piątek, 14 czerwca 2024
Małgorzata Mikos "Wróć do mnie"
środa, 1 marca 2023
Agnieszka Lis "Córka rabina"
Tajemnica Racheli
„Córka rabina” pióra Agnieszki Lis to wspaniale nakreślona nietuzinkowa powieść historyczna, która ukazuje oblicze II wojny światowej oczami polskiego duchownego opiekującego się jednym z radomskich kościołów. Ksiądz Kazimierz pełni swoją posługę duszpasterską już wiele lat. Społeczność dla której pracuje ceni go i szanuje. Dla parafian ten katolicki ksiądz jest autorytetem i wzorem. Ludzie liczą się z jego zdaniem i często przychodzą po poradę odnośnie spraw duchowych związanych z wiarą, ale także i z troskami życia codziennego. Powiernik, sędzia i dobrodziej jest nie tylko pasterzem, ale i człowiekiem, który czuje się samotny, który potrzebuje wsparcia, dobrej rady wobec rozterek i partnera do dysput dotyczących różnych tematów. To właśnie sprawia, że pewnego dnia ksiądz Kazimierz odwiedza ze sporą dozą nieśmiałości dom rabina Chila Kestenberga w dzielnicy żydowskiej. Obaj niosący Słowo Boże mężczyźni od razu czują wobec siebie nić sympatii i stają się przyjaciółmi. Trudnych tematów do dyskusji im nie brakuje. Wiele z nich dostarcza zbliżająca się rychło wojna, która na zawsze zmieni oblicze nie tylko Radomia czy Polski, ale Europy i całego świata …
Głównym bohaterem książki Agnieszki Lis nie jest wymieniona w tytule kobieta, a polski duchowny. To będzie pewnie dla wielu czytelników niespodzianka, ale myślę, że to celowy wybieg Autorki, która chciała tym samym podkreślić symboliczną rolę w fabule młodej Żydówki, która tak naprawdę jest pozytywną postacią godną szacunku.
„Córka rabina” jest książką niesztampową i specyficzną. Ukazuje burzliwe czasy w sposób nietuzinkowy i zmuszający do refleksji. Jej pierwszoplanowy bohater przeżywa trudny czas niosąc wyjątkowy balast na swoich barkach. Pewnie o wiele łatwiej byłoby mu walczyć, chwycić za broń i położyć na szali własne życie oraz zdrowie. Sutanna stoi mu na przeszkodzie, a on sam czuje się nieco zagubiony i szuka innej drogi. Ma być moralną i duchową podporą dla innych, więc sam szuka siły i inspiracji w przyjaźni, która dla wielu byłaby ścieżką niewłaściwą i bezwartościową. A jednak trudny czas, wojna, okrucieństwo jest żyzną glebą na której wyrasta ciepła relacja i przyjaźń ponad podziałami, religią i narodowością.
„Córka rabina” to genialnie nakreślona powieść, która przenosi czytelnika do trudnej przeszłości i pozwala mu odczuć to, co dotknęło mieszkańców Radomia i wielu innych polskich miast na początku wojny. Agnieszka Lis świetnie odtworzyła tło powieści, perfekcyjnie opisała ludzkie uczucia i wyrafinowanie sięgnęła po symbolikę. W tytule wymownym symbolem są posiłki serwowane na stole księdza. Po ich składzie widać, jak szybko, niczym w kalejdoskopie i jak na gorsze zmieniał się ich skład. Wojna ustalała menu, wojna była dietetykiem koniecznym. W tych mrocznych czasach światłem w tunelu ukazała się przyjaźń, wspólne działanie na rzecz dobra ludzi. Tym samym lektura jest hołdem złożonym dla tolerancji, akceptacji i dobru ponad podziałami. Tytuł porusza bolesne sprawy, ale też uczy by nie oceniać pochopnie, by ze zrozumieniem i wyrozumiałością spojrzeć na to, co inne, odmienne i egzotyczne.
Przez karty książki przewijają się przeróżni bohaterowie. Są wśród nich i dobrzy i źli ludzie. Każda z tych postaci wyrysowuje specyfikę czasów w jakich żyły, każda wnosi coś do fabuły. Dzięki powieści dowiedziałam się wiele o żydowskich obyczajach, światopoglądzie i wierze. Odebrałam cenną lekcję historyczną, utwierdziłam się w przekonaniu, że inność nie musi budować murów, odmienność nie musi dzielić.
Agnieszka Lis wspaniale oddała klimat przed i wojennej rzeczywistości, nastrojów społeczeństwa, terroru okupanta, realiów życia w okresie niewoli. Swoim tytułem obaliła stereotypy, pokazała bohaterów we właściwym świetle i udowodniła, że niemożliwe jest możliwe.
„Córka rabina” to książka cenna i pouczająca, odważna i nakreślona z wrażliwością oraz talentem. Jest wyjątkowa i skłaniająca do zadumy. Skupiła moją uwagę i zmusiła do spojrzenia na znany temat w inny sposób. To powieść o miłości i tolerancji, o szukaniu kompromisów ponad wszelkimi podziałami. Jestem pod jej ogromnym wrażeniem i kunsztem warsztatu Autorki. Musicie przeczytać ten tytuł, bo zawiera mądrości ponadczasowe. Serdecznie polecam.
piątek, 21 października 2022
Ewa Bauer "Pokoloruję twój świat"
Powieść, którą napisało samo życie
Każdego miesiąca na księgarskie półki trafia kilkadziesiąt powieści z kręgu literatury kobiecej napisanych przez polskie pisarki. Wśród tych książek są takie, których fabuły zostały obficie polukrowane, a za ich konstrukcją stoi słodka literacka fikcja. Ich przeciwieństwo stanowią książki, których treść wykreowało samo życie, a ich twórczynie nie obawiały się podjąć się poruszenia trudnych tematów i kwestii tabu. Te drugie lektury czyta mi się zdecydowanie lepiej i jestem ich bardzo ciekawa. Z tego też powodu zatraciłam się w fabule najnowszej powieści Ewy Bauer, której bohaterkami są cztery kobiety. Ich życie pełne jest trudnych prób, wyczerpujących sprawdzianów i zagmatwanych wyborów. Los ich nie rozpieszcza, jest bezwzględnie nieczuły na wszystko i rzuca im kolejne kłody pod nogi, wymaga ciągłego mierzenia się z kolejnymi przeciwnościami. Mimo, że książka nie emanuje przyjemnym i lekkim klimatem czytało mi się ją wybornie, nic nie było mnie w stanie oderwać od lektury, a czasu spędzonego z tym tytułem nigdy nie zapomnę. Stanie się tak z prostej przyczyny. To była bez wątpienia jedna z najlepszych obyczajówek jakie miałam okazję kiedykolwiek przeczytać, a sięgam po ten gatunek bardzo często i systematycznie.
Cztery bohaterki są związane więzami krwi. Eleonora jest wdową i ma dwie dorosłe córki. Starsza z nich, Beata stawia pierwsze kroki w zawodzie architekta. Jest ambitna i zdolna. Pewnego dnia wdaje się w romans z kolegą z pracy. Jan jest od niej starszy i żonaty, czego nigdy nie ukrywa. Twierdzi, że jego małżeństwo jest już spisane na straty i niedługo nastąpi jego koniec. Gdy Beata zachodzi w nieplanowaną ciążę jest cała w skowronkach. Liczy, że szybko założą rodzinę i wszystko potoczy się jak w bajce. Rozmowa z kochankiem o pojawieniu się owocu ich romansu jest jak lodowaty prysznic. Mężczyzna twierdzi, że wraca do żony z którą stara się o dziecko, a ciąża Beaty nie jest jego sprawą. Dla ciężarnej kobiety oznacza to jedno – samotne macierzyństwo. W trudnej sytuacji pomaga Beatce mama i siostra Basia, która kończy studia prawnicze i wybiera się na aplikację. Jak ułoży się życie każdej z nich? Czy los przysienie pogodne dni czy kolejne sztormy i burze? Sięgnijcie po powieść, która mnie przykuła do fotela i okazała się gigantyczną bombą czytelniczych emocji.
Ewa Bauer napisała przepięknie, mądrze i dojrzale. Jej powieść nie odwraca się plecami od trudnych tematów, a pokazuje je w sposób bez cenzury. Przez karty książki przewija się problem depresji, zdrady, porzucenia, niepełnosprawności, śmiertelnej choroby, która atakuje podstępnie i niespodziewanie. Wykreowane na kartach książki postaci są realne i na wskroś prawdziwe. Nie są ani dobre, ani złe. Mają wady i zalety, słabości. Nie są pozbawione ludzkiej poświaty ani nie są papierowe. I właśnie dlatego ta historia przemawia wyraziście, trafia głęboko do serca, porusza najczulsze strony w czytelniczej duszy. Jest manifestem, jest dowodem na to, że nikt nie jest idealny, a każda poważniejsza decyzja może zmienić życie bezpowrotnie raz na zawsze. Zagłębiając się w fabułę miałam wrażenie, że ta opowieść przydarzyła się naprawdę, że jestem jej naocznym świadkiem, że realnie funkcjonuję w świecie bohaterów.
Z każdą przeczytaną stroną kochałam tę książkę bardziej, otwierałam oczy i doświadczałam problemów opisanych postaci. Czułam bariery dotykające niepełnosprawne dziecko, bolałam nad losem dzieci wraz z Eleonorą, potykałam się o ograniczenia spowodowane depresją wraz z Beatą. I co dziwne nie próbowałam oceniać nikogo, nie byłam sędzią jak to zwykle przy tego typu powieściach wcześniej bywało. Autorka uwrażliwiła mnie, otworzyła mi oczy, przygotowała cenną lekcję, której scenariusz stworzyło zwyczajne, aczkolwiek nie będące litościwym życie.
„Pokoloruję twój świat” to książka o różnych obliczach miłości, o wybaczaniu, o życiowych porażkach i sukcesach. Jej fabuła jest dynamiczna i wartka, ma słodko-gorzki smak i stoi odważnie wobec wszystkiego, co niesie realne życie. Z całego serca polecam jej przeczytanie, zachęcam do spędzenia z nią czasu. Ten tytuł na zawsze pozostanie w moim umyśle, obawiam się, że bardzo długo go nie zapomnę, a kolejne przeczytane książki nie przysłonią mi refleksji, które narodziły się po lekturze tej fenomenalnej powieści. Koniecznie ją poznajcie.
poniedziałek, 7 marca 2022
Magdalena Witkiewicz "Córka generała"
data wydania 2022
stron 384
ISBN 978-83-67093-30-9
Czasem trzeba żyć tylko chwilą...
Na najnowszą powieść Magdaleny Witkiewicz czekałam jak zawsze z utęsknieniem i niecierpliwością. Nie mogłam doczekać się momentu kiedy dane mi będzie usiąść z nią w ręku, otulić się kocem i z kubkiem ulubionej herbaty z cytryną zatopić się w lekturze. Nie przyszło mi oczywiście do głowy w jakich okolicznościach przyjdzie mi ją czytać i nie miałam pojęcia, że to co się dzieje wokół mnie tak bardzo mocno wpłynie na odbiór powieści, tak bardzo wzmocni jej przekaz. Opisana przez Autorkę opowieść to książka z historią wojenną w tle.
Akcja "Córki generała" rozpoczyna się w bardzo trudnym dla Polski i burzliwym dla Europy czasie. Jest druga połowa lat trzydziestych XX wieku. Tytułowa bohaterka jest wtedy młodą niemiecką dziewczyną, która wraz z rodziną, rodzicami i bratem, mieszka w Wolnym Mieście Gdańsk. Czasy są ogromnie niespokojnie, w powietrzu czuć wojnę, a Elise, młoda studentka zakochuje się bez pamięci. Jej wybrankiem jest Andrzej, Polak, któremu dziewczyna też nie jest obca. Ich uczucie zapuszcza korzenie po dwóch wrogich stronach barykady, a rodzina Elise i otoczenie Andrzeja jest przeciwne tej relacji. Generał von Hummel nie bierze pod uwagę, że jego ukochana córka zakocha się we wrogu Rzeszy, której jest wierny. Czy ideologia i konkretni ludzie są w stanie stanąć na drodze prawdziwemu uczuciu? Czy miłość jest w stanie wygrać z wojną i przeciwnościami losu? Jak potoczą się losy zakochanych wobec śmiertelnego niebezpieczeństwa? Czy dane im będzie dzielić z sobą całe życie aż do śmierci?
Najnowsza powieść Magdaleny Witkiewicz inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami, a w jej tło wplecione są karty historii. Przyszło mi ją czytać gdy za naszą wschodnią granicą rozpoczęła się wojna. Właśnie dlatego jej treść przemówiła do mnie wyjątkowo mocno i wyraziście. Tym bardziej mogłam wczuć się w jej klimat i rozumieć fabułę, która opowiada o miłości, która musiała walczyć o przetrwanie tak samo jak ludzie, których połączyła. Ta powieść robi naprawdę wyjątkowe wrażenie i przykuwa uwagę czytelnika. Wskazuje na destrukcyjny wymiar wojny, na jej zło, szaleństwo i barbarzyństwo. Głównym bohaterom przyszło zmierzyć się z tak wieloma przeciwnościami! Mimo to, zło nie zabiło w nich człowieczeństwa, a raczej zahartowało i dało cenną życiową lekcje, uświadomiło co jest bardzo ważne, a co mniej istotne.
Autorka w swojej kolejnej książce ponownie udowodniła, że potrafi pisać nie tylko piórem, ale i sercem, które włożyła w każdą stronę swego dzieła. Efektem jej pracy jest tytuł, który się czyta jednym tchem, który się chłonie, który się przeżywa, którym się żyje. Wszystko, co jest opisane w książce wydaje się być prawdziwe, realne i namacalne. Bohaterowie są żywi, wyraziści i nie przerysowani. Akcja toczy się dynamicznie, a wydarzenia poznajemy dzięki zmieniającemu się narratorowi. Tak, tę historię poznajemy z perspektywy kilku osób, a dzięki temu jest ona ogromnie plastyczna i rzeczywista w odbiorze.
To książka o miłości i wojnie, o walce o przetrwanie i o bólu. O stracie i niespodziewanych prezentach od losu. Przy lekturze płakałam. Nie zabrakło łez nad historią, która stała mi się tak bliska, jakby rozgrywała się przed moimi oczami. Nie zabrakło refleksji nad tym, że ludzkość źle odrobiła zadanie domowe i znów dopuszcza się kataklizmu i najgorszego błędu jakim jest walka zbrojna.
"Córka generała" to naprawdę wyjątkowa pozycja na rynku. Jest tak piękna i wymowna, tak genialna, że trudno to oddać słowami w krótkim tekście. Ta powieść z pewnością Was nie rozczaruje i poruszy Wasze sumienie na długo zapadając w pamięć i serce. Koniecznie po nią sięgnijcie i dajcie się jej zawładnąć.
Moja ocena 10/10.
czwartek, 3 czerwca 2021
Agnieszka Lis "Listy w góry"
Góry to moja wielka pasja. Lubię po nich wędrować i zdobywać szczyty. Nie robię tego jednak wyczynowo ani sportowo, a jedynie rekreacyjnie. Nie wyklucza to jednak faktu, że interesuję się od wielu lat himalaizmem, osiągnięciami zwłaszcza polskich wspinaczy i jestem pełna podziwu dla ich sukcesów. To niezaprzeczalny fakt, że nasi rodacy w tej dziedzinie osiągnęli bardzo wiele. Ich nazwiska brylują na stronach górskich kronik, a wielu z nich na przestrzeni lat zyskało status prawdziwych gwiazd i górskich celebrytów. Bycie Lodowym Wojownikiem to powód do dumy, ale i w tym wypadku istnieje druga strona zasłużenie zdobytego medalu. Pisze o niej w swojej książce Agnieszka Lis, a ja nie mogłam sobie odmówić lektury tytułu, który jest bardzo wyjątkowy i niesztampowy.
„Listy w góry” to opowieść, której główną bohaterką jest żona himalaisty. W prawdziwym życiu stoi ona zawsze w cieniu męża i gór. Jest postacią z drugiego planu. Gdy pojawia się na lotnisku, by powitać męża wracającego z wyprawy, musi przepuścić tłum dziennikarzy, oficjalne delegacje i poczekać na swoją kolej. Kochając wspinacza, musi pogodzić się z faktem, że pasja zawsze jest na pierwszym planie i wygrywa z rodziną. Czy to właściwe i dobre?
Agnieszka Lis oddała głos kobiecie, która przez lata kariery męża pisze pamiętnik w formie listów. Listów, które z różnych powodów nigdy nie zostały wysłane. Miały być przeczytane po osiągnięciu celu, ale los okazał się okrutny i na to nie zezwolił.
On żyje górami. Nawet gdy w nich nie jest fizycznie, to błądzi wokół ich szczytów myślami. Planuje, organizuje, załatwia i dopina kolejną wyprawę na ostatni guzik. Ona jest samotna w małżeństwie, choć nie sama. Kocha, tęskni, troszczy się, zamartwia, jest zdana głównie na siebie, a czasy są trudne. Pomaga jak może w sprawach organizacyjnych. Jest cierpliwa, czeka, modli się, liczy dni do powrotu, na owocach kasztanów odlicza kolejne zdobyte szczyty z tych najwyższych czternastu składających się na Koronę Himalajów. Ma męża, ale jest zdana bardziej na samą siebie, rodziców, przyjaciółkę. On tylko w domu bywa. Przelotem, na chwilę, oderwany od rzeczywistości żyje egoistycznie swoją pasją i życiem tam, gdzieś na wysokości w krainie lodu i śniegu. Traci siłą rzeczy kontakt z realnym światem. I ważniejszy jest pakiet konserw na wyprawę niż kolejki pod sklepami i braki w towarze niż choroby dzieci i kłopoty ze zdobyciem ubrań. Fundusze kojarzą mu się z dopinaniem środków na wyprawy, a nie domowym budżetem. Tak właśnie wygląda prawda o małżeństwie, które jest inne niż większość. Tu w cieniu męża bohatera, kryje się żona, która jest także wielką, aczkolwiek cichą bohaterką o której nikt nie mówi. Niektórzy, patrząc z boku, jeszcze jej zazdroszczą, a ona musi robić dobrą minę do złej gry.
Agnieszka Lis napisała genialnie. Odkryła prawdę, która zakurzył czas i spektakularne sukcesy. Ukazała realną rzeczywistość, która jest trudna i wymagająca. Idealnie weszła w duszę kobiety, która mocno kocha i za tę miłość musi zapłacić bardzo wysoką cenę. Jedynie uczucie osładza jej zmaganie się z szarą codziennością.
„Listy w góry” to powieść o poświęceniu i egoizmie, o niespełnionych marzeniach i czekaniu, o trudnej miłości, która czasem mocno boli. Zwierzenia młodej kobiety, żony i matki są ogromnie nasycone emocjami, które bywają bardzo skrajne i mocne. Tę książkę nie można tylko przeczytać. Jej treść się mocno czuje i odbiera osobiście, przeżywa jak własne życie. Z książki bije mocny przekaz, że trudno być żoną mężczyzny z górską pasją, a długotrwałe rozstania i życie chwilami razem, a najczęściej osobno negatywnie wpływa nawet na najbardziej dobrany związek i kładzie się na nim ponurym cieniem.
Czytając łatwo odgadnąć, że ta opowieść była inspirowana życiorysem Jerzego Kukuczki i jego żony Cecylii. Ten schemat można jednak udanie przełożyć do życiorysów wielu wspinaczy, którzy przedkładają pasję nad swoich bliskich.
Książka ogromnie mi się podobała, jest przepięknie napisana i oddaje doskonale to, co dzieje się w życiu i sercu kobiety, która jest niczym Penelopa. Gorąco polecam jej lekturę nie tylko zainteresowanym górską tematykę, ale każdemu, kto lubi dobrą prozę z górnej półki.