Coś konkretnego, coś smacznego i koniecznie z mięsem. Urodziny mojego K. nie mogły się odbyć bez tej sałatki. Pomysł zaczerpnęłam wiele lat temu od Nigelli.
Potrzebny jest marynowany stek. Wielokrotnie go przerobiłam - dostosowałam do zawartości lodówki i jest to jedno z moich popisowych dań. W sam raz na rozpoczynający się sezon grillowy. Nie będę ukrywać - robię go też w domu na patelni grillowej. Lubię go tak bardzo, że godzę się na zadymiona kuchnię - ale zdecydowanie wolę zgrillować go na węglu drzewnym.
Ważne jest wcześniejsze zamarynowanie mięsa. Często robię to 2 -3 dni wcześniej. Właściwie jest to też jedno z niewielu dań do których używam sosu sojowego.
2 dni przed grillowaniem
grube na 2 centymetry steki z rostbefu (ilość zależy od apetytów gości)
pół butelki sosu sojowego
sok z 2 limonek
płatki suszonego chili
1 starty ząbek czosnku
4 małe pokrojone na ćwiartki cebulki
2 łyżki musztardy
2 łyżki oliwy
Wszystko mieszam w misce i przykryte wstawiam do lodówki. Czasem używam tez strunowego woreczka foliowego.
W dniu imprezy - steki wyjmuje z lodówki i ok godziny pozwalam im przyjąć temperaturę pokojową.
Na talerzach rozkładam sałatę - z dużą domieszką rukoli oraz ogórkiem, pomidorkami, dumką i natką pietruszki.
Mięso grilluję na bardzo rozgrzanej patelni grillowej po ok 2 minuty z jednej strony. Lubię też cebulkę z rusztu więc kawałki cebuli z marynaty dorzucam na patelnię.
Steki po upieczeniu trafiają na deskę - gdzie "odpoczywają " ok 5 minut. Potem kroję je na cienkie plasterki, rozkładam na sałacie. Dorzucam zrumienione cebulki, obficie skrapiam sokiem z limonki oraz odrobiną oliwy.
Jeśli macie gości nie przekonanych do jedzenia prawie surowego mięsa - możecie jeden z kawałków zgrillować mocniej. Ja osobiście lubię mocno krwiste;)
Wszystkie te zdjęcia zrobiła
H. Pięknie - marze o jej umiejętnościach.:)