2 stycznia to niestety brutalny i bezlitosny powrót do rzeczywistości. Po świętach i Sylwestrze trzeba wrócić do codziennych obowiązków (czytaj praca czyli wczesne wstawanie :)) Jutro będzie lepiej. Mam nadzieję...
Postanowiłam, że pierwszy post w tym roku musi być o filcowaniu, dlatego troszkę czekałam z publikacją fotek filcowego kotowatego cosia. W założeniu miał być kot. A wyszło sama nie wiem co. Może Ktoś ma pomysł?
Filcowałam go z 18-mic merynosa australijskiego. Koszmarnie się taką delikatną wełnę filcuje igłami i bardzo długo. Oczywiście jak widać na zdjęciach wszystko mu się rusza :), tzn. wszystkie cztery kończyny oraz głowa.
WSZYSTKIEGO DOBREGO W NOWYM ROKU!!!
bez wzgledu na to co to jet , mi sie podoba i jest cudnie uklute, znaczy dopracowane i dofilcowane - piekne lapki :)
OdpowiedzUsuńHmm.. moim zdaniem wystarczy mu dorobić wąsy i będzie wyglądał jak kot :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
To zdecydowanie kot, tylko opaliło mu wąsy :)
OdpowiedzUsuńHmm, nazwałabym GO kotisiem, bo jest trochę kotem, trochę misiem. :-) O, zrymowało mi się.
OdpowiedzUsuńŚwietny :) Wąsy to może być rzeczywiście dobry pomysł :)
OdpowiedzUsuńWąsy, fajowy ogonek i jakieś prążki. Miśkot jak znalazł ;)
OdpowiedzUsuńśliczny:)
OdpowiedzUsuńPrzystojniak:)
OdpowiedzUsuńSuper:)
OdpowiedzUsuńTeż filcuje:D
Zapraszam
WITAM, WPADŁAM PRZYPADKIEM CHYBA ZOSTANĘ :-)Uważam, że to jak najbardziej kot tylko wąsy mu doszyj :-)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo ładny kotek ;)
OdpowiedzUsuń