15 maja 2013 roku, decyzją NSA, po blisko 25-letnich staraniach i walkach w sądach, bezprawnie zrabowany w 1945 roku Dwór na Woli Zręczyckiej pod Krakowem, został przekazany z powrotem rodzinie-spadkobiercom jego budowniczych i dawnych właścicieli.
Tego dnia postanowiliśmy porzucić całe swoje dotychczasowe życie i poświęcić się przywróceniu i zachowaniu pamięci o tym niezwykłym miejscu. Dwór i należace do niego obiekty przez dziesiątki lat rządów PRL zostały doszczętnie rozrabowane oraz zniszczone przebudową i rozbiórką. Mozolnie dokonujemy rewitalizacji tego miejsca, by uczynić go lokalnym centrum kulturotwórczym i turystycznym. Na terenie obiektu działa już Muzeum Dwór Feillów oraz agroturystyka. Klikając w zakładki, zapoznacie się z naszą ofertą.
Jest to opowieść o czasach dawnych i tych współczesnych, o naszych zmaganiach z materią, zarówno zabytkową, jak i tą żywą, o stosunkach z urzędami i sąsiadami. Jest to blog o życiu, do którego serdecznie Was zapraszamy.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą życzenia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą życzenia. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 21 grudnia 2017

Wesołych Świąt

Kochani!
Życzymy Wam z okazji Bożego Narodzenia świąt wypełnionych miłością, niosących radość, spokój i wypoczynek. W Nowym Roku spełnienia marzeń, szczęścia, powodzenia oraz dużo czasu na realizację własnych pasji.


Do następnego roku :-)

sobota, 24 grudnia 2016

Wesołych Świąt!

Wszystkim naszym przyjaciołom, znajomym, sympatykom, a przede wszystkim naszym drogim obecnym i przyszłym Gościom, pragniemy życzyć radosnych świąt spędzonych w miłej domowej atmosferze.
Oby w Nowym Roku nie zabrakło Wam zdrowia, szczęścia, ani gotówki.
Pozdrawiamy Was z pięknych okoliczności przyrody. Do szczęścia brakuje nam tylko śniegu ;-)


sobota, 26 marca 2016

Obszar dworski rekwiruje jaja!

Pogoda w sobotę przed Wielkanocą nie nastroiła nas zbyt optymistycznie. Święcenie jaj pod naszą kapliczką miało odbyć się o 11.00. Z niepokojem spoglądaliśmy na zasnute chmurami niebo. Czy deszcz zepsuje nam to miłe wydarzenie?


Jak co roku, z radością uczestniczę w tym pogańskim i pradawnym obyczaju przechwyconym przez kościół. Wzorem mojej mamy, która zwyczaj ten przejęła od swojej mamy, a ta zapewne od swojej mamy, etc... farbuję jaja w obierkach od cebuli i wyskrobuję jakieś wzorki, które przyjdą mi do głowy. Robota jest to żmudna, trzeba uważać, aby nie ścisnąć za bardzo skorupki i nie zniszczyć jajka. Jednocześnie trzeba użyć siły, by wzór wyskrobać. Bozia talentu nie dała, skrobię, jak umiem, efekt jest mniej więcej taki.


Jeszcze przed święceniem jajek, zerknęłam na facebooka i w oko wpadło mi zdjęcie jaja, które wymalowała Ola, nasza sąsiadka artystka, o której wspominałam we wcześniejszym wpisie. Złapałam się za głowę i wyraziłam swoje wątpliwości, czy to aby wypada, by takie dzieło sztuki miało zostać zniszczone w celach konsumpcyjnych.



No sami zobaczcie! Chrystus, jak żywy!!! ;-)

Z Olą spotkaliśmy się pod kapliczką. Natychmiast zapuściłam żurawia do jej koszyczka, by jajo zobaczyć na żywo. Powiem Wam, że prezentuje się jeszcze piękniej, niż na zdjęciach.
-Naprawdę zamierzasz go zjeść?- zapytałam.
-No pewnie! Ale jak chcesz to możesz sobie go zabrać, tylko po poświęceniu- odparła Ola.

Zafrasowałam się. Głupio tak wybierać ludziom jaja z koszyka. Z drugiej strony, jak nie wezmę, to Ola go zje i małe dzieło sztuki przestanie istnieć. Hm... co tu zrobić? Z trzeciej jednak strony, jeśli ja dostanę jajo, to ja będę musiała się zmierzyć z dylematem moralnym, czy go zniszczyć? 

Podczas kiedy ksiądz odprawiał nad naszymi jajami magiczne rytuały, moje szare komórki odnalazły się wzajemnie i doznałam olśnienia. Po pierwsze, ja też mam w koszyku gęsie jajo (Moniko i Wojtku, dziękujemy za jaja!), zatem jak zabiorę Oli jej dzieło i oddam jej w zamian swoje jajo, nie zostanie ona poszkodowana brakiem święconego. Po drugie, kto mi każe niszczyć i jeść to jajo? Ugotowane na twardo i nie uszkodzone powinno przetrwać wieki.

Zarekwirowałam jajo zaraz po poświęceniu, aby nie dać Oli czasu na rozmyślenie się i zanim doszłam do domu miałam już plan.
Jajo zostanie wciągnięte do inwentarza muzealnego do działu „wytwory sztuki ludowej”, zostanie umieszczone w gablotce i wszyscy goście, którzy zechcą nas odwiedzić, będą mieli okazję go obejrzeć. Ola jest wprawdzie artystką profesjonalną, jednak mam nadzieję, że nie obrazi się za „sztukę ludową”.

Nasze Muzeum, które w swoim poprzednim wcieleniu miało charakter typowo etnograficzny, powoli zamienia się w gabinet osobliwości. Jest to nawiązanie do wieku XVIII i XIX, do początków muzealnictwa, kiedy pałace i dwory gromadziły najróżniejszego typu obiekty, często niezwykle zaskakujące.


Na przestrzeni ostatnich dni nasze zbiory zostały uzupełnione o dosyć ciekawy eksponat- stojący zegar Comtoise z I połowy XIX wieku. Jest on nie tylko obiektem muzealnym. Stanowi on teraz wyposażenie dworku, element dekoracyjny, a po przeczyszczeniu i konserwacji mechanizmu, posłuży nam zapewne jeszcze przez wiele lat.



Kochani! Życzymy Wam spokojnych, ciepłych Świąt i wiele radości  z okazji budzącej się do życia Przyrody.



P.S. Obszar dworski to archaiczna jednostka administracyjna z czasów, kiedy majątki szlacheckie nie wchodziły w skład gmin wiejskich. Bardzo mnie bawi ta nazwa i zamierzam jej nadużywać :-)

czwartek, 24 grudnia 2015

Pierwsze Boże Narodzenie.

Pamiętam, jak w Wigilię zeszłego roku siadaliśmy do stołu z niepewnymi minami. Spędzaliśmy ostatnie Święta w Zapuście. Pamiętam, jak mówiłam: 
„Cieszmy się, bo nie wiadomo, jak przyjdzie nam spędzać Wigilię za rok, w nowym otoczeniu”. 
Czy będzie nam dobrze, ciepło, wygodnie? Czy już się urządzimy, czy będziemy świętować w prowizorce, marznąc i oczekując wiosny? 
Takie mieliśmy dylematy równo rok temu. Wigilia tamta była nostalgiczna, gdyż żegnaliśmy się z ukochanymi kątami, nie mając pojęcia, co przyniesie przyszłość.

Do Bożego Narodzenia udało się nam z grubsza ogarnąć. Nasze prywatne wydzielone z dworku mieszkanie jest niemal gotowe, zostały same detale, które będziemy uzupełniać w miarę możliwości. Nad przestrzenią gościnną cały czas pracujemy. Święta spędzamy w cieple, które panuje zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz domu.

Salon gościnny pomalowany i częściowo wyposażony



Nasze prywatne przestrzenie:









Dzisiejsza Wigilia

Nasz stół wigilijny jest od wielu lat skromniutki. Na święta nie rosną nam żołądki, lodówki nie mamy zbyt pojemnej, zatem przygotowujemy jedynie to, bez czego nie wyobrażamy sobie Wigilii. W tym roku kisiłam barszcz (pycha!), ulepiłam uszka z borowikami (pycha!) i pierogi z kapustą i grzybami (pycha!), usmażyłam karpia (Chłop mówi, że pycha!) i dla siebie łososia (pycha!). I jeszcze zrobiłam kutię (pycha!) i sernik (pycha!). Pęknę bardziej z pychy niż z przejedzenia :-)



Dziś w przyszłość patrzymy z radością i spokojem w sercu. Czego wszystkim Wam również z okazji Świąt serdecznie życzymy.