,, UNIKALNA,, BEATA JARMOŁOWSKA

BLOG BEATY JARMOŁOWSKIEJ
MODA,TKANINA, WNETRZA

piątek, 9 września 2011

WEEDON- 4 SEMESTR

OD LEWEJ. SATYNA .JEDWABNA, SURÓWKA I WELUR JEDWABNY ORAZ MIESZANKA BAWEŁNY Z JEDWABIEM.
Zaczęłam ostatni - 4 semestr w mojej szkole w WEEDON. Tym razem moja nauczycielka Linda Maynard ćwiczyła z nami odbarwianie tkanin .Używałyśmy wielu preparatów chemicznych . Każdy z nich odbarwiał na inny odcień - co dawało spektakularne rezultaty.Jednakowoż śmierdzą wszystkie podobnie  . Pracować należy w masce ze specjalnym filtrem co dość śmiesznie wygląda i jest niewygodne. Ale rezultaty świetne .Coś mi się wydaje ze pozostanę przy odbarwianiu na dłużej.Używałam zwykłych , prostych szablonów do dekupażu i zrobionego przez siebie stempla.

Odbarwianie  cd, to kolorowe- jest tkaniną uprzednio wydrukowaną i teraz odbarwioną.Wzór ze stempla i szablonu.

czwartek, 8 września 2011

KURS SMERFOWANIA CZAPEK

Ostatnio szkolenie prowadziłam . Z tworzenia  czapek - czyli małych form trójwymiarowych z filcu. Rezultaty  znakomite . Dziewczyny stworzyły świetne nakrycia głowy.Podstawą była wełna z merynosów, ale korzystałyśmy  także jedwabiu. Oto czapki i kapelusz.Cieszy mnie to niezwykle, że pierwszy raz tworzone formy  dobrze leżą i są tak urocze.

środa, 7 września 2011

LINZIE

Jako że  nabyłam drogą kupna Thereskę a  przędłam dotąd jedynie na wrzecionie- pomyślałam ze nie popełnię błędu - biorąc  lekcję obsługi kołowrotka. Wybrałam się więc do Linzie z ALPAKASPINNER- o której wiem ze takie zajęcia prowadzi.Szczęściem nie musiałam jechać daleko albowiem miejsce zamieszkania Linzie- Rothwel , leży tuz obok Kettering , gdzie okresowo pomieszkuję ja.No praktycznie tuz za rogiem jest , czyli ze z pierwszego ronda się zjeżdza.
Pojechałam taksówką albowiem ruch po lewej stronie - jest jedną z niewielu rzeczy, która mnie w życiu przerasta. Ja - stary kierowca, z 35 letnim stazem usiadłam w samochodzie z kierownicą po brytyjskiej stronie tylko raz . I to się więcej nie powtórzy - taka była trauma.
Wiec do Linzie spokojnie taksóweczką
Przyjechałam , zadzwoniłam do drzwi  a Linzie powitała mnie szerokim uśmiechem i naszym,,Dzień dobry,,jako ze okazało się ze mąż jest polskiego pochodzenia i ma na imię Krzysztof.
Linzie zapoznała mnie z kilkoma rodzajami kołowrotków, ale ostatecznie przędłam na travellerze Ashforda - ponieważ miał podobne do Thereski ustawienie wrzeciona.
Poszło - ośmielam się stwierdzić - dosyć gładko.Myślę ze zaprocentowały mi lata spędzone z wrzecionem w ręku. Trochę było śmiechu przy trudnościach z kontrolowaniem napędu  - no bo ja chciałam w prawo, zaś koło w lewo , a to wrzeciono kołowrotka wyrywało nitkę z reki..
.Był więc pretekst żeby omówić metody regulacji naciągu głównego i scotch tension. Linzie  pokazywała mi różne sposoby przędzenia np cienko -grubo albo tworzenie bouccle. Robiłam tez nitkę podwójnie skręcaną.
Podziwiałam  prace Linzie . Jej wspaniałe swetry i szaliki robione z Suri- niektóre z runa w ogóle nie przędzionego - a rozrywanego jedynie w dłoniach. Bardzo to było dynamicznie. szlachetnie i artystycznie wykonane. Można by  rzec- po mojemu...
Miałam również okazje zapoznać się z działaniem kołowrotka o napędzie elektrycznym  a w  przerwach rozmawiałyśmy o bliskich relacjach jakie łączą Gospodynię z Polską
.Linzie opowiadała mi  romantyczną historie miłości swoich teściów- polskiego żołnierza , jeńca jednego z obozów i angielskiej pielęgniarki.
Fantastycznie ze wpadłam na pomysł udania się do tej magicznej kobiety. Bo po pierwsze poznałam właścicielkę bardzo popularnej wśród wełnomaniaczek  firmy, wspaniale się bawiłam i wiele nauczyłam . Teraz nie boje się Thereski i spokojnie mogę na niej pracować - mając bezcenną świadomość ze nie wyważam otwartych drzwi.
Dziekuję Linzie . Kochana - niech Moc będzie z Tobą

wtorek, 6 września 2011

THERESKA

Thereska jest bardzo światowa. Urodziła się czas jakiś temu w Nowej Zelandii. Następnie odbyła  długą.... bardzo długą podróz przez morza i oceany - i wylądowała w Wielkiej Brytanii.
Tu została zakupiona przez pierwszą właścicielkę i pracowała w Scarborough/ York/- lecz nie miała tej pracy zbyt wiele...
Małz.  - w towarzystwie pierwszej właścicielki - z Thereską pod pachą.
Ponieważ  stała bezużytecznie - to została wystawiona na aukcję  i nabył ją mój mąż dla mnie.A skoro nabył to musiał pojechać 300 km , załadować do auta i przywieżć.
Tak więc  następna życiowa podróż Tereski - odbyła się pomiędzy Scarborough a Kettering - gdzie mieszkamy.Jednakowoż nalezało jeszcze przelecieć ostatni odcinek czyli od Kettering przez lotnisko w Luton - do Warszawy i Otwocka i w tym celu Tereska została zapakowana w 1000 kartonów i załadowana na pokład samolotu.
Stanowiła mało estetyczny bagaż, ale najważniejsze było jej bezpieczeństwo. Szczęśliwie dotarła w całości i teraz będzie dożywotnio pracować dla mnie.
Tereska jest kołowrotkiem firmy Ashford- model Traditional i  sprawuje się znakomicie. Zydelek zaś przyleci następnym transportem.
Thereska - na tarasie w Otwocku- a dookoła pierdolniczek jak trzeba. Znaczy się - prżędziemy.
A  razem z Thereską zostało zakupione jeszcze motowidło i zapasowe szpulki- bo jak mawia moja nauczycielka przędzenia Linzie/Alpakaspinner/ - bobbinsów nigdy dosyć.
Reportaż z kursu u Linzie- w następnym poście.