Translate

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Co. Cork. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Co. Cork. Pokaż wszystkie posty

piątek, 26 czerwca 2015

Nasze podróże. Wyspa Garinish zwana Ilnacullin.

"Niestraszne nam wichry i burze,
niegroźne nam deszcze ulewne...

...Bo jesteśmy nieprzemakalni..."

Za czasów naszej młodości tak śpiewał Sztywny Pal Azji. Co prawda tekst nie odnosił się do deszczowej aury, ale idealnie pasował do naszej wyprawy.

Deszcz rozpadał się na dobre, ale nawet nie zastanawialiśmy się czy zmienić plan wycieczki.
Ubraliśmy przeciwdeszczowe kurtki i ruszyliśmy do portu w Glengarriff skąd odpływają stateczki na Wyspę Garinish. Na pokładzie spotkaliśmy jeszcze kilka "nieprzemakalnych" osób, które mimo fatalnej pogody również nie zrezygnowały ze zwiedzenia tego niesamowitego miejsca.

Wielkie krople deszczu pokryły okna utrudniając widoczność.
A było co oglądać- po pierwsze uroki Zatoki Bantry, a po drugie stadko fok odpoczywające na małej wysepce.

Kiedy opuszczaliśmy prom, deszcz prawie przestał padać, a nawet przez chmury zaczęło przebijać się słońce :-) Szczęściarze z nas nie ma co...

Powierzchnia wyspy Garinish to zaledwie 15 hektarów. Ta niewielka wyspa  na początku XX wieku została zamieniona w niezwykły, egzotyczny ogród przez biznesmena,architekta i wielbiciela starożytności z Belfastu niejakiego Harolda Peto dla szkockiego polityka Annana Bryce'a, który w 1910r. stał się właścicielem wyspy.

Mapa Ilnacullin.
Na wyspie znajdują się wspaniałe klasycystyczne budowle i podzwrotnikowa roślinność. Mikroklimat, wpływ ciepłego prądu oceanicznego Gulf Stream oraz żyzna ziemia stwarzają odpowiednie warunki dla rozwoju tych wymagających ozdobnych roślin.
Maj i czerwiec to najbardziej odpowiednim momentem do odwiedzin na wyspie. Właśnie  wtedy kwitną azalie, rododendrony, magnolie i rabaty kamelii. Są tu miejsca porośnięte paprociami z Nowej Zelandii i japońskie ogródki skalne oraz rzadka kolekcja bonsai.
Nad  wyspą góruje wieża Martello wybudowaną w 1796r. przez Brytyjskie Ministerstwo Wojny.
Wieża Martello.
Na szczycie wieży.
 Między ogrodowymi budowlami wyrastają wieża zegarowa i grecka świątynia.
Schody wiodące do greckiej świątyni.
Grecka świątynia
Widok na zatokę ze świątyni.
Wieża zegarowa.
Główną ozdobą wyspy jest ogród w stylu włoskim z klasycystyczną altaną i sadzawką z liliami wodnymi. W połączeniu z  dziewiczym morskim krajobrazem i nagimi szczytami gór Caha w tle ogród stwarza niesamowite magiczne wręcz wrażenie.
Rzecz jasna nie było nam dane ujrzeć tego cudownego dziewiczego krajobrazu w tle :-( z powodu złych warunków atmosferycznych. Zapewniam jednak, że w pogodny, bezchmurny dzień wygląda to niesamowicie.

I jeszcze kilka ujęć z Wyspy Garinish.
Wyspa Garinish pożegnała nas...deszczem a jakże...Mieliśmy odrobinę szczęścia, że podczas naszej wędrówki po ogrodach prawie nie padało.
Pomachaliśmy na pożegnanie do stadka fok wciąż wylegujących się na wysepce w Zatoce Bantry...
...ale to jeszcze nie był koniec naszej wyprawy...o czym przekonacie się niebawem

Pozdrawiam.

wtorek, 23 czerwca 2015

Nasze podróże. Bantry House.

Być w Bantry i nie zobaczyć Bantry House???? To jak być w Rzymie i nie widzieć papieża :-) Bez dwóch zdań- jest to jedno z piękniejszych miejsc, jakie w życiu widziałam.. Serio... Położony nad zatoką, z cudownym ogrodem i miejscem widokowym, do którego prowadzą stare strome schody...
Niesamowite...
Ale po kolei...
Zanim zobaczyliśmy te cuda natury i architektury, w kawiarence zamówiliśmy kawę (dla mnie bezkofeinową- bo kofeina mi szkodzi) i zupę z dyni piżmowej dla Maleństwa. Do kawy dostaliśmy pyszne skones'y z dodatkiem świeżutkiej niesłodzonej bitej śmietany i dżemu malinowego...Mówię Wam...pycha...niebo dla podniebienia.
Dodatkiem dla naszych pyszności był niesamowity widok na Zatokę Bantry z pałacowej loggii, która aktualnie pełni rolę kawiarni...
Mimo, że niebo zakryły chmury i już zaczęło mżyć, widok wciąż pozostawał zachwycający...
Bantry House od 1739r. jest siedzibą rodu White (dawniej posiadali oni tutuł hrabiów Bantry). Został zbudowany w 1700r. i w oryginale nosił nazwę Blackrock.
Część wychodzącą ku zatoce dobudowano nieco później.

W pałacu zgromadzono kolekcję dzieł sztuki i mebli kupowanych w całej Europie prze II Hrabiego Bantry.
Wewnątrz budynku jest zakaz fotografowania. Kilka fotek cyknęłam telefonem- taka bywam niegrzeczna ;-)...
Łoże w buduarze (swoją drogą albo w dawnych czasach ludzie byli niskiego wzrostu, albo sypiali w pozycji siedzącej)
Pokój dziecięcy i ogromny domek dla lalek cieszył się dużym zainteresowaniem Maleństwa.
Temperatura w Bantry House- o dziwo- była znacznie niższa niż na zewnątrz. Pani recepcjonistka siedziała opatulona w gruby sweter. Z przyjemnością ogrzaliśmy się więc przy kominku.
Grzejemy łapki przy kominku ;-)
Widok na Bantry House od strony zatoki
Obrazki z obejścia...

...i widok na zatokę.
Już z okien biblioteki dostrzegliśmy niesamowity ogród...
...rzecz jasna stał się on kolejnym etapem naszego zwiedzania.

Ogród otacza sadzawkę z fontanną. Został zaprojektowany na początku lat 50-ych XIX wieku przez II Hrabiego Bantry, który to wzorował się na Ogrodach Boboli we Florencji. Dlatego też ogrody noszą nazwę Ogrodów Włoskich.
Przycięty fantazyjnie żywopłot.

Sadzawka z fontanną.
Fontanna.
Maleństwo upaja się zapachem kwiatów ;-)
Na tyłach ogrodu znajdują się stare schody zwane też "stopniami do nieba". Zaiste trafna nazwa...
Schody prowadzą na kolejne tarasy ze wspaniałymi widokami na Bantry House oraz zatokę. Tutaj rzeczywiście można poczuć się jak w niebie.
Schody do nieba.
Widok z pierwszego tarasu z Miśkiem na jednej nodze ;-)....
...kolejny etap w drodze "do nieba"...
Jest jak w niebie czyli...dotarłyśmy na szczyt.
Absolutnie niesamowite miejsce. Zajrzyjcie tam koniecznie jeżeli będziecie w okolicach Bantry...:-)

Pozdrowionka.