Jeszcze nie przyzwyczaiłam się do tej daty, bo wszędzie, gdzie tylko mogę piszę 2014...
Wspominałam Wam ostatnio (niejednokrotnie z resztą), że moje kosmetyczne zapasy przekraczają już dopuszczalne normy, co za tym idzie nie kupuję NIC (no oczywiście poza rzeczami niezbędnymi, takimi jak pomadka Carmex czy lakier Wibo Glamour :D). Ale co innego, jak kosmetyki SAME do nas przyjeżdżają:)
Kolejna porcja DMowych dobroci dodarła do mnie za sprawą mojej Mamy (tym razem nie przekazywałam żadnej listy życzeń. Na prawdę :D)
I w taki oto sposób moje zapasy powiększyły się o:
Zapas mojego ulubionego zestawu do włosów- Balea Professional. Pisałam już o nich TUTAJ i TUTAJ. Uwielbiam:)
I trzy inne szampony Balea. Truskawkowy z tej serii bardzo lubię, więc mam nadzieję, że te sprawdzą się podobnie
Nie mogło zabraknąć również przepięknie pachnących żeli pod prysznic Balea (mam ich już chyba z 20:)). Uwielbiam je przede wszystkim za zapach:)
Kremy do rąk Balea i Hand San to dla mnie nowość.
Wszystkie okazały się strzałem w dziesiątkę:) Nawilżają bardzo dobrze, a dodatkowo pięknie pachną (no ba!:)).
O balsamie do ciała Balea Hawaii Pineapple pisałam jakiś czas temu TUTAJ. Tym razem trafiły do mnie dwa smarowidła z limitowanych edycji. Pierwszy z nich to pięknie pachnący lotion z połyskującymi drobinkami Golden Shine (idealnie sprawdził się w sylwestrową noc:)). Drugi to popularny w blogosferze, naładowany owocami Mango Mambo. Brązujący krem do twarzy to bardziej kosmetyczny gadżet (nie wiadomo, kiedy może się przydać. Lepiej mieć pod ręką:)) niż niezbędnik. Oczywiście sprawdziłam go już:) Dobrze się rozprowadza, przez co łatwiej uniknąć smug.
A to mój ostatni ulubieniec. Przepiękny, piaskowy, BŁYSZCZĄCY lakier z szafy Wibo- numer 5. Jeszcze niedawno nie przepadałam za takimi błyskotkami. Teraz mogłabym cały czas nosić je na pazurkach:)
...................................................................
A jak rozpoczął się Wasz rok?
Macie jakieś postanowienia noworoczne czy raczej ich nie robicie (tak jak ja)?
Buziaki:)
Astoria