionej indyjskiej restauracji i tym razem również zamówiłam ulubionego kurczaka curry, ale skusiłam się na nowy dla mnie napój o wdzięcznej nazwie Lassi.
Napój Lassi jest robiony z jogurtu, wody i przypraw i tradycyjnie jest słony, ale w menu była jeszcze jego słodka odmiana i mango. W każdym razie, ja zamówiłam wersję na słono i zachwyciłam się do tego stopnia, że aż postanowiłam Wam o Lassi napisać. Smak trunku jest delikatny, konsystencja lekka i jak dla mnie jest to wielkie, orzeźwiające odkrycie. Czuję, że już zawsze będę uprzyjemniać sobie posiłek właśnie tym mlecznym kawałkiem raju:)
Byłam bardzo przyjemnie zaskoczona, że dostałam cały dzbanek, ale spokojnie zmieściłabym o wiele więcej...Pychotka!!! Jeśli będziecie mieć okazję spróbować Lassi, to naprawdę warto.
✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿
Wczoraj skończyłam szafkę do łazienki Minki. Całość powstała z patyczków po lodach. Zbierałam je długo i w końcu zabrałam się za przycinanie, piłowanie i klejenie...
Całość pomalowałam farbą akrylową, ale bardzo delikatnie, żeby nadal było widać fakturę drewna.
Szafka ma funkcjonalną szufladkę,w której Minka składuje ręczniki i choć ten miniaturowy mebelek powstał bez żadnego planu i całkowicie na żywioł, to myślę, że pasuje do miniaturowej łazienki. Jak myślicie?
Sekretem do wykonania szafki jest kartonowe pudełko zszywek i taśma klejąca...serio:) Najpierw długie patyczki boków przykleiłam do taśmy klejącej żeby się nie ruszały, a później dokleiłam do nich poprzeczne patyczki. Następnie uzyskałam kąty proste, przykładając boczki do pudełka zszywek. Dorobiłam tył i blat. Na końcu powstała szuflada. Z nią miałam najwięcej przygód, bo cięłam na oko,a więc było sporo piłowania i poprawek.
Do klejenia elementów, które mogły sobie schnąć dłużej użyłam kleju do drewna, a resztę kleiłam gorącym klejem i Super Glue.
W tle możecie zobaczyć również lustro, które zrobiłam z tektury, kawałka rozbitego lusterka i sznurka.
Sedes ze starej butelki już kiedyś Wam pokazywałam. Nadal działa:)
"Ojej! Tylko nie to!! Zdjęcie na sedesie?! To dziecinne!"
Minka ma na sobie nową bluzeczkę szydełkową i papucie z gumki do włosów. Jest zadowolona i życie na statku Kapitana Snapa zdecydowanie ją rozpieszcza. Nadal nie wiadomo, czym konkretnie zajmuje się jako członek załogi, ale wszyscy wiedzą, że uwielbia gorące kąpiele i że mimo braku wybitnego talentu muzycznego, chętnie śpiewa, pluskając się w pianie.
Jak podoba się Wam miniaturowa szafka z patyczków po lodach?
✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿
Bastet ma się dobrze i dzisiaj rano długo się przytulała, a później jak strzała pomknęła na śniadaniowy pasztet:)
Teraz malutka jest już po obiadku, a ja zabieram się właśnie do sałatki z marchewką, awokado i sosem pomidorowym.
Ta obiadowa sałatka jest autentycznie smakowita i szybka w przygotowaniu. Jeśli więc macie ochotę na mój obiad, to daję przepis:)
SKŁADNIKI:
-marchewka
-szalotka
-pomidory (koktajlowe)
-awokado
-korniszony
-zioła prowansalskie
-sól
-pieprz
-cukier
-mąka
-masło
-coś do miksowania (u mnie rączka)
Marchewkę obieramy, kroimy w talarki i wrzucamy na rozgrzane masło. Podsmażamy i zalewamy wodą. Gotujemy pod przykryciem, na małym ogniu aż marchewka będzie miękka (ale nie rozgotowana). Doprawiamy bardzo delikatnie solą i cukrem i odgarniamy w garnku marchewkę na bok. dosypujemy trochę mąki i mieszamy aż całość zgęstnieje. Z tym sosikiem mieszamy marchewkę.
Kroimy szalotkę, awokado i korniszony, mieszamy i wykładamy na talerz. Na około układamy marchewkę.
Pomidory miksujemy na gładką masę, solimy, pieprzymy i polewamy nimi sałatkę.
Całość posypujemy ziołami prowansalskimi.
Zrobicie sobie takie jedzonko? A może w Waszym menu już gości podobna sałatka?
✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿
Życzę Wam wszystkiego dobrego i przesyłam buziaki. Trzymajcie się!
PEACE
Nadal nie czuję się najlepiej, ale staram się nie poddawać, bo na to przecież zawsze jest czas. Ostatnio pisałam Wam o eksperymencie z kasowaniem wspomnień i że chętnie bym się mu poddała. Prawda jest taka, że nie wiedziałabym od czego zacząć, żeby wyjść na prostą:) Tu i teraz toczy się życie, które jakby złośliwie usiłuje mi pokazać, że do niczego się nie nadaję i że mogę sobie chcieć wydobrzeć, ale i tak te moje chęci przelecą mi przez palce po to tylko, aby zasilić podle rozchichotaną armię pod wezwaniem Samodestrukcji. Jeden żołnierzyk spada na drugiego, otrzepuje szary kubraczek i staje w szeregu. Jak tu wygrać? Przydałaby się broń masowego rażenia:)
Nie o tej wojnie jednak będę Wam dziś pisać, bo w blogowym świecie wciąż jest sporo miejsca na miłe i kolorowe wspominki. A więc zaczynamy...
Wyobraźcie sobie, że kilka dni temu wybraliśmy się z Lubym do mojej ulubionej indyjskiej restauracji i tym razem również zamówiłam ulubionego kurczaka curry, ale skusiłam się na nowy dla mnie napój o wdzięcznej nazwie Lassi.
Napój Lassi jest robiony z jogurtu, wody i przypraw i tradycyjnie jest słony, ale w menu była jeszcze jego słodka odmiana i mango. W każdym razie, ja zamówiłam wersję na słono i zachwyciłam się do tego stopnia, że aż postanowiłam Wam o Lassi napisać. Smak trunku jest delikatny, konsystencja lekka i jak dla mnie jest to wielkie, orzeźwiające odkrycie. Czuję, że już zawsze będę uprzyjemniać sobie posiłek właśnie tym mlecznym kawałkiem raju:)
Byłam bardzo przyjemnie zaskoczona, że dostałam cały dzbanek, ale spokojnie zmieściłabym o wiele więcej...Pychotka!!! Jeśli będziecie mieć okazję spróbować Lassi, to naprawdę warto.
✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿
Wczoraj skończyłam szafkę do łazienki Minki. Całość powstała z patyczków po lodach. Zbierałam je długo i w końcu zabrałam się za przycinanie, piłowanie i klejenie...
Całość pomalowałam farbą akrylową, ale bardzo delikatnie, żeby nadal było widać fakturę drewna.
Szafka ma funkcjonalną szufladkę,w której Minka składuje ręczniki i choć ten miniaturowy mebelek powstał bez żadnego planu i całkowicie na żywioł, to myślę, że pasuje do miniaturowej łazienki. Jak myślicie?
Sekretem do wykonania szafki jest kartonowe pudełko zszywek i taśma klejąca...serio:) Najpierw długie patyczki boków przykleiłam do taśmy klejącej żeby się nie ruszały, a później dokleiłam do nich poprzeczne patyczki. Następnie uzyskałam kąty proste, przykładając boczki do pudełka zszywek. Dorobiłam tył i blat. Na końcu powstała szuflada. Z nią miałam najwięcej przygód, bo cięłam na oko,a więc było sporo piłowania i poprawek.
Do klejenia elementów, które mogły sobie schnąć dłużej użyłam kleju do drewna, a resztę kleiłam gorącym klejem i Super Glue.
W tle możecie zobaczyć również lustro, które zrobiłam z tektury, kawałka rozbitego lusterka i sznurka.
Sedes ze starej butelki już kiedyś Wam pokazywałam. Nadal działa:)
"Ojej! Tylko nie to!! Zdjęcie na sedesie?! To dziecinne!"
Minka ma na sobie nową bluzeczkę szydełkową i papucie z gumki do włosów. Jest zadowolona i życie na statku Kapitana Snapa zdecydowanie ją rozpieszcza. Nadal nie wiadomo, czym konkretnie zajmuje się jako członek załogi, ale wszyscy wiedzą, że uwielbia gorące kąpiele i że mimo braku wybitnego talentu muzycznego, chętnie śpiewa, pluskając się w pianie.
Jak podoba się Wam miniaturowa szafka z patyczków po lodach?
✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿
Bastet ma się dobrze i dzisiaj rano długo się przytulała, a później jak strzała pomknęła na śniadaniowy pasztet:)
Teraz malutka jest już po obiadku, a ja zabieram się właśnie do sałatki z marchewką, awokado i sosem pomidorowym.
Ta obiadowa sałatka jest autentycznie smakowita i szybka w przygotowaniu. Jeśli więc macie ochotę na mój obiad, to daję przepis:)
SKŁADNIKI:
-marchewka
-szalotka
-pomidory (koktajlowe)
-awokado
-korniszony
-zioła prowansalskie
-sól
-pieprz
-cukier
-mąka
-masło
-coś do miksowania (u mnie rączka)
Marchewkę obieramy, kroimy w talarki i wrzucamy na rozgrzane masło. Podsmażamy i zalewamy wodą. Gotujemy pod przykryciem, na małym ogniu aż marchewka będzie miękka (ale nie rozgotowana). Doprawiamy bardzo delikatnie solą i cukrem i odgarniamy w garnku marchewkę na bok. dosypujemy trochę mąki i mieszamy aż całość zgęstnieje. Z tym sosikiem mieszamy marchewkę.
Kroimy szalotkę, awokado i korniszony, mieszamy i wykładamy na talerz. Na około układamy marchewkę.
Pomidory miksujemy na gładką masę, solimy, pieprzymy i polewamy nimi sałatkę.
Całość posypujemy ziołami prowansalskimi.
Zrobicie sobie takie jedzonko? A może w Waszym menu już gości podobna sałatka?
✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿
Życzę Wam wszystkiego dobrego i przesyłam buziaki. Trzymajcie się!
PEACE
sobota, 14 stycznia 2017
Wzruszające momenty i wielki przełom:) + Kukurydziane kąski obiadowe (przepis)
12.01.2017
Wieczorem stało się coś nie z tego świata. Chodzi o naszą malutką Bastet...
Około 19.00 zawitałam do kociej szafki z porcją pasztetu i kicia ładnie wyskoczyła, zjadła, pomruczała i popieściła się.
Później wcale nie chciała kryć się na powrót na sztućcach i wypuściła się w głąb mieszkania. Wylądowała pod łóżkiem i tak została do około 22.00. Wyszła na jedzenie suchej karmy i znów gdzieś się skryła. Po 23.00 odeszłam od komputera, żeby zrobić sobie drinka i kiedy sięgałam po butelkę i sok, zauważyłam, że jestem obserwowana.
Koteczka podeszła na wyciągnięcie ręki, a więc zalałam wódkę sokiem i kotka nadal była przy mnie. Usiadłam na podłodze i malutka zrobiła kroczek na przód. Położyłam ręce na ziemi najniewinniej jak tylko umiałam, a ta kochana sierotka widocznie walczyła z uczuciami. Strach zwyciężył połowicznie, bo nie podeszła po pieszczoty, ale usiadła i zaczęła mruczeć:) Serce mi pękało na milion kawałeczków. Wzruszyłam się, współczułam jej tego lęku i jednocześnie byłam z niej dumna. Po kilku minutach siedzenia razem, Bastet skupiła się na piłeczce i odrobineczkę śmielej niż zwykle zaczęła ją kulać. Przeniosła się pod stół, gdzie podrzuciłam jej zabawkową myszkę. Później spędziłyśmy razem jeszcze godzinę w dużym pokoju przed telewizorem. Ja na sofie, a kotka pod stołem obok:) chwilami zerkała na ekran, chwilami na mnie, a chwilami spała. W końcu wstałam i przeszłam do drugiego pokoju, a mój mały skarb mnie odprowadził:))
Cieszę się, że Bastet ma takie momenty, że garnie się do człowieka. Wydaje mi się również, że hałasy z zewnątrz trochę mniej ją przerażają.
Czwartkowy wieczór okazał się kolejnym kroczkiem na przód:)
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Bardzo Wam dziękuje za Wasze wsparcie i wszystkie miłe słowa pod poprzednimi postami z naszą nową dzidzią.
Gdyby Bastet wiedziała, jak wszyscy trzymacie za nią kciuki i jak jej kibicujecie, to na sto procent bardzo głośno by zamruczała z wrażenia:)
Piszecie między innymi, że jestem cierpliwa i macie rację:) Nie jest to jednak taka cierpiętnicza cierpliwość, bo wiem, że za barierą przerażenia i nieufności, kryje się bardzo uczuciowa, pełna miłości istotka. Czuję, że ta istotka bardzo chce zaistnieć i nie wyobrażam sobie, żebym mogła się od niej odwrócić i na przykład oddać z powrotem do domu zastępczego (choć kocia pani niania powiedziała nam, że gdyby się nam nie układało, to oczywiście można kotka wymienić). Bastet ma moje serce i pełne zaangażowanie.
Dzisiaj podczas wieczorowej zabawy myszką cichutko miauknęła:) Zdarzyło się jej to po raz trzeci odkąd jest u nas:))
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
W trakcie nocnego brykania wyprodukowała jeszcze kilka miauknięć i jeszcze śmielej poczynała sobie z zabawkami:)
13.01.2017
Poszłam spać bardzo późno, bo siedziałam z kicią:) Obserwowała mnie, próbowała podchodzić i nawet wskoczyła obok na sofę. Wstałam o nieprzyzwoitej porze i bardzo się zdziwiłam, bo malutka odwiedziła mnie sama, kiedy jadłam śniadanie. Dostała ode mnie nagrodę w postaci saszetki pasztetu i dała się wygłaskać.
Później już się nie ukrywała, a chodziła to tu to tam, obserwowała mnie i bawiła się zabawkami. Zniknęła w szafce kuchennej około 16.00 i kiedy ją otworzyłam, to natychmiast wyskoczyła:) Za tą odwagę dostała kilka kocich przysmaczków i znów pochodziła po mieszkaniu, po czym zaszyła się chyba pod łóżkiem w sypialni:)) Odgłosy zza drzwi nadal ją płoszą, ale już tylko te większe jak np. sąsiedzi otwierający drzwi, czy krzyczące dzieci.
Zapomniałam Wam powiedzieć, że mój Luby wyjechał w czwartek rano i wraca dziś wieczorem. Mam nadzieję,że Bastet się nie wycofa i być może nawet przyjdzie się przywitać, kto wie?:)) Póki co jest po ósmej i mała nadal siedzi w kryjówce:)
UPDATE: Kiedy Luby zamknął za sobą drzwi wejściowe, mała wyszła na parę sekund zobaczyć, co się dzieje i później pokazała się bardo przelotnie. Zjadła kilka przysmaczków z mojej dłoni i z zabawą poczekała, aż Luby poszedł spać. Przypuszczam, że w trakcie weekendu się rozkręci:)
14.01.2017
Bastet do Lubego przychodzi, kiedy dostaje od niego pasztet:) O dotykaniu nie ma jednak mowy.
Wielkim postępem jest to, że nie siedzi już w szafce.
Dzisiaj przybiegła do mnie na pasztet i kilkukrotnie na przysmaczki. Po każdej porcji jedzenia miziałyśmy się (Nawet położyła się obok i udeptywała mnie pazurkami...auch...ale wytrzymałam chwilę, po czym musiałam zabrać nogę, bo powtarzające się ukłucia zaczynały mi wyciskać łzy:))
Wybawiła się gałązką okręconą włóczką i biegała za piłeczkami. Kiedy Luby poszedł do sklepu, wskoczyła na sofę i przespała prawie dwie godziny. Ja na jednym krańcu sofy, a ona na drugim hihi:) Żałuję, że nie miałam pod ręką aparatu, bo spała słodko, z przednimi nóżkami wyciągniętymi do przodu i rozłożonymi palcami, a później na boku z czterema nóżkami wyciągniętymi do przodu i ułożoną na nich główką:)
Zauważyłam, że Bastet całkiem długo potrafi się skupić na zabawie. Moja obecność mniej ją onieśmiela. Kiedy przypadkowo natykamy się na siebie w drzwiach, to kicia nie czmycha w głąb pomieszczenia, ale przemyka obok mnie (ja zazwyczaj staję, albo idę mega powoli i daję jej czas na przemyślenie sprawy:)).
Wszystkie ruchy bezpośrednio przy niej nadal robię w znacznie zwolnionym tempie, a kiedy jestem obserwowana, to przyzwyczajam ją do większej dynamiki ruchu, ale i tak żyjemy obecnie powolutku:)
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Mam dla Was, oprócz tego kociego sprawozdania, przepis na pyszne i szybkie placuszki z kukurydzy. To danie nadaje się świetnie na obiad czy też na kolację. Cebulka i czosnek dodają pikanterii, a kukurydza słodyczy. Przyprawy dodatkowo zaostrzają smak.
SKŁADNIKI:
-kukurydza z puszki
-mąka
-jajko
-cebula
-czosnek
-olej roślinny do smażenia
-sól, pieprz, ostra papryka w proszku
-coś do rozdrobnienia składników (u mnie mikser rączka)
Najpierw w misce rozdrabniamy na masę cebulę i ząbek czosnku. Ten miks mieszamy z jajkiem i dodajemy kukurydzę a następnie wszystkie masze przyprawy. Gdy wszystko już się ładnie połączy, dodajemy mąki i dalej mieszamy, żeby nie było żadnych grudek itp.
Placuszki nakładamy łyżką na gorący olej. Rozpłaszczamy, aby były cienkie i obsmażamy z obu stron. W ten oto sposób powstają kukurydziane kąski:)
Jeśli jeszcze takich nie robiliście, to polecam. Na pewno warto też eksperymentować z różnymi przyprawami.
Co powiecie na taki obiad? Może być? Mnie bardzo smakuje i powiem Wam, że żałuję jedynie, że kotkom nie wolno jeść ludzkiej karmy, bo dopiero by były szaleństwa kuchenne:)
Przesyłam Wam cieplutkie uściski i życzę Wam bardzo miłego, relaksującego wieczoru.
PEACE
Wieczorem stało się coś nie z tego świata. Chodzi o naszą malutką Bastet...
Około 19.00 zawitałam do kociej szafki z porcją pasztetu i kicia ładnie wyskoczyła, zjadła, pomruczała i popieściła się.
Później wcale nie chciała kryć się na powrót na sztućcach i wypuściła się w głąb mieszkania. Wylądowała pod łóżkiem i tak została do około 22.00. Wyszła na jedzenie suchej karmy i znów gdzieś się skryła. Po 23.00 odeszłam od komputera, żeby zrobić sobie drinka i kiedy sięgałam po butelkę i sok, zauważyłam, że jestem obserwowana.
Koteczka podeszła na wyciągnięcie ręki, a więc zalałam wódkę sokiem i kotka nadal była przy mnie. Usiadłam na podłodze i malutka zrobiła kroczek na przód. Położyłam ręce na ziemi najniewinniej jak tylko umiałam, a ta kochana sierotka widocznie walczyła z uczuciami. Strach zwyciężył połowicznie, bo nie podeszła po pieszczoty, ale usiadła i zaczęła mruczeć:) Serce mi pękało na milion kawałeczków. Wzruszyłam się, współczułam jej tego lęku i jednocześnie byłam z niej dumna. Po kilku minutach siedzenia razem, Bastet skupiła się na piłeczce i odrobineczkę śmielej niż zwykle zaczęła ją kulać. Przeniosła się pod stół, gdzie podrzuciłam jej zabawkową myszkę. Później spędziłyśmy razem jeszcze godzinę w dużym pokoju przed telewizorem. Ja na sofie, a kotka pod stołem obok:) chwilami zerkała na ekran, chwilami na mnie, a chwilami spała. W końcu wstałam i przeszłam do drugiego pokoju, a mój mały skarb mnie odprowadził:))
Cieszę się, że Bastet ma takie momenty, że garnie się do człowieka. Wydaje mi się również, że hałasy z zewnątrz trochę mniej ją przerażają.
Czwartkowy wieczór okazał się kolejnym kroczkiem na przód:)
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Bardzo Wam dziękuje za Wasze wsparcie i wszystkie miłe słowa pod poprzednimi postami z naszą nową dzidzią.
Gdyby Bastet wiedziała, jak wszyscy trzymacie za nią kciuki i jak jej kibicujecie, to na sto procent bardzo głośno by zamruczała z wrażenia:)
Piszecie między innymi, że jestem cierpliwa i macie rację:) Nie jest to jednak taka cierpiętnicza cierpliwość, bo wiem, że za barierą przerażenia i nieufności, kryje się bardzo uczuciowa, pełna miłości istotka. Czuję, że ta istotka bardzo chce zaistnieć i nie wyobrażam sobie, żebym mogła się od niej odwrócić i na przykład oddać z powrotem do domu zastępczego (choć kocia pani niania powiedziała nam, że gdyby się nam nie układało, to oczywiście można kotka wymienić). Bastet ma moje serce i pełne zaangażowanie.
Dzisiaj podczas wieczorowej zabawy myszką cichutko miauknęła:) Zdarzyło się jej to po raz trzeci odkąd jest u nas:))
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
W trakcie nocnego brykania wyprodukowała jeszcze kilka miauknięć i jeszcze śmielej poczynała sobie z zabawkami:)
13.01.2017
Poszłam spać bardzo późno, bo siedziałam z kicią:) Obserwowała mnie, próbowała podchodzić i nawet wskoczyła obok na sofę. Wstałam o nieprzyzwoitej porze i bardzo się zdziwiłam, bo malutka odwiedziła mnie sama, kiedy jadłam śniadanie. Dostała ode mnie nagrodę w postaci saszetki pasztetu i dała się wygłaskać.
Później już się nie ukrywała, a chodziła to tu to tam, obserwowała mnie i bawiła się zabawkami. Zniknęła w szafce kuchennej około 16.00 i kiedy ją otworzyłam, to natychmiast wyskoczyła:) Za tą odwagę dostała kilka kocich przysmaczków i znów pochodziła po mieszkaniu, po czym zaszyła się chyba pod łóżkiem w sypialni:)) Odgłosy zza drzwi nadal ją płoszą, ale już tylko te większe jak np. sąsiedzi otwierający drzwi, czy krzyczące dzieci.
Zapomniałam Wam powiedzieć, że mój Luby wyjechał w czwartek rano i wraca dziś wieczorem. Mam nadzieję,że Bastet się nie wycofa i być może nawet przyjdzie się przywitać, kto wie?:)) Póki co jest po ósmej i mała nadal siedzi w kryjówce:)
UPDATE: Kiedy Luby zamknął za sobą drzwi wejściowe, mała wyszła na parę sekund zobaczyć, co się dzieje i później pokazała się bardo przelotnie. Zjadła kilka przysmaczków z mojej dłoni i z zabawą poczekała, aż Luby poszedł spać. Przypuszczam, że w trakcie weekendu się rozkręci:)
14.01.2017
Bastet do Lubego przychodzi, kiedy dostaje od niego pasztet:) O dotykaniu nie ma jednak mowy.
Wielkim postępem jest to, że nie siedzi już w szafce.
Dzisiaj przybiegła do mnie na pasztet i kilkukrotnie na przysmaczki. Po każdej porcji jedzenia miziałyśmy się (Nawet położyła się obok i udeptywała mnie pazurkami...auch...ale wytrzymałam chwilę, po czym musiałam zabrać nogę, bo powtarzające się ukłucia zaczynały mi wyciskać łzy:))
Wybawiła się gałązką okręconą włóczką i biegała za piłeczkami. Kiedy Luby poszedł do sklepu, wskoczyła na sofę i przespała prawie dwie godziny. Ja na jednym krańcu sofy, a ona na drugim hihi:) Żałuję, że nie miałam pod ręką aparatu, bo spała słodko, z przednimi nóżkami wyciągniętymi do przodu i rozłożonymi palcami, a później na boku z czterema nóżkami wyciągniętymi do przodu i ułożoną na nich główką:)
Zauważyłam, że Bastet całkiem długo potrafi się skupić na zabawie. Moja obecność mniej ją onieśmiela. Kiedy przypadkowo natykamy się na siebie w drzwiach, to kicia nie czmycha w głąb pomieszczenia, ale przemyka obok mnie (ja zazwyczaj staję, albo idę mega powoli i daję jej czas na przemyślenie sprawy:)).
Wszystkie ruchy bezpośrednio przy niej nadal robię w znacznie zwolnionym tempie, a kiedy jestem obserwowana, to przyzwyczajam ją do większej dynamiki ruchu, ale i tak żyjemy obecnie powolutku:)
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Mam dla Was, oprócz tego kociego sprawozdania, przepis na pyszne i szybkie placuszki z kukurydzy. To danie nadaje się świetnie na obiad czy też na kolację. Cebulka i czosnek dodają pikanterii, a kukurydza słodyczy. Przyprawy dodatkowo zaostrzają smak.
SKŁADNIKI:
-kukurydza z puszki
-mąka
-jajko
-cebula
-czosnek
-olej roślinny do smażenia
-sól, pieprz, ostra papryka w proszku
-coś do rozdrobnienia składników (u mnie mikser rączka)
Najpierw w misce rozdrabniamy na masę cebulę i ząbek czosnku. Ten miks mieszamy z jajkiem i dodajemy kukurydzę a następnie wszystkie masze przyprawy. Gdy wszystko już się ładnie połączy, dodajemy mąki i dalej mieszamy, żeby nie było żadnych grudek itp.
Placuszki nakładamy łyżką na gorący olej. Rozpłaszczamy, aby były cienkie i obsmażamy z obu stron. W ten oto sposób powstają kukurydziane kąski:)
Jeśli jeszcze takich nie robiliście, to polecam. Na pewno warto też eksperymentować z różnymi przyprawami.
Co powiecie na taki obiad? Może być? Mnie bardzo smakuje i powiem Wam, że żałuję jedynie, że kotkom nie wolno jeść ludzkiej karmy, bo dopiero by były szaleństwa kuchenne:)
Przesyłam Wam cieplutkie uściski i życzę Wam bardzo miłego, relaksującego wieczoru.
PEACE
wtorek, 29 listopada 2016
Zupa bananowa -przepis + Pani Ziemniak:)
Witajcie Kochani, Lubicie banany? Jeśli tak, to mam dla Was coś bardzo smakowitego:) Zupa bananowa z curry jest idealna na poprawę nastroju i napełni Was energią. Przepis na zupę bananową przyszedł mi do głowy, kiedy zakupione dzień wcześniej banany nieprzyzwoicie dojrzały. Nie przepadam za jedzeniem takich dojrzałych bananów, a wyrzucać szkoda.
Zupa z bananów okazała się przepyszna i po prostu muszę podzielić się z Wami recepturą.
SKŁADNIKI:
-banany
-cebula
-masło
-tłusta śmietana (30%)
-curry
-cynamon
-tymianek
-sól (opcjonalnie)
-sok z cytryny
-coś do mielenia składników (u mnie rączka)
PRZYGOTOWANIE:
Cebulę kroimy i podsmażamy na maśle aż się zeszkli. Zmniejszamy płomień. Dorzucamy pokrojone banany, curry (sporo), cynamon (trochę), tymianek (trochę), opcjonalnie sól i do tego dodajemy trochę soku z cytryny. Gotujemy, aż składniki się połączą.
Następnie wyłączamy ogień i mielimy zupę na gładką masę. Do naszej masy dodajemy szczodrą ilość śmietany. Mieszamy dokładnie i zupa gotowa:)
Co powiecie na taką szybką zupę krem z bananów?:) Wypróbujecie przepis?
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Na sam koniec, jeszcze pokażę Wam figurkę, którą dostałam do zestawu w barze Quick. Kiedy, się tam wybraliśmy po zakupach, to nie miałam pojęcia, że stanę się posiadaczką wielce urokliwej Pani Ziemniak:D
Powiedzcie sami, czyż nie jest po prostu śliczniutka? ...i do tego gra na banjo:))
Quick jest belgijską siecią barów burgerowych i we Francji jest tak samo popularny jak McDonald's. W ofercie są różne burgery, frytki i w menu pojawiają się sezonowe kanapki, podobnie jak i u konkurencji. Bardzo lubię od czasu do czasu wrzucić tam coś na ząb i tym razem trafiłam na naprawdę fajną zabaweczkę.
Życzę Wam miłego wieczoru i ślę moc buziaczków!:)
PEACE
Zupa z bananów okazała się przepyszna i po prostu muszę podzielić się z Wami recepturą.
SKŁADNIKI:
-banany
-cebula
-masło
-tłusta śmietana (30%)
-curry
-cynamon
-tymianek
-sól (opcjonalnie)
-sok z cytryny
-coś do mielenia składników (u mnie rączka)
PRZYGOTOWANIE:
Cebulę kroimy i podsmażamy na maśle aż się zeszkli. Zmniejszamy płomień. Dorzucamy pokrojone banany, curry (sporo), cynamon (trochę), tymianek (trochę), opcjonalnie sól i do tego dodajemy trochę soku z cytryny. Gotujemy, aż składniki się połączą.
Następnie wyłączamy ogień i mielimy zupę na gładką masę. Do naszej masy dodajemy szczodrą ilość śmietany. Mieszamy dokładnie i zupa gotowa:)
Co powiecie na taką szybką zupę krem z bananów?:) Wypróbujecie przepis?
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Na sam koniec, jeszcze pokażę Wam figurkę, którą dostałam do zestawu w barze Quick. Kiedy, się tam wybraliśmy po zakupach, to nie miałam pojęcia, że stanę się posiadaczką wielce urokliwej Pani Ziemniak:D
Powiedzcie sami, czyż nie jest po prostu śliczniutka? ...i do tego gra na banjo:))
Quick jest belgijską siecią barów burgerowych i we Francji jest tak samo popularny jak McDonald's. W ofercie są różne burgery, frytki i w menu pojawiają się sezonowe kanapki, podobnie jak i u konkurencji. Bardzo lubię od czasu do czasu wrzucić tam coś na ząb i tym razem trafiłam na naprawdę fajną zabaweczkę.
Życzę Wam miłego wieczoru i ślę moc buziaczków!:)
PEACE
Subskrybuj:
Posty (Atom)