Spotkasz ich wszędzie: na ulicach, w poczekalniach, w autobusach, na wakacjach i w przydomowych podwórkach. Jedni są przygarbieni, a na szarych twarzach mają wymalowane zmęczenie rutyną i obowiązkami. Drudzy kipią stresem i adrenaliną, przebywają w ciągłym pędzie i wyróżnia ich brak rachuby czasu. Trzeci są postępowi, ogarniają trendy technologiczne i są zaprogramowani na instalowanie ich w głowach młodszych pokoleń.
Każdy z nich zawsze ma ze sobą balasty, które najchętniej podrzucałby komuś jak kukułcze jajo, a przyjmował z powrotem tylko w dogodnych momentach. W niektórych dniach - wcale. Ale nie jest to realne, więc chodzą z nimi wszędzie. A one ciągle męczą: "mamo, a długo jeszcze?", "tato, nudzę się" albo ciągle się kręcą i wygłupiają.
Tak, ci ludzie to RODZICE, a balasty to ich DZIECI.