W kwietni aparat do rąk wzięłam dopiero dla zuchów, by uwiecznić słodziaki w nowych mundurach, w marcu przez mój obiektyw przewinęła się kilka razy Spidey-małpka, meandry i standardowo Paweł. Przez ostatni miesiąc aparat parzył mnie w dłonie, spoglądałam na niego z niechęcią i nawet nie miałam ochoty pomóc mamie robić zdjęcia jakiś ubrań do wystawienia na allegro. Nie mówię już o jakichkolwiek sesjach z osobami, które czekają od zeszłego roku, żebym łaskawie się spięła i z nimi spotkała.
Dopiero do ruszenia aparatu z półki skłoniły mnie ozdoby świąteczne, tak banalnie. Trochę się pobawiłam, oszałamiających efektów z tego nie było, ale na następny dzień przyjechała Spidey-małpka i oprowadzałam ją po swojej polnej dzielni, gdzie sama boję się chodzić (lisy, sarny pojawiające się znikąd, owczarki, których nikt nie pilnuje i te sprawy,) i jakoś tak wyszło mi kilka zdjęć.
Idąc powszechnym tropem narzekania na brak pomysłów i chęci do napisania posta wzięłam się akurat dzisiaj i stwierdzam, że w końcu się coś przyda.
wiem, że mam przyćpany wzrok, ale to zdjęcie jest takie kochane :3
Fot. Spidey-małpka.
I na koniec. Biorę udział w projekcie Nath Madeline: "Zrób coś po raz pierwszy.". Nie idzie mi on wzorowo, bo kilka dni pominęłam, ale nadrabiam :)
Hmm, ten projekt, o którym wspomniałaś na końcu mnie zaintrygował :D
OdpowiedzUsuńŻałuję, że nie wspomniałam o nim wcześniej. Wtedy mogłybyście się jeszcze zgłosić :C
UsuńMnie też;-)
OdpowiedzUsuń