Bondens marked w Bergen odbywa się średnio dwa razy w miesiącu w samym centrum miasta koło targu rybnego. Można na nim kupić produkty od lokalnych rolników i wytwórców. Mając w pamięci polskie jarmarki we Wrocławiu, na których nie sposób było spróbować wszystkiego, miałam nadzieję na coś podobnego w Norwegii. Poprzednia sobota przywitała mnie od rana ulewą i przyznam, że niezbyt miałam ochotę wychylać nos z domu. Jednak, jak to mówią w Norwegii: "Nie ma złej pogody, jest tylko złe ubranie", założyłam więc przeciwdeszczowe ubrania, namówiłam męża i wyszliśmy.
Gdy doszliśmy do terenu targu, deszcz odpuścił i mogliśmy cieszyć oczy straganami. Nie było ich tak dużo jak się spodziewałam, ale za to każdy oferował rzeczy, które były dla mnie nowe.
Sprzedawano tam jajka, jabłka, sery kozie, brązowe sery, fetę, lokalne soki z jabłek, gruszek, śliwek, baraninę, mięso z reniferów, suszone ryby, dżemy, a nawet owcze skóry. W słoikach natomiast znajdowałao się coś co przypominało kompot z brzoskwiń. Sprzedawcy zachęcali do darmowej degustacji, przy czym zachwalali swoje towary.
Oprócz tego były też dostępne do kupienia dania na zimno i na ciepło: lefse (cienkie naleśniki w kształcie prostokąta), puszyste pancakes, hamburgery i bułki z kiełbasą.
Mąż skusił się na hamburgera, ale tutaj w bardzo dobrym wydaniu. Taki zdrowy fastfood. Kotlet był zrobiony z mięsa, wyglądającego na wołowe, bez żadnych chrząstek, do tego podano podsmażoną cebulę i całość podana w bułce z ziarnami. Taki hamburger rozpływał się w ustach.
Ceny były różne: 500g miodu kosztowało 110 Kr (~55 zł), hamburger 75 Kr (~37zł), mała butelka soku gruszkowego 40 Kr (~20zł).
Na zdjęciach możecie zaobserwować jak w Bergen ludzie się ubierają. Jak widać najważniejsza jest wygoda i suche ubrania pod spodem. Kalosze i parasolki są tutaj nieodzownym dodatkiem. Nigdy nie wiadomo kiedy się rozpada.
Po tym jak obeszliśmy jarmark, udaliśmy się na targ rybny, który obecnie znajduje się przeszklonym budynku. Nie jest duży, ale okazy ryb i różne akwaria robią duże wrażenie. W akwariach tłoczą się homary, kraby i dorsze.
Można tam też coś zjeść albo kupić do domu na kolację. Jest to miejsce typowo turystyczne, więc oczywiście ceny ryb i skorupiaków są odpowiednio wyższe. Mnie zadziwiają w tym miejscu olbrzymie ryby, jak ta z ostrymi zębami.
Jarmarki rolnicze odbywają się w całej Norwegii. Osobom z innych miast w Norwegii polecam odwiedziny na stronie http://www.bondensmarked.no i wyszukanie terminu w którym targ zawita również do was.
W związku z tym, że mamy dzisiaj Tłusty czwartek, a w Norwegii nie kupię smacznych pączków, usmażyłam oponki. To moja pierwsza próba i jeszcze wymagają dopracowania, ale w smaku są pyszne:
W związku z tym, że mamy dzisiaj Tłusty czwartek, a w Norwegii nie kupię smacznych pączków, usmażyłam oponki. To moja pierwsza próba i jeszcze wymagają dopracowania, ale w smaku są pyszne:
Taki jarmark sama bym odwiedzila :) zdrowe jedzonko :) oponki wyglądają cudownie smacznego :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Smażysz lub pieczesz dzisiaj?
UsuńJa zjadłam jednego pączusia okazjonalnie ale jakoś nigdy za nimi nie przepadałam także nie będę się dzisiaj objadać ;) a wracając do jarmarku to super sprawa, lubię odwiedzać takie miejsca, zawszę kupię jakieś smakołyki :)
OdpowiedzUsuńAmatorem sklepowych pączków nie jestem, ale na obczyźnie nagle zjadło by się takiego polskiego pączka z cukierni.
UsuńCo najczęściej kupujesz na jarmarkach?
jakie widoki, jakie cuda..
OdpowiedzUsuńjakie smakowite oponki :) ja czekam na dostawę pączków :D
OdpowiedzUsuńMnie też by się taka dostawa pączków przydała :D
UsuńTa z zębami to chyba diabeł morski podono jedna z naj droższych ryb taka luksusowa - kiedyś mówili na TVN style. Chyba że to nie ta.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Masz rację, że ta ryba ze zdjęcia to diabeł morski, zwana też żabnicą. Podobno nie ma ości.
UsuńPrawie połowa tej ryby to głowa z zębami, której raczej się nie jada. Rzeczywiście nie ma ości. Mięsko jej jest białe, bardzo delikatne, smaczniejsze od krewetkowego.
UsuńW Norwegii jej nie kupowałam, znam ją jeszcze z Polski. W restauracji, w której pracowałam mieliśmy ją w menu.
hamburger w stosunku do miodu dość drogi.
OdpowiedzUsuńPewnie dlatego, że wołowina jest tutaj bardzo droga, ale też dużo lepszej jakości niż w Polsce.
UsuńSmakowicie wyglądają te oponki, strasznie dawno ich nie jadłam a kojarzą mi się z dzieciństwem, moja babcia takie robiła :) Ja zabieram się za faworki zobaczymy jak wyjdą :)
OdpowiedzUsuńO! Powodzenia :)
UsuńCiekawe miejsce.
OdpowiedzUsuńJa może wieczorem też oponki usmażę.
Wyczytałam, że oponki są najłatwiejsze i najszybciej się je robi spośród smakołyków na Tłusty czwartek i to faktycznie była prawda.
UsuńTa ryba z ostrymi zebami to zabnica (breiflab på norsk).Nam udalo sie taka pojmac w sieci.19 kilogramow bestia miala.Czystego fileta wyszlo troche ponad kilo.Tak obslizglej ryby jeszcze nie widzialam a lowie kupe lat.Gotowalam w kotle caly leb aby zdobyc szczeki:) Zdjecia u mnie na blogu.
OdpowiedzUsuńTe szczęki są przerażające. W moim otoczeniu nie ma niestety tradycji wędkarskich. Musisz mnie kiedyś zabrać na łowy.
Usuńuwielbiam takie targowiska, nawet jak nic nie kupuję lubię się przejść i podpatrzeć ludzi :) tak, dziś tłuścioch ale ja chyba sobie odpuszczę pączki i wszelkie inne słodyczaki :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie, te jarmarki mają swój urok.
UsuńW Polsce też mnie nie ciągnęło do pączków :)
mają , mają :)
Usuńa mnie dziś na pączka najszła ochota ,ale nie mam i nie zjem:)
Również mieszkam w Norwegii, ale u mnie nie ma takiego targu. A szkoda :( Chyba też wezmę się dzisiaj za jakieś tłuste wypieki, swoimi narobiłaś mi ochoty :)
OdpowiedzUsuńPewnie u Ciebie są inne ciekawe miejsca :)
UsuńUwielbiam Twoje posty o Bergen<3 jestem gotowa spakować plecak i ruszyć tam choćby zaraz!
OdpowiedzUsuńDziękuję za te miłe słowa :) Poczekaj z wyruszeniem aż się trochę pogoda w Norwegii poprawi.
UsuńExtra relacja :) Sama lubię chodzić u siebie do miasta na takie zakupy, albo tylko na spacer. jest fajny klimat i pogoda nie ma znaczenia. Podoba mi się panujący klimat oraz to, że okoliczne farmy wystawiają różne specjały.
OdpowiedzUsuńOdpuszczam pączki i faworki na rzecz waniliowej chałki :) Od jakiegoś czasu robię sama i pojawiło się małe uzależnienie :)))
Smakowicie wyglądają te oponki :)
OdpowiedzUsuńLubie takie jarmarki i ja, a w Norwegii zawsze się zagapiam na te rybne stoiska :)
OdpowiedzUsuńJa z okazji Tłustego Czwartku zrobiłam zawijaski, czy węzełki, czy jak kto chce sobie je nazwać :) Ale bywają w Norwegii dobre pączki! Są inne niże te w Polsce, ale też są smaczne :)
Hamburger 37 zł??? o szokuncio, ale mimo wszystko wygląda apetycznie ;)
OdpowiedzUsuńDo tych cen norweskich idzie się przyzwyczaić jedynie jak się tutaj mieszka i zapomni ile coś kosztuje w Polsce ;)
UsuńMarze o zwiedzeniu Norwegii, chociaz bardziej Szwecji ale mimo wszystko:)
OdpowiedzUsuńZaczelam przegladac bloga zwlaszcza ze wzgledu na ta Norwgie i musze zaobserwowac;)
UsuńW Szwecji nigdy nie byłam, więc też bym chętnie pozwiedzała.
UsuńAle fajna sprawa z tym jarmarkiem ;) A oponki wyglądają apetycznie, mniam! :)
OdpowiedzUsuńTakie jarmarki sa niesamowite :)
OdpowiedzUsuńSzkoda że w warszawie nie ma takich typowych jarmarków
OdpowiedzUsuńBardzo lubię tego rodzaju targi jak jestem gdzieś poza granicami Polski, mam takie poczucie, że to dany kraj w pigułce; mnóstwo różnego, lokalnego jedzenia, rękodzieło. Poza tym uwielbiam obserwować ludzi, zarówno sprzedających jak i kupujących, to wszystko mi się wydaje takie prawdziwe.
OdpowiedzUsuńNa taki targ pamiętam trafiłam, i to zupełnie przypadkiem, w Finlandii, Włoszech czy ostatnio nawet na Fuercie, ale tam był bardzo, bardzo malutki. No ale mimo wszystko fajnie było pooglądać sobie te lokalne produkty.
Spodobał mi się ten fragment, że nie ma złej pogody :)))
Mnie tu właśnie tego rękodzieła brakowało. Jedynie skóry owcze były w sprzedaży, ale nie wiem czy się zaliczają do rękodzieła ;)
UsuńOdnośnie tej ich maksymy, to czytałam przed przyjazdem, że takie jest powiedzenie. Na miejscu okazało się to faktycznie prawdą. Chyba pierwszy raz usłyszałam tutaj w listopadzie ten zwrot.
kurcze, na nasze to strasznie drogo!
OdpowiedzUsuńTo prawda, dlatego nie lubię przeliczać na złotówki tych cen :D
UsuńAaa, mam pączki zrobione przez mamę ale nie pączki mi teraz w głowie bo zjadłabym takiego burgera ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Twoje notki o Norwegii :-)
Bardzo mi miło w takim razie. Na hamburgera z bergeńskiego targu zapraszam 15 marca :)
Usuńwpadnę, a co :D
UsuńWiesz może w które soboty marca będzie znów ten targ w Bergen?
OdpowiedzUsuńW tym linku, który podałam: http://www.bondensmarked.no jest napisane, że najbliższy 15 marca, a później 29 marca.
UsuńWybierasz się?
O widzisz, linku nie sprawdzałam bo myślałam, że jest tam info o targach w innych miastach Norwegii ;)
UsuńDzięki za odpowiedź. Chyba rozminę się z targami. Prawdopodobnie będę w Bergen 22-29 marzec (jeśli mąż jeszcze będzie tam pracował). No nic, może innym razem się uda :)
to musiala byc wyprawa :D
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/pages/Eye-Of-Fashion/643842068970318?fref=ts zapraszam
Ja uwielbiam takie tragii!!! W Rotterdamie w każdy wtorek i sobotę jest markiet - głównie z warzywami i owocami ( zawsze nakupuje na cały tydzien), ale tez są kwiaty, słodycze i stare ksiażki i starocie, uwielbiam ten klimat, nawet tłumy ludzi mi nie przeszkadzają :))
OdpowiedzUsuńSwoją drogą Norwegowie mają fajne powiedzenie:)
Pozdrawiam i miłego weekendu życzę.
Spodobało mi się zdanie "Nie ma złej pogody, jest tylko złe ubranie" z takim podejściem wiele więcej się zyskuje :)
OdpowiedzUsuńPysznie wyglądają Twoje oponki :)
aż sama mam ochotę zobaczyć takie targi :)
OdpowiedzUsuńMoże w wakacje zwiedzę Norwegię :)
http://veneaa.blogspot.com/
super chętnie bym tam pojechała:)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie http://vougelisha.blogspot.com/
Takie targi to idealna okazja by zapoznać się z lokalnymi specjałami :) Oponki wyglądają smakowicie :)
OdpowiedzUsuńJak ja lubię takie targi, można wiele nowości odkryć!
OdpowiedzUsuńA oponki wyglądają mega apetycznie! :)
ROZDANIE: madziulowepaznokcie.blogspot.com/2014/02/oddam-w-dobre-rece.html
O matko uwielbiam takie targi! Ależ bym się tam obkupiła i objadła :) Pogoda faktycznie nie dopisała, a szkoda.
OdpowiedzUsuńAh, ale bym się wybrała na taki targ :) Tyle pyszności w jednym miejscu...ale jak na Polskie standardy to ceny są zabójcze. Chociaż pewnie w Norwegii takie ceny to norma :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie "wędrówki" ojj posmakowałoby się tego i owego hyhy
OdpowiedzUsuńo kurka, jaka ryba *.* wypaśna dość :D
OdpowiedzUsuńa targ taki, fajna sprawa.. można poznać coś nowego, poobserwować ludzi i zmoknąć przy okazji :) hihi
Ojej, wszamałabym chętne takiego burgera :D Ale mi smaka zrobiłaś :P
OdpowiedzUsuń"Nie ma złej pogody, jest tylko złe ubranie"- rewelacyjne stwierdzenie :)
Chętnie bym się na taki jarmark wybrała :))
OdpowiedzUsuńzjadlabym wszystko!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje fotorelacje z Norwegii :) Za każdym razem dowiaduję się czegoś nowego
OdpowiedzUsuńO to coś dla nas, uwielbiamy takie targi i możemy godzinami tam chodzić i wszystko oglądać :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy cieplutko :-)
www.hotelowerecenzje.blogspot.com
Tutaj za mało stoisk było na godziny zwiedzania, ale i tak miło spędziłam czas.
UsuńDołączam do obserwowanych, co by być na bieżąco z wpisami dotyczącymi Norwegii! Pozdrawiam z kraju obok ;)
OdpowiedzUsuńNiezmiernie mi miło. W Szwecji mieszkasz?
Usuń